Wciąż mogę! Jak po krótkiej przerwie przejechałam drugą pięćsetkę!
-
DST
508.00km
-
Czas
23:18
-
VAVG
21.80km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Gravel
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znowu jestem w Szczecinie. Przyjechałam późnym popołudniem ostatniego lipca, w środę. Powód? Mam przecież urlop! I jeszcze coś... Byłam ciekawa żaglowców. Końcówka mego urlopu zbiegła się z finałem regat - The Tall Ships Races Szczecin 2024. Choć może to był pretekst? Bo... Kolega wyrysował nową trasę pięćsetki!!! Podobno rewelacyjną!!! Przecież nie mogę nie jechać :) Startujemy 1 sierpnia, w czwartek!
Nastawiam budzik na godz. 5.00. Śniadanie, kanapki na drogę, sprawdzenie roweru i ruszam na miejsce zbiórki. Chyba zmęczenie po podróży dało o sobie znać, bo czynności wykonuję w zwolnionym tempie. W efekcie spóźniam się akademicki kwadrans. Obym tak się nie guzdrała na trasie.
Wyjeżdżamy o godz. 6.30. Późno, ale liczę, że nadrobimy, tym bardziej, że pierwsze 250 km jedziemy przez Niemcy. Będzie mniej "pokus" do postojów. Zresztą nie wiem, jak będzie. Zabrałam aparat fotograficzny i jeśli się rozkręcę, to przystanków może być więcej niż na pierwszej pięćsetce :)
Startujemy. Kolega tradycyjnie otwiera peleton, ja tradycyjnie zamykam. Jedziemy w kierunku zachodniej granicy. Mijamy Warzymice, Będagrowo, Warnik i wjeżdżamy do zachodnich sąsiadów. Początkowo jedziemy rowerową ścieżką biegnącą wśród pól i lasów. Jest pięknie.
Na krótkim leśnym odcinku asfalt przechodzi w szuter.
Ze ścieżki wyjeżdżamy na drogę główną. Mijamy Krackow. Tu ponownie wjeżdżamy na drogę rowerową. Za Pektun trafiamy na roboty drogowe. Musimy zawrócić i pojechać objazdem. Jedzie się bardzo dobrze, jest pogodnie i ciepło, ale nie gorąco. Idealne warunki i jak na razie nie ma pokus do dłuższego postoju. Koledze zależy na poprawieniu czasu brutto przejazdu. Przecież to nie zawody. Czy to takie istotne, czy przejazd zajmie nam 31, czy mniej godzin? Ale, niech mu będzie - spróbujmy!
Dojeżdżamy do Prenzlau. Czuję, że szybko stąd nie wyjedziemy. Miasto jest urokliwe, bardzo zadbane. Leży na północnym krańcu jeziora Unterucker. Wpada do niego rzeka o nazwie Ucker czyli Wkra. Dawniej okalały go mury miejskie. Mimo, że działania wojenne w 1945 r. zniszczyły miasto aż w 80%, mury obronne w Prenzlau zachowały się w dużej części, w bardzo dobrym stanie. Częściowo zostały też odrestaurowane.
Wjeżdżamy do parku. Znajduje się tu pomnik pamięci wojny 1870-1871.
Jednym z ciekawszych zabytków miasta jest trójnawowy kościół Mariacki. Zbudowany został na przełomie XIII i XIV wieku. Dziś uważa się go za najważniejszą budowlę gotyku ceglanego w północnych Niemczech. Za kościołem znajduje się środkowa wieża bramna. Jest to najmłodsza ze wszystkich elementów murów obronnych miasta.
A jednak nie tak łatwo zwalczyć pokusy. Zatrzymujemy się na dłuższą chwilę na uroczym bulwarze nad jeziorem Unterucker. To dobre miejsce by odpocząć.
Jedziemy dalej. Wiatraki na dobre rozgościły się w krajobrazie wsi i miasteczek naszych zachodnich sąsiadów.
W Niemczech charakterystyczne jest jeszcze jedno - ścieżki rowerowe przy drogach głównych.
Dojeżdżamy do kolejnej "pokusy". Przystanek rowerowy w Hardenbeck. W tym miejscu dawniej przebiegała linia kolejowa i stąd zaczyna się ścieżka rowerowa prowadząca jej śladem.
Z Hardenbeck jedziemy ścieżką rowerową do Templina. To dopiero będzie wyzwanie - przejechać przez Templin bez dłuższego postoju!!!
Pierwsza wzmianka o tym mieście pochodzi z 1270 r. “Templyn” w kulturze Słowian Połabskich oznaczało miejsce na wzgórzu, otoczone wodą.
Do centrum wjeżdżamy przez Most Pionierów (Pionierbrücke). Jest to "młoda" budowla, bowiem wznoszona była w 2003/04, ale wygląda, jakby tu była od zawsze.
