Wrzesień, 2017
Dystans całkowity: | 1404.34 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 54:04 |
Średnia prędkość: | 25.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.07 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 100.31 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
2017-09-30
-
DST
81.12km
-
Czas
03:11
-
VAVG
25.48km/h
-
VMAX
39.76km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj, gdy się obudziłam poczułam coś dziwnego - ogarnęła mnie taka lekkość i spokój. Pomyślałam - jest pięknie! Spojrzałam w okno. Świeciło słońce, gałęzie drzew tkwiły w bezruchu. W myślach układałam plan dnia. Zrobię tylko to, to i to i polecę na rower!
Ciut przed godz. 15.00 pojechałam na rowerowy spacer na leśną ścieżkę. Mijając zakład opiekuńczo - leczniczy w otwartych drzwiach zauważyłam znajomego/nieznajomego. Siedział na swoim wózku inwalidzkim. Dziś mnie nie zauważył, nie odpowiedział gestem dłoni na moje pozdrowienie. Wydawał się taki przygnębiony, nieobecny, samotny. Jak często wielu z nas - zdrowych miewa chandry, doły, jak często czujemy się samotni, nieszczęśliwi, a jak może czuć się on - znajomy/nieznajomy. Jechałam rozmyślając o życiu, o jego kolorach i smakach. Nie zauważyłam kiedy wjechałam do lasu. Jak pięknie wyglądały w promieniach słońca drzewa i leśna ścieżka. Szkoda, że nie mógł tego zobaczyć znajomy/nieznajomy, może uśmiechnąłby się.
A dzisiaj z okazji Dnia Chłopaka dla wszystkich znajomych/nieznajomych rowerzystów - niespodzianka. Panowie, jesienna fotka dla Was
Kategoria Po pracy
2017-09-29
-
DST
76.22km
-
Czas
03:04
-
VAVG
24.85km/h
-
VMAX
40.74km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wczorajszym kulinarnym szaleństwie, dzisiaj miałam urlop w gotowaniu obiadu. Krzątałam się po domu - a to poszłam po bułki, a to nakarmiłam kocury, a to pozmywałam, a to napiłam się kawy, a to zaparzyłam aromatyczną herbatę... Błogie domowe lenistwo.
A rower? Strasznie wiało, więc dzisiaj Specowi zaopiniowałam pozytywnie wniosek o urlop na żądanie. Niech tam sobie rowerzysko odpocznie.
Wytrzymałam do godz. 14.30. Może jednak nie wieje aż tak porywiście - myślałam patrząc przez okno. W ciągu kilku minut byłam gotowa do jazdy. Założyłam leginsy, koszulkę termiczną z długim rękawem, cienką kurteczkę, którą dostałam na jednym z Harpaganów i oczywiście pomarańczową czapeczkę weterankę. Po prostu wystroiłam się jak na przejażdżkę w bezwietrzne popołudnie.
Pojechałam na leśną ścieżkę. W słońcu było mi całkiem ciepło, ale w cieniu i pod wiatr - bbbrrryyy. Zmarzłam. Wiatr przeszywał na wskroś. Z zimna zaczęły mi drętwieć dłonie. Aby odgonić zimne myśli, jadąc przez las zadzwoniłam do Logina. On ma niesamowite pomysły. Wczoraj rzucił hasło zimowego ultramaratonu w Izraelu - 1000 km w 72 godziny, taki izraelski BBT :) Od razu zaznaczę, że ja na coś takiego się nie piszę - dla mnie zagraniczny wyjazd to tylko z sakwami, a nie takie szosowe łojenie :) Pogadaliśmy z Loginem o tym, o tamtym i zapomniałam o przeszywającym chłodzie. Rozłączyliśmy się gdy wyjechałam z lasu. Do domu pozostało tylko 24 km...
