Luty, 2015
Dystans całkowity: | 1149.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 48:25 |
Średnia prędkość: | 23.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.70 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 63.89 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Fajny akcencik :)
-
DST
72.72km
-
Czas
02:53
-
VAVG
25.22km/h
-
VMAX
35.90km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy poranek był zamglony, ale bardzo ciepły - pięć stopni na plusie. Po wczorajszym bezowym szaleństwie pognałam na rower, ale nie z obowiązku, tylko dla przyjemności.
Poranne mgły nie pozostawiły śladu. Szkoda, że miałam wolne tylko popołudnie. Jakże przyjemnie byłoby pojechać na wycieczkę. Zaplanowałam nawet trasę, ale na realizację będzie musiała jeszcze trochę poczekać. Pognałam na ścieżkę do lasu. Ależ było urokliwie. Nad lasem pokazało się błękitne niebo, a na nim pierzaste obłoki. Już dawno nie widziałam takich pogodnych kolorów. Pięknie. A jak wyśpiewywały ptaki, jeden przez drugiego. Żałowałam, że nie zabrałam aparatu. Błękit nieba był.... jak dawno zapomniane marzenie.
Przejechałam całą ścieżkę. Spotkałam myśliwych biwakujących przy ognisku, parę na rolkach oraz starszą Panią pomykającą na rowerze. Emerytowana rowerzystka wyglądała uroczo - wrzosowy dresik, a na głowie kolorowa chusteczka z kwiatowym nadrukiem. Wiosenka z elitarnego Klubu Pań 60 plus, a może 70 plus. Mijając ją pomyślałam, że chciałabym być kiedyś taką uroczą starszą panią na rowerze, taką wiosenką z elitarnego klubu 60 plus, a nawet 70 plus. Czerpać radość z jazdy do końca swych dni, pedałować uśmiechając się do mijanych rowerzystów i wspomnień, dobrych wspomnień.
Wyjechałam ze ścieżki. Spotkałam kolejną osobę. Przede mną jechał mężczyzna na rowerze. Był pochylony nad kierownicą w taki sposób, że wyglądał, jak jeździec bez głowy. Biała kurteczka, biała czapeczka, a na nogach gumiaczki. Pewnie wracał z pracy w wiejskim gospodarstwie. Na to wskazywały jego buty. Jechał powoli, noga za nogą. Wyprzedziłam go. Przejechałam niewielki odcinek i przypadkowo spojrzałam w bok, na las. Kątem oka zauważyłam, że ktoś jedzie za mną na rowerze. Biała kurteczka i biała czapeczka? Niemożliwe! W takich butach?! Nie jechałam za szybko, w granicach 25-26 km/h, ale w TAKICH butach i na takim rozklekotanym rowerze?! Pozory mogą mylić, ale jeśli to On, to miało chłopisko przyspieszenie. Czy może być coś bardziej motywującego od czyjegoś oddechu na plecach? Na mnie to zawsze działa, choć ja się nie ścigam, ale.... z natury jestem przekorna. Przyspieszyłam. Przez około 5 km utrzymywałam prędkość 28-30 km/h. Nie oglądałam się, głupio by to wyglądało. Nie wiem, jak długo ten Ktoś za mną jechał. Spojrzałam za siebie dopiero na skrzyżowaniu, na stopie, przed wjazdem na wojewódzką. Byłam sama. A może nikt za mną nie jechał, może mi się tylko przewidziało.
Do domu pozostało około 24 km. Zmienił się kierunek wiatru. Teraz wiał centralnie w twarz. Wprawdzie nie był porywisty, ale przeszkadzał, momentami nawet bardzo. Zależało mi na wykręceniu średniej 25 km/h. Ostatnio miałam dobrą passę.
