Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2018

Dystans całkowity:1050.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:65.62 km
Więcej statystyk

Hawana

  • DST 26.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 stycznia 2018 | dodano: 11.03.2018


Kategoria Kuba 2018

Las Terazzas

  • DST 101.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 26 stycznia 2018 | dodano: 11.03.2018


Kategoria Kuba 2018

Cabanas

  • DST 76.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 stycznia 2018 | dodano: 11.03.2018


Kategoria Kuba 2018

Dolina Viñales

  • DST 65.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 stycznia 2018 | dodano: 06.04.2018

Jesteśmy w Dolinie Viñales.  Valle de Viñales to dolina położona w górach Sierra de los Órganos, w zachodniej części Kuby, w prowincji Pinar del Río. Stanowi obszar parku narodowego. W roku 1999 wpisana została na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Większość doliny pokrywają czerwone żyzne gleby, na których uprawiany jest tradycyjnymi metodami, przy użyciu ciągniętego przez byka pługa, najlepszej jakości tytoń. Ukształtowanie terenu jest wynikiem tysięcy lat rzeźbienia przez naturę niesamowitych krajobrazów w skałach wapiennych, powstałych w okresie jury. Podziwiać tu można góry, pofałdowane tereny zielone, kotlinki, skaliste wzniesienia i przystosowane do zwiedzania jaskinie. Najciekawsze z nich to to Cuevas del Indio, którą częściowo zwiedza się z łodzi, a także Gran Caverna de Santo Tomas, której osiem

Biwak rozbiliśmy w urokliwym miejscu - na leśnej polanie na wzgórzu z widokiem na Mogotes – bajeczne skalne ostańce będące częścią pasma górskiego Sierra de los Órganos.

Kontynuujemy naszą podróż urokliwą wyboistą, piaszczystą drogą. Do Viñales pozostało jedynie kilkanaście kilometrów.

Zatrzymujemy się w dolinie, aby zwiedzić fermę.

Naszym przewodnikiem jest przesympatyczny, uśmiechnięty młodzieniec :) Oprowadza nas po gospodarstwie.

Po raz pierwszy widzę w naturalnych warunkach krzewy kawy,


kakaowca


A to już owoc gwiaździsty. Dostaliśmy kilka takich owoców. Mają słodkawo-kwaśny smak.

Nie pamiętam, jak nazywają się te owoce,
\
ich nasiona, mogą zastąpić czerwona pomadkę

Drzewo cynamonowe

Bazylia

Nasz przewodnik zdradza nam tajemnice prażenia kawy :)



Jedziemy wśród plantacji tytoniu.



Jedziemy wąską, krętą drogą. Jest pięknie.


Samo miasteczko Viñales nie zachwyciło mnie. Jest pełne turystów. Na chwilę zatrzymaliśmy się na rynku. Robi się późno i dlatego rezygnujemy ze zwiedzania jaskiń. Zaczynamy powrót do Hawany.

Z Viñales kierujemy się do miasta La Palma. Jestem zauroczona mijanymi domami

A tę fotkę zrobiłam z myślą o Marzence/Kocie. Niemalże spadłam z roweru, gdy zobaczyłam to różowe cudeńko. Dom wyglądał, jak domek dla lalek :)

Kubańczycy gustują w różu :)

Do La Palmy docieramy po zmierzchu.

Jemy kolację w miejscowej restauracji. Zaczyna padać ulewny deszcz i gaśnie w całym mieście światło. W restauracji przeczekujemy nawałnicę. Wyjeżdżamy z miasta w zupełnych ciemnościach. Kilkanaście kilometrów za La Palmą, z dala od domostw, w lesie rozbijamy namiot.


Kategoria Kuba 2018

San Diego de Los Banos

  • DST 45.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 stycznia 2018 | dodano: 18.03.2018

Wieczorem blaszak zatrzymał się w centrum San Diego de Los Banos. Czy my już jesteśmy w Dolinie Viñales, czy wreszcie zobaczę to co mnie tu przyciągnęło. Czy zobaczę  Mogotes – bajeczne skalne ostańce będące częścią pasma górskiego Sierra de los Órganos.

