Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

2017-01-29

  • DST 82.77km
  • Czas 03:18
  • VAVG 25.08km/h
  • VMAX 40.94km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 stycznia 2017 | dodano: 29.01.2017

Nie pojechałam na leśną ścieżkę. Od wczesnego ranka było mgliście i szaroburo. Termometr wskazywał jedynie 3 stopnie na minusie, ale porywisty (chyba wschodni) wiatr wzmagał uczucie chłodu. Zimnica. Mimo nieprzyjaznej aury pognałam na rower. Drogi są przejezdne, co o tej porze roku jest dużym plusem. Chciałam jedynie przewietrzyć głowę, a warunki ku temu były idealne :)
Mam jeszcze sporo czasu na przygotowania do pierwszego maratonu szosowego, ale tyle się naczytałam o zmianie tempa jazdy, o tym, jakie jest to istotne, że nawet niedzielne wyjście na rower zamieniło się w interwałową przejażdżkę. Za trenera/przeciwnika/sprzymierzeńca miałam wiatr.
Dzisiaj dla odmiany pojechałam w przeciwnym kierunku niż zazwyczaj. Pedałowałam trasą dawnego średniego kółeczka przy osobliwej fontannie. Teoretycznie miałam boczny wiatr, jednak praktycznie wiało jakby w twarz. Do 12 km jechałam w tempie na jakie pozwalał mi  trener/przeciwnik/sprzymierzeniec. Rzeźbiłam na szosówce. Od jakiegoś czasu, wiem, że to możliwe. A średnia? Cóż, średnia dzisiaj nie była najważniejsza. Liczyło się tylko to, czy zdołam szybciej pedałować, szybciej kręcić młynki. Interwały z bocznym wiatrem robiłam na wspak - na lżejszych biegach młynki były szybsze, ciut wzrastała prędkość, zmiana biegu o oczko niżej i siłowa "walka" ze sobą, z wiatrem i nie wiem z kim i czym jeszcze... Starałam się, aby na lżejszych przełożeniach licznik pokazywał 24 km/h. To była max prędkość jaką zdołałam wykrzesać, choć przyznam, że nie było tak na każdej zmianie.... Narzuciłam sobie minimalny max dystans - 1 km i zmiana/odpoczynek - 1 km do 2 km i kolejna zmiana. Na odcinkach z odpoczynkiem prędkość była różna, nawet poniżej 20 km/h. W ten sposób dojechałam do +- 21 km. Zmieniłam kierunek jazdy. Przez kolejne 6 km miałam sprzyjający wiatr. To miał być i był interwałowy szybki odcinek. Jechałam z prędkością w granicach 31 - 34 km/h. Wprawdzie odcinek był niewielki, ale w pancernym stroju (kurtka narciarska, koszulka termiczna z długim rękawem, spodnie rowerowe na szelkach, a pod nimi kalesony :) czapka z polaru, kominiarka i kominek na szyi)  nawet taki dystansowy drobiażdżek jest wyzwaniem. Dałam radę, a co się wypociłam to moje :) W nagrodę spałaszowałam mleczną krówkę z Biedronki :) No... może dwie, a może trzy..... były pyszne :)
Zmieniłam kierunek jazdy. Znowu miałam boczny wiatr. Jechałam na zmianę - kilka kilometrów wolniejszym tempem, kilka kilometrów szybszym. Bieg na lżejszy zmieniałam jedynie "pod górkę". Ni to jazda, niż rzeźbienie, ale tempo różne/zmienne :) Dojechałam do 60 km. Zawróciłam. Do domu pozostało +- 22 km. O dziwo - wiatr złagodniał, stał się jakby ciut sprzyjający. Do swojej drożyny wręcz pomykałam. Nie patrzyłam na interwały, jechało się dobrze, więc, dlaczego to przerywać. Licznik pokazywał 27-30 km/h. Jak ja lubię zimą takie cyferki. Jadąc drożyną nie szalałam :) Lodowe jęzory działają na wyobraźnię.
Reasumując - głowę przewietrzyłam, nogi ciut zmęczyłam, czyli ogólnie było ok :)


Kategoria Po pracy


komentarze
Basik
| 14:21 niedziela, 12 lutego 2017 | linkuj Zima niestety zweryfikowała moje treningowe plany, ale co się odwlecze, to nie uciecze :)
wilk
| 20:49 niedziela, 5 lutego 2017 | linkuj Treningi na MRDP widzę, że pełną parą ruszyły ;))
malarz
| 20:15 niedziela, 29 stycznia 2017 | linkuj Każdy krok w dobrym kierunku przybliża do celu.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa hwala
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]