Dolina Dunaju - Osijek
-
DST
55.17km
-
Czas
02:59
-
VAVG
18.49km/h
-
VMAX
34.70km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie spieszę się z porannym wstawaniem. Myślę o dzisiejszym dniu. Wizyta Hani u lekarza będzie miała decydujące znaczenie na dalszy przebieg naszej wyprawy, czy jedziemy dalej we troje, czy we dwoje, czy wracamy do Budapesztu w pełnym komplecie, czy bez Hani, a może będę kontynuować podróż w pojedynkę? Same znaki zapytania.
O godz. 8.00 idziemy z Hanią na śniadanie. ŚNIADANIE!!! a nie jakieś tam śniadanio-obiad. W menu nie ma zupy. Czy to możliwe?! A jednak! Jajecznica, jajeczka, paróweczki, wędlinka, żółty ser, twaróg, dżemik, miodek, jogurciki, musli, mleko, soki, herbata, kawa, pomidorki, ogóreczki, papryczka, chlebek, bułeczki... Co wybrać... Mam zawrót głowy... A obiecywałam sobie przejście na wyprawową dietę - suchary i woda. Jak tu być konsekwentną. Ufff... Śniadanie to bardzo ciężka praca.
Hania czeka na telefon z informacją, o której będzie miała konsultację lekarską. Jest niedzielny poranek, więc należy się spodziewać, że przedstawiciel towarzystwa ubezpieczeniowego szybko nie zadzwoni.
Idziemy na spacer. Nasz pensjonat znajduje się na starym mieście. I właśnie od starego miasta zaczynam zwiedzanie Osijeka.
Osijek to największe miasto Slawonii. Rozciąga się
wzdłuż rzeki Drawy i podzielone jest na dwie części: Gornji grad i
Donji grad. Między tymi dwiema częściami znajduje się stare miasto - Tvrđa, czyli twierdza. Jego historia sięga czasów rzymskich,
kiedy to w miejscu obecnego miasta istniała osada wojskowa Mursa.
Na przestrzeni wieków miasto pełniło strategiczną funkcję, strzegąc
przeprawy przez Drawę. Powodowało to, że zawsze było ono mocno
ufortyfikowane. Ostatnie bastiony zostały wybudowane przez Austriaków w latach
1712-1719. W centrum starego miasta, czyli dawnej twierdzy znajduje się plac Świętej Trójcy.
Okalające go budynki wzniesiono w XVIII w. Na środku placu stoi
barokowa kolumna Trójcy Świętej zbudowana przez mieszkańców miasta w 1729 r. w podzięce
za uratowanie przed epidemią dżumy. Jednym z ważniejszych zabytków Tvrđyto wzniesiony w latach 1725-1748 kościół parafialny św. Michała.
Spacerujemy urokliwymi uliczkami starego miasta. Jest ono bardzo małe. To zaledwie kilka ulic. Może właśnie dlatego ma swój niepowtarzalny urok.
Na ulicy słychać śpiew dochodzący z kościoła. To przecież niedziela.
Hania uchyla delikatnie drzwi i zagląda do środka. Jakże cudownie można
chwalić Boga śpiewem. Słychać donośne głosy wiernych. Nie słychać
organisty i akompaniamentu organów tylko jeden potężny śpiew wiernych.
Zauważyłam coś jeszcze. Wszyscy przechodzący obok kościoła robią znak
krzyża. Piękne wyznanie wiary.
Idziemy nad Drawę. Chcemy z bliska
zobaczyć mury obronne twierdzy. Przechodzimy przez Bramę Wodną. Jest tu
jeszcze cicho i spokojnie. Spacerujemy promenadą wzdłuż Drawy. Mija nas
grupa rowerzystów.
Gdy spacerujemy ogarnia mnie spokój. Z naszą dalszą wyprawą będzie co ma być. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Czuję się wręcz błogo. Chciałabym tak spacerować i spacerować, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Ważne jest tylko tu i teraz.
Pora wracać. Zbliża się godz. 11.00. Kończy się doba hotelowa. Musimy znieść swoje bagaże do schowka z rowerami.
Hania zostaje w pensjonacie. Ma po nią przyjechać ambulans i zabrać ją do szpitala na badania. Ja z kolegą jedziemy rowerami na lekko zwiedzać Osijek. Jadę za kolegą, ale on chce zwiedzać peryferia miasta, a ja centrum. Rozdzielamy się.
Osijek to miasto przyjazne rowerzystom, nawet bardzo przyjazne. Jadę do Gornji grad. Wzdłuż ulicy ciągnie się ścieżka rowerowa. Kończy się ścieżka i za przykładem innych rowerzystów wjeżdżam na chodnik. Takie zachowanie jest tu chyba normą. Jadąc zauważam akcenty rowerowe.
Dojeżdżam do centrum. Zatrzymuję się na głównym placu – placu
Ante Starčevića. Plac Ante Starčevića jest pięknym miejscem, bardzo kolorowym i
malowniczym. Otaczają go
zabytkowe kamienice.
Przy placu
Ante Starčevića nie sposób nie zauważyć górującej
nad miastem wieży katedry św.Piotra i Pawła. Kiedyś w jej miejscu stał
kościół parafialny z 1732 r., ale stał się on zbyt mały i wybudowano nowy. Budowę ukończono w 1900 r. Dziś katedra w Osijeku jest
drugą najwyższą budowlą w całej Chorwacji (94 m). Nie zaglądam do wnętrza katedry z uwagi na trwające nabożeństwo.
Zaglądam natomiast na ulicę Europejską. Jest ona podobno najdłuższym
ciągiem secesyjnych budynków w Europie południowo-wschodniej. Na koniec krótkiej wycieczki po Osijek robię rundkę po starym mieście.
