Odzyskać radość
-
DST
68.00km
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
W sobotę umówiłam się z koleżanką na wspólne rowerowanie. Może to będzie pierwszy mały krok do odzyskania radości. Może...
Przed sobotą wyszłam ze szpitala, a w sobotę odleciał samolot, który miał mnie zabrać na wakacyjną wyprawę do Iranu. Po zabiegu nadzieja na wyjazd odżyła, a gdy doszło do powikłań - umarła. To nie prawda, że co nie zabije to wzmocni. Moja dolegliwość nauczyła mnie jeszcze większej pokory, oduczyła planowania i odebrała pewność siebie. Nic to, najważniejsze, że już po wszystkim. Może tym razem do czasu, gdy dolegliwość powróci zdążę o niej zapomnieć :)
Niedzielny poranek zwiastował pogodny dzień. Umówiłyśmy się na godz. 14.00. Wprawdzie to miał być tylko spacer, ale dla mnie miał stanowić namiastkę wyprawy. Założyłam wyprawowy zegarek i koszulę w kratę - prezent od Adama, z którym podróżowałam po Kubie. Może zegarek i koszula będą talizmanem, który pomoże mi odzyskać radość.
Zaproponowałam wyjazd na ścieżkę edukacyjną "Bobrówka". To urokliwe miejsce w Lasach Parczewskich. Byłam tam dwa lata temu ze swoimi znajomymi emerytami.
Do "Bobrówki" jedziemy moją ulubioną leśną ścieżką. Mimo niedzieli na ścieżce są pustki. Mijamy nielicznych rowerzystów. W wiacie nieopodal Jeziora Obradowskiego rozgościła się rodzina. Palą ognisko, pieką kiełbaski, dzieciaki mają wielką radość.
Kładką dojeżdżamy do Jeziora Obradowskiego.
Na chwilę zatrzymujemy się na pomoście. Nie jesteśmy same. Dojechali dwaj młodzi rowerzyści. Proszę jednego z nich, aby zrobił nam zdjęcie.
Kładką wracamy do ścieżki. Jadąc rozglądam się. Zauważam pierwsze oznaki jesieni. Zieleń nie jest już tak intensywna, trawy zaczynają usychać, kwitną wrzosy.
Do "Bobrówki" jedziemy Traktem Królewskim. Jest to historyczna droga, która łączyła Kraków z Wilnem. Wielokrotnie podróżował nią Władysław Jagiełło. Na niewielkim odcinku zachowały się resztki asfaltu i betonowej nawierzchni. Dalej droga jest bardzo piaszczysta.
Podziwiam Tereskę. Świetnie sobie radzi z piaszczystym podłożem, choć jej rower to typowy mieszczuch na wąskich oponach.
Dojeżdżamy do "Bobrówki". Na poboczach drogi stoją auta, nad rzeką siedzą wędkarze, inni spacerują.
Tereska nie decyduje się na bobrówkową pętelkę. Jadę sama. Ścieżka prowadzi drewnianą kładką, która przechodzi w leśną dróżkę i tak na zmianę.
Mijają mnie rowerzyści. Jeden ogląda się, uśmiecha i mówi "dzień dobry!". Odpowiadam na pozdrowienie. Czy ja go znam? Nie mam pamięci do twarzy.
Jadę dalej.
Na trasie znajdują się pomosty widokowe, tablice edukacyjne.
W połowie trasy znajduję się wiata z miejscem na ognisko.
Jest pięknie, cicho spokojnie, aż żal opuszczać to miejsce.
Wracamy Traktem Królewskim. Dojeżdżamy do końca pierwszego odcinka leśnej ścieżki i wracamy do domu.
Przez ostatnie miesiące, gdy z trudem przychodziła mi jazda na rowerze tęskniłam za tym swoim "ganianiem", a teraz... Wierzę, że odzyskam radość z pedałowania, że ona powróci i że najpiekniejsze wyprawy wciąż są przed mną.