Poszłooo....
-
DST
104.29km
-
Czas
04:23
-
VAVG
23.79km/h
-
VMAX
38.39km/h
-
Temperatura
-9.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po sylwestrowych kulinarnych szaleństwach, w noworoczne przedpołudnie pognałam na rower. Sylwestrowe szaleństwa na parkiecie to za mało, aby spalić wszystkie pochłonięte pyszności :)
Ciągnęło mnie na leśną ścieżkę i Jezioro Obradowskie.
Od kilku dni trzymał mróz, więc na ścieżce powinno być sucho i powinnam przejechać nie brudząc roweru i ubrania błotnymi kropkami.
Założyłam pancerny rowerowy garniturek :) Kurtka narciarska, koszulka termiczna na długi rękaw, zimowe rowerowe spodnie, a pod nie długa bielizna termiczna, kominiarka, czapa z polaru, na szyi kominek z polaru, dwie pary skarpet i rękawice narciarskie... Ufff... Od samego wyliczanie robi się gorąco :) Czy w takim pancernym stroju będę w stanie pedałować?!
Było rześko i trochę wiało. Jeśli wierzyć wskazaniom mego rowerowego termometru w liczniku, to było 9 stopni na minusie (choć moja mama odradzając mi rower mówiła, że termometr przy domu wskazywał -12 stopni). Mimo powolnego pancernego tempa, pancerny garniturek chronił przed mrozem, a klimaty były nawet lodowate :)
Może jeszcze jedno zbliżenie...
Na trasie do leśnej ścieżki - aut, jak na lekarstwo.
Wjechałam w las. Byłam sama, żadnych aut, żadnych spacerowiczów, żadnych rowerzystów. Dzisiaj nie spieszyłam się. Chciałam nacieszyć się ciszą i spokojem. Jakaż to przyjemna odmiana po taneczno-wokalnych sylwestrowych szaleństwach :)
Stałam na pomoście i patrzyłam na Jezioro Obradowskie, na las... Jak pięknie... To są moje klimaty :)
Mój Spec był gwiazdą obiektywu :)
i tak...
i tak...
i tak :)
Zmarzłam... Pora jechać dalej.
Kładka prowadząca nad jezioro wyglądała dzisiaj wyjątkowo urokliwie. Może to zasługa szronu?
Z uciechy, że nareszcie jadę swoją ulubioną ścieżką, przejechałam ją w tą i nazad :)
Wróciłam do skrętu na ścieżkę i zataczając średnie - "zmodyfikowane" kółeczko dojechałam do swojej drożyny. Licznik pokazywał dystans około 70 km, do domu pozostało +- 4 km. A może by tak pognać dalej wojewódzką i ... Było mi zimno w stopy, kominiarka zamarzła... Gdy ponownie dojechałam do swojej drożyny licznik pokazywał 100,18 km. Jeszcze 4 km i byłam w domu.
To moja pierwsza setka w 2016 roku :)
Jaki będzie dla mnie 2016 rok, skoro:
- postanowień noworocznych - zero!
- planów - czy można nazwać to planami?
- zamierzeń - coś się znajdzie...
- wyzwań - może kilka,
- marzeń - pełen trzos :)
Tak, zapowiada się kolejny piękny rowerowy rok :)))
Zapomniałabym o najważniejszym - życzę wszystkim rowerzystom pięknego rowerowo 2016 roku!!!!
Kategoria Po pracy
komentarze