Fajny akcencik :)
-
DST
72.72km
-
Czas
02:53
-
VAVG
25.22km/h
-
VMAX
35.90km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy poranek był zamglony, ale bardzo ciepły - pięć stopni na plusie. Po wczorajszym bezowym szaleństwie pognałam na rower, ale nie z obowiązku, tylko dla przyjemności.
Poranne mgły nie pozostawiły śladu. Szkoda, że miałam wolne tylko popołudnie. Jakże przyjemnie byłoby pojechać na wycieczkę. Zaplanowałam nawet trasę, ale na realizację będzie musiała jeszcze trochę poczekać. Pognałam na ścieżkę do lasu. Ależ było urokliwie. Nad lasem pokazało się błękitne niebo, a na nim pierzaste obłoki. Już dawno nie widziałam takich pogodnych kolorów. Pięknie. A jak wyśpiewywały ptaki, jeden przez drugiego. Żałowałam, że nie zabrałam aparatu. Błękit nieba był.... jak dawno zapomniane marzenie.
Przejechałam całą ścieżkę. Spotkałam myśliwych biwakujących przy ognisku, parę na rolkach oraz starszą Panią pomykającą na rowerze. Emerytowana rowerzystka wyglądała uroczo - wrzosowy dresik, a na głowie kolorowa chusteczka z kwiatowym nadrukiem. Wiosenka z elitarnego Klubu Pań 60 plus, a może 70 plus. Mijając ją pomyślałam, że chciałabym być kiedyś taką uroczą starszą panią na rowerze, taką wiosenką z elitarnego klubu 60 plus, a nawet 70 plus. Czerpać radość z jazdy do końca swych dni, pedałować uśmiechając się do mijanych rowerzystów i wspomnień, dobrych wspomnień.
Wyjechałam ze ścieżki. Spotkałam kolejną osobę. Przede mną jechał mężczyzna na rowerze. Był pochylony nad kierownicą w taki sposób, że wyglądał, jak jeździec bez głowy. Biała kurteczka, biała czapeczka, a na nogach gumiaczki. Pewnie wracał z pracy w wiejskim gospodarstwie. Na to wskazywały jego buty. Jechał powoli, noga za nogą. Wyprzedziłam go. Przejechałam niewielki odcinek i przypadkowo spojrzałam w bok, na las. Kątem oka zauważyłam, że ktoś jedzie za mną na rowerze. Biała kurteczka i biała czapeczka? Niemożliwe! W takich butach?! Nie jechałam za szybko, w granicach 25-26 km/h, ale w TAKICH butach i na takim rozklekotanym rowerze?! Pozory mogą mylić, ale jeśli to On, to miało chłopisko przyspieszenie. Czy może być coś bardziej motywującego od czyjegoś oddechu na plecach? Na mnie to zawsze działa, choć ja się nie ścigam, ale.... z natury jestem przekorna. Przyspieszyłam. Przez około 5 km utrzymywałam prędkość 28-30 km/h. Nie oglądałam się, głupio by to wyglądało. Nie wiem, jak długo ten Ktoś za mną jechał. Spojrzałam za siebie dopiero na skrzyżowaniu, na stopie, przed wjazdem na wojewódzką. Byłam sama. A może nikt za mną nie jechał, może mi się tylko przewidziało.
Do domu pozostało około 24 km. Zmienił się kierunek wiatru. Teraz wiał centralnie w twarz. Wprawdzie nie był porywisty, ale przeszkadzał, momentami nawet bardzo. Zależało mi na wykręceniu średniej 25 km/h. Ostatnio miałam dobrą passę.
Przełączyłam licznik na wskazania średniej. Była całkiem, całkiem - 25,30 km/h. Pierwsze kilometry - znośne. Korygowałam biegi, aby lżej kręcić młynki. Średnia spadała, to stała w miejscu, podnosiła się klika kresek, po czym znowu spadała. Pozostały ostatnie 11 km, w tym 7 km pod wiatr i 4 km z wiatrem bocznym. Średnia spadła do 25,16 km/h. Przecież się nie poddam, nie odpuszczę! Szybciej, szybciej! Byle do przodu! Walczyłam bardziej ze sobą i ze swoją słabością niż z wiatrem. Uff... Udało się! Niewiele ponad 25 km/h, ale jest. Fajny akcencik na koniec tygodnia oraz na koniec miesiąca :)
Gdy po powrocie do domu przełączyłam licznik na wskazania dystansu zobaczyłam, że obok fajnej średniej wykręciłam fajną cyferkę 72,72 km.
DST: 72,72 km
Czas: 02:53
V AVG: 25,22 km/h
V MAX: 35,9 km/h
Kategoria Trening
komentarze