Przełączyłam licznik na wskazania średniej. Była całkiem, całkiem - 25,30 km/h. Pierwsze kilometry - znośne. Korygowałam biegi, aby lżej kręcić młynki. Średnia spadała, to stała w miejscu, podnosiła się klika kresek, po czym znowu spadała. Pozostały ostatnie 11 km, w tym 7 km pod wiatr i 4 km z wiatrem bocznym. Średnia spadła do 25,16 km/h. Przecież się nie poddam, nie odpuszczę! Szybciej, szybciej! Byle do przodu! Walczyłam bardziej ze sobą i ze swoją słabością niż z wiatrem. Uff... Udało się! Niewiele ponad 25 km/h, ale jest. Fajny akcencik na koniec tygodnia oraz na koniec miesiąca :)
Gdy po powrocie do domu przełączyłam licznik na wskazania dystansu zobaczyłam, że obok fajnej średniej wykręciłam fajną cyferkę 72,72 km.
DST: 72,72 km
Czas: 02:53
V AVG: 25,22 km/h
V MAX: 35,9 km/h
Kategoria Trening
Bezowe szaleństwo
-
DST
60.58km
-
Czas
02:24
-
VAVG
25.24km/h
-
VMAX
35.90km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plany na dzisiejszy dzień miałam ambitne, z tym, że nie były to plany rowerowe tylko kulinarne, no może z przewagą cukierniczych. Powód. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Kiedyś, 27 lutego zaczęło się coś wyjątkowego. Ktoś, coś. Piękny powód do świętowania.
Pognałam na rower, aby poświętować na swój sposób. Chciałam się zapomnieć i wrócić myślami do pięknych wspomnień, bo czy może być coś cudowniejszego od macierzyństwa? Czasu na kółeczko miałam niewiele. Którą trasę wybrać? Średnie kółeczko 50 km - nie, może być za krótkie, średnie zmodyfikowane 70 km - nie, może być za daleko, przecież mam ambitne plany.... Leśne kółeczko 60 km - w sam raz! Akurat, aby przeszłość nabrała realnego wymiaru. Zaczęłam standardowo, początek treningowego kółeczka, po pokonaniu 31 km wjechałam na ścieżkę leśną, 7 km przez las, jeszcze 2 km przez las do najbliższej miejscowości, kolejne 5 km i dalej drogą wojewódzką do domu. Pomykałam, a przez moją głowę przemykały wspomnienia, jakby to było wczoraj - pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek, pierwszy kroczek, pierwsze słowo.....
Wróciłam do domu i gdy spojrzałam na licznik okazało się, że wczorajsze kółeczko wykręciłam w identycznym czasie - 02:24. Przez krótkie 02:24 czas biegł do tyłu.
A potem był już tylko sprint w kuchni i debiut cukierniczy - tort bezowy.
Po drodze były również makowce.
A jutro, po bezowym szaleństwie, pogonię na rower, nie dla przyjemności, a z obowiązku by nie sprawdziło się powiedzenie - 5 minut w ustach całe życie w biodrach.
Jubilatowi torcik smakował :)
DST: 60,58 km
Czas: 02:24
V AVG: 25,24 km/h
V MAX: 35,90 km/h
Kategoria Trening
Miesięczniaczek :)
-
DST
60.62km
-
Czas
02:24
-
VAVG
25.26km/h
-
VMAX
44.70km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tysiączek w lutym przejechany! Wymęczony, ale jest! Miesięczniaczek zaliczony!
Dzisiaj wykręciłam średnie kółeczko z leśnym akcentem. Delikatnie wiało, ale ogólnie warunki, jak na tą porę roku są rewelacyjne. Tylko pomykać.
DST: 60,62 km
Czas: 02:24
V AVG: 25,26 km/h
V MAX: 44,70 km/h
Kategoria Trening
Tylko i aż tyle
-
DST
80.11km
-
Czas
03:05
-
VAVG
25.98km/h
-
VMAX
42.60km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po trzech dniach przymusowego odpoczynku od roweru, dziś nareszcie udało się popedałować. Wykręciłam kółeczko treningowe na wspak. Ależ mi brakowało roweru, tym bardziej, że ostatnie dni były bardzo rowerowe, szczególnie niedziela. Pogodnie, słonecznie, a ja na przymusowym urlopie. Ale, to już było. A dzisiaj pomykałam cała w skowronkach mimo szaro-burego popołudnia urozmaiconego roszącą mżawką. To tylko rower i aż tyle pozytywnych emocji.
