Ach, te Wigry :)
-
DST
31.34km
-
Czas
01:40
-
VAVG
18.80km/h
-
VMAX
27.00km/h
-
Temperatura
37.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień miał być lajtowy. Wieczorem rozmawiając o trasie podjęliśmy decyzję, że nie jedziemy na południe wzdłuż granicy tylko skracamy trasę, rezygnujemy z noclegu w Lipsku i nocujemy w Wigrach nad Jeziorem Wigry :)
W nocy było bardzo duszno. Parne noce stały się standardem na naszej wyprawie. Wstałam jak zwykle - skoro świt. Jak ja lubię te poranki nad jeziorami :) Poranek jest rześki - standard na naszej wyprawie :) Idę na pomost, robię zdjęcia, siadam na ławkę... Jaki przyjemny wiaterek... Patrzę na jezioro, na nasz namiot. Na pomoście zostaję dłuższą chwilę. Chcę się nacieszyć ciszą, spokojem i tym czymś, tak trudnym do zdefiniowania. Uświadamiam sobie, że nie wiem, nie pamiętam jaki jest dzień tygodnia...Jest cudownie.
Po godzinie 8.00 idę do sklepu. Młody jeszcze śpi. Nie budzę go. Dziś mamy do pokonania niewielki odcinek, nie musimy się spieszyć. Po powrocie robię śniadanie. Młody jeszcze śpi, budzę go dopiero około godziny 9.00.
Śniadanie jemy w altanie. Tym razem jest to iście królewskie śniadanko - kanapki - bułeczki z prawdziwą wędliną, a nie jakimś tam pasztecikiem. Obok królewskich kanapek obowiązkowo kanapki z dżemem wiśniowym i jeszcze coś - jagodzianki :) Pyszota :)))
Wyjeżdżamy o godzinie 10.00. Jedziemy drogą asfaltową do Sejn. To tylko kilka kilometrów. Robimy rundkę po mieście. Zatrzymujemy się przed Biedronką. Uzupełniamy zapasy spożywcze - owoce: banany - dla nas, nektarynki - dla Młodego, brzoskwinie - dla mnie, paszteciki, keczup. Decydujemy się również na dżemowe szaleństwo - kupujemy dżemy egzotyczne Łowicz - o smaku kiwi i limonki oraz marakui i mango. Nie mogło zabraknąć też dżemu z czarnej porzeczki - lubimy go obydwoje :) Oczywiście w koszyku ląduje także nasz hit - żelki oraz lody :) Do tego jeszcze drożdżówki. A co tam, jak szaleć, to szaleć!
Odpoczywamy w parku. Młody goni po zimne napoje. Jest bardzo ciepło, upalnie. Obserwuję osoby w parku. Na przeciwko na ławce siedzi dwóch starszych panów, dalej kobieta z nastolatką, pewnie matka z córką, na pozostałych ławkach kobieta z mężczyzną i mężczyzna. Wszystkie ławki są zajęte. Sejny to urocze miasteczko. Urzeka mnie spokój tego miejsca, nie widać spieszących się ludzi. Atmosfera jak ze starego czarno-białego filmu :)
Wyjeżdżamy z Sejn. Kierunek Wigry! Jest gorąco - 37 stopni. Młody jak zwykle jedzie pierwszy. Jest pierwszy na wszystkich podjazdach, a jest ich sporo. Już do niego dojeżdżam i... Przecież to Młody :) Dzięki temu, a może przez to, jadę głównie samotnie mam czas na rozmyślania egzystencjalne ;)
Ruch na drodze jest średni. Kierując się znakiem informującym o klasztorze pokamedulskim w Wigrach odbijamy lewo i po przejechaniu niewielkiej odległości w prawo. Wjeżdżamy do Magdalenowa, a stąd już tylko mały odcinek i jesteśmy w Wigrach. Szukamy campingu nad jeziorem na przeciwko klasztoru. Podobno to najładniejsze miejsce w Wigrach, a co najważniejsze, dają tam dobrze jeść :) Jest! To Camping u Haliny. Zostawiamy rowery i idziemy zwiedzać klasztor. W tym klasztorze podczas pielgrzymki w czerwcu 1999r. gościł papież Jan Paweł II. Niesamowite miejsce. A widok z wieży klasztornej na jezioro i okolicę jest przepiękny!
Młody pierwszy wrócił na camping. Gdy ja wracam - Młody właśnie wjeżdża w bramę rowerem. Robił małą rundkę po okolicy. Rozbijamy namiot w rogu campingu, pod drzewem - klonem. Obok rośnie brzoza, o którą opieramy rowery. W bliskim sąsiedztwie jest altanka. Niestety nie ma jednego - kameralnej atmosfery. Jest sporo namiotów i cały czas przybywa aut i nowych namiotów. Miejsce jest bardzo ładne i zapewne stąd te tłumy.
Zmienia się pogoda. Wkoło zbierają się czarne, burzowe chmury. Zrywa się wiatr i zaczyna padać. Młody jest w namiocie. Ja nie wchodzę, pozostaję na ławce pod daszkiem. Nareszcie trochę chłodniej. Pada niezbyt intensywnie i niezbyt długo.
Gdy deszcz ustaje idziemy na obiad. Dziś szef kuchni w zestawie obiadowym przygotował zupę buraczkową, schabowe, ewentualnie ryba i sernik na deser. Decydujemy się na schabowe - Młody prawdziwego, a ja z kurczaka. W zestawie są także trzy surówki i kompot. Ależ to była uczta!
Idziemy spać bez kolacji. Przed snem tradycyjnie gadamy. Jak ja lubię te nasze pogaduszki :)
Kategoria wyprawy