Rzym i droga na Monte Cassino
-
DST
104.08km
-
VMAX
45.50km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstajemy zgodnie z planem - skoro świt - około godz. 5.30. Zwijamy obozowisko w wojskowym tempie - przecież nocowaliśmy w parku :)
Ku
naszemu wielkiemu zdziwieniu okazuje się, że namioty rozbiliśmy przy
drodze, a przecież wieczorem brodziliśmy w trawie po kolana, aby jak
najdalej od niej odejść. Chcieliśmy się ukryć przed nieproszonymi
gośćmi, a tu proszę rozstawiliśmy namioty przy drodze w sąsiedztwie
baraków... To zapewne stąd dochodziły w nocy odgłosy rozmów. Śmiejemy
się sami z siebie. Jakie z nas zuchy :)
Takie są właśnie uroki
rozbijania namiotów po ciemku.
Namioty są bardzo mokre. W życiu nie widziałam TAKIEJ rosy. Zwijamy obozowisko i jedziemy dalej zwiedzać Rzym.
Jest niedzielny poranek. Ulice są puste.
Kierujemy się w stronę Watykanu. Chcemy tam być przed tłumem turystów.
Zanim trafimy na Plac Św. Piotra jedziemy do Zamku św. Anioła.
Zamek św. Anioła nazywany jest
inaczej Mauzoleum Hadriana. Można go podziwiać po
lewej stronie rzeki Tybr niedaleko Watykanu. Jest to grobowiec cesarza
Hadriana, zaczęto go budować jeszcze za życia tego władcy. Dokładny
okres wznoszenia obiektu mieści się między sto trzydziestym piątym
a sto trzydziestym dziewiątym rokiem naszej ery. Cały ten
architektoniczny kompleks ma formę kwadratu, natomiast budowla główna -
czyli zamek, ma kształt kolisty. Nie było to jednak mauzoleum przez cały
czas, a jedynie do roku dwieście siedemdziesiątego pierwszego. Obiekt
włączono w poczet obronnych murów. Potem został zamieniony na więzienie.
Wiek piaty przyniósł kolejne zmiany - budowla stała się fortecą.
Dopiero wraz z końcem szóstego stulecia została nazwana Zamkiem św.
Anioła. Miano takie nadał jej papież Grzegorz I Wielki. W drugiej połowie trzynastego
wieku budowla została połączona z Watykanem korytarzami pod ziemią.
W oddali widać Bazylikę Św. Piotra na Watykanie. Jest to jedno z
najważniejszych miejsc dla chrześcijan w Rzymie. Bazylika Św. Piotra to
także drugi co do wielkości kościół na świecie, wysokość budowli to 119
metrów, powierzchnia jej wynosi 15160m². Bazylika powstawała w latach
1506 – 1626, a jej głównymi architektami byli słynni: Michał Anioł,
Rafael Santi i Donato Bramante. Budowla jest charakterystycznym
przykładem stylu renesansowego, a budulcem jej jest kamień i marmur.
Legenda mówi, że bazylika stoi w miejscu ukrzyżowania i pochówku św.
Piotra.
Jesteśmy już bardzo blisko...
Patryk zostaje przy rowerach, a ja i Michał wchodzimy do Bazyliki. Możemy do woli cieszyć oczy widokiem pięknego wnętrza. Jesteśmy w grupie nielicznych zwiedzających.W centralnej części bazyliki znajduje się zejście do Grot
Watykańskich, których umieszczone są sarkofagi papieskie, w tym również
grób papieża Jana Pawła II.
Plac Św. Piotra zapełnia się, a my ruszamy dalej.
Dojeżdżamy do Pałacu Sprawiedliwości, w którym mieści się siedziba Sądu Najwyższego. Popularnie nazywany jest terminem Palazzaccio.