Kategoria Po pracy
2017-09-28
-
DST
53.32km
-
Czas
02:09
-
VAVG
24.80km/h
-
VMAX
37.81km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wydawać by się mogło, że dzisiejsze "dzisiaj" jest takim samym dniem jakich było wiele przed nim, a jednak to dzisiejsze "dzisiaj" było inne. Choć, przecież każdy dzień jest inny.
Po obiedzie wybrałam się na rower. To moje ostatnie dni urlopu, więc chcę się nacieszyć rowerowaniem na zapas, ale czy można nacieszyć się na zapas? Od kilku dni strasznie wieje. Wczoraj, przedwczoraj i jeszcze wcześniej wiatr zdawał się być dawno niewidzianym znajomym, a jak będzie dzisiaj? Zamierzałam wykręcić setkowe kółeczko przez leśną ścieżkę z zawrotko/nawrotką na wojewódzkiej. Nagle coś się stało, jakby zeszła ze mnie pozytywna energia, przestało mi się chcieć jechać dalej. Zawróciłam. Przecież ja nic nie muszę. Chcę - jadę, nie chcę - zawracam. Czy to przez porywisty wiatr? A może dopadła mnie jesienna chandra?
Kategoria Po pracy
2017-09-27
-
DST
101.37km
-
Czas
03:55
-
VAVG
25.88km/h
-
VMAX
44.07km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
Donikąd
-
DST
101.88km
-
Czas
03:48
-
VAVG
26.81km/h
-
VMAX
36.43km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowanie. Każdy ma swoją filozofię na ten temat. A wczoraj, właśnie rowerowanie było tematem przewodnim mojej rozmowy z rowerowym znajomym. Pewne jego stwierdzenia wbiły mnie w ziemię. Pozytywna energia, którą czerpię z wykręcania przydomowych kółeczek spadła do poziomu ZERO. Jazda donikąd, pisanie o niczym, puste nabijanie km-ów... Czy właśnie takie jest to moje rowerowanie? Nie, nie chcę się nad tym zastanawiać, bo i po co. Każdy może wyrażać swoje poglądy, a tym bardziej jeździć tak, jak lubi :)
A dzisiaj po raz kolejny wybrałam się donikąd, tylko po to, aby popedałować i poczuć jak fajnie jechać donikąd. Zabrałam aparat licząc, że w słońcu moje donikąd może całkiem ładnie wyglądać w kadrze obiektywu :)
Spec nie był zainteresowany...
ani dzisiejszym donikąd...
...ani grzybobraniem
ale urzekł go zachód słońca
Ot, taka jazda donikąd, wpis o niczym, puste nabijanie km :)
Kategoria Po pracy
2017-09-25
-
DST
95.16km
-
Czas
03:43
-
VAVG
25.60km/h
-
VMAX
37.81km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
Pałacobranie
-
DST
132.32km
-
Czas
04:59
-
VAVG
26.55km/h
-
VMAX
36.04km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jedni rowerzyści we wrześniowe niedzielne przedpołudnia udają się na grzybobranie, a inni na "pałacobranie". Dzisiaj należałam do drugiej grupy. Pogoda nie zachęcała do niedzielnej wycieczki - mżył deszcz i było szaro-buro, ale kto upartemu zabroni. Planowałam wrzucić do rowerowego koszyka cztery pałace, jednak pogoda zweryfikowała moje plany. Deszcz na dobre rozgościł się na mojej trasie. Cóż - na prawdziwe pałacobranie pojadę następnym razem. A dzisiaj ot takie mini pałacobranie, choć sama nie wiem czy takie mini, bo do mojego rowerowego koszyka trafiły dwa dorodne pałacowe borowiki :)
Pałac Zamoyskich w Jabłoniu
Wzmianki o Jabłoniu jako osadzie pojawiają się już w XV wieku, kiedy
należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jego pierwszymi właścicielami
byli Połubińscy, herbu Jastrzębiec. W XVII wieku dobra Jabłoń należały do
rodzin Firlejów i Potockich.
