Lago Como w strugach daszczu
-
DST
59.65km
-
Czas
03:28
-
VAVG
17.21km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
W nocy obudził mnie deszcz bębniący o namiot. Rano nie było lepiej - deszcz na moment ustawał, po czym się wzmagał. Zwinęłam namiot korzystając z chwilowej poprawy pogody. Pojechałam do Menagio nad jeziorem Como. Ponownie zamierzałam przeprawić się promem na drugą stronę jeziora. Miasteczko powitało mnie strugami deszczu.
Miałam szczęście! Wjechałam do portu, kupiłam bilet i zacumował prom :) Było bardzo zimno, a uczucie chłodu wzmagał porywisty wiatr.
Płynąc zauważyłam, że prom jakoś tak dziwnie kieruje się w inną stronę, niż ja chciałam jechać. Czyżbym wsiadła na niewłaściwy prom? Bilet kupiłam do Bellagio, ale dlaczego jadę w innym kierunku? Wszystko się wyjaśniło... Prom zawijał do Varonny, a dopiero następnym przystankiem było Bellagio :)
Mimo chłodu w Bellagio skusiłam się na lody. Zaszalałam kupiłam trzy gałki - truskawkowe, jogurtowe i śmietankowe z konfiturą wiśniową :) Były pyszne. Zrobiłam małą rundkę po mieście i dalej w drogę.
Droga wiodła półką skalną wzdłuż brzegów jeziora. Była urokliwa, tylko ten deszcz....
Tą urokliwa drogą dojechałam do Lecco, a stąd już drogą główną obrałam kierunek na Bergamo.
Zaczynało zmierzchać, gdy dojeżdżając do miasta Almenno, zobaczyłam łąkę miedzy ciągnącymi się przy drodze polami kukurydzy :) Łąka kończyła się mini ogrodem warzywnym. Rósł w nim jeden krzak pomidora i jeszcze jakieś warzywa, ale jakie już nie pamiętam :) Ogród oddzielały od łąki drzewka, a w niedalekiej odległości, przy polu kukurydzy stała altanka.
Rozbiłam namiot w pobliżu drzewek, przed ogrodem, ale z dala od altanki.
Kategoria wyprawy, Jeziora alpejskie 2013