Lipiec, 2014
Dystans całkowity: | 1455.18 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 49:24 |
Średnia prędkość: | 23.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 37.70 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 80.84 km i 3h 17m |
Więcej statystyk |
Znowu w domu :)
-
DST
32.90km
-
Czas
01:15
-
VAVG
26.32km/h
-
VMAX
33.50km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
:)
Kategoria Po pracy
Mazurskie pożegnanie
-
DST
67.90km
-
Temperatura
16.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziły mnie odgłosy deszczu uderzającego o namiot. Deszcz i zimnica. Postanawiam, że wracam do domu. O dziwo - moi kompani również wpadli na taki sam pomysł, a jeszcze wczoraj chcieli zostać na campingu. Jem śniadanie w namiocie - kromka razowca + pomidor. Pakuję sakwy i gotowa do jazdy wychodzę ze swego przytulnego namiociku. Koledzy kończą śniadanko w altanie :) Nie są zdziwieni, że jestem już spakowana, nawet żartują, że pewnie będę wracać sama.... A jednak wystarczyły dwa dni, aby mnie rozszyfrowali, a myślałam, że jestem tajemniczą rowerzystką :) Odpowiadam, że pewnie pojadę z nimi. Pytam o dystans i trasę. Na skróty krajówką K-16 przez Mikołajki do Piecek jest podobno 50 km. Tylko tyle?! Dla mnie to zdecydowanie za krotki dystans!!! Pytam o trasę przez Orzysz, Pisz, Ruciane. Marek głośno przelicza kilometry..... ma być około 70.... No, to już lepiej, myślę i uśmiech pojawia się na mojej rowerowej twarzyczce :)
Pada. Chłopaki czekają pod daszkiem na mniejszy deszcz, aby zwinąć swoje namioty. Ja nie czekam. Pakuję namiot, zakładam sakwy na rower i jestem gotowa do drogi. Jeszcze chwilę zostaję z kolegami, niech deszcz się wypada. Nie chcę, aby myśleli (a pewnie i tak pomyśleli), że jestem jakimś rowerowym cyborgiem, któremu nie straszne żadne warunki. Nie jestem ubrana na deszcz, nie mam kurtki przeciwdeszczowej, ale to nie jest dla mnie żadnym problemem :) Założyłam długie spodnie (szybkoschnące), koszulkę termiczną i letnią kurteczkę rowerową. Będzie mi całkiem przyjemnie, gdy przemoknę do ostatniej nitki.
Nie czekam dłużej. Jadę. Nareszcie na rowerze! Do Orzysza pada, za Orzyszem leje i tak będzie do samych Piecek. A co ja robię? Jadę i podśpiewuję, serio. Cieszę się jazdą, czy to normalne. Ciekawe co myśleli mijający mnie kierowcy - pewnie - wariatka. 4 km przed Piszem zatrzymuję się na małe zakupy. Wcinam dwie drożdżówki - z serem i dżemem. To był dobry pomysł, nie to żebym była głodna, ale jak mówią moi maratonowi znajomi - Jurek i Daniel - gdy poczujesz głód będzie za późno i jak pewnie dodałby Jurek - kiszka :)
Jak wspomniałam jadę i podśpiewuję. Nie przeszkadza mi, że w Piszu wjechałam na K-63. Ruch jest spory, ale na szczęście kierowcy dużym łukiem wyprzedzają zmokniętą rowerzystkę. Czuję się bezpiecznie. Tą trasą jechałam autem dwa dni temu. Droga jest urokliwa - lasy, pagórki, coś dla mnie :) Jadę swoim tempem, nikt mnie nie spowalnia i nie pogania. Jest tak, jak lubię - jestem wolna i niezależna :)
Jak to zwykle bywa, gdy dojeżdżam do Piecek, deszcz jest mniej rzęsisty :) Fajnie :)
Koledzy docierają na miejsce, gdy ja już wykąpana i wysuszona kończę przepyszny obiadek - zupę gulaszową i pierogi z jagodami. Wspominamy wyjazd, oglądamy zdjęcia.... Wracam do domu.
Dzięki temu wyjazdowi zdobyłam nowe doświadczenie związane z jazdą w grupie i dowiedziałam się czegoś bardzo ważnego o sobie.
Czy jeszcze kiedykolwiek wybiorę się na rowerową włóczęgę z Markiem, Darkiem i Januszem - nie wiem, ale życie pisze różne scenariusze......
Kategoria Wycieczki
Mazurskie kaprysy
-
DST
110.67km
-
Temperatura
17.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być słonecznie i pogodnie, a poranek przywitał nas ciemnymi chmurami...