Jeden z bardziej zjawiskowych budynków Wiecznego Miasta. Patrząc na
fasadę, od strony mostu Umberto I widać bogato zdobioną
elewację. Dwupiętrowy obiekt zdobią wysokie, wąskie okna. Wszystkie
oddzielone od siebie zdobnymi kolumnami. Nad całością czuwa pomnik
usytuowany na dachu Pałacu. Podjeżdżając bliżej można zauważyć z
jakimi pietycyzmem i szczegółowością wyrzeźbiono wszelkie gzymsy i
ozdobniki ponad oknami oraz na elewacji frontowej. Całość utrzymana jest
w ciemnobrązowej tonacji.Do pięknego gmachu raczej nie pozwala się wchodzić turystom. Pozostaje obejście pałacu wokoło. I tak warto.Pałac Sprawiedliwości mieści się w dzielnicy Prati - w kwadracie między
Piazza dei Tribunali, Via Triboniano, Via Ulpiano i Piazza Cavour.Pałac Sprawiedliwości mieści się niedaleko za Zamkiem św. Anioła, patrząc
od strony Watykanu.
Jesteśmy na Placu Navona. Na samym środku Placu Navona stoi jedna z bardziej znanych fontann -
Fontanna Czterech Rzek. Powstała na zlecenie papieża Inocentego X, a
wykonał ją Gianlorenzo Bernini w połowie XVII w. Cztery rzeki wyrażone
symbolicznie w rzeźbiarskich formach to Dunaj, Nil, Ganges i Rio de la
Plata. Obelisk, który współtworzy fontannę stał wcześniej przy via
Appia i został wkomponowany przez artystę.
Czy to echo przeszłości... Dojechaliśmy do Forum Romanum ( z łac. rynek rzymski), centrum religijnego, politycznego i gospodarczego życia starożytnego Rzymu. Znane też jako Forum Magnum tj. plac w starożytnym Rzymie,
położony u stóp Kapitolu i Palatynu. W okresie cesarstwa Forum zostało
rozbudowane i wzbogacone o liczne świątynie i łuk triumfalny cesarza
Augusta. Od V wieku ulegało stopniowemu zniszczeniu. W IX, X wieku
stanowiło kamieniołom gdzie łatwo pozyskiwano budulec do nowych budowli.
Do XVIII wieku służyło na wypas bydła. Prace wykopaliskowe rozpoczęto
na początku XIX wieku i prowadzono systematycznie.
Zwiedzamy, zwiedzamy i... gubimy Michała. Zauważamy, że jedziemy we dwoje przed Koloseum. Wracamy, kluczymy uliczkami i nic. Zostaję w miejscu, w którym po raz ostatni widzieliśmy Michała, a Patryk szuka go dalej. Zauważam ich z daleka. Jaka ulga... Michał odnalazł się przy Koloseum... Od tej chwili, będziemy się gubić i odnajdywać :)
Przed Koloseum są tłumy turystów. Koloseum, czyli Amfiteatr Flawiuszów to jedna z najbardziej
zadziwiających, zachowanych do czasów obecnych starożytnych rzymskich
budowli. Koloseum zostało wybudowane za panowania dynastii Flawijskiej w
latach 70 – 80 nowej ery. W 80 r. zakończono budowę Koloseum i była to
wówczas największa budowla w Rzymie. Koloseum było wielkim
- 50 m wysokości, 188 m długości i 156 m szerokości – elipsowatym
amfiteatrem. W niszach kolumnad frontowych umieszczono posągi bóstw.
Ogromny posąg (Collossus) poświęcony bogu – Słońcu dał nazwę
amfiteatrowi – Koloseum. Bezimienny architekt, który zaprojektował
Koloseum korzystał z greckich i rzymskich tradycji budowlanych dodając
kilka nowych rozwiązań. Amfiteatr był miejscem krwawych imprez i walk
gladiatorów. Organizowano tu uroczystości o charakterze religijnym,
święta państwowe oraz pokazy historyczne.
Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przed Łukiem Konstantyna Wielkiego. Ta okazała budowla powstała w okresie pomiędzy trzysta dwunastym a trzysta
piętnastym rokiem ery nowożytnej. Jej wzniesienie wiązało się między
innymi z obchodami dziesięciolecia objęcia władzy w cesarstwie przez Konstantyna. Rzeźby umieszczone
na łuku są przedstawieniem ludów, które to podbił jeszcze za
swego panowania cesarz Trajan. W budowli znajdują się pomiędzy posągami również płyty z
pięknymi płaskorzeźbami datowane jeszcze na czasy Marka Aureliusza. Cała budowla jest fantastycznie ozdobiona.
Czas nagli. Uzupełniamy zapasy wody i ruszamy dalej. Cel - Monte Cassino.
Wyjechaliśmy z Rzymu. Jedziemy główną drogą. Ruch jest duży, upał straszliwy i zero ładnych widoków. Jest po prostu brudno, przy drodze walają się śmieci. O zgrozo! Prawie najechałam na martwego szczura! Okropność! Patryk żartuje, że jest świeże mięsko...
To nie są moje klimaty! Ja lubię zachwycać się przyrodą, kontemplować widok gór, jezior, potoków... A tu co?! Ale, jak mówi ludowe porzekadło "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Wszystkiego trzeba w życiu posmakować, nawet rywalizacji z kolegą. Tak, Patryk nakręca coraz szybsze tempo. Michał zostaje daleko w tyle. Zdecydowanie to nie są moje klimaty, jestem na wakacjach, a nie na zawodach i nie zamierzam z nim się ścigać! Zwalniam, Patryk także. Dojeżdża Michał. Około godz. 13.00 zatrzymujemy się na postój na jakimś placu, pod drzewami. Obok znajduje się budynek - ruina, a przed nim auto z przyczepą pełną arbuzów. Patryk wybiera bardzo okazałego. Cena jest przystępna. Arbuz jest bardzo soczysty, pyszny, przepyszny.
Korzystając z chwili odpoczynku rozkładam na słońcu swój namiot. Suszę "nieodgadnioną zagadkę".
W cieniu drzew jest bardzo przyjemnie, ale pora ruszać dalej.
Mijamy między innymi miejscowości San Cesareo, Volmontone.
Nie przypominają one urokliwych miasteczek w północnych Włoszech położonych nad jeziorami alpejskimi, ale jak się nie ma co się lubi...
Dojeżdżamy do miasteczka Frosinone. Nawigacja skierowała nas na prywatną drogę. Włoch stojący przy bramie jednej z posesji zatrzymuje nas i gestykulując tłumaczy, że tędy nie ma przejazdu. Pyta skąd jesteśmy i dokąd jedziemy. Odpowiadamy, że jesteśmy Polakami i jedziemy do Monte Cassino. Mężczyzna kiwa głową ze zrozumieniem i... wskazuje nam skrót do głównej drogi, tłumacząc przy tym, że będzie bardzo pod górę. I było...
To nic, że jest ciężko. Nareszcie widać coś ładnego - górki, pagórki...
Jedziemy drogą wśród lasów i łąk. To taki przyjemny akcent na koniec dnia. Zbliża się godz. 20.00. Szukamy miejsca na biwak.
Rozbijamy namioty na łące osłoniętej od drogi lekkim wzniesieniem porośniętym jeżynami. Podczas moich dotychczasowych podróży z sakwami miałam ustalony wieczorny rytuał - rozbijam namiot, myję się i jem obiado-kolację. Moim kompani mają jednak nieco odmienne zapatrywania na kolejność wieczornych wyprawowych czynności - namiot, posiłek i mycie. Jestem nieugięta. Proszę bardzo, mogę przygotować posiłek, ale po butelkowym prysznicu. Wolnoć Tomku... Ja się myję, a koledzy kucharzą. Mamy tylko jedną kuchenkę gazową.
Podano do stołu:) Koledzy zapraszają mnie na kolację. Danie z makaronu prawie im wyszło :) Cóż, skoro można zmieniać poglądy, to co dopiero jakaś tam kolejność wieczornych czynności na wyprawie. Do kosza z nią - przecież jesteśmy jedną ekipą :)
Kategoria wyprawy, Toskania 2014