Podwójne widzenie
-
DST
60.63km
-
Czas
02:09
-
VAVG
28.20km/h
-
VMAX
39.37km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj spełniły się moje rowerowe koszmary. Od jakiegoś czasu zapuszczam się na wyremontowaną W-814. Myślałam nawet o alternatywnym kółeczku z odcinkiem na tej drodze. Wszystko byłoby ok, gdyby nie psy w jednej z wiosek. Na cztery przyjazdy zazwyczaj trzy mam ganiane. Kolejne "gdyby" to dwa łuki. Zakręty są dosyć niebezpieczne do jazdy rowerem, bo las utrudnia widoczność. Mimo ograniczenia do 70 km/h auta pomykają z dużo większą prędkością. Spotkanie z dwoma autami jadącymi po łuku w przeciwnych kierunkach mogłoby się zakończyć dla rowerzysty niekoniecznie bezpiecznie. I właśnie dzisiaj miałam podwójne widzenie śmierci w oczach.
Na początku wioski jest posesja, z której bardzo często wybiega kilka psów. Bestie są małe, ale bardzo zadziorne. Nieraz w takich sytuacjach myślałam, co by było gdyby wybiegły, a ja odbiłabym rowerem w lewo, a gdyby wtedy jechał za mną samochód... Psy wybiegły niespodziewanie, odruchowo odbiłam w lewo i... dobrze, że kierowca zachował bezpieczną odległość w czasie wyprzedzania. Zrobiło mi się gorąco. Śmierć w oczach.
Dojechałam do zakrętów. Był spory ruch. Wyjeżdżając z drugiego łuku zauważyłam auto osobowe jadące z przeciwnego kierunku i w tym czasie zaczął wyprzedzać mnie ciągnik siodłowy z naczepą. Patrzyłam jak auto zjeżdża do prawej krawędzi i zastanawiałam się, czy nie zaczepi mnie naczepą. Dziwne uczucie, paraliżujące. Przestałam pedałować, trzymałam kierownice starając się nie wykonać żadnego ruchu, skretu w lewo. Zakończyło się dobrze, ale nogi miałam jak z waty i drugie widzenie śmierci w oczach.
Matka natura zapłakała nad losem rowerzystki - jakby było mało atrakcji, na koniec zmoczył mnie deszcz :)
komentarze