Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Śnieżny oddech zimy

  • DST 76.15km
  • Czas 03:16
  • VAVG 23.31km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 marca 2015 | dodano: 03.03.2015

Wczoraj po południu pięknie świeciło słońce. W południe zaczęło padać. I tak do wieczora - lało lub padało...
Dzisiejszy poranek był rześki i pogodny - jeden stopień na minusie i nieśmiałe słońce przebijające przez chmury. Zapowiadał się rowerowy dzień. Tylko czy nie będzie powtórki z wczoraj?
Do południa było słonecznie, ale gdy wracałam z pracy przez moment sypnęło białą kaszą. Śnieg, grad, deszcz?! Tylko nie to! Ja chcę na rower! Wróciłam do domu. Nie pada. Super. Pokręciłam się, zrobiłam to, to, to i... wykręciłam się po angielsku. Pognałam na rower. Zimno. Zawiewało mrozem, a ja nie założyłam kominiarki. To był błąd, wielki błąd. Po pierwszych 6 km znowu sypnęło białą kaszą. Przecież nie wrócę... Kasza zamieniła się w drobny deszcz ze śniegiem. Może to tylko chwilowy kaprys odchodzącej zimy? Jadę dalej. Przestało padać. Fajnie. Niepokoi mnie jednak ciemny kolor nieba. Nie wróży on dobrze. Trudno.
Kolejna biała kasza po 20 km. Wiatr przybiera na sile i kasza mocno smaga po twarzy. Białe granulki odbijają się ode mnie. Dobre i to - kurtka, spodnie, rękawiczki, buty na razie są mokre, ale jeszcze nie przemokły.
Gonię na leśną ścieżkę. A co tam, niech pada. Tylko co oznacza szara ściana na horyzoncie. Czyżby padało tam, dokąd jadę? Robi się dziwnie ciemno. Czy to nie za wcześnie na zmierzch? Przecież jest dopiero za kwadrans godz.17.00? 
Wyjechałam ze ścieżki i dopadła mnie śnieżyca. Czego, jak czego, ale takiej zamieci śnieżnej nie spodziewałam się. Pada rzęsisty, mokry śnieg z ogromną intensywnością. Wieje, strasznie wieje wprost na twarz. Śnieg uderza niczym lodowe igły, a ja bez kominiarki.... Trzymam kierownice jedną ręką, a drugą osłaniam twarz. Na drodze momentalnie pojawia się śniegowe błoto. Od grudnia nie jechałam  w taką pogodę. Z pewnością gdybym została w domu 10 -15 minut dłużej nie pognałabym na rower....
Pada, wieje, a ja co robię? Wybieram dłuższą trasę powrotną. To tylko, a może aż około 3-4 km dalej. Odbijam w drogę przy osobliwej fontannie. Być może to ostatni śnieżny oddech tegorocznej zimy. Wypadałoby się nim zauroczyć ;) I tak jestem już przemoczona - kurtka, czapka, spodnie, rękawiczki, buty są całe w śniegu.
Śnieg przestaje sypać. Zaczyna padać deszcz, który powoli zamienia się w mżawkę. Jadę i nie dowierzam oczom - nie ma śniegu na poboczach. Czy tutaj padał tylko deszcz, czy śnieg zginął  równie szybko, jak się pojawił.
Dojeżdżam do domu....

DST: 76,15 km
Czas: 03:16
V AVG: 23,31 km/h
V MAX: 35,50 km/h


Kategoria Po pracy


komentarze
Basik
| 20:16 czwartek, 5 marca 2015 | linkuj No, może nie do końca, bo nie mówię nigdy "Żegnaj" tylko "Do zobaczenia".
jurektc
| 06:56 czwartek, 5 marca 2015 | linkuj Rozumiem że żegnałaś sie z zimą :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ncich
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]