Templin prawa miejskie uzyskał w 1314 r. Wtedy gród otoczono wysokim na siedem i długim na 1735 metrów murem z polnych kamieni. Wzdłuż tych murów po ich wewnętrznej stronie można się dziś przechadzać odremontowanym chodnikiem, przy okazji oglądając trzy miejskie bramy.
Brama Berlińska (Berliner Tor) – najokazalsza z nich, trzykondygnacyjna, miała świadczyć o zamożności mieszczan. Tuż obok znajduje się najstarszy budynek w Templin – średniowieczna, gotycka kaplica św. Jerzego
Kolejna brama to brama młyńska(Mühlentor).
Na terenie miasta zachowało się starych 48 domów szachulcowych (Fachwerkhäuser) - domów z muru pruskiego. Niektóre z nich pochodzą z XVIII wieku.
Centrum Templina stanowi rynek w kształcie kwadratu o boku długości około 120 metrów. W jego centralnej części stoi barokowy ratusz z XVIII wieku
Templin to urokliwe miasteczko. Chętnie tu wrócę na ciut dłuższą chwilę :)
Dojeżdżamy do Zehdenick. Stąd do Liebenwalde jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż kanału Havel. Otula nas przyjemny chłód wody. Jest cudownie :) I te widoki :)
Większym miastem na naszej trasie jest Biesenthal. Zatrzymujemy się, by w Lidlu uzupełnić wodę. A może pojechać do Berlina?! Jesteśmy tak blisko :)
Czas nas nagli. Jednak nie byliśmy konsekwentni i przystanków rowerowych było więcej niż planowaliśmy. To wina Roberta. Poprowadził pięćsetkę przez urokliwe miejsca.
Wracamy do Polski. Zbliża się godz. 20.00, gdy zatrzymujemy się na obiad w Kostrzynie nad Odrą. Tym razem zamawiamy placek po węgiersku. Ja oczywiście jeszcze kawę. Robert chce odpocząć trochę dłużej. Skoro tak zamawiam miętę. Po takim ciężkim posiłku potrzebuję wspomagacza na trawienie :)
W dalszą drogę ruszamy około godz. 21.30. Robi się ciemno. Jedziemy przez Witnicę, Nowiny Wielkie, Motylewo, Bogdaniec, Jenin, Łupowo do Gorzowa Wielkopolskiego. Ogarnia mnie senność. Potrzebuję kolejnej porcji kawy. Zatrzymujemy się na Orlenie. Kawa smakuje wybornie, albo tak bardzo chciało mi się pić. Jedziemy bulwarami wzdłuż Warty.
Jest rześko. Ubieramy kurtki. Przed nami nocna jazda. Nie jedzie mi się tak aż dobrze, jak podczas pierwszej pięćsetki. Chce mi się spać! Chciałabym już być w Drezdenku. Tu planujemy kolejną przerwę na kawę. Santok, Lipki Wielkie, Goszczanowo, Gościm, Trzebicz, Osów i Drezdenko! Nareszcie! Jesteśmy już na trasie około 20 godzin. Należy nam się chwila odpoczynku przy kawie. Ruszamy.
Jedziemy w kierunku Dobiegniewa. Droga prowadzi przez las. Jest delikatnie pod górkę. Jadę pierwsza. Kawa ciut mnie rozbudziła. Czekam na Roberta przed Dobiegniewem. Zaczyna świtać. Kierujemy się do Pełczyc. Droga jest całkiem przyjemna. Może to mnie usypia. Gładki asfalt. Jadę znowu pierwsza i ups... Mało brakowało, a upadłabym. W ostatniej chwili odzyskuję równowagę. Cóż takie są konsekwencje drzemki na rowerze.
Za Pełczycami odbijamy w boczną drogę. Zmienia się nawierzchnia. Nie jest jednak źle, skoro mija nas ciężarówka za ciężarówką. Ruch prawie, jak na autostradzie. Zatrzymujemy się na chwilę odpoczynku w Brzezinie. Tym razem wspomagam się Coca Colą. Mam problem żołądkowy. Nie czuję się najlepiej. Może to po obiedzie. Jednak na trasie lepiej służy mi pizza. Cola pomogła.
Mijamy Dolice. Przed Mechowem odbijamy na ścieżkę rowerową. Dojeżdżamy nią do Pyrzyc. A tu kolejna przerwa kawowa!
Do Szczecina coraz bliżej. Ostatni około 50 km odcinek pokonujemy bez postoju. Dojechaliśmy. Zajęło nam to brutto 30 godzin. Poprawiliśmy wynik o godzinę. To dużo, czy mało. Dla mnie jest ok, ale kolega nie jest usatysfakcjonowany ;) Cóż trzeba będzie wykręcić kolejną pięćsetkę i wynik poprawić :)
Kategoria Rekordy, Wycieczki