Może dziś, może jutro...
-
DST
86.02km
-
Czas
03:13
-
VAVG
26.74km/h
-
VMAX
43.88km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak ten czas szybko ucieka. Niedawno był 1 listopada, a dziś już 18. Poniedziałek, wtorek, środa... Zmieniają się kartki kalendarza, a ja wciąż czekam i myślę może dziś, może jutro... wrzucę kolejny km do skarbonki.
Ostatnie dwa dni były deszczowe. Nie wybierałam się na rower. Temperatury były plusowe, jednak kałuże na asfalcie i siąpiący z przerwami deszcz skutecznie zgasił mój rowerowy zapał.
Ale dzisiaj... :) Wczesnym popołudniem pognałam na rower. Od rana nie padało, wyjrzało słońce i było 10 stopni na plusie. Wiało, ale czy w listopadzie można mieć wszystko.
Zaczęłam od hardkorowego odcinka. Odkąd jest hardkorowy jedynie w nazwie lubię nim jeździć na szosówce. Zamierzałam pojechać na leśną ścieżkę. Dawno tam nie byłam. Mokry asfalt na leśnym odcinku drogi zweryfikował moje plany. W lesie trwa sezon wycinki drzew, więc na ścieżce może być nie tylko mokro, ale też błotniście. Nie jadę na ścieżkę, jadę trasą nowego kółeczka przez Czemierniki. Podoba mi się ta trasa, ruch na drodze niewielki, asfalt znośny i dużo lasów.
Gdy dojechałam do wojewódzkiej licznik pokazywał 43 km z załącznikiem po przecinku. Może dokręcę do 50 km? Dokręciłam. Zrobiłam zawrotko/nawrotkę. Teraz miałam wiatr w plecy. Ależ się jechało - a ja płynę, płynę :)
Dojechałam do domu. Licznik pokazał 81 km z załącznikiem po przecinku. Może dokręcę do 85 km? Dokręciłam. Bo kto wie kiedy znowu wybiorę się na rower. Może dziś, może jutro... :)
Kategoria Po pracy
komentarze
Powodzonka w kręceniu życzę !! :)