DST: 80,11 km
Czas: 03:05
V AVG: 25,98 km/h
V MAX: 42,60 km/h
Kategoria Trening
:)
-
DST
28.70km
-
Czas
01:12
-
VAVG
23.92km/h
-
VMAX
31.60km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj bardzo delikatnie, tak aby rowerowym akcentem zakończyć bardzo pracowitą sobotę.
Dzień był słoneczny. Temperatura wyjątkowa, jak na luty. Trochę wiało.
DST: 28,70 km
Czas: 01:12
V AVG: 23,92 km/h
V MAX: 31,60 km/h
Kategoria Po pracy
Idzie wiosna
-
DST
76.28km
-
Czas
03:08
-
VAVG
24.34km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj był piękny dzień. Dużo słońca, delikatny wiaterek. W powietrzu czuć było wiosnę. Pognałam na rower. Po raz pierwszy w tym roku usłyszałam ptasie śpiewy. Za towarzysza miałam śpiewającą ptaszynę. Cudownie. Pedałowałam bez pośpiechu chcąc zapamiętać każdą chwilę pierwszych ptasich treli. Ani się obejrzałam, jak w śpiewającym towarzystwie dojechałam do cywilizacji - jednej z miejscowości na trasie mego kółeczka. Śpiewający towarzysz odfrunął. Przede mną jechał Pan na rowerze. Wyprzedziłam go i dalej pedałowałam bez pośpiechu. Pan dojechał do mnie i gdy się zrównaliśmy powiedział, że teraz on mnie wyprzedza. Nie wyglądał na rowerzystę. Wyglądał na kogoś, kto jedzie do sklepu po zakupy. Jedno co mnie uderzyło to wygląd roweru, jak spod igły - czyściuteńki aż błyszczał. Nie miałam ochoty na pogawędkę, więc skwitowałam - "Proszę". To jedno słowo wystarczyło, aby Pan rozwinął się werbalnie. Pochwalił się, że jeździ z miejscową grupą rowerową, zapytał czy o niej słyszałam i nie czekając na moją odpowiedź kontynuował, że wybiera się na zlot rowerowy, zapytał, czy często jeżdżę i ponownie nie czekając na odpowiedź stwierdził, że wymienimy się telefonami i będziemy razem jeździć, dodał, że dla niego 100 km to nic. Czyżby cyferką 100 chciał mnie zachęcić do wspólnego rowerowania? Pewnie ciągnąłby swój monolog dalej, tylko czy ja miałam ochotę go słuchać. Wykręciłam kilka szybszych młynków i Pan został daleko w tyle. Usłyszałam jeszcze ..... o, jak pani jedzie.....
Niby nic, ot takie kolejne przypadkowe spotkanie, które tym razem rozśmieszyło mnie do łez. Jak nic idzie wiosna.....
DST: 76,28 km
Czas: 03:08
V AVG: 24,34 km/h
V MAX: 39,70 km/h
Kategoria Po pracy
Wiatr szaleje
-
DST
53.48km
-
Czas
02:29
-
VAVG
21.54km/h
-
VMAX
30.90km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sama nie wiem co jest bardziej niebezpieczne dla zdrowia - szalejąca cykloza, która potrafi pogonić na rower bez względu na pogodę, czy szalejący wiatr, który przeszywając na wskroś potrafi zamienić życie w kichający i prychający serial tasiemiec.
Wykręciłam średnie kółeczko. Wiatr przeszkadzał, ale poradziłam. Na otwartej przestrzeni gdy wiał w twarz było niezłe pedałowanie - prawie w miejscu.
DST: 53,48 km
Czas: 02:29
V AVG: 21,54 km/h
V MAX: 30,90 km/h
Kategoria Po pracy
Ot tak
-
DST
21.76km
-
Czas
01:02
-
VAVG
21.06km/h
-
VMAX
29.10km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj tylko ot tak, aby rozprostować na nogi na mini kółeczku. Nadal wieje. Dzień był bardzo słoneczny. Rano było osiem stopni na minusie, po południu jeden stopień na plusie, lecz porywisty wiatr sprawia, że odczuwalna temperatura jest o wiele niższa. Zimno i wietrzne.
