Rowerowa wyliczanka
-
DST
94.26km
-
Czas
03:25
-
VAVG
27.59km/h
-
VMAX
37.23km/h
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dawno, dawno temu będąc nastolatką wspólnie z koleżankami na akacjowych liściach powtarzałyśmy wyliczankę: kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje, drwi, kpi, w myśli, mowie, sercu, na ślubnym kobiercu. Zwariowane lata, gdy przewodnim tematem dziewczyńskich rozmów byli koledzy z sąsiedztwa :)
A dzisiaj, kiedy rower stał się tematem numer 1 poważnych kobiecych rozmów, moja wyliczanka brzmi tak: będzie mżyło, padało, lało, jechać, nie jechać, zmoknę, nie zmoknę :) Może gdybym dzisiaj przed wyjazdem zerwała akacjowy liść i wyliczyła rowerową wyliczankę nie przemokłabym do suchej nitki.
Ostatnio na nasz Wschód zawitała deszczowa aura. W niedzielę zmokłam na rowerze. W poniedziałek i wtorek przelotnie padało, lub lało. Nie ryzykowałam. Dzisiaj rano padało, ale wczesnym popołudniem zawitało słońce. Miałam ochotę wykręcić seteczkę. Po godz. 15.00 byłam na rowerze. Ciepło, prawie bezwietrznie - rowerowy ideał. Dojeżdżałam 51 km, gdy pojawiły się czarne chmury i zaczęło wiać. Zbagatelizowałam to uznając, że deszcz ominie kierunek, w którym jadę. Na 59 km zaczęło padać. Schroniłam się na przystanku autobusowym. Może przestanie padać i pojadę dalej? Nie tym razem. Zawróciłam. Zaczęło mocniej padać. Odbiłam w leśną ścieżkę. Zaczęło lać. To było prawdziwe oberwanie chmury. W ciągu jednej chwili byłam przemoczona. Tak silnie padało, że nie było widać ścieżki. Nie tylko ja wpadłam dzisiaj na pomysł rowerowej przejażdżki. Na ścieżce wyprzedziłam dwóch rowerzystów. Ociekali wodą, jak ja...
Wyjechałam z lasu i deszcz zamienił się w mżawkę. Obejrzałam się za siebie, nad lasem nadal wisiały ciemne chmury. Przejechałam przez największą nawałnicę. Gdybym wybrała inną drogę powrotną może nie zmokłabym aż tak bardzo.
Wróciłam do domu zziębnięta, z drętwymi dłońmi....
Będzie mżyło, padało, lało, jechać, nie jechać, zmoknę, nie zmoknę.... taka rowerowa wyliczanka.
Kategoria Po pracy
komentarze
Ewentualnie z mężem mogę pogadać bo on mnie rozumie, chociaż sam praktycznie nie jeździ