Trening
Dystans całkowity: | 9656.59 km (w terenie 5.00 km; 0.05%) |
Czas w ruchu: | 385:07 |
Średnia prędkość: | 24.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.93 km/h |
Liczba aktywności: | 133 |
Średnio na aktywność: | 72.61 km i 2h 56m |
Więcej statystyk |
Tylko i aż tyle
-
DST
80.11km
-
Czas
03:05
-
VAVG
25.98km/h
-
VMAX
42.60km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po trzech dniach przymusowego odpoczynku od roweru, dziś nareszcie udało się popedałować. Wykręciłam kółeczko treningowe na wspak. Ależ mi brakowało roweru, tym bardziej, że ostatnie dni były bardzo rowerowe, szczególnie niedziela. Pogodnie, słonecznie, a ja na przymusowym urlopie. Ale, to już było. A dzisiaj pomykałam cała w skowronkach mimo szaro-burego popołudnia urozmaiconego roszącą mżawką. To tylko rower i aż tyle pozytywnych emocji.
DST: 80,11 km
Czas: 03:05
V AVG: 25,98 km/h
V MAX: 42,60 km/h
Kategoria Trening
Chciałaby dusza...
-
DST
105.61km
-
Czas
04:29
-
VAVG
23.56km/h
-
VMAX
35.50km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek był rześki, trzy stopnie na minusie... Ostatnio tak zaczynam swoje wpisy. Dzisiejszy poranek był jednak inny. Jadąc na zakupy myślałam o Jurku - powinien być już po odprawie, za moment startuje.... A miało być - jesteśmy po odprawie, za moment startujemy. Zadzwoniłam do niego. Głos w słuchawce powiedział, że abonent jest chwilowo niedostępny. Pewnie pomyka po wąwozach i nie ma zasięgu. Żałowałam, że zrezygnowałam z wyjazdu, może dałabym radę...
Po południu pognałam na rower. Przynajmniej sprawdzę się jako rowerzysta. Miał być dystans piechura 50 km, będzie dystans rowerzysty 100 km. Pogoda była idealna - słonecznie, prawie bezwietrznie. Tak, pogoda prowokowała do marszu lub pomykania na rowerze. Było pięknie, wiosennie.
Chciałam wykręcić treningowa setkę. Wczoraj nieźle mi poszło, to i dzisiaj dam radę. Tylko co się dzieje? Warunki idealne, a ja jadę noga za nogą. Wiaterek tylko, tylko, a ja ledwo, ledwo... Wprawdzie czuję przy głębszym oddechu i obrocie , że mam żebra i głowę na szyi, ale przecież nie jest źle. Więc skąd ta niemoc?! Chciałaby dusza, a tu... klops.
Przejechałam połowę dystansu. A może by tak mały Tymbark? A może jestem głodna? Dobrze, że zabrałam groszaki. Zatrzymałam się w okolicznym sklepie. Kupiłam ostatnie trzy małe rogaliki z marmoladą, banana i Tymbark pomarańcza-brzoskwinia. Mego ulubionego smaku jabłko-mięta nie było. Rozsiadłam się na ławeczce na skwerku. Rogaliki jakby nie dzisiejsze, ale poradziłam. Popiłam Tymbarkiem, poprawiłam bananem i trwało to tyle, że zmarzłam. Nie szkodzi. Rozgrzeję się pedałując, a może po takim co nie co i duszy się polepszy. Pokonałam kilometrowy odcinek i nic - dalej zimno. Zatrzymałam się, zasunęłam rękawy kurtki. Cieplej. Tempo jazdy wzrasta. Ze zdziwieniem patrzę na licznik. Jadę z prędkością 25-28 km/h. Czyżbym była głodna?!, bo jak inaczej wytłumaczyć to zaskakujące przyspieszenie? Dojechałam do Ostrowa. Zaczynało zmierzchać a ze mnie jakby powoli uchodziło powietrze - pedałowałam dynamiczniej, to noga za nogą. Oj, chciałaby dusza, chciała, ale nogi nie pozwalają :)
DST: 105,61
Czas: 04:29
V AVG: 23,56 km/h
V MAX: 35,50 km/h
Kategoria Trening
Jeszcze rowerzysta, czy już pieszy
-
DST
72.05km
-
Czas
02:47
-
VAVG
25.89km/h
-
VMAX
43.10km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
W nocy spadł śnieg. Niewiele, ale rano było urokliwie. Trzy stopnie na minusie, pięknie oszronione drzewa, dookoła biało. Oczami wyobraźni widziałam siebie pomykającą na rowerze w śnieżnej scenerii.... Po południu czar prysł. Wracałam do domu po mokrym asfalcie. Mimo braku urokliwych śnieżnych klimatów warunki pod rowerowe koła były idealne - dwa stopnie na plusie, delikatny wiaterek, pogodnie. Tak, pogoda tej zimy rozpieszcza rowerzystów ze wschodu.