Na początku XIX wieku majątek Jabłoń przejął Piotr Strzyżowski. Założył on park oraz zbudował
pałacyk w stylu klasycystycznym około 1812 roku. Lata 1855-84 to okres
władania dobrami Jabłoń hr. Łubieńskich. W okresie powstania
styczniowego dwór stanowił schronienie dla powstańców, a jego
właścicielka Amelia Łubieńska za tą działalność została zesłana na
Sybir. W latach siedemdziesiątych XIX wieku dwór w Jabłoniu pada ofiarą
prześladowań za działania wspierające walkę Unitów z prawosławiem.
Łubieńscy musieli opuścić Jabłoń, a 1884r. majątek nabył August
Zamoyski z Różanki dla swego syna Tomasza.
Neogotycki pałac został wybudowany przez hrabiego Tomasza Zamoyskiego w
latach 1904 – 1905 na miejscu rozebranego pałacu Strzyżowskich. Pałac
był wzorowany na angielskich rezydencjach z czasów przełomu późnego
gotyku i początków renesansu. Jego projekt powstał w pracowni,
wiedeńskich architektów Fellnera i Helmera.Pałac był rezydencją luksusową i nowoczesną.
Posiadał centralne ogrzewanie, kanalizację, klimatyzację grawitacyjną,
oświetlenie elektryczne i windę. Świetność rezydencji została przerwana przez wybuch I
wojny światowej. Wysiedleni z majątku Zamoyscy wrócili dopiero w 1921
roku. W 1928 roku zmarła Ludmiła, w 1935 - Tomasz. Do Jabłonia wrócił wtedy
skonfliktowany z nim syn August Zamoyski - sławny już wówczas rzeźbiarz i zarządzał dobrami aż do wybuchu II wojny światowej.
W
1944 roku majątek został rozparcelowany między Skarb Państwa, Lasy Państwowe
i prywatnych właścicieli. W oficynie pałacowej rozlokowała się szkoła
podstawowa, w 1952 roku doszło jeszcze Technikum Rolnicze. Po pożarze w 1968 roku,
który spowodował znaczne zniszczenia, szkoły przeniosły się do nowych
budynków. Od 1999 roku pałac jest w rękach prywatnych.
Muzeum Augusta Zamoyskiego w Jabłoniu
Pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim
Pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim jest rezydencją rokokową, która ze względu na wysokie walory artystyczne zaliczana jest do
wąskiego grona dziesięciu tego typu założeń w Europie.
Należą do tej grupy m.in. Wersal,
drezdeński Zwinger, poczdamski Sanssouci, a w Polsce pałac Branickich w
Białymstoku czy królewski Wilanów.
Pierwsza budowla na miejscu dzisiejszego
Pałacu Potockich wzniesiona została w XV wieku przez rodzinę Kazanowskich. Miała ona charakter średniowiecznej warowni.
Rozbudowy zamku dokonano dwukrotnie w czasie, gdy dobra radzyńskie dzierżawił ród Mniszchów (od połowy XVI do połowy XVII w.). Warownia zmieniła się wówczas prawdopodobnie w renesansową rezydencję typu palazzo in fortezza.
Kolejny etap przebudowy nastąpił, gdy dobra radzyńskie znajdowały się pod panowaniem Stanisława Antoniego Szczuki - sekretarza i przyjaciela Jana III Sobieskiego. Prace w Radzyniu, prowadzone
pod kierunkiem królewskiego architekta Augusta Locciego rozpoczęły się już w 1685 roku. Do roku 1709 wzniesiona została barokowa rezydencja typu reprezentacyjno-obronnego.
Następna wielka przebudowa, która
ostatecznie zadecydowała o obecnym wyglądzie pałacu, została dokonana w
czasie, gdy właścicielami Radzynia byli: wnuczka Stanisława Antoniego
Szczuki Marianna z Kątskich i jej małżonek Eustachy Potocki
- generał artylerii litewskiej, sędzia Trybunału Koronnego. Małżonkowie
Potoccy w Radzyniu postanowili stworzyć gniazdo rodowe, więc pałacowi
pragnęli nadać odpowiednią rangę.
