Wrzosy
-
DST
82.27km
-
Czas
03:28
-
VAVG
23.73km/h
-
VMAX
42.20km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przestało padać. Gdy wracaliśmy z kościoła z porannej mszy słońce nieśmiało przebijało się przez chmury. Termometr wskazywał dwanaście stopni na plusie. Jedynym minusem był porywisty wiatr.
Na popołudnie zaplanowałam służbową prozę. Niedzielne rowerowanie pozostawało pod znakiem zapytania. Nadchodzący tydzień zapowiada się bardzo pracowicie i najprawdopodobniej do soboty o rowerze będę mogła tylko pomarzyć. Więc cóż...
Wiadomo, że nie ma to, jak zastrzyk pozytywnej energii przed pracowitymi dniami. Endorfiny potrafią zdziałać cuda :)
W ten sposób zaraz po obiedzie pognałam na rower. Czy muszę pisać gdzie? Wiem, jestem monotematyczna i może przez to nudna.
Dzisiaj ścieżka nie przypominała tej z ostatnich dni. Las tętnił życiem. Rowerzyści, grzybiarze z koszykami, spacerowicze - rodzice z pociechami, pary trzymające się za ręce. Uroczo.
Odbiłam w leśną dróżkę. Czyżbym zatęskniła za samotnością?
Odkryłam polanę porośniętą wrzosami. Pięknie! Zatrzymałam się. Usiadłam na skraju drogi obok mego niezawodnego towarzysza Scotta. Jak zwykle w takich chwilach chciałam zapamiętać każdy szczegół, każdą pojawiającą się myśl, abym już na zawsze mogła przywołać pod zamkniętymi powiekami obraz wrzosowej polany i uczucie, które mnie ogarnęło, gdy na nią patrzyłam.
Już sięgałam ręką by zerwać kilka kwiatów. Jednak cofnęłam dłoń. Nie potrafiłam tego zrobić. Tylko w lesie, na tej polanie wrzosy mogą wyglądać tak pięknie. Tu jest ich dom, ich miejsce. Może kiedyś trafi na polanę inny rowerzysta i jak ja rozmarzy się patrząc na wrzosowe kobierce.
Wróciłam do domu pełna optymizmu. Będzie dobrze :)
Kategoria Po pracy
komentarze