San Diego de Los Banos zgodnie z wpisem w przewodniku jest lokalnym spa prowincji Pinar del Rio, które od wieków ściąga kuracjuszy. Dzisiaj także na przyjezdnych czekają masaże, okłady z błota wulkanicznego, kąpiele w wodach mineralnych w Hotelu Mirador.
Wysiadam z blaszaka i czuję, że jestem w miejscu, do którego już zawsze będę wracać myślami. Dlaczego? Nie wiem, po prostu to czuję.Zdawać by się mogło, że jest to jedno z wielu zwyczajnych kubańskich miasteczek, więc skąd to uczucie. Adam chyba czyta w moich myślach, nie muszę mówić, że zostajemy tu na noc. Pytamy o pokój w hotelu dla miejscowych. Są wolne pokoje, ale nie dla turystów. Odsyłają nas do "naszego" Hotelu Mirador. Trudno mi przywyknąć do kubańskich podziałów na swoich i obcych. Z pomocą przychodzi jak zwykle miejscowy. Wynajmujemy przestronny pokój w casa particulare.
Chcę jak najszybciej rozpakować sakwy, odświeżyć się i wyjść na spacer. Nie wypowiadam na głos swoich myśli, ale Adam znowu w nich czyta. Idziemy na spacer. Na ulicach świecą się latarnie. Z zaciekawieniem oglądamy małe jednorodzinne domy, zaglądamy do środka przez otwarte okna i drzwi. Kuba - nie Kuba, jest inaczej. Z daleka czuję zapach świeżego pieczywa. Piękny zapach. Mimo późnej pory kupujemy bułki w piekarni. Kolacja i śniadanie zapowiadają się przepysznie. 
Adam przygotował królewskie śniadanie - bułki z "masłem" bananowym i miodem, herbata, miód, banany, ananas. Żartuję, że preferuje dietę Małysza. Smakowało wybornie. 

Po śniadaniu ruszamy w miasto. Adam idzie do Hotelu Mirador zażyć uzdrawiających kąpieli

a ja odkrywam San Diego de Los Banos w promieniach porannego słońca.

W blasku dnia domy nie straciły uroku.

Urzeka mnie to miejsca swoim spokojem, bezruchem, zaściankowatością. Tu czas płynie wolniej. Zatrzymuję się w parku. Siadam na ławkę.

Przyglądam się ludziom idącym ulicą, obserwuję dzieci na zajęciach w-f. Nie ma zgiełku, nie ma pośpiechu, jest cudowna monotonia i spokój. Czy ja śnię, czy to się dzieje naprawdę. Nie myślałam, że na Kubie odnajdę miejsce gdzie ożyją wspomnienia z mego dzieciństwa.

Jeszcze tu jestem, a już tęsknię za tym miejscem i mimo, że byłam tu tylko chwilę, wiem, że będę wracać myślami do San Diego de Los Banos.
Czas się nie zatrzymał. Wrócił Adam, pożegnaliśmy gospodarza i ruszyliśmy w drogę. Dzisiaj zamierzamy obejrzeć/zwiedzić jaskinię Portales - Cueva de Los Portales, jaskinię, która była kwaterą główną zachodniej armii dowodzonej przez Che Guevarę podczas inwazji w Zatoce Świń w 1962r.
Zanim wyjedziemy z San Diego de Los Banos czeka nas niespodzianka. Zostajemy zaproszeni do fabryki cygar.


Nasza droga do jaskini Portales prowadzi przez Park Narodowy La Güira. Dawniej z San Diego de Los Banos prowadził do niego most wiszący nad rzeką. Nie ryzykujemy przeprawy przez coś co dawniej było mostem, jedziemy zwykłą drogą :)

Wjazd do parku jest płatny. Bilet kosztuje 5 CUC.