To miasto, miejsce ma w sobie "coś", nie sposób określić to COŚ. Czuję to głęboko w sobie. Jeszcze tego nie potrafię rozpoznać, ale wiem, że będę wracać myślami do Osijeka, a kto wie może jeszcze kiedyś wrócę tu na rowerze.
Tymczasem wracam do B&B Maksimilian. Hania nie wróciła jeszcze ze szpitala. Szkoda, że tak się spieszyłam, mogłam jeszcze chwilę pobłądzić ulicami Osijeka. Rozsiadam się przy stoliku na tarasie. Czekam. W bramie słychać kroki. Idzie Hania. Opowiada o badaniach i diagnozie lekarza. To koniec jej wyprawy. W takim stanie nie może pedałować. W ramach polisy ubezpieczeniowej zostanie jej zapewniony transport do Polski. Dzisiejszą noc spędzi w pensjonacie, a jutro przewiozą ją do hotelu, gdzie będzie czekała na transport do kraju.
Decydując się na wyjazd nie przewidywałam takiego scenariusza. Cóż. Żal mi koleżanki, że cierpi i żal mi siebie... Ale przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Może to przykre zdarzenie zaowocuje pozytywnie w mojej rowerowej przyszłości... Tylko w jaki sposób?
Jednak teraz straciłam ochotę na kontynuowanie dalszej jazdy bez Hani. Jeszcze przed tym wyjazdem twierdziłam, że ważniejsze od tego dokąd się jedzie jest to z kim się jedzie. Nie wiem, czy dam radę bez towarzystwa Hani. A zresztą i tak już nie dojadę do Żelaznych Wrót Dunaju. Na 29 września mam kupiony bilet powrotny z Budapesztu. Pozostały jedynie pełne cztery dni jazdy. Teraz gdy wspominam wyprawę, myślę, że powinnam jechać dalej, przecież miałam urlop, a bilet mogłam kupić drugi. Wtedy jednak, w moim mniemaniu, mimo wszystko byliśmy grupą, okrojoną, ale nadal grupą i nie podjedliśmy tematu kontynuowania wyprawy. Wracamy, ja i kolega - razem. Teraz najważniejszy dla mnie stał się jak najszybszy powrót do Budapesztu. Wspólnie ustalamy, że wracamy przez Pécs, a w związku z tym granicę przekroczymy w Donji Miholjac. Kolega proponuje wjazd do Pécs tzw. winnym szlakiem przez Siklos i Villany. Jestem jak najbardziej za.
Żegnam się z Hanią około godz. 16.00. Usiłuję wyjechać na właściwą drogę wyjazdową z Osijeka. Nie korzystam z Garmina, jedynie co raz zerkam na mapę w smartfonie, który wiozę w zamkniętej torbie na kierownicy. Nie udaje mi się, za bardzo się denerwuję chcąc sprawnie wyprowadzić nas z miasta. Inicjatywę przejmuje kolega. Wracamy nad Drawę i jedziemy promenadą. To dobry pomysł. Na promenadzie są tłumy - rowerzyści, spacerowicze, całe rodziny. Jest gwarno i tłoczno. Tutaj koncentruje się życie Osijeka. Mimo, że czas nagli nie mogę sobie odmówić wolniejszej jazdy i krótkiego postoju na fotkę.
Promenada nad Drawą ciągnie się przez całe miasto, a gdy się kończy zaczyna się ścieżka rowerowa. Wyjeżdżamy za Osijekiem przed miejscowością Visjevac. Mijamy Josipovac, za którym wjeżdżamy na drogę D 34 prowadząca wprost do przejścia granicznego. Panuje duży ruch. Jedziemy dynamicznie, pomaga nam sprzyjający wiatr w plecy. Staram się nie myśleć, tylko jechać. Wytrzymam, dam radę, nie z takich opresji wychodziłam, a to tylko cztery dni, nie licząc niedzieli. W razie co nadstawię drugi policzek.
Mijamy większe miasteczko Valpovo. Rozglądam się za miejscem na biwak. Nie będzie go łatwo znaleźć przy tak ruchliwej drodze. Do przejścia granicznego pozostało około 20 km. Dojeżdżamy do wioski Cmkovci, zaczyna zmierzchać. Rozglądam się za miejscówką na nocleg. Kolega jechał za mną. Chyba znalazłam coś odpowiedniego. Opuszczona posesja idealnie nadaje się na rozbicie biwaku. Oglądam się za siebie i kolegi nie ma. Wracam do miejsca, w którym jechaliśmy jeszcze razem. Czekam, rozglądam się. Jest. Widzę go na jednej z posesji. Załatwił nocleg u gospodarza. To mój pierwszy tego typu nocleg. Gdy wybieram miejsce na trawniku pod namiot, gospodarz - pan Franciszek Opancar zaprasza do pustej części domu, zajmowanej wcześniej przez jego syna z rodziną. Syn wyjechał do Australii i rodzice zostali sami w dużym parterowym domu. Idę za gospodarzem i co widzę. Jego żona - pani Janica przygotowała dla nas pokój i łóżko!!! Dziękuję i tłumaczę, że ja z kolegą nie jesteśmy małżeństwem, jesteśmy znajomymi, którzy wspólnie podróżują na rowerach. Pokazuję, że zajmę sąsiednie pomieszczenie, wyjmuję materac i rozkładam go na podłodze. Gdy pompuję materac przychodzi kolega ze swoimi bagażami. I tak odmówiłabym gdyby zaproponował abym zajęła pokój z łóżkiem, a on sąsiedni. Kolega staje jednak na wysokości zadania - nie muszę się głowić nad grzeczną odmowną odpowiedzią.
Kończy się kolejny dzień w drodze...
Kategoria Dolina Dunaju 2018