Plany sobie, życie sobie
-
DST
61.08km
-
Czas
02:45
-
VAVG
22.21km/h
-
VMAX
31.10km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj miało nie być mnie w domu, a jestem. Planów miałam mnóstwo, od wyjazdu na prezentację znajomego z wyprawy w Himalaje i spotkanie z rowerowymi znajomymi po udział w rajdzie pieszym na orientację Skorpion na Roztoczu, w jednej drużynie z Jurkiem. Zgłoszenie na rajd wysłane, opłata startowa uiszczona, szczegóły z Irzim dogadane, urlop przyznany, a ja zostałam w domu. Plany sobie, życie sobie... Po poniedziałkowej wywrotce obawiałam się, że mogę nie podołać dystansowi 50 km, tym bardziej, że teren jest urozmaicony - górki, pagórki, wąwozy, jak to na Roztoczu. Trudno. Będzie jeszcze mnóstwo okazji do spotkań i wspólnych startów w pieszych i rowerowych maratonach.
Na otarcie łez poleciałam na rower. Scott przeżył wywrotkę bez większych obrażeń - zgiął się jedynie lewy pedał. Ja odczuwam jeszcze dolegliwości po upadku, ale nie jest źle :)
Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny. Wyjechałam z domu kilka minut po godz.14.00. Zrobiłam średnie kółeczko z akcentem leśnym. Pognałam na ścieżkę. Wprawdzie przejechałam tylko pierwszy odcinek ścieżki, ale to wystarczyło, aby się nacieszyć ciszą i spokojem.
A w taką dróżkę skręciłam jadąc na ścieżkę :)
DST: 61,08 km
Czas: 02:45
V AVG: 22,21 km/h
V MAX: 31,10 km/h
Kategoria Po pracy
komentarze
Gleby współczuję. Też kiedyś wyrżnęłam na lodzie. U mnie najbardziej wtedy ucierpiało kolano. Nie. Nieprawda. Najbardziej ucierpiała psychika, bo wiele czasu minęło nim przestałam się tak bezsensownie lękać każdego, najmniejszego skrawka lodu.