DST: 21,76 km
Czas: 01:02
V AVG: 21,06 km/h
V MAX: 29,10 km/h
Kategoria Po pracy
Cykloza szaleje
-
DST
73.33km
-
Czas
03:26
-
VAVG
21.36km/h
-
VMAX
36.70km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek pochmurny, zamglony i standardowo trzy stopnie na minusie. W ciągu dnia temperatura podskoczyła o dwa stopnie, ale słońce nie pokazało się. Wiało. Mało powiedziane, że wiało - wiało okrutnie od wschodu i zawiewało mrozem. A ja w taką pogodę pognałam na rower. Jak nic cykloza u mnie szaleje.
DST: 73,33 km
Czas: 03:26
V AVG: 21,36 km/h
V MAX: 36,70 km/h
Kategoria Po pracy
Chciałaby dusza...
-
DST
105.61km
-
Czas
04:29
-
VAVG
23.56km/h
-
VMAX
35.50km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek był rześki, trzy stopnie na minusie... Ostatnio tak zaczynam swoje wpisy. Dzisiejszy poranek był jednak inny. Jadąc na zakupy myślałam o Jurku - powinien być już po odprawie, za moment startuje.... A miało być - jesteśmy po odprawie, za moment startujemy. Zadzwoniłam do niego. Głos w słuchawce powiedział, że abonent jest chwilowo niedostępny. Pewnie pomyka po wąwozach i nie ma zasięgu. Żałowałam, że zrezygnowałam z wyjazdu, może dałabym radę...
Po południu pognałam na rower. Przynajmniej sprawdzę się jako rowerzysta. Miał być dystans piechura 50 km, będzie dystans rowerzysty 100 km. Pogoda była idealna - słonecznie, prawie bezwietrznie. Tak, pogoda prowokowała do marszu lub pomykania na rowerze. Było pięknie, wiosennie.
Chciałam wykręcić treningowa setkę. Wczoraj nieźle mi poszło, to i dzisiaj dam radę. Tylko co się dzieje? Warunki idealne, a ja jadę noga za nogą. Wiaterek tylko, tylko, a ja ledwo, ledwo... Wprawdzie czuję przy głębszym oddechu i obrocie , że mam żebra i głowę na szyi, ale przecież nie jest źle. Więc skąd ta niemoc?! Chciałaby dusza, a tu... klops.
Przejechałam połowę dystansu. A może by tak mały Tymbark? A może jestem głodna? Dobrze, że zabrałam groszaki. Zatrzymałam się w okolicznym sklepie. Kupiłam ostatnie trzy małe rogaliki z marmoladą, banana i Tymbark pomarańcza-brzoskwinia. Mego ulubionego smaku jabłko-mięta nie było. Rozsiadłam się na ławeczce na skwerku. Rogaliki jakby nie dzisiejsze, ale poradziłam. Popiłam Tymbarkiem, poprawiłam bananem i trwało to tyle, że zmarzłam. Nie szkodzi. Rozgrzeję się pedałując, a może po takim co nie co i duszy się polepszy. Pokonałam kilometrowy odcinek i nic - dalej zimno. Zatrzymałam się, zasunęłam rękawy kurtki. Cieplej. Tempo jazdy wzrasta. Ze zdziwieniem patrzę na licznik. Jadę z prędkością 25-28 km/h. Czyżbym była głodna?!, bo jak inaczej wytłumaczyć to zaskakujące przyspieszenie? Dojechałam do Ostrowa. Zaczynało zmierzchać a ze mnie jakby powoli uchodziło powietrze - pedałowałam dynamiczniej, to noga za nogą. Oj, chciałaby dusza, chciała, ale nogi nie pozwalają :)
DST: 105,61
Czas: 04:29
V AVG: 23,56 km/h
V MAX: 35,50 km/h
Kategoria Trening