Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:1631.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:70:20
Średnia prędkość:23.20 km/h
Maksymalna prędkość:43.40 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:70.93 km i 3h 03m
Więcej statystyk

Bardziej cykloza :)

  • DST 105.08km
  • Czas 05:03
  • VAVG 20.81km/h
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 stycznia 2015 | dodano: 04.01.2015

Jutro wracam do pracy po urlopie, kurtka i reszta tekstylnego ekwipunku rowerowego wyschła po wczorajszym praniu, Mama zajęła się obiadem, więc... pognałam na rower :) I to z samego rana, zaraz po kościele :) Kilka minut po godz. 10.00 byłam na rowerze! Wiało, ale nie padało i nieśmiało przebijało się słońce zza chmur. Pomyślałam, że pojadę do Ostrowa Lubelskiego. Popędzę tam za dnia - będzie to coś nowego, gdyż ostatnimi czasy przejeżdżam przez Ostrów na ciemniaka. Ponadto uzmysłowiłam sobie, że w ubiegłym roku zamieściłam tylko dwie fotki z Ostrowa - znak z kierunkiem na Węgry i tablicę z nazwą miasta. Powinnam nadrobić zaległości :)

Gnaliśmy ze Scottem jak zwykle kółeczkowo. Zatrzymaliśmy się nad rzeką na fotkę.

A to może jeszcze mój Scott na moście :)

Wiatr przeganiał chmury do 29 km, po czym posypało białą kaszą. Ja pędzę i nie pada?! Nie tak być nie może. Kolejna kasza na 38 km, 51 km oraz od 54 do 56 km :) To tylko kasza. Po wczorajszych prysznicach spod kół tirów, taka przelotna kaszka to drobiażdżek :) 
Sorki, ale teraz odrobiną poświntuszę.... To moja naturalna toaleta na trasie setkowego kółeczka ;) Nie mogłam się powstrzymać, aby jej nie uwiecznić :)
Tak wygląda od zaplecza - czytaj drogi głównej ;)

A tak od frontu.... ;)

Dzisiaj nie korzystałam ;)
W Białce zatrzymałam się na Tymbarka jabłko - mięta. Zakąsiłam go bananem zabranym z domu. Następnym razem zaopatrzę się także w bułkę i będzie małyszowa dieta :)
Wiało w twarz. A już myślałam, że wiatr zmieni kierunek, a tu nic. Trudno. Jadę dalej. Jeszcze 13 km i jestem w Ostrowie Lubelskim. I się zaczęło. Fotki, fotki, fotki, czyli sesja zdjęciowa :)
Pierwsza fotka przed miejscowym gimnazjum :)

Ulica, którą zazwyczaj pomykam :)

I jak dla mnie najładniejszy budynek w miasteczku :)

A tą ulicą jechałam od koscioła zwiewając przed ciemnymi chmurami :)

Ciąg dalszy ucieczki krętą drogą przez las :)

Jednak dopadły mnie chmury, z których ponownie sypnęło białą kaszą....

Przecież prognozy ostrzegały przed opadami śniegu.... a ja znowu pognałam na rower. To raczej nie miłość, bardziej cykloza :))

DST: 105,08 km
Czas: 05:03
V AVG: 20,81
V MAX: 36,9 km/h
Temperatura: 3,0 C
Sprzęt: Scott






Kategoria Wycieczki

Bo po co.... :)

  • DST 72.10km
  • Czas 03:28
  • VAVG 20.80km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 stycznia 2015 | dodano: 03.01.2015

Wiało okrutnie, padało okrutnie, a ja pognałam na rower, choć wczoraj mówiłam, że na taką pogodę szkoda roweru.... Nic więcej nie napiszę, bo po co.... Wniosek sam się nasuwa.... ;)

Rozmowa po powrocie do domu:
- Starszy - Dzisiaj dostałaś w kość, ależ padał deszcz ze śniegiem, a jak wiało!!!
- Ja - Nie zauważyłam.....
- Starszy - Czego? Śniegu na kurtce???!!!
- Ja - Yhy....
- Mama - Dostanę przez ciebie rozstroju nerwowego!!!!
- Ja - Oj, Mamo, jutro nie pojadę....
- Mama - Zawsze tak mówisz!!!!
- Młody - Bez komentarza (grzeczne dziecko:))


