Trening
Dystans całkowity: | 8719.98 km (w terenie 5.00 km; 0.06%) |
Czas w ruchu: | 346:08 |
Średnia prędkość: | 24.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.93 km/h |
Liczba aktywności: | 118 |
Średnio na aktywność: | 73.90 km i 2h 59m |
Więcej statystyk |
Trójeczka z przodu licznika :)
-
DST
105.65km
-
Czas
04:33
-
VAVG
23.22km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj pozwoliłam sobie na dłuższy dystans. Już dawno nie wykręciłam treningowej setki. Chciałam potrenować tempo jazdy.
Pogoda nie zachęcała do długiego treningu - było wietrznie i zimno, jednak kto upartemu zabroni. Planowałam pokonać dystans bez przystanku. Mimo dosyć porywistego i mroźnego wiatru do 72 km utrzymywałam średnią 24 km/h z załącznikiem po przecinku. Miałam werwę i siłę. Dalszy dystans to totalna masakra... Nie wiem, czy to wiatr tak mnie sponiewierał, czy miałam gorszy dzień. To nie było pomykanie, to była jazda w tempie rowerowego żółwia. Wiatr kręcił dziwne zygzaki. Bez względu na kierunek jazdy wiał w twarz lub w bok, a raczej na skos z przewagą na twarz. Jechałam i jechałam.... Było ciężko, bardzo ciężko, mega ciężko. Ostatnie 12 km do domu miałam z wiatrem wiejącym centralnie w twarz. Odniosłam wrażenie, że to był najtrudniejszy odcinek na całej trasie kółeczka. Dzisiejszą treningową setkę wymęczyłam.... Choć teraz gdy o tym piszę, to uważam, że było surrealistycznie (zapożyczenie z filmu) i mimo wszystko fajnie :)
Reasumując => dzisiejszy trening miał jeden minus - nie udało się przejechać w rytmicznym, miarowym i stałym tempie oraz bez przystanku (był jeden ok. 5-cio minutowy i drugi chwilowy na poprawienie koszulki pod kurtką), ponadto były trzy plusy treningu:
- pierwszy plus: pojawiła się kolejna cyferka z przodu licznika!!!
- drugi plus: pokonałam dystans suchym kołem - nie padało i nie było kałuży!!!
- trzeci plus - nie pogoniły mnie psy!!! I tu wspomnę, że pomyliłam się z oceną dwóch czworonogów. Fizjonomia rasowców rowerowych, a jednak grzeczne :) Pierwszego zauważyłam z bliskiej odległości. Przez głowę z szybkością błyskawicy przemknęły mi możliwe warianty uniknięcia głośnej konfrontacji z psiną. Nie miałam siły na ucieczkę, więc nie pozostawało nic innego, jak wziąć pieska na litość - przejechać obok niego bardzo wolno i powiedzieć najcieplej, jak potrafię "piesku, piesku". Jakaż byłam zaskoczona, gdy potencjalny rowerowiec nawet nie szczeknął. Drugi podobnie... Poczułam ulgę....
DST: 105,65 km
Czas: 04:33
V AVG: 23,22 km/h
V MAX: 39,70 km/h
Kategoria Trening
Oczywista oczywistość
-
DST
80.41km
-
Czas
03:20
-
VAVG
24.12km/h
-
VMAX
35.20km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dalej zimno, wieje i przelotnie pada. A ja czuję niedosyt jazdy, ale cóż nie można mieć codziennie wszystkiego. Choć dzisiaj miałam prawie wszystko - rower, rower, rower :) Wykręciłam kółeczko na wspak. Nie było ono oczywistą oczywistością, bo....
Przejechałam 2 km od domu i sypnęło białą kaszą. Nic to - niech sypie i wieje - dzisiaj założyłam kominiarkę. Dojechałam do pierwszego skrzyżowania. Patrzę, a nad moją trasą ciemna ściana. Pada? Przez kolejne 9 km przeżywałam dylematy i biłam się z myślami. Którędy jechać? A może być kreatywną i ruszyć w przeciwnym kierunku - jasną stroną nieba. Przyzwyczajenie wygrało z kreatywnością. Wybrałam standardowe średnie kółeczko. Argumentem, który przeważył były olbrzymie kałuże na drodze. Tu już padało, więc nie powinno być źle. Pomykam zadowolona, że nie pada z nieba, a tylko chlapie spod kół. Chlap, chlap, błotna kropka tu, błotna kropka tam :) Jest fajnie. I jak tu wracać za dnia do domu, przecież to wstyd. W ten sposób oczywista oczywistość średniego kółeczka stała się mniej oczywista.
Na kolejnym skrzyżowaniu odbiłam na wspak. Pognałam do Ostrowa. Trochę mnie zmoczyło i z nieba, ale i tak miałam szczęście. W Starej Jedlance na poboczach leżał czysty, biały, prawdziwy śnieg! Tym razem zima mnie oszczędziła :)
DST: 80,41 km
Czas: 03:20
V AVG: 24,12 km/h
V MAX: 35,20 km/h
Kategoria Trening
Fajny akcencik :)
-
DST
72.72km
-
Czas
02:53
-
VAVG
25.22km/h
-
VMAX
35.90km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy poranek był zamglony, ale bardzo ciepły - pięć stopni na plusie. Po wczorajszym bezowym szaleństwie pognałam na rower, ale nie z obowiązku, tylko dla przyjemności.
Poranne mgły nie pozostawiły śladu. Szkoda, że miałam wolne tylko popołudnie. Jakże przyjemnie byłoby pojechać na wycieczkę. Zaplanowałam nawet trasę, ale na realizację będzie musiała jeszcze trochę poczekać. Pognałam na ścieżkę do lasu. Ależ było urokliwie. Nad lasem pokazało się błękitne niebo, a na nim pierzaste obłoki. Już dawno nie widziałam takich pogodnych kolorów. Pięknie. A jak wyśpiewywały ptaki, jeden przez drugiego. Żałowałam, że nie zabrałam aparatu. Błękit nieba był.... jak dawno zapomniane marzenie.
Przejechałam całą ścieżkę. Spotkałam myśliwych biwakujących przy ognisku, parę na rolkach oraz starszą Panią pomykającą na rowerze. Emerytowana rowerzystka wyglądała uroczo - wrzosowy dresik, a na głowie kolorowa chusteczka z kwiatowym nadrukiem. Wiosenka z elitarnego Klubu Pań 60 plus, a może 70 plus. Mijając ją pomyślałam, że chciałabym być kiedyś taką uroczą starszą panią na rowerze, taką wiosenką z elitarnego klubu 60 plus, a nawet 70 plus. Czerpać radość z jazdy do końca swych dni, pedałować uśmiechając się do mijanych rowerzystów i wspomnień, dobrych wspomnień.
Wyjechałam ze ścieżki. Spotkałam kolejną osobę. Przede mną jechał mężczyzna na rowerze. Był pochylony nad kierownicą w taki sposób, że wyglądał, jak jeździec bez głowy. Biała kurteczka, biała czapeczka, a na nogach gumiaczki. Pewnie wracał z pracy w wiejskim gospodarstwie. Na to wskazywały jego buty. Jechał powoli, noga za nogą. Wyprzedziłam go. Przejechałam niewielki odcinek i przypadkowo spojrzałam w bok, na las. Kątem oka zauważyłam, że ktoś jedzie za mną na rowerze. Biała kurteczka i biała czapeczka? Niemożliwe! W takich butach?! Nