Rowerowy letarg
-
DST
52.36km
-
Czas
02:17
-
VAVG
22.93km/h
-
VMAX
38.60km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na początku mojej przygody z rowerem, pomykając myślałam o pracy - rozwiązywałam służbowe łamigłówki. Mimo to mówiłam, że relaksuję się jadąc. Zabawne. Z upływem czasu gdy pedałowałam przestawałam myśleć o pracy, domu, obowiązkach. To były chwile tylko dla mnie. Zaczęłam je określać jako "kradzione chwile". Gnałam na rower, aby się zauroczyć, zachłysnąć przestrzenią, pooddychać pełną piersią, nacieszyć wiosną, latem, jesienią, a teraz również zimą. Dzisiaj było inaczej. Jechałam, a myślami byłam wciąż w pracy, analizowałam dzisiejszy dzień. Wyłączyłam się zupełnie pochłonięta służbowymi myślami. W pierwszym odruchu gdy się ocknęłam nie wiedziałam gdzie jestem, dokąd dojechałam, w rejon jakiej miejscowości. Zrobiło się ciemno, a ja nie rozpoznawałam miejsca. Dziwne uczucie. Nieraz tak mam. Popadam w rowerowy letarg. Potrafię się zupełnie wyłączyć, jadę pogrążona w myślach i gdy się "obudzę" nie wiem gdzie jestem. Aż się boję dokąd mogę kiedyś dojechać i gdzie się ocknę, oby jeszcze w ojczyźnie :)
A dzisiaj standardowo wykręciłam średnie kółeczko. Dzień był pogodny i słoneczny. Gdy o godz. 16.00 gnałam na rower (w rowerowej kurtce i jednej parze spodni) nadciągnęły chmury i zaczęło mocniej wiać. Czyżby miały się sprawdzić śnieżne prognozy? A niech tam, niech sypie śniegiem, przecież to styczeń :)
DST: 52,36 km
Czas: 02:17
V AVG: 22,93 km/h
V MAX: 38,60 km/h
Kategoria Po pracy
komentarze
"Polska jest bardzo pięknym krajem, i nie trzeba wyjeżdżać za granicę, żeby coś fajnego zobaczyć." Odpowiedź mojego kumpla, na moje smsowe wieści dla niego, z pobytu w Karkonoszach. ;)