Grudzień, 2015
Dystans całkowity: | 1285.01 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 50:01 |
Średnia prędkość: | 25.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.88 km/h |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 75.59 km i 2h 56m |
Więcej statystyk |
Rowerowo, urodzinowo i niekoniecznie rozsądnie
-
DST
75.34km
-
Czas
03:05
-
VAVG
24.43km/h
-
VMAX
38.78km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
13 grudnia... Dla mnie to wyjątkowy dzień. Dzień moich urodzin. O ile wierzyć mamie, to urodziłam się w sobotę z samego rana :)
Dzisiaj nie liczyłam na świętowanie na rowerze, choć jeszcze kilka dni temu układałam trasę wycieczki.
Od rana padało. Gdy wracaliśmy z kościoła padał śnieg z deszczem. W domu chodziłam od okna do okna... Nie tak miało być...
Padało lub mżyło na zmianę. Chyba przestało siąpić! Spojrzałam na zegarek. Była godz. 14.15. Nadal na niebie wisiały ciemne chmury, ale nie padało! Tylko te wielkie kałuże na jezdni - nie było kolorowo. Jechać - nie jechać. Wahałam się. Jadę, choć na chwilę. Nie przesądzałam z góry, jakie wykręcę kółeczko.
Zaczęłam standardowo od hardkorowego odcinka. Ostatnio omijałam tą drogę.
Dojechałam do skrętu na leśną ścieżkę. Jeśli odbiję w las - zrobię średnie 70-cio kilometrowe kółeczko - analizowałam w myślach. Jednak rezygnuję. Nie jadę przez las. Z pewnością na ścieżce jest bardzo mokro i nie wykluczone, że zalega błoto nawiezione przez ciężarowe auta z gruntowych dróżek przy zrywce drewna.
Jadę dalej trasą treningowej setki. Pedałuje mi się całkiem dobrze, jak na pochmurny, deszczowy grudzień. Dojechałam do 37 km i zaczęło delikatnie mżyć. Co mam zrobić? Skrócić kółeczko i wracać do domu, czy jechać dalej i pokusić się o 70 km? Dzisiaj setka nie wchodzi w rachubę. Jadę dalej. Wiatr zaczyna wzmagać na sile. Wieje w bok i spycha mnie do osi jezdni. Czy podjęłam właściwą decyzję? Może powinnam zawrócić. Teraz już jest za późno, za daleko odjechałam. Mam do pokonania zbliżony dystans, bez względu na to, czy teraz zawrócę do domu, czy dojadę do domu zataczając kółeczko.
Zmieniam kierunek jazdy. Teraz mam wiatr w plecy. Droga wije się zakrętami. Wiatr raz wieje w plecy, raz w bok. Od jakiegoś czasu jest ciemno.
Znowu zmieniam kierunek jazdy. Teraz wiatr wieje centralnie w twarz. Do domu pozostało około 16 km, w tym 12 km z przednim wiatrem. Zaczyna padać śnieg z deszczem. Dobrze, że założyłam kominiarkę. Nawet przez tkaninę czuję uderzenia lodowatych igieł. Jadę coraz wolniej. Wstaję na pedały... Deszcz moczy siodełko, ale jest mi wszystko jedno. Mam mokre spodnie, a w butach przelewa się woda. Wyprzedzają mnie auta. I nagle stało się coś, co sprawiło, że pedałuje mi się lżej. Dwóch kierowców chyba mnie pozdrowiło, bo jak inaczej zrozumieć takie gesty. Jeden z kierowców po wyprzedzeniu mnie pomigał światłami awaryjnymi, a drugi - kierunkowskazami na zmianę :) Ciekawe jakie mieli myśli widząc na drodze rowerzystkę w taką nierowerową pogodę?