Wstajemy rano, przed godziną 7.00. Chcemy wyjechać w dalszą drogę po śniadaniu, po godz. 8.00. Śniadanie jemy jak rowerowi burżuje w barze w stanicy :) Panowie zamawiają jajecznicę i parówki, a ja naleśniki z jabłkami. Pyszota :)))
Naszym dzisiejszym celem jest Jezioro Śniardwy. Jest zimno. Temperatura spadła do 18 stopni. W ciągu dnia ochłodzi się jeszcze bardziej, niestety... Nie przygotowałam się na takie pogodowe kaprysy. Nie zabrałam kurtki przeciwdeszczowej i ciepłych ubrań. Przecież miało być pogodnie i słonecznie! Koledzy będą mieli pecha, nie nacieszą się moim towarzystwem na trasie. Aby się rozgrzać muszę jechać własnym tempem. Jedziemy do Węgorzewa. Ja na zmianę oddalam się od grupy, to czekam na nich. Mam wyrozumiałych kolegów - akceptują moją odmienność rowerową i nie czynią mi już żadnych uwag :)
Węgorzewo wita nas taką oto ciekawostką architektoniczną :)
Z Węgorzewa ścieżką rowerową jedziemy do Ogonek nad Jeziorem Święcajto. Wszędzie są żaglówki....
Cały czas jedziemy asfaltem, droga główną. Dojeżdżamy do Giżycka. Tu robimy sesję zdjęciową nad Jeziorem Niegocin.
I jeszcze takie coś w stylu Kapitana Nemo....
Zastanawiamy się jaką wybrać trasę i którędy jechać nad Jezioro Śniardwy :)
Wybór pada na Orzysz :))) Jedziemy drogą krajową K-16. Ruch jest duży. Nie powiem, abym była zachwycona taką trasą, ale cóż lepiej włóczyć się z sakwami nawet krajówką, niż jechać autem autostradą :) Jadę sama. Podoba mi się ukształtowanie drogi - pod górkę, z górki i tak całą trasę do Orzysza. Na rogatkach miasta przyciąga mnie reklama baru "Krzyś" - obiady domowe. Może być pysznie - myślę i bez zastanowienia parkuję swoje rowerowe autko przed lokalem. Gdy jem zupę (kapuścianą - przepyszną) dojeżdżają koledzy. Zamawiają domowe danie i już posileni i wzmocnieni jedziemy do Okartowa. Tu mamy nocować. W Okartowie wstępujemy na rybkę do Zajazdu Stara Szekla.
Dojeżdżamy na pole namiotowe nad Śniardwym. Ja czuję niedosyt jazdy. Zostawiam sakwy i na lekko robię jeszcze około 27 km. Jadę krajówką K-16. Mijają mnie wyłącznie auta osobowe i niewielkie ciężarowe. Może to za przyczyną tego wiaduktu ?
Po powrocie czeka na mnie niespodzianka. Koledzy rozbili mój namiot. Wyrozumiałe i dobre z nich chłopaczyska :)
A wieczorem rozmowom nie ma końca.... Czy ważna jest pogoda w takim miłym towarzystwie ? :)
Kategoria Wycieczki
Mazurzenie, nie mylić z marudzeniem!
-
DST
95.55km
-
Temperatura
27.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znowu jestem na Mazurach i jak zwykle zatrzymuję się u Joli i Marka w Pieckach. Marek już w ubiegłym roku rzucił hasło wspólnego czterodniowego mazurzenia po Wielkich Jeziorach. Jedziemy we czworo - Marek, Darek, Janusz i ja.
Naszym celem są Wielkie Jeziora. Dziś chcemy dotrzeć nad Mamry. Jest pięknie - słońce, lekki wiaterek, rower, sakwy. Czy można chcieć czegoś jeszcze?
Jedziemy drogą asfaltową w kierunku Mikołajek. Rozmawiamy. Ja jestem bardzo zadowolona - nareszcie jadę z sakwami i spędzę cztery dni na rowerowej włóczędze! Cieszę się jazdą, tym, że jestem znowu na Mazurach. Nawet nie wiem kiedy koledzy zostają w tyle, a ja pędzę, pędzę... Po dłuższej chwili zauważam, że jadę sama. Zatrzymuję się. koledzy dojeżdżają i właśnie wtedy się zaczęło. Marek miał pierwszą awarię roweru - odkręcił się pedał :( Na szybko dokręcił ladacucha i jedziemy dalej.
Odbijamy w las. Jedziemy do Nadleśnictwa Strzałowo. Tu zatrzymujemy się na chwilę. Marek poprawia pedał :)
Mijamy miejscowości o dziwnie brzmiących nazwach - Zewłągi, Faszcze, Cudnochy, Jora Wielka, Notyst Wielki, Wejdyki. A jakimi jedziemy drogami! Szutr, piach, bruk. Jest urokliwie :)
Trochę jedziemy, trochę prowadzimy rowery. Gdy wyjeżdżamy na asfalt staram się jechać z kolegami, ale nogi same mnie niosą i nawet nie wiem kiedy co chwila odłączam się od grupy.
W Wejdykach wjeżdżamy na drogę główną. Darek zaznacza, że jest drugi, zaraz za mną :) Dojeżdżamy do Rynu. Robimy fotkę przed zamkiem, aktualnie hotelem.