DST: 72,10 km
Czas: 03:28
V AVG: 20,80 km/h
V MAX: 42,20 km/h
Temperatura: 0 C
Sprzęt: Scott


Kategoria Po pracy

Poszłooo..... :)

  • DST 105.35km
  • Czas 04:47
  • VAVG 22.02km/h
  • VMAX 42.06km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 stycznia 2015 | dodano: 02.01.2015

Poranek był słoneczny, ale do obiadu bardzo prężnie działałam na polu rodzinno - domowym :) O godz. 13.00 z czystym sumieniem pognałam na rower. Wiało, ale jeszcze nie padało. Było dosyć przyjemnie. Pierwsze 7 kilometrów pedałowałam z wiatrem w twarz. Tak sobie pomykałam 16-17 km/h ubolewając nad swoją kondycją i wytrzymałością. Żeby taki wiaterek tak mnie spowalniał. A planowałam popracować nad kadencją.... Porażka. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to była prędkość.... ho, ho, ponaddźwiękowa. Zaczęłam jak zwykle kółeczkowo, nieśmiało myśląc o setce, ot tak, na dobry początek. Pokonałam kilkanaście kilometrów przekomarzając się z wiatrem, który wiał to w twarz, to w bok, tylko nie w plecy i.... zaczęło padać. Prognoza pogody sprawdzała się - od rana miało wiać, a po południu wiać i padać. Odnosiłam wrażenie, że deszcz osłabia wiatr, a może tylko mi się wydawało.... Jechałam dalej. Nie była to przyjemna przejażdżka dla Scotta. Asfalt mokry, kałuże, straszliwie chlapało wodą z piaskiem. Na najbliższe dni meteorolodzy nie zapowiadali poprawy pogody, a nawet straszyli deszczem ze śniegiem. Taka pogoda jak nic zatrzyma mnie w domu, żal roweru, więc dziś gnaliśmy ze Scottem dalej nie zważając, że na zmianę padało lub mżyło. Zatrzymałam się na moment w Białce, aby uzupełnić płyny. Tymbark jabłko - mięta smakował wyśmienicie, a może tak bardzo chciało mi się pić :) Znowu od 5 kilometrów jechałam pod wiatr. Tak było do samego Ostrowa Lubelskiego. 18 kilometrów pod wiatr, to było.... Dodatkowy stres w Jedlance Starej, to tu ostatnio pognały mnie dwa sporaśne psy. Jak nic, dzisiaj przez ten wiatr nie zwieję bestiom. Odetchnęłam. Jedlanka Stara i Nowa bez psich ekscesów. Mam takiego fajniutkiego pupila w Jedlance Nowej, często okazuje mi swoją sympatię :) Wyjeżdżając z Ostrowa liczyłam na wiatr w plecy.... i się przeliczyłam :) Wiało w bok. I tak przez kolejne 18 kilometrów. Nie było jednak źle, można było pomykać w tempie rekonwalescenta :) Najfajniejsze było przede mną :) Ostatnie 12 kilometrów do domu, to prawdziwa wietrzna masakra. Przez 8 kilometrów wiatr wiał w twarz. To już nie był wiatr, to było istne WIATRZYSKO!!! Dmuchało bardzo porywiście. A moja prędkość? Było już ciemno i nie widziałam cyferek na liczniku, ale myślę, że jechałam z prędkością 6 - 7 km/h, a gdy ciut ustawało do 10 km/h. Kolejne 4 kilometry przejechałam z wiatrem w bok. Do domu wróciłam sponiewierana i uśmiechnięta, bo poszłoooo... Nowy sezon rowerowy zainaugurowany!!!! Przyznam, aby być w pełni obiektywną, że odcinki z wiatrem w plecy były bardzo przyjemne, nawet w deszczu :)

A po powrocie do domu powitały mnie takie komentarze:
- Starszy - Zmokłaś?
- Mama - Basiu, zobaczysz stracisz zdrowie.
- Młody - bez komentarza (grzeczne dziecko :))
   
DST:105,35 km
Czas: 04:47
V AVG: 22,02 km/h
V MAX: 42,06 km/h
Temperatura: - 1,0 C
Sprzęt: Scott


Kategoria Po pracy