Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Jeszcze w zielone gramy...

  • DST 152.70km
  • Czas 05:47
  • VAVG 26.40km/h
  • VMAX 35.45km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 kwietnia 2021 | dodano: 25.04.2021



Dojechałam... Uff... Jestem w domu. Jeszcze słyszę słowa piosenki...

Przez kolejne grudnie, maje człowiek goni jak szalony
A za nami pozostaje 100 okazji przegapionych
Ktoś wytyka nam co chwilę
W mróz czy w upał, w zimie, w lecie
Szans niedostrzeżonych tyle
I ktoś rację mam, lecz przecież...

Wykonałam plan, swój plan, trochę szalony, trochę niedorzeczny, trochę dziwny. Dojechałam dziś miesięczniaczka. Dawniej, takie miesięczniaczki były niemal rutyną. A dzisiaj? Zmiana goni zmianę. Już nie jestem tym Basikiem. Owszem jeżdżę, ale nie tyle i nie tak jak bym chciała. Dwa tygodnie temu pogoniłam z kolegami na dwusetkę. To moja pierwsza warszawska dwusetka na Specu. Było rewelacyjnie, nawet 100 km pod wiatr nie sprawiało problemu. Podobno zabiorą mnie na kolejną taką przejażdżkę, pod warunkiem, że będę jechała wolniej :)
I właśnie od tej dwusetki się zaczęło. Ociągałam się z wpisem, myślałam, że coś tam pobajdurzę, ale coś tak mi się zeszło ;) Zamieściłam wpis po kilku dniach... z błędem. Ktoś zwrócił na to uwagę. Poprawiłam i zajrzałam przy okazji do statystyk. Szok. Okazało się, że przejechałam w kwietniu 550 km. Szok!!! A może by tak...?! Nie, to szaleństwo, a może... Miesięczniaczek kusił. Może to jedyna okazja w tym roku. W piątek wracałam do domu. Cały tydzień miałam pracować zdalnie. Skończę pracę o godz. 16.15, a o godz. 17.00 mogę być na rowerze! Przecież, przecież, przecież...!!!

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
Jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany
Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną
Jeszcze zimowe śmiecie na ogniskach wiosny spłoną
Jeszcze w zielone gramy, jeszcze wzrok nam się pali
Jeszcze się nam pokłonią ci, co palcem wygrażali
My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie
Jeszcze nie, długo nie

Znam siebie, wiedziałam, że nie odpuszczę. I tak od niedzieli 18 kwietnia ganiałam na rowerze. Wiało masakrycznie, z każdym dniem było zimniej. Przekonałam się, że nie ma złej pogody, tylko są nieodpowiednio ubrani rowerzyści. Dopiero w środę założyłam kurtę softshell, a rękawiczki kryte w czwartek, podobnie, jak normalną ciepłą czapkę. W piątek przeprosiłam się z kominiarką. Popołudnia i wczesne wieczory były bardzo rześkie. Co się wymarzłam to moje:)
Powtarzałam w myślach niesamowity tekst Wojciecha Młynarskiego "Jeszcze w zielone gramy". A w głowie rozbrzmiewała mi  Daria Zawiałow. Jej interpretacja jest niesamowita.
Wypowiadając jak mantrę słowa piosenki ganiałam ścieżką rowerową wzdłuż wojewódzkiej i kręciłam kółeczka dawno niejeżdżonymi trasami.   

Więc nie martwmy się, bo w końcu
Nie nam jednym się nie klei
Ważne, by choć raz w miesiącu mieć dyktando u nadziei
Żeby w serca kajeciku po literkach zanotować
I powtarzać sobie cicho takie prościuteńkie słowa
Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
Jeszcze się spełnią nasze, piękne dni, marzenia, plany
Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom
Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją

Ostatnie brakujące do miesięczniaczka kilometry miałam przejechać w niedzielę 25 kwietnia. Wymyśliłam sobie, że pojadę obrzeżami Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, ale dojadę tam rowerowym skrótem.
Pomyślałam i tak zrobiłam. Wyjechałam z domu około godz. 13.00. Było pogodnie, ale termometr wskazywał tylko 9 stopni na plusie. Wiało. 
Zaczęłam od ścieżki rowerowej wzdłuż wojewódzkiej. Potem był ukwiecony las, postój na kanapkę na osiemdziesiątym którymś kilometrze - kilka kilometrów przed Orzechowem Starym, Łukcze, fotka nad Krasnym, Ostrów Lubelski... Wiało. Pierwsze 50 km jechałam centralnie pod wiatr. Trochę się sponiewierałam. Następne kilometry były z bocznym wiatrem, kolejne +- 11 z wiatrem w plecy, a później to już nie wiem. Bez względu na kierunek jazdy wiatr przeszkadzał bardzo, albo ciut mniej. Przed Orzechowem zaczął się gorszy asfalt, fale, łaty, pęknięcia, nierówności. Gdy odbiłam w kierunku Ostrowa, było jeszcze gorzej. Droga przez Łukcze, Krasne - jedyna dziura i łata. Kilka kilometrów przed Ostrowem odżyłam, wiało, ale asfalt był prawie nowy. Dawno nie jechałam tą trasą. Kiedyś była wymagająca, ale teraz...
 

 





Jeszcze w zielone gramy, choć skroń niejedna siwa
Jeszcze sól będzie mądra, a oliwa sprawiedliwa
Różne drogi nas prowadzą, lecz ta która w przepaść rwie
Jeszcze nie, długo nie
Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła
Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła
I myśli sobie Ikar, co nie raz już w dół runął
"Jakby powiało zdrowo to bym jeszcze raz pofrunął"
Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera
Gramy w nim swoje role, naturszczycy bez suflera
W najróżniejszych sztukach gramy, lecz w tej co się skończy źle
Jeszcze nie, długo nie.

Dałam rady, dojechałam miesięczniaczka. Gram jeszcze w zielone...




komentarze
Basik
| 20:42 środa, 28 kwietnia 2021 | linkuj Dzięki Irzi :) Wypada zacząć sezon, przed nami gravelowe wyzwanie, dla Ciebie kolejne, dla mnie pierwsze :)
Gość | 19:39 poniedziałek, 26 kwietnia 2021 | linkuj Super, ja też powoli zaczynam sezon. Pozdrawiam Irzi.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa trzad
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]