W domu
-
Aktywność Jazda na rowerze
Moja podróż dobiegła końca. Jak było? Nie sposób tego opisać słowami. To była wyjątkowa wyprawa. Piękne widoki - przełęcze, jeziora, urokliwe miasteczka. Jakbym przeniosła się do innego wymiaru - czas przestał istnieć, nie pamiętałam jaki jest dzień tygodnia. Liczyło się tylko rowerowanie. Dowiedziałam się, że potrzeba tak niewiele, aby się uśmiechnąć, być zadowoloną, że prozaiczne czynności - prysznic z worka, umycie twarzy w zimnej wodzie przy studni, mogą sprawić, że do szczęścia nic więcej nie trzeba.
Spotkałam dwóch "rowerowych szaleńców" podobnych do mnie - milionera z Wrocławia w Bergamo i tajemniczego sakwiarza na passo Rombo. Przekonałam się, że inni ludzie są zupełnie normalni, nie dzwonią od razu po carabinieri, gdy zauważą namiot rozbity za tablicą zakaz campingu. Byłam zaskoczona ciepłymi gestami mijanych przechodniów, rowerzystów, kierowców - pozdrawiali, dopingowali, uśmiechali się...
Już wiem jak spędzę kolejny i kolejny i... urlop :)