2017-10-15
-
DST
85.20km
-
Czas
03:23
-
VAVG
25.18km/h
-
VMAX
36.63km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kiedy to ja byłam na rowerze...? Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że każdy następny wpis, aż do odwołania, będzie się właśnie tak zaczynał. Cóż, myślałam, że to niemożliwe, a jednak cykloza przegrywa sromotnie z pracoholizmem. Jestem wdzięczna matce naturze za tegoroczną szaro-burą i deszczową jesień. Mniej boli rowerowa pustka, kiedy siedzę do późna za biurkiem i słyszę, jak krople deszczu uderzają o szybę. Dosyć narzekania! Dzisiaj było inaczej, choć gdyby nie deszcz to już wczoraj mogło być inaczej.
Dzisiejszy poranek był pochmurny, a po wczorajszym deszczu mokry asfalt odstraszał wizją mycia roweru po powrocie z przejażdżki. Po obiedzie nadal było pochmurno, ale wiatr osuszył drogę. Jadę! Nareszcie!
Tak bardzo chciałam zatrzymać w kadrze obiektywu kolory jesieni. Tak bardzo chciałam spotkać rowerzystkę, którą szukam wzrokiem każdego dnia w drodze do pracy. Gdy jadę autem do pracy, jedną ze swoich rowerowych dróg, wracają wspomnienia - tu byłam, a może cały czas tu jestem i szukam wzrokiem rowerzystki w pomarańczowej czapeczce pomykającej na szosówce. Czy szukam siebie?
A tak dzisiaj wyglądała jesień...
Kategoria Po pracy