Szkocja. W drodze na Hebrydy
-
DST
100.09km
-
Czas
06:20
-
VAVG
15.80km/h
-
VMAX
44.40km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj wyruszamy na Hebrydy - wyspy rozsiane u wybrzeży Szkocji.
Poranek jest rześki, ale nie pada. Może to dobry znak, może Szkocja zrobi nam niespodziankę w postaci czternastu dni bez deszczu?
Po śniadaniu jedziemy na spotkanie z Martą. Ona towarzyszy nam w drodze na dworzec. Zamierzamy pociągiem dojechać do miasta Dumbarton, a stad już na rowerach do portu w Oban, skąd odpływa prom na wyspę Barra.
Dumbarton powitało nas mżawką, która zamieniła się w deszcz i przeszła w ulewę. Zgodnie z prognozą ma padać do godziny 19.00.
Jedziemy ścieżką rowerową położoną wzdłuż drogi głównej.
Zatrzymujemy się malowniczym miasteczku
Luss położonym na zachodnim brzegu jeziora Loch Lomond,
pomiędzy Tarbet i Balloch. Najprawdopodobniej pierwsi mieszkańcy osiedlili się tutaj w roku
1300. W tamtych czasach Luss znane było jako Clachan Dhu – ciemna
wioska – ze względu na cień rzucany przez otaczające ją wzgórza.
Od 1368 r. było w posiadaniu wodzów klanu
Colquhoun, noszących od tego czasu tytuł Laird of Luss.
Dziś Luss to przyjemne, kolorowe miasteczko, które odwiedza wielu
turystów. Na uwagę zasługuje malutki kościółek wybudowany w
1875 roku i otaczający go niewielki cmentarz z nagrobkami datowanymi na
VII i VIII wiek.
Jedziemy dalej drogą wijącą się wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Loch Lomond. Widoki mamy urokliwe...
W miasteczku Tarbet żegnamy jezioro Loch Lomond. Kierujemy się na zachód w stronę Oban.
Zgodnie z prognozą deszcz ustaje wczesnym wieczorem. Rozbijamy namioty na leśnej polanie. Towarzyszą nam meszki. Są wszędzie - w namiocie, kubku z herbatą, menażce z zupą, wszędzie, dosłownie wszędzie...
Kategoria Szkocja 2016, wyprawy
komentarze