Pognałam na rower po godz. 16.00. Pedałując wspominałam ostatnią rowerową burzę mózgów. Dyskutowaliśmy - dwóch kolegów i ja - o hipotetycznej sytuacji na drodze z udziałem rowerzysty. Rozważaliśmy, czy rowerzysta, w sytuacji fabrycznego wyposażenia roweru w lampkę przednią zasilaną za pomocą dynama, zatrzymując się przy osi jezdni przed wykonaniem manewru skrętu w lewo w celu udzielenia pierwszeństwa przejazdu pojazdom jadącym z przeciwka, naruszył przepisy prawa ruchu drogowego i ewentualnie przepisy karne, jeżeli doszłoby do kolizji lub wypadku z powodu braku oświetlenia przedniego roweru. Byliśmy zgodni, co do tego, że nie naruszył przepisów ruchu drogowego, bo rower był wyposażony fabrycznie w lampkę, ale czy przypadkiem nie podpadłby pod jakiś paragraf z powodu braku "czynnego" oświetlenia???? I tu nie byliśmy już jednomyślni. Poszliśmy dalej.... Czy stojąc na jezdni był rowerzystą, czy już pieszym.... Rozważaliśmy, czy będzie to zależało od jego pozycji - czy stał obok roweru, czy w pozycji gotowej do jazdy. A jeśli przyjąć, że byłby już pieszym i miałby założoną kamizelkę odblaskową, a w rowerze byłyby odblaski, to czy można mu zarzucić brak właściwego "czynnego" oświetlenia? Choć, czy będąc pieszym mógł stać przy osi jezdni.... Każdy z nas przytaczał argumenty. Dyskusji rowerowej nie było końca.... A zaczęło się całkiem niewinnie od rowerowego dynama....
I tak pedałując rozmyślałam o biednym rowerzyście, który zatrzymał się przy osi jezdni, czy był jeszcze rowerzystą, czy już pieszym???
DST: 72,05 km
Czas: 02:47
V AVG: 25,89 km/h
V MAX: 43,1km/h
Kategoria Trening
Uśmiechnięte wyniki :)
-
DST
105.38km
-
Czas
04:08
-
VAVG
25.50km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
To miała być standardowa setka treningowa, nie za szybka, nie za wolna, ot taka w tempie terenowym, jak przystało na mego górala. Pomykałam w tempie basikowo-scottowym. Doścignął mnie rowerzysta w kominiarce. Brat bliźniak - pomyślałam. Zapytał o drogę. Wytłumaczyłam mu na którym skrzyżowaniu i w którą stronę ma skręcić. Mieliśmy jechać około 7 kilometrów w tym samym kierunku. I tak to się zaczęło.... Pomykaliśmy rozmawiając o rowerach, startach w maratonach, wyprawach z sakwami i takie tam. Gdy na najbliższym skrzyżowaniu odbiliśmy na drogę główną Grzegorz zaproponował, że będzie jechał pierwszy. Ok. I tak sobie pomykaliśmy gęsiego przez około 4 kilometry z prędkością 27-30 km/h. Fajnie. Na kolejnym skrzyżowaniu każde z nas pojechało w swoją stronę. Podziękowaliśmy sobie za wspólną jazdę i pożegnaliśmy się. Niby nic nadzwyczajnego, takie przypadkowe spotkanie, a jednak podziałało ambicjonalnie. A może pojechać trochę dynamiczniej, pościągać się sama ze sobą? Niemądre? Może. Przełączyłam licznik na wskazania średniej prędkości. I w ten oto sposób dzisiejsze wyniki są uśmiechnięte - uśmiechnięty dystans :), uśmiechnięty czas :), uśmiechnięta średnia i maksymalna prędkość :)
DST: 105,38 km
Czas: 04:08
V AVG: 25,50 km/h
V MAX: 39,7 km/h
A tak było na trasie:
wiosennie...
....urokliwie...
....tajemniczo....
........
