Nawrotka, zawrotka i setka
-
DST
101.90km
-
Czas
03:48
-
VAVG
26.82km/h
-
VMAX
37.23km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano przecierałam oczy ze zdumienia. W nocy wczorajszy śnieg z deszczem zamienił się w śnieg i po wschodzie słońca było biało, śnieżnie, zimowo!
Nawet nie przypuszczałam, że uda mi się wyjść na rower i tym razem nie chodziło o czas tylko o warunki. Na drodze zalegało śnieżne błoto. Jednak aura lubi zaskakiwać. Gdy wracałam z pracy po śnieżnym błocie zostało tylko wspomnienie. Nie zastanawiałam się długo. Jadę na średnie kółeczko. Jest zimno i trochę wieje. Jadę w tempie na jakie pozwala mi wiatr. Wyjechałam ciut wcześniej i dobrze byłoby wykorzystać to "ciut" i popedałować ciut dalej. Dojechałam do skrzyżowania, na którym mam odbić do domu. A może nie zawracać tylko pojechać ciut dalej do przodu, zrobić nawrotke i ciut większe średnie kółeczko? Jadę. Na liczniku pojawia się dystans 61 km. Robię zawrotkę. Liczę w pamięci kilometry do domu. Pozostało około 25 km. Dojeżdżam do skrzyżowania i robię nawrotko/zawrotkę. Wracam tą samą drogą. Znowu liczę w pamięci kilometry. Dzięki nawrotko/zawrotce zyskam kolejne 4 km. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. Ale co, tam. Dziś liczy się tylko dystans.
Dojeżdżam do swojej drożyny i co robię? Jadę dalej wojewódzką :) Brakuje mi plus/minus 10 km do setki. Przecież nie odpuszczę. Znam tą trasę na pamięć. Wiem, że do kolejnego skrzyżowania dzielą mnie 4km i ciut. W ciemnościach nie widzę licznika. Intuicyjnie odmierzam 1 km i robię nawrotkę. To ostatnia nawrotko/zawrotka. Dojeżdżam do domu. W światłach latarni na mojej ulicy sprawdzam dystans na liczniku. Udało się - nawrotka, zawrotka i setka :)
Kategoria Po pracy
komentarze