Bieszczadzkie rowerowanie - dzień 1
-
DST
55.73km
-
Teren
13.00km
-
Czas
04:55
-
VAVG
11.33km/h
-
VMAX
49.15km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
26 października Paweł/Login zapytał mnie, czy nie ruszyłabym na jesienno zimowe mtb w Bieszczadach w terminie 10 - 11 listopada. Pytanie, zaproszenie, czy żart? Login - szosowiec ultra i mtb? W głowie mi się nie mieściło. Zaciekawiona loginowo-szosowym mtb, zgodziłam się na wspólny wyjazd. Paweł zajął się logistyką. Wyznaczył dwie trasy i zarezerwował noclegi w Nowym Łupkowie w "Zakątku łupkowskim". Z powodu awarii komputera nie prześledziłam tras wyrysowanych przez Pawła. Zresztą, trasy nie miały żadnego znaczenia. Cieszyłam się z wyjazdu w Bieszczady.
Wyjechaliśmy późnym popołudniem 9 listopada. Zgodnie z zapowiedziami synoptyków, w najbliższych dniach mogliśmy liczyć na rowerową pogodę. Wycieczka zapowiadała się bardzo dobrze.
Mam niewiele bieszczadzkich wspomnień. Bieszczady kojarzą mi się z tygodniowym biwakiem z czasów licealnych, BBT w 2016r. i ultrzakiem Logina w 2017r. To takie nic. Może ten wyjazd stanie się początkiem mojej długotrwałej przyjaźni z Bieszczadami.
Na miejsce docieramy po godz. 21.00. Zakątek łupkowski okazał się luksusowym drewnianym domem położonym w sąsiedztwie ZK :)
Nie jesteśmy jedynymi gośćmi. Rozpakowujemy bagaże i rozsiadamy się w salonie. W kominku palą się kłody drewna. Jest przytulnie. Pijemy herbatę, rozmawiamy o jutrzejszym dniu, żartujemy. Co raz pytam Pawła, czy już mówiłam, jak bardzo się cieszę, że tu jestem...
10 listopada 2018 r.
Wstałam o godz. 6.10. Lubię leniwe poranki, kiedy nie muszę się spieszyć i mogę celebrować poranne rytuały, kiedy w pełni mogę poczuć tu i teraz. Schodzę do jadalni, parzę kawę. Wkrótce pojawia się Paweł. Jemy razem śniadanie. Jest bardzo miło.
Wyjeżdżamy o godz. 8.30.Poranek jest rześki i trochę zamglony. Paweł nawiguje. Jedziemy szutrową drogą do Smolnika. On chce mi pokazać schronisko, w którym bywa częstym gościem. Jadę za nim i co raz zatrzymuję się aby zrobić zdjęcie.
Zanim dojedziemy do schroniska zatrzymujemy się przed kościołem Św. Mikołaja.
Do schroniska prowadzi wąska polna droga, wijąca się pod górę.
Przed schroniskiem są drewniane stoły i ławki, jest też miejsce na ognisko.
Z zaciekawieniem oglądam wnętrze. Jest pięknie.
Ścieżką przez łąkę dojeżdżamy do drogi głównej prowadzącej na Przełęcz Żebrak. Na podstawie mapy można było wnioskować, że na przełęcz będziemy jechać drogą szutrową. Niestety drogowcy położyli asfalt.
Droga jest bardzo widokowa. Na niewielkim odcinku wije się serpentynami. Przydrożne znaki ostrzegają przed spotkaniem z niedźwiedziem.
Po pokonaniu około 5 km podjazdu wjeżdżamy na przełęcz, a stąd czerwonym szlakiem kierujemy się do Cisnej.
Szlak prowadzi przez bukowy las. Na zmianę pnie się w górę, by zaraz spadać ostro w dół.Kamienie i wystające korzenie skutecznie uniemożliwiają jazdę rowerem. Nie jestem mistrzem w jeździe po takim terenie - częściej prowadzę rower niż na nim jadę. Paweł cały czas jest z przodu. Nie gonię za nim, nie spieszę się. Spaceruję i cieszę oczy pięknymi widokami, cieszę się chwilą, a przy okazji zaliczam kolejno szczyty - Jaworne (992 m), Wołosań (1071 m), Sasów (1010 m), Berest (942 m), Osina (963 m), Hon (820 m).
Ostatnie kilkaset metrów szlaku prowadzi pod wyciągiem narciarski. Ścieżka spada w dół na "łeb, na szyję". Jak sprowadziłam rower po błotnisto-glinianej nawierzchni - nie wiem, po prostu mi się udało :)
Paweł czeka na mnie pod schroniskiem nad Honem. Jedziemy do Cisnej na obiad. Oczywistą oczywistością jest wybór lokalu :)
Pozostało już tylko wrócić do zakątku łupkowskiego. Jedziemy drogą asfaltową wijącą się wzdłuż rzeki Solinka. Mijając Majdam zatrzymujemy się przed skansenem bieszczadzkiej kolejki leśnej.
Gdy wracamy na drogę nie widzę wzniesienia, jadę jakby po płaskim, a ledwo pedałuję. Paweł wyprowadza mnie z mylnego odczucia - jedziemy pod górę. Za Żubraczami dojeżdżamy do wieży widokowej "Szczerbanówka" i zaczyna się zjazd - około 3 km za free. Mijamy Maniów, Wolę Michową, jedziemy przez Ciśniańsko-Wetliński Park Krajobrazowy. W Smolniku odbijamy w szutrową drogę i zataczamy pętelkę. Jesteśmy w domu, a raczej w wypasionym agro :)
Kategoria Wycieczki
komentarze
Twoje fotografie również cieszą oczy pięknymi widokami :)