Kategoria Trening
Sobotnia setka
-
DST
105.39km
-
Czas
04:26
-
VAVG
23.77km/h
-
VMAX
43.40km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
DST: 105,39 km
Czas: 04:26
V AVG: 23,77 km/h
V MAX: 43,40 km/h
Temperatura: 3,0 C
Sprzęt: Scott
Kategoria Trening
Jechać na świeżości :)
-
DST
10.80km
-
Czas
00:25
-
VAVG
25.92km/h
-
VMAX
31.20km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wszystko wskazuje na to, że tym razem się uda!!! :))) Jadę na Harpagana!!! :))))
Jak to brzmi??? CUDOWNIE!!!! Ależ się cieszę :))))
Wiosną moja ulubiona lewa nerka pokrzyżowała mi plany startowe. Plany startowe, jak to brzmi!!! CUDOWNIE??? Pominięcie tego kultowego maratonu na orientację byłoby ciężkim grzechem rowerowym. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko jechać do Lipusza :)
A dzisiaj, tylko tak na moment wyskoczyłam ciemną nocą na rower. Jurek powiedział, że dobrze jest "Jechać na świeżości". Jurka trzeba słuchać i dlatego u mnie tym razem świeżości będzie dostatek ;)))
Kategoria Trening
Bez sakw
-
DST
71.47km
-
Czas
02:58
-
VAVG
24.09km/h
-
VMAX
34.70km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakie to dziwne uczucie jechać bez sakw....
Kategoria Trening
Wspomnienie Grassora
-
DST
81.42km
-
Czas
03:28
-
VAVG
23.49km/h
-
VMAX
40.06km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranny deszcz i ciepłe słowa Uli zmobilizowały mnie do uzupełnienia relacji z Grassora. Moja przyjaciółka czyta bloga Basika i podoba jej się ta moja pisanina :)
Uzupełniając relację z maratonu ożyły wspomnienia. To była piękna przygoda z brukiem w tle :) Po powrocie do bazy, gdy pakowałam rzeczy do samochodu myślałam, że mam uszkodzonego pilota w kluczyku. Naciskam i nic, zamek ani drgnie. Wszystko wyjaśniło się nieco później. Najprawdopodobniej brukowe wstrząsy sponiewierały mi nadgarstki :) Po zakończeniu maratonu odpoczęłam godzinę w aucie i ruszyłam w drogę powrotną. Spędziłam osiem godzin za kółkiem. Ostatnie kilometry pokonałam przy otwartych szybach i śpiewem na ustach :) Robiłam wszystko, aby nie usnąć za kierownicą. Będę miała co wspominać w długie zimowe dni....
A dzisiaj po południu powłóczyłam się po okolicy. Z tej włóczęgi wyszedł całkiem fajny dystansik. A co tam, przecież jestem na urlopie :)))
Kategoria Trening
Prawie bladym świtem
-
DST
101.28km
-
Czas
04:15
-
VAVG
23.83km/h
-
VMAX
41.80km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Budzik nie zawiódł, zadzwonił o godz. 4.45, to mi nie chciało się wstawać bladym świtem. Urlop rozleniwia - niestety. Obudziłam się o godz. 6.00 i nadal było ciężko z synchronizacją woli i narządów ruchu :) Tak się guzdrałam, że wyjechałam o godz. 6.35. Nie był to już blady świt. Wyjechałam na głodniaka z litrem wody w bidonie. Jak zwykle wybrałam trasę treningowego kółeczka z nieznaczną modyfikacją. Dojechałam do Białki, zrobiłam rundkę nad jeziorem, wróciłam do ścieżki rowerowej, pognałam około 15 km przez las i zamknęłam pętelkę trasą mego treningowego kółeczka.
Kategoria Trening
Wystrojona dwójeczka :)
-
DST
101.54km
-
Czas
04:10
-
VAVG
24.37km/h
-
VMAX
31.50km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny dzień i kolejny trening, ale jakże inny. Dzisiaj miałam przejechać drugi tysiąc w tym sezonie! Można powiedzieć: "Każdy tysiąc jest pierwszy..." parafrazując słowa piosenki.
Na TAKĄ okazję wypadało ładnie się ubrać. A ja się nawet wystroiłam! Ubranko rowerowe, a na głowie kapelusik wyprawowy :) Dawno temu, a może całkiem niedawno :) mój kolega, z którego ekipą trochę jeździłam powiedział, że powinnam zmienić starą pomarańczową czapeczkę na COŚ eleganckiego.
Ależ ta czapeczka to mój znak rozpoznawczy, to cała ja! Jest ze mną od pierwszych rowerowych chwil...
Jednak... Skapitulowałam... W tym miesiącu kupiłam sobie nowe, bardzo eleganckie wyprawowe nakrycie głowy - KAPELUSIK . Może jeszcze kiedyś przyda się taki super modny drobiażdżek.
A, że dzisiaj był wyjątkowy dzień - na liczniku pojawiła się dwójeczka zamykająca serię treningowa przed Wyrypą - to się wystroiłam!!! Co tam, kto modnisi rowerowej zabroni :)
Radość była wielka! Scott poszedł w górę! :)))
A to taki mały żart :)))
Kategoria Trening