Kolejny tydzień, kolejny dzień...
-
DST
42.01km
-
Czas
01:41
-
VAVG
24.96km/h
-
VMAX
35.20km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek. Zaczął się kolejny tydzień, kolejny dzień...
Jadąc do pracy nie wierzyłam własnym oczom. Termometr w aucie wskazywał na zewnątrz jedynie 4 stopnie na plusie. A jeszcze kilka dni temu było +15 stopni. Wolnymi krokami zmierza jesień. Po południu było o wiele cieplej - 17 stopni na plusie + piękne słoneczko na niebie. I jak tu choć na chwilę nie pognać na rower.
O godz. 17.00 byliśmy ze Scottem gotowi na przejażdżkę. Spec jest na urlopie aż do odwołania (czytaj zakupu nowej dętki). Zresztą i tak zamierzałam przed Harpaganem pojeździć trochę na swoim góralu. Wszystko wskazuje na to, że jesienny Harpagan w Człuchowie będzie moim ostatnim Harpaganem. Przyszła pora na pożegnanie, choć kobieta/rowerzystka zmienną jest i kto wie, być może jeszcze kiedyś wezmę udział w Ekstremalnym Rajdzie na Orientację Harpagan.
Podobnie, jak wczoraj zaczęłam kółeczko od hardkorowego odcinka. Chcąc być w pełni obiektywną muszę napisać, że jakiś czas temu na trzy odcinki z największymi ubytkami asfaltu położona została nowa nawierzchnia. Teraz mój hardkorowy odcinek nie odbiega wyglądem od standardowych dróg na naszym Wschodzie. Dalej była wojewódzka, nawrotko/zawrotka i powrót do domu.
Kategoria Po pracy
komentarze
Mnie, w tym roku, taki dzień trafił się w sierpniu w Rumunii. Było upalnie, na niemal bezchmurnym niebie był głęboki do bólu błękit, wiał lekki, suchy wiatr, buki były już lekko pożółkłe i wszystko mówiło mi - niedługo przyjdzie jesień. To był jeden z letnich dni, ale ja czułem, że lato odchodzi, jak odchodzi stary człowiek i że nieuchronnie przyjdzie jesień.
Jesień idzie!