Teren, na którym znajduje się park należał początkowo do kubańskiego polityka Jose Manuela Cortiny, który wybudował tutaj okazałą hacjendę i elegancki ogród. Po rewolucji majątek przeszedł w ręce państwa. W 2014r. przeprowadzono renowację budynku i uporządkowano ogród.
W parku spędzamy kilka godzin.





Wyjeżdżamy po południu. Droga jest urokliwa. 


Do jaskini dojeżdżamy przed godz. 17.00.

Jesteśmy jedynymi zwiedzającymi. Za bilety płacimy po 1 CUC.
Jaskinia jest imponujących rozmiarów grotą.

Wewnątrz mieści się mały skansen, gdzie znajdują się łóżko i stół, z których korzystał Che Guevara




Robi się późno. Dojeżdżamy do miasteczka Canalete. Jemy kolację w lokalnej restauracji i ruszamy w dalszą drogę do Viñales. Jest ciemno. Jedziemy lokalną szutrową drogą. Chcemy dojechać jak najbliżej  Viñales.
Droga jest koszmarna - wyboje, dziury, podjazdy, zjazdy, olbrzymie kałuże i kurz, niesamowity kurz. Trochę jadę, trochę prowadzę rower. Nie mam hamulców. Adam podkręca linki. Jest ciut lepiej, mam wrażenie, że minimalnie działa przedni hamulec. Jestem bardzo znużona. Zbliża się północ kiedy rozbijamy namiot na wzniesieniu, na leśnej polanie. Biorę butelkowy prysznic, zanurzam się w śpiworze i sama nie wiem kiedy usypiam. 


Kategoria Kuba 2018

Hawana

  • DST 64.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 22 stycznia 2018 | dodano: 17.03.2018

Noc spędziliśmy w Playa Larga. Powód był prozaiczny...  Viazul do Hawany przyjechał z dwugodzinnym opóźnieniem. Kierowca początkowo nie był zachwycony widokiem dwóch rowerów, które miał jakimś cudem zmieścić w wypełnionym po brzegi luku bagażowym. Jednak... On wygospodarował miejsce, a my mieliśmy odkręcić przednie koła w rowerach. I tu pojawił się problem. Aby odkręcić koło w moim rowerze potrzebowaliśmy klucza, który akurat gdzieś się zapodział. W ten sposób podróż do Doliny Vinales odłożyliśmy do następnego dnia. Zamierzaliśmy dołączyć na noc do reszty grupy, gdy na skuterze podjechał "naganiacz". Zaproponował pokój za 15 CUC. To prawdziwa okazja, a na Kubie nie należy przepuszczać okazji. 
Wyjechaliśmy z Playa Larga wczesnym rankiem około godz. 6.30. Uzgodniliśmy, że dojedziemy do autostrady, złapiemy Viazula lub okazję i pojedziemy bezpośrednio do Vinales, a jeżeli się nie uda to do Hawany i stąd Viazulem do Vinales.
Zatrzymujemy się na śniadanie w mieście Australia. "Bar" prowadzą babcia z córką i wnuczką. To taki kubański rodzinny interes :)

Zamawiamy oczywiście kanapkę z jajkiem i refresco. Kanapka jest przepyszna, albo ja jestem taka głodna :)

Do autostrady pozostało nam kilka kilometrów. Przy autostradzie położone jest miasto Jaguey Grande. Jest to typowe kubańskie miasteczko.


Szukamy dworca autobusowego i przy okazji zatrzymujemy się w rowerowym warsztacie.

