Listopad, 2016
Dystans całkowity: | 1001.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 35:15 |
Średnia prędkość: | 26.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.88 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 83.48 km i 3h 31m |
Więcej statystyk |
Pierwszy śnieg
-
DST
20.00km
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie wierzyłam we wczorajsze prognozy pogody na dzisiejszy dzień. Opady śniegu?! W całym kraju?! Czy to możliwe?
Wszystkie poranki wyglądają podobnie. Budzik, toaleta, poranna herbata z cytryną. Wstałam pierwsza. Zaparzyłam herbatę i krzątałam się po kuchni przygotowując śniadanie. Spojrzałam w okno. Prognoza sprawdziła się. Na trawniku, krzewach, dachu altanki leżał śnieg. Co więcej - nadal padał! Pierwszy śnieg! Wypadało to uczcić na rowerze.
Wyjechałam z domu przed południem. Chciałam nacieszyć oczy pierwszą bielą.
Na pierwszy zimowy spacer zabrałam Scotta. Licznik nadal nie działa i w tej sytuacji wojewódzka idealnie nadaje się do przejazdu +- X-kilometrów.
Padał śnieg z deszczem. Było mokro. Zamierzałam przejechać +- 30 km. Taki dystans wydawał mi się idealnym minimalnym dystansem w pierwszych "zimowych" warunkach. Zamierzałam... :) Przejechałam +- 10 km i zawróciłam do domu. Też fajnie :)
Kategoria Po pracy
Rowerowy grzybiarz
-
DST
74.81km
-
Czas
02:56
-
VAVG
25.50km/h
-
VMAX
36.04km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeszcze wczoraj nic nie zapowiadało dzisiejszego rowerowego grzybobrania.
Ale od początku...
Deszcz, plucha, szaruga. Tak wyglądały ostatnie dni. Powoli zaczął mi się udzielać szarugowy nastrój. Dzisiejszy poranek różnił się od poprzednich tylko tym, że nie mżyło. Niebo nadal było zasłonięte ciężkimi ołowianymi chmurami. A jednak. W południe słońce zaczęło nieśmiało przebijać się przez szarość chmur. Nareszcie! Pojechałam na spacer do lasu. Chciałam nacieszyć się słońcem i ciszą przerywaną jedynie szelestem liści.
Wyszłam z lasu. Ruszyłam tą samą drogą do domu. I wtedy ogarnęło mnie to dziwne uczucie. Znam je doskonale. Ono wraca zawsze po przerwie w rowerowaniu. Nie ważne, jak długo trwała ta przerwa. Ono zawsze wraca. To wypadkowa tęsknoty, zdziwienia, zaskoczenia, radości, zauroczenia. Jadę dalej, przed siebie, nie chcę wracać do domu, nie teraz.
Czy muszę pisać dokąd pojechałam?
Na leśnej ścieżce spotkałam grzybiarzy.
Ja nie potrafię zbierać grzybów, zresztą nie potrafię nawet powiedzieć, czy lubię zbierać grzyby. Na pewno lubię spacerować po lesie, ale grzyby... I stało się. Być może sprawił to widok grzybiarzy - zaczęłam rozgarniać liście w poszukiwaniu grzybów. Znalazłam! Grzyby były malutkie, ale były!
Zachęcona rozglądałam się dalej. Są! Ależ dorodne!
Może będzie jeszcze ze mnie grzybiarz - rowerowy grzybiarz :)
Kategoria Po pracy
Hymn Basikowy
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po Wszystkich Świętych dopadła mnie jakaś niemoc. Lekarz zaaplikował lekarstwa i kazał dużo odpoczywać. Tym razem nie dyskutowałam - zdrowie najważniejsze. Scotta i Speca wysłałam na zasłużony urlop. Wprawdzie nie żaliłam się bliskim na swój chorowity los, ale moja chrzestna córka Dorotka ma niesamowitą intuicję. Wsparła swoją chrzestną mamę ciepłym słowem.
Wczesnym wieczorem 3 listopada odbieram od Dorotki sms-a i co czytam???!!!
Napisała dla mnie wiersz!
Toć to prawdziwy hymn Basikowy :)
Jedzie Basik na rowerze,
złość ją na pogodę bierze,
bo chociaż tak się składa,
że deszcz na nią nie pada,
to wiatr złośliwy dla hecy,
wieje jej w twarz,
a nie w plecy
Czyż to nie urocza rymowanka?
Dziękuję Dorotko, moja wierna blogowa Czytelniczko :)
P.s.
Niewielkie sprostowanie - okazało się, że mój blog był inspiracją rymowanki, Dorotka pomysłodawczynią, Edytka pierwszym recenzentem, a wszystko ubrał w słowa Marek.
Marku, Dorotko, Edytko - dziękuję bardzo :)))