Cała reszta
-
DST
71.48km
-
Czas
02:32
-
VAVG
28.22km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie padało, pokazało się słońce, a ja wróciłam wcześniej z pracy. Czy można chcieć czegoś więcej? No, może coś by się znalazło...
Termometr wskazywał 7 stopni na plusie. Od niedzieli nie byłam na rowerze. Całe wieki! Wiało, padało i mżyło na zmianę. W taką pogodę psa by nie wygonił z domu, a mnie na rower jeszcze do niedawna - tak i owszem. Ale teraz wszystko się zmieniło. Oszczędzam sprzęt! Jeśli nie jestem na wielkim rowerowym głodzie to w deszcz nie jadę. A może to tylko pretekst, może po prostu stałam się rowerowym leniwcem nie mającym ochoty na szorowanie pobrudzonego Speca/Scotta.
Zakręciłam się po domu. Zjadłam porcję kaszy gryczanej na ciepło zapijając jogurtem naturalnym typu greckiego i na rower.
Nieprzyjemnie dmuchało lodowatym powietrzem. Czy nie będzie mi za zimno? Założyłam rowerowe getry, koszulkę termiczną z długim rękawem i lidlowską rowerową kurteczkę. Ta kurteczka to odrębna historia. Sprawdza się jedynie w niższych temperaturach i przy delikatnym tempie jazdy, inaczej.... a ja płynę, płynę... Kto to śpiewał? Mego dzisiejszego stroju dopełniał zielony polarkowy komplecik - czapka+kominek, cienkie rękawiczki palczatki i wielgachny uśmiech. Nie mogłam nie ubrać się w uśmiech - przecież gonię na rowerze!
Popedałowałam na standardowe kółeczko przez leśną ścieżkę, bez nawrotko/zawtotki na wojewódzkiej.
Las jest coraz bardziej jesienny, coraz więcej żółtych liści przykrywa ścieżkę. Natura gotowi się do zimowego odpoczynku.
Na ścieżce spotkałam tylko jednego rowerzystę. Cisza i spokój.
Wróciłam do domu. Moje policzki od wiatru były jakby trochę zaczerwienione, palce u rąk i nóg - jakby trochę zdrętwiałe, a cała reszta - jakby bardzo, bardzo zadowolona :)
Kategoria Po pracy