Z Jaguey Grande nie ma połączeń do Hawany i Vinales. Pozostaje nam jedynie łapanie okazji na autostradzie.
Dzięki pomocy Kubańczyka do Hawany jedziemy lokalnym blaszakiem. W Hawanie sprawdzają się nasze obawy - nie ma wolnych miejsc w Viazulu na kurs do Vinales. Możemy kupić bilety na pojutrze... Pozostaje nam jedynie łapanie okazji.
Na rogatkach Hawany z tylnego koła w rowerze Adama schodzi powietrze. Przerwa na serwisko. Patrzę na Adama i nie mogę wyjść z podziwu. Zdejmuje koło, oponę, szuka dziury w dętce, zakłada koło, pompuje, jedzie kilkanaście metrów i od początku - zdejmuje koło, oponę... I tak kilka razy. Ma chłopisko stalowe nerwy :) Musimy znaleźć rowerowy warsztat. Miejscowi kierują nas na osiedle.
Adam z fachowcem sprawdza dętkę

a ja spaceruję po osiedlu. Bloki są zaniedbane,brudne, wręcz obskurne.

Gdy dojeżdżamy do trasy Hawana - Vinales jest wczesne popołudnie. Za trzy godziny zacznie zmierzchać. Po kilku nieudanych próbach zatrzymuję "blaszaka". Jedziemy do San Diego de Los Banos :)


Kategoria Kuba 2018

Playa Larga

  • DST 59.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 stycznia 2018 | dodano: 07.03.2018

Nasze obozowisko pod palmami nie wzbudzało emocji. Noc minęła spokojnie. Nie mieliśmy żadnych nieproszonych gości.
Poranek przywitał nas pięknym błękitem nieba i wody. Dzisiaj jedziemy do Playa Larga.



Droga biegnie w sąsiedztwie Morza Karaibskiego. Jest pogodnie i słonecznie. Zatrzymujemy się na jednej z przydrożnych plaż.


Z Jarkiem i Adamem jadę na farmę krokodyli oddaloną od Playa Larga około 9 km

Po powrocie idziemy na plażę,

zaglądamy w boczne uliczki,

spotykamy kolegów i podejmujemy decyzję, co do dalszej wyprawy. Ja z Adamem wracam autobusem - Viazulem do Hawany i stąd jedziemy na zachód, a pozostali koledzy - Adam, Krzysiek, Łukasz i Jarek zostają kilka dni w Playa Larga. Spotkamy się za pięć dni w Hawanie.
Przed nami podróż do Doliny Vinales :)


Kategoria Kuba 2018

Playa Giron

  • DST 55.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 stycznia 2018 | dodano: 05.03.2018

Zapowiada się pogodny dzień. Kontynuujemy drogę wzdłuż Zatoki Świń. Chcemy dojechać do Playa Giron. Widoki mamy urokliwe


Założyłam cienką koszulkę bez rękawów. Zamierzałam łapać promienie słońca, a złapałam cztery gumy :) Droga, którą jechaliśmy porośnięta była kolczastymi krzewami. Kolce były wszędzie.



Wczesnym popołudniem dojechaliśmy do Playa Giron. Playa Giron  to wioska położona na wschodnim brzegu Zatoki Świń. Znana jest jako miejsce zwycięstwa wojsk Fidela Castro w czasie Inwazji w dniach 17–19 kwietnia 1961.
Główną atrakcją jest muzeum. Przed wejściem do muzeum stoją dwa czołgi radzieckie T-34, które brały udział w działaniach związanych z inwazją w Zatoce Świń.

W Playa Giron bez problemu można wynająć pokój w casie

lub hostelu

My jednak wybraliśmy plażę i rozbiliśmy namioty pod palmami



Kategoria Kuba 2018

Cienfuegos

  • DST 30.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 19 stycznia 2018 | dodano: 03.03.2018

Dzisiaj naszym celem jest Cienfuegos. Jestem bardzo ciekawa tego miasta, czy jest takie piękne, jak w opisach w przewodniku...

Budzi się kolejny dzień. Na Kubie wschód słońca jest bliźniaczo podobny do zachodu.

W nocy mieliśmy gości. Odwiedzili nas sąsiedzi z wioski - małżeństwo z córką. Biwakowanie na Kubie jest wciąż ciekawostką :)

Żegnamy wioskę.