W efekcie powstała budowla, uznawana za jedną z najpiękniejszych rokokowych rezydencji nie tylko w Polsce, ale i Europie.
Na głównego architekta pałacu i kierownika robót wybrany został Jakub Fontana
– wybitny architekt włoskiego pochodzenia, realizator wielu budowli
sakralnych oraz świeckich,
architekt króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Prace
związane z przebudową pałacu Potockich rozpoczęto na przełomie 1749 i
1750 roku, trwały do 1759 roku. Od 1755 roku urządzano ogród według
planów Fontany, które realizował ogrodnik Knackfus. Fontana
zaprojektował również pałacową dekorację rzeźbiarską pałacu, którą
wykonał Jan Chryzostom Redler .
Pałac Potockich w Radzyniu był wielokrotnie głównym bohaterem moich blogowych wpisów, a dzisiaj doczekał się wzmianki o swojej bogatej historii.
Kategoria Ciekawa Lubelszczyzna, Wycieczki
2017-09-23
-
DST
52.53km
-
Czas
02:04
-
VAVG
25.42km/h
-
VMAX
36.83km/h
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak dobrze wrócić na rower :) Nawet porywisty wiatr dzisiaj nie przeszkadzał i wydawał się być jak dawno niewidziany znajomy, a wojewódzka - jak najpiękniejsza z wszystkich dróg, którymi dotychczas jechałam :)
Kategoria Po pracy
Dziewiątka z przodu licznika :)
-
DST
101.09km
-
Czas
03:50
-
VAVG
26.37km/h
-
VMAX
37.41km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Coś jakby z wierszyka o Grzesiu, który niósł worek piasku - powolutku, pomalutku pojawiła się nowa cyferka na moim liczniku :)
Kategoria Po pracy
Wszystkie drogi...
-
DST
240.57km
-
Czas
09:23
-
VAVG
25.64km/h
-
VMAX
42.90km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
...podobno prowadzą do Rzymu, jednak moje od pewnego czasu prowadzą nadbużańskim szlakiem do Włodawy.
Dzień zapowiadał się pogodny. Tak bardzo chciałam pojechać ciut dalej. Na urlopie zamiast przemierzać rowerem gruzińskie i armeńskie bezdroża szlifuję podłogi rodzimych placówek służby zdrowia, czasem wykręcę setkowe kółeczko.
Dzisiaj było inaczej. Ostatnio zauroczyłam się nadbużańską trasą, a że jestem monotematyczna i lubię wracać do dobrze znanych miejsc pojechałam do Woli Uhruskiej, a stąd przez Sobiborski Park Krajobrazowy do Włodawy zataczając kółeczko przez Sławatycze.
Zanim dojechałam do Woli Uhruskiej zatrzymałam się na moment w lesie miedzy Kołaczami a Hańskiem. Sprowokowały mnie do tego porastające pobocza mchy. Weszłam do lasu, a tam łany mchów! Ależ one były niesamowicie miękkie. Przypomniało mi się dzieciństwo, kiedy ze swoim ciotecznym rodzeństwem tarzaliśmy się po mchach, ale mieliśmy radość :)
W Woli Uhruskiej zaciekawiły mnie rzeźby w parku.
Dalej był Sobiborski Park Krajobrazowy...
Bug w Orchówku...
przystanek na kawę i szarlotkę w przytulnej kawiarni we Włodawie :)
A z Włodawy pogoniłam bez zbędnej zwłoki do domu, zatrzymując się jedynie na stacji benzynowej Orlen w Wisznicach, aby uzupełnić picie w bidonie. Jak dobrze było móc dzisiaj pojechać ciut dalej.
Kategoria Wycieczki