Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Dolina Dunaju - prolog

  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 września 2018 | dodano: 03.10.2018

W sobotę 1 września o godz. 6.00 z Lotniska Chopina w Warszawie odleciał samolot, który miał zabrać naszą ekipę na wyprawę do Iranu ze startem w Tibilisi i metą w Teheranie. Koledzy odlecieli, a ja zostałam. Powtórzyła się historia sprzed roku kiedy to stan zdrowia uniemożliwił mi wyjazd do Armenii. Wówczas na pocieszenie była Kuba w styczniu. A teraz...
Sobota była straszna. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Snułam się po domu jak cień. Potem było jeszcze gorzej. Krzyś napisał z Tibilisi. Zostali na noc w hostelu u Iriny, kupili bilety na pociąg do Erewania - wyprawa przebiegała zgodnie z planem. We wtorek przysłał zdjęcia z trasy. Byli w Armenii. Oglądałam zdjęcia i ciesząc się, że u nich wszystko jest ok pochlipywałam. Czułam jak życie toczy się gdzieś obok według własnego scenariusza, a ja jestem biernym widzem i nie mam wpływu na jego treść. Nie pomogła nawet wizja trzydniowej wycieczki z Arkiem i wycieczki wzdłuż Dunaju zaproponowana przez Roberta. Użalałam się nad sobą myśląc jakiego to mam pecha.
W czwartek 6 września zadzwonił Robert. Pytał, czy zdecydowałam się na wycieczkę doliną Dunaju z jego kolegą i znajomą. Nie, nie jadę, to nie dla mnie, nie czuję się na siłach - żałosnym głosem odpowiedziałam na jego pytanie. Zachęcał mówiąc, że może być fajnie, że to lepsze od spędzenia urlopu w domu, że wyprawa do Iranu nie wyszła, ale wycieczka może się udać. Nie chciałam już nic tłumaczyć i ucięłam rozmowę krótkim "jeszcze pomyślę". Zresztą, o czym mam myśleć skoro dzień wcześniej zakomunikowałam swoim ewentualnym kompanom, że nie jadę. A może... Tylko czy zwyczajna dolina Dunaju może osuszyć łzy po egzotycznym Iranie? Ważę w myślach plusy i minusy wyjazdu - może być wielką porażką, a może być pozytywnym zaskoczeniem. Co tam, zaryzykuję. Jadę! Decyzja podjęta. Zadzwoniłam z informacją do Hani - kierowniczki wycieczki. Jeszcze tego samego dnia rezerwuję nocleg w hostelu (12,93 euro) i kupuję bilet do Budapesztu w promocyjnej cenie za 19 euro i powrotny  za 29 euro. Stało się! Bilety kupione!
Do wyjazdu pozostało 10 dni. Przed wyjazdem na wizycie kontrolnej pytam swego lekarza, czy nie widzi przeciwwskazań, odpowiada, że nie, ale po powrocie mam się u niego pokazać na kolejnej wizycie.
Przygotowuję się do drogi. Hania planuje zakończenie wycieczki w Konstancji w Rumunii i stąd powrót do Budapesztu. Kupuję mapy Węgier, Chorwacji, Serbii i Rumunii oraz pokrowiec na rower. Po raz pierwszy będę przewozić rower w pokrowcu jako bagaż, ponieważ w pociągu nie ma możliwości przewożenia roweru jako roweru. Z pomocą Roberta i Darka wgrywam mapę Europy do Garmina i  zgłębiam jego obsługę. Dotychczas jedynie rysowałam trasy na mapie i wgrywałam je do Garmina. Teraz zamierzam wykorzystać pełniej jego możliwości nawigowania w trasie. Szukam w internecie informacji o miejscach, które odwiedzimy, co warto zobaczyć, gdzie warto zatrzymać się na dłużej. Jakiż wielki uśmiech pojawił mi się na twarzy gdy obejrzałam zdjęcia z Żelaznych Wrot Dunaju. Oczy mi się zaświeciły. Kreślę na mapie orientacyjną trasę. Tylko czy my dojedziemy do przełomu Dunaju? Czas pokaże, do wyjazdu pozostał jeden dzień!


Kategoria Dolina Dunaju 2018


komentarze
Basik
| 10:35 czwartek, 4 października 2018 | linkuj Kochani, jakże się cieszę, że do mnie zaglądacie. Jestem w trakcie pisania dalszej relacji. Tym razem postaram się opisać wyprawę od pierwszego do ostatniego dnia. Pozdrawiam :)
Nefre
| 10:25 czwartek, 4 października 2018 | linkuj Dobrze, że jesteś optymistkę..... Armenię na pewno jeszcze odwiedzisz.... czekam na dalszą relację..
sky1967
| 03:11 czwartek, 4 października 2018 | linkuj Udało Ci się.Czekam na dalszą relację z wyjazdu :).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa oduma
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]