Masz lekkie pióro...
-
DST
104.59km
-
Czas
03:51
-
VAVG
27.17km/h
-
VMAX
35.65km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
To miała być zwykła niedziela - jak ta przed tygodniem i jak ta w przyszłym tygodniu - trochę służbowej prozy wczesnym rankiem, kościół, obiad i rowerowy spacer.
Dzień był jesienny, szaro-bury, smutny... Pędząc na rower nie zabrałam aparatu, bo i po co, nie ma odpowiedniego światła, jest pochmurno, a zresztą wybrałam się jedynie na setkowe kółeczko przez leśną ścieżkę. Udzielił mi się szaro-bury nastrój. Jechałam pogrążona w myślach. Na wojewódzkiej powinnam zrobić nawrotko/zawrotkę gdy licznik pokaże 27 km. Zamyśliłam się. Zawróciłam, gdy na liczniku pojawił się 29 km. Wskazania średniej prędkości nie były duże, a mimo to miałam wrażenie, że droga ucieka spod kół roweru w ekspresowym tempie.
Dojechałam do lasu. Przed wjazdem na leśną ścieżkę zauważyłam tylko jedno auto. Nie będę sama. Oni szli przede mną. "Średniacy" - pomyślałam. Na oko należeli do klubu czterdziestolatków. Szli trzymając się za ręce. Wyglądali pięknie. On na moment puścił jej dłoń, objął ją w talii i pocałował we włosy. Poczułam się, jak podglądacz. Dlaczego akurat teraz podniosłam głowę. Minęłam ich najciszej, jak potrafiłam. Szli trzymając się za ręce. Wyglądali pięknie...
Dalej był las, nieliczni rowerzyści na ścieżce, cisza, spokój.
Wróciłam do domu. Mama rozmawiała z moim bratem przez telefon. To ich niedzielny rytuał. Poprosił mnie do aparatu. Zapytał co słychać, jak minął tydzień. Dodał, że zajrzał na mój blog, kolega chciał, aby pokazał mu siostrę.
- I co - zapytałam,
- Stwierdził, że jesteśmy podobni do siebie - odpowiedział,
- Tak?
- Przeczytałem relację z BBT,
- Tak? - ależ mnie zaskoczył!
- Masz lekkie pióro - dodał,
- Naprawdę??? - ależ mi zrobił przyjemność!
- Fajnie się ciebie czyta, będę częściej zaglądał na twój blog,
- A czytałeś, że przestałam pisać,
- Odpoczywasz?
- Tak, ale może powinnam wrócić...
Kilka zdań wypowiedzianych przez brata wprowadziło zamęt w mojej głowie. Przecież to tylko blog, nad czym ja się zastanawiam. Zawiesiłam blogową działalność i już! A może powinnam wrócić? Nie wiem. Moje wpisy stały się jałowe i nijakie, jak moja jazda. Miały być samotne weekendowe wycieczki z sakwami i namiotem, zdjęcia, fajne wspomnienia... Nie wyszło. Nie potrafiłam wygospodarować czasu. Może w przyszłym sezonie uda mi się znaleźć złoty środek i bezboleśnie połączyć wszelkie obowiązki z rowerową pasją. Może... Może dopiero wtedy powinnam pomyśleć o powrocie do prowadzenia bloga. Może. A może nie powinnam zawieszać blogowej działalności. Przetrwać na blogu brak weny literackiej i rowerowej. Nad czym ja się zastanawiam, przecież to tylko blog!!! A może im dłużej trwa to zawieszenie, tym trudniejszy będzie powrót. A może nie powinnam wracać do prowadzenia bloga.
Blog, blog, blog... To taki mój rowerowy pamiętnik. Tak na prawdę zaczął powstawać i rozwijać się w kwietniu 2014 r.Był lekarstwem na rowerowe smutki, powiernikiem rowerowych radości. Z przymrużeniem oka opisywałam swoje treningi, starty w maratonach, napotkanych rowerzystów na trasach przydomowych kółeczek... Było więcej bajdurzenia niż relacji z rowerowych wypraw i wycieczek.
"Masz lekkie pióro". Wciąż słyszałam głos brata. A może powinnam wrócić... Może znajdę czas i chęci na bajdurzenie, jak dawniej, może znajdę czas na wycieczki... Może ktoś ucieszy się z mego powrotu, nawet jeśli wpisy będą ograniczać się do dystansu. Może... Czy mam dać sobie czas na przemyślenie, czy wrócić, ot tak?
Wracam!
Kategoria Po pracy
komentarze
Jeśli nadal Ci smakuje to pisz . :-)
Rzec by można: ma lekkie pióro, lecz w piórka nie obrasta. ;))
Olej to i pisz , pisz i rób fotki - ja np bardzo często wracam sobie do poprzednich lat, patrzę co robiłam, gdzie jeździłam jaka byłam ...czasem śmieję się do łez z tych moich wypocin :)))
U mnie jednak jest tak że z rodziny chyba nikt tego nie czyta, nawet mąż (czasem to i dobrze) :P