Wieje coraz mocniej. Pokonuję 5 km. Deszcz ze śniegiem ustaje. Pozostało mi tylko 7 km pod wiatr. Tylko... I wtedy się zaczęło. Wichura!!!Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę!!!Wiatr zatrzymuje mi rower. Na drogę lecą drobne patyki. Pobocza są obsadzone drzewami. Szum przechylanych konarów jest przerażający! Po raz pierwszy zaczynam się bać. A co będzie jeśli nie zauważę padającej na drogę większej gałęzi? Wiatr jest taki silny, że nie wiem, czy mam prowadzić rower, czy zatrzymać się. Siłuję się z wichurą. Wstaję na pedały z wielkim wysiłkiem jadę - bardzo wolno. Karcę się w myślach za brak rozsądku. Nie powinnam dziś jechać.
Dojeżdżam do lasu. Ściana drzew tłumi podmuchy. Jeszcze 3 km i odbiję w swoją drożynę. Będę miała boczny wiatr...
Nareszcie. Jestem w domu. Już się nie boję. Jestem bezpieczna.
Dałam dzisiaj popis nieodpowiedzialności i głupoty...
Kategoria Po pracy
Grudniowa zimnica
-
DST
52.41km
-
Czas
02:06
-
VAVG
24.96km/h
-
VMAX
40.33km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pochmurno, zimno, wietrznie z siąpiącym przelotnie deszczem. Ogólnie nierowerowo. Czy taka pogoda powinna dziwić? Raczej nie, przecież jest grudzień.
U mnie pracoholizm nadal wygrywa z cykolzą. Czy taki stan powinien dziwić? Raczej nie, przecież zbliża się koniec roku i statystyka szaleje.
Nie myślałam, że dzisiaj pogonię na rower. Temperatura, jak na grudzień była całkiem przyjemna - 5 stopni na plusie, ale ta wiejuga i przelotny deszcz... Do południa deszczowe chmury przeplatały się ze słońcem. Przez krótkie chwile było nawet pogodnie. Jednak cały czas wiało i właśnie wiatr sprawiał, że jak dla mnie była straszliwa zimnica.
Zimnica, zimnicą, ale kto rowerzystce zabroni, a raczej czy coś może ją zatrzymać :) Po godz. 14.00 pognałam na rower licząc na to, że przejadę kółeczko na suchym kole. Po raz pierwszy tej jesieni założyłam ciepłe rowerowe spodnie na szelkach.
Dalej jeżdżę na Specu, więc wybrałam wojewódzką.Jak fajnie było znowu pomykać na rowerze, mimo zimnicy, wiejugi i szybko zapadającego zmroku. Pomykać - za mocno napisałam :) bo co to za pomykanie z taką prędkością. Tak, wiatr mnie dzisiaj nieźle sponiewierał - wiał w twarz, w bok, i jakoś tak dziwnie nie chciał powiać pod pedały :)
Kategoria Po pracy
Ratuj cyklozo!!!
-
DST
51.11km
-
Czas
01:52
-
VAVG
27.38km/h
-
VMAX
35.29km/h
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Praca, praca, praca.... Cyklozo, gdzie jesteś???!!! Ratuj!!!!
