Niedzielny rowerzysta
-
DST
73.17km
-
Czas
02:39
-
VAVG
27.61km/h
-
VMAX
39.94km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda prowokowała do długiej rowerowej wycieczki, ale cóż, to jeszcze nie ten dzień. Może już wkrótce pojadę na całodniową rowerową włóczęgę po okolicy, ale jeszcze nie dziś.
Na rower wybrałam się dopiero po południu. Dobre i to zważywszy, że ostatnio zajęta remontem prawie nie jeżdżę. Pognałam na leśną ścieżkę. Nie tylko ja wpadłam na taki pomysł. W lesie była cała rzesza niedzielnych rowerzystów i spacerowiczów. Po prostu tłumy! Dzisiaj bez żalu wyjeżdżałam z mojej ulubionej ścieżki.
Do domu pozostało około 25 km. Wiało! Niestety w twarz! Już dawno tak porywiście nie dmuchało. Pedałowałam bez pośpiechu. Nie miałam ochoty przekomarzać się z wiatrem.
Pozostały ostatnie 4 km. Skręciłam w swoją ulicę. Pedałowałam w żółwim tempie. Dojeżdżając do swojej drożyny zauważyłam jadącego z przeciwka rowerzystę. Zerkał na drogę, jakby zastanawiając się czy to tu ma skręcić. Wyglądał na mego rówieśnika. Ciuszki rowerowe w błękitnym kolorze, bardzo dopasowane, butki spd, biała czapeczka. Prawdziwy niedzielny rowerzysta, a do tego bardzo szykowny :)
Przejechałam około 500 m i pan mnie wyprzedził. Nic dziwnego, skoro jechałam w TAKIM tempie, ale... Nie spodobało mi się to i podziałało ambicjonalnie. Oj, podziałało :)
Przyspieszyłam. Zapewne nie wyglądałam na rywala, a na pewno nie wyglądałam na kogoś, kto potrafi szybko jeździć, a co dopiero wyprzedzić faceta. Spodenki rowerowe, bawełniany top na ramiączkach, pomarańczowa czapeczka i sandałki na miękkich podeszwach. Wypisz, wymaluj niedzielna rowerzystka :) Tylko czy szykowna w takim prawie rowerowym stroju?
Ale... Przecież nie odpuszczę... I tak się zaczęło :)
Wieje w twarz, ale co tam, padnę, a faceta wyprzedzę. Z prędkości noga za nogą rozpędzam się do 39 km/h. Pan zostaje w tyle, ale teraz on nie odpuszcza - walczy. Ja również walczę :) Utrzymuję prędkość powyżej 30 km/h. Na łuku dyskretnie zerkam w bok. Pan jedzie za mną jakieś kilkanaście metrów. Chyba się ściga. Twardy zawodnik - walczy dzielnie z babą :) Pozostał ostatni kilometr. Dam radę, a może nie... Mój oddech staje się płytki i przyspieszony, serce wali jak młot. Walczymy i... ja skręcam do domu, a pan jedzie dalej. Nie doścignął mnie :) Cała sytuacja musiała wyglądać bardzo zabawnie :) A podobno to chłop żywemu nie przepuści :)
Kategoria Po pracy