Dojeżdżamy do Starej Rudówki, a stąd urokliwą szutrową drogą wijąca się miedzy polami do Prażmowa. Jest cudownie - pod górkę i z górki. Jak ja lubię taką jazdę :)
Asfaltem dojeżdżamy do Kozina - wypoczynkowej miejscowości usianej domkami letniskowymi. Zatrzymujemy się na mały postój i dostaje reprymendę od Marka za niesubordynację - jadę za szybko, a mieliśmy jechać w grupie. Z pokorą przyjmuje razy, obiecuję, że się postaram i dalej jadę po swojemu :) Koledzy będą musieli zaakceptować moją rowerową niezależność, lub dotrzymać mi kroku :)
W Bogaczewie nie mogę oprzeć się urokliwemu widokowi na Jezioro Niegocin i miejscowość Rydzewo położoną na drugim brzegu.
Kolejny postój w Wilkasach i .... kolejna awaria roweru Marka :( Tym razem stracił dwie szprychy. Telefon do znajomej, wyjazd do serwisu w Giżycku i nareszcie jedziemy dalej. Biedny Marek, ale trzyma się dzielnie, nadal mazurzy, nie marudzi :)
Obieramy kierunek na Kętrzyn. Jedziemy wzdłuż Jeziora Kisajno. Dojeżdżamy do Kamionek. Tu robimy zakupy :)
Z Kamionek jedziemy do Doby nad Jeziorem Dobskim, a stąd moją ulubioną brukową drogą do Radziei. Jechałam już tą drogą dwa lata temu i doskonale wiedziałam co nas czeka.....
Ku radości wszystkich dojeżdżamy do Kietlic i zatrzymujemy się na noc w Stanicy Wodnej. Jesteśmy nad Jeziorem Mamry.
Rozbijamy namioty...
Wieczorem rozpalamy ognisko, gadamy, żartujemy.... Czas zatrzymał się w miejscu, liczy się tylko tu i teraz....
Kategoria Wycieczki
Ciocine złote mysli :)
-
DST
32.87km
-
Czas
01:12
-
VAVG
27.39km/h
-
VMAX
36.20km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po powrocie z pracy miałam zrobić to, to, to i jeszcze to.... Zrobiłam to, to i przypomniały mi się słowa mojej Cioci: "Dziecko, jak masz dużo pracy, to najpierw odpocznij, poleż, pośpij, a wszystko się zrobi..." W ten sposób o godz. 18.38 poleciałam na rower, a po powrocie zrobiłam jeszcze to i tamto - wszystko co miałam do zrobienia :) Ciocia miała rację. Morał z tego taki, że trzeba słuchać starszych :))))
Kategoria Po pracy
Dla zdrowotności
-
DST
54.59km
-
Czas
02:18
-
VAVG
23.73km/h
-
VMAX
31.50km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj chciałam tylko rozprostować nogi i chwilę popedałować. Wybrałam trasę treningowego kółeczka. Zabrałam ze sobą telefon - w planach miałam rozmowę z przyjaciółką, tak przy okazji :) Pogadałam i chciałam zająć się średnią. No właśnie - chciałam i na tym się skończyło... Zadzwonił telefon i jak się rozgadałam, to gadałam połowę trasy. Dzięki temu dzisiejszy spacer był tylko i wyłącznie dla zdrowotności - delikatnie i powolutku, ot tak noga za nogą, aby nie sponiewierać serducha :)
Kategoria Po pracy
Zadowolony ktoś :)))
-
DST
71.92km
-
Czas
02:53
-
VAVG
24.94km/h
-
VMAX
34.90km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Był zadowolony rowerzysko, zadowolona rowerzystka, a teraz przyszła pora na zadowolonego Kogoś :))) Kogo? Nie wiem, może kogoś kto zagląda na mój blog.
Pogoda od kilku dni prowokuje do rowerowania. Po pracy na wycieczkę nie ma czasu, ale na krótki spacerek co nie co się znajdzie. Podobnie, jak wczoraj, pognało mnie do lasu na ścieżkę rowerową. Jaka tam cisza i spokój! Jak ja lubie takie klimaty :)
Kategoria Po pracy
Zadowolona rowerzystka :))
-
DST
76.62km
-
Czas
03:24
-
VAVG
22.54km/h
-
VMAX
34.20km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
W taki sposób jest nas dwoje :) Zadowolone rowerzysko i zadowolona rowerzystka :))
Nareszcie po kilkudniowej przerwie udało mi się wyrwać na rower. Jak tu nie być zadowoloną - piękna pogoda, rower nie skrzypi i urlop tuż tuż. A dzisiaj korzystając z chwili rowerowej wolności połączyłam przyjemne z przyjemnym i pożytecznym - nagadałam się ze znajomymi za wszystkie czasy i jeszcze trochę :)