Rudawska Wyrypa
-
DST
126.69km
-
Teren
100.00km
-
Czas
11:18
-
VAVG
11.21km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłam się pierwsza. Leżę w łóżku z zamkniętymi oczami. Cieszę się, że to już dziś. Ogarnia mnie znowu to dziwne uczucie. Tak jest przed każdym rowerowym wyjazdem. Trudno opisać słowami to uczucie, to coś pomiędzy ekscytacją i niepokojem, pragnieniem i niepewnością. Ktoś powie - przecież to tylko maraton na orientację. Tak, to prawda, ale... To moje drugie życie, nowa rzeczywistość, kolejne wyzwanie. Uśmiecham się do swoich myśli. Biorę prysznic, układam włosy. A co tam, kto rowerowej modnisi zabroni :)
Budzi się reszta towarzystwa. Idziemy na śniadanie. Zaczyna padać. Zastanawiam się, czy to dobry znak - deszcz, a miał być deszcz ze śniegiem.
Jurek z Beatką jadą po swego znajomego na dworzec do Jeleniej Góry. My również jedziemy do Jeleniej Góry. Chcę kupić w sklepie sportowym kryte rękawiczki. Wbrew prognozom liczyłam na dobrą pogodę, a dzisiejszy deszcz nie wróży słońca. Zakupy nie udają się. Jedziemy do Wałbrzycha :) Tu kupuję rękawiczki i plecak z bukłakiem. No, to teraz jestem gotowa!
Po powrocie do Mysłakowic idziemy na obiad. Po godz. 16.00 jedziemy do bazy w Łomnicy. Rejestrujemy się. Mój numer startowy to 406, a Jurka 403 :)
Jest późne popołudnie. Jurek z Beatką odwożą swego znajomego na dworzec. Kładę się do łóżka. Usiłuję usnąć. Nic z tego. Jurkowi udaje się trochę pospać. Wstaję przed godz. 21.00. Jurek również. Zakładamy rowerowe ubrania - letnie rowerowe ubrania. Jak później powie Jurek - "Należało czytać prognozę pogody ze zrozumieniem" :)
Nie jesteśmy należycie przygotowani na kaprysy pogody. Ja przynajmniej zabrałam z domu kurtkę przeciwdeszczową. Zakładam koszulkę termiczną, na nią bluzeczkę rowerową z krótkim rękawem, kurtkę rowerową, leginsy i na nie spodenki z pampersem, a na głowę pod kask - "kominek". Jestem gotowa.
Jurek ubiera pod kurtkę tylko jedną koszulkę na długi rękaw i spodnie na szelkach z pampersem, kominek pod kaski i też jest gotowy. W plecaki pakujemy rzeczy na zmianę i prowiant. Ja - trzy kanapki, słodycze, wodę 0,7 l, pepsi 1 l oraz kurtkę przeciwdeszczową i skarpetki. Jurek zabiera koszulkę, rękawki, rękawiczki i skarpetki oraz dwie kanapki, a zamiast słodyczy śmietanę kremówkę 30 % :) Przetestował jakiś czas temu śmietanowy posiłek regeneracyjny i podobno nie odczuwa po nim żadnych rewolucji żołądkowo - jelitowych :) Ja również zabieram śmietanę, ale nie wiem, czy się odważę... :)
Beatka pożycza mi czołówkę.Gapa ze mnie! W amoku przygotowań nie zabrałam z domu tak potrzebnego gadżetu.
Godzina 21.30. Jedziemy do bazy w Łomnicy! Rowery ładujemy do samochodu Jurka. Jeszcze całus na pożegnanie, kopniak na szczęście i.... WITAJ PRZYGODO!!!! :))))
A tak to wyglądało :)
Było też i tak :)
Prawdziwa wyrypa :)
Kategoria Maratony