Kategoria Po pracy
Piętnastka z przodu licznika :)
-
DST
107.43km
-
Czas
04:09
-
VAVG
25.89km/h
-
VMAX
39.94km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czy to się dzieje naprawdę?! Dzisiaj pojawiła się nowa cyferka na moim liczniku. Gdyby ktoś w styczniu powiedział, że do mikołajek nakręcę 15 tysięcy kilometrów, uśmiechnęłabym się z pobłażaniem. To, co wydawało się być nierealne stało się rzeczywistością. A jednak życie i dla mnie pisze barwne rowerowe scenariusze :)
Dzisiaj pognałam na niedzielną setkę przez Ostrów Lubelski. Jak ja lubię takie niedzielne setki :) Nadal wiało, ale 8 stopni na plusie sprawiało, że podmuchy były całkiem przyjemne. Od piątku na moich trasach jest istny wysyp czworonogów. Skąd ich się tyle nabrało?! Wczoraj pognał mnie taki jeden, a ile mnie obszczekało, nie zliczę. Dzisiaj pognały mnie dwa, kilka mnie obszczekało i tylko dobiegło do roweru. Dobrze, że jeden wyglądający na bardzo groźną bestię okazał się znawcą i wielbicielem czterokołowców - pognał za autem, a mi odpuścił :)
Kategoria Po pracy
Trzecie spojrzenie
-
DST
74.57km
-
Czas
03:00
-
VAVG
24.86km/h
-
VMAX
37.42km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień podobno nazywa się "wolna sobota", więc dlaczego od rana siedziałam w służbowej prozie? A jeszcze matka natura wystawiła moją silną wolę na trudną próbę. Od rana było pogodnie, a przed południem pokazało się słońce. Jak zebrać myśli w taką rowerowa pogodę?! Rzucam krótkie spojrzenie za okno. Nie, nie mogę wyjść na rower. Drugie spojrzenie. Nie, nie, nie!!! Trzecie spojrzenie... i po 5 minutach w rowerowym garniturku pędzę na Specu. Pokręcę się tylko chwilę po okolicy i zaraz wracam.
Wieje. W mojej skali ocen wieje porywiście. W jakim kierunku pojechać? Zaczynam standardowo. Hardkorowy odcinek i 7 km wiatru w twarz. Szybka decyzja. Jadę do Radzynia, a stąd drogą K-63. Na krajówce powinno być z wiatrem.
Do Radzynia mam boczny wiatr. Na K-63 wieje niby w plecy, ale z akcentem w bok. Skręcam do Rudna. Ponownie mam boczny wiatr. Potem był jeszcze wiatr w twarz i 4 km w plecy.
Tak to dzisiaj wyglądało to moje kręcenie się po okolicy po trzecim spojrzeniu za okno :)
Kategoria Po pracy
Rowerowo, Barbórkowo, Basikowo :)
-
DST
81.35km
-
Czas
03:10
-
VAVG
25.69km/h
-
VMAX
35.48km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Imię wybrała mi Babcia Marysia.Mama chciała mieć Dorotkę, ale Babcia postawiła na swoim. I tak zostałam Basią, Basieńką, Basiunią, Baśką :) W czasach szkolnych byłam Basikiem, a podczas pierwszego pobytu w szpitalu - Hajduczkiem :) Dawne dzieje.
Z dzieciństwa mam jedno bardzo wyraźne wspomnienie związane z Barbórką. Czekałam na ten dzień. Dla mnie był on wyjątkowy. Od rana w radio Pan śpiewał piosenkę o Basi - jak to leciało.... Basia, Basia, Baś, zobacz co dla ciebie mam... Wodecki był moim idolem :) Jakie mam piękne imię, myślałam z dziecięcą dumą - imię z piosenki :)
Dzisiaj pognałam na rower, aby poświętować. Pogoda dopisała. Wyjrzało słońce, a od wiatru dostałam uroczy prezencik - dłuższą chwilę na rowerze. Wiało umiarkowanie/porywiście i dlatego krótka przejażdżka zamieniła się w spacer :)
Kategoria Po pracy
Byle na rower
-
DST
62.27km
-
Czas
02:18
-
VAVG
27.07km/h
-
VMAX
41.49km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czy może być coś bardziej przygnębiającego od widoku wyemancypowanej rowerzystki wciśniętej, wbitej, wtłoczonej za biurko od świtu do ciemnej nocy?! Nie, zdecydowanie nie! To straszny, depresyjny widok... A ja tak właśnie wyglądałam w ubiegłym tygodniu. Biedna, biedna rowerowa bidula... ale, Ale, ALE - jak ktoś kiedyś śpiewał - ale to już było i nie wróci więcej - u mnie z poprawką - i nie wróci prędko, la, la, lalaaa :)
Tak, humor mi dzisiaj dopisuje, bo dzisiaj się udało - byłam na rowerze!!! Czy trzeba pisać coś jeszcze?
Byle na rower i zwyczajność staje nadzwyczajna!!!
Kategoria Po pracy