Do Cienfuegos mamy zaledwie klika kilometrów.Miasto jest położone nad Zatoką Cienfuegos.

W Cienfuegos znajduje się ponad trzysta budynków pochodzących z początków XIX w. oraz przeszło tysiąc z początków XX w. Jest to jeden z najlepiej zachowanych kolonialnych ośrodków na całych Karaibach.


Idziemy na Starówkę deptakiem Paseo del Prado  będący najdłuższą ulica na wyspie. 

Zatrzymujemy się w Parku Jose Martiego. W centralnej części znajduje się marmurowy pomnik Martiego. Za nim znajduje się Łuk Triumfalny.

W parku na marmurowych postumentach umiejscowione są popiersia zasłużonych mieszkańców miasta. W sąsiedztwie znajduje się Teatr i. Tomasa Terry'ego i gmach Domu Kultury


Nad parkiem góruje Katedra Niepokalanego Poczęcia.

Symbolem Cienfuegos  jest Palacio de Valle położony w dzielnicy Punta Gorda.

Żałuję, że nie zostajemy w Cienfuegos dłużej. 
Jedziemy do portu. Czeka nas nie lada atrakcja - rejs promem.

Cumujemy w Castillo, a stąd obieramy kierunek na Zatokę Świń.

Po kilkukilometrowym asfaltowym odcinku wjeżdżamy na naszą ulubiona nawierzchnię - szuter.

Po przerwie na serwisko dojeżdżamy do Morza Karaibskiego. Nocujemy na dzikiej plaży z widokiem na elektrownię.


Kategoria Kuba 2018

W drodze do Cienfuegos

  • DST 82.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 stycznia 2018 | dodano: 28.02.2018

Dzisiaj zobaczymy Morze Karaibskie. Jedziemy do Cienfuegos - miasta zwanego kubańskim Paryżem.

Żegnamy Trinidad i naszych przemiłych gospodarzy.

Wyjeżdżamy na głodniaka. W tej sytuacji nie dziwi, że zatrzymujemy się w pierwszej przydrożnej restauracji. Cena nie gra roli. Menu, powiedzmy bogate, ale przygotowanie posiłku czasochłonne. Rezygnujemy z owoców morza :) Czas nas nagli. Poprzestajemy na: jajecznica + kawa i.... Nas jest sześcioro, a jajek jest osiem. Wierzyć, nie wierzyć,ale tak jest. Pani pokazuje koszyczek z zawartością ośmiu jajek. Dwóch najgłodniejszych kolegów dostaje podwójną jajeczną porcję,ale to jeszcze nic :) Dostajemy po jednym jajku - sadzonym, suchary, kawę, ciut surówki z zielonych pomidorów - najeść to się tym raczej nie da, posmakować - no może :) Najfajniejsze jest na końcu - dostajemy, jak to zazwyczaj bywa - rachunek i... płacimy za jajko jak za "zboże". To moje najdroższe jajko, jakie dotychczas jadłam, ale było warto :))))

Wkrótce po śniadaniu zatrzymujemy się na plaży na drugie śniadanie. Wyjmujemy resztki zapasów z sakw. Nie ma to jak pasztet drobiowy przywieziony z ojczyzny i kubański pan - chleb.
Jedziemy główną drogą. Mamy wiatr w twarz. Nasz wiatr w porównaniu z kubańskim to zefirek.

Zatrzymujemy się na chwilę odpoczynku.

Kolejny postój w cofeterii.

Zamawiam ulubiony zestaw - kanapka z jajkiem, kawa i refresco x cztery :) Apetyt mi dopisuje :)

A dalej było serwisko,

szutrówka

i kolacja w wiosce na rogatkach Cienfuegos. Kurczak przyrządzony przez moją imienniczkę smakował wybornie. Było także kolejne serwisko :)

Biwak rozbiliśmy nad jeziorem - odnogą Morza Karaibskiego, na obrzeżach Cienfuegos. A taki mieliśmy zachód słońca :) 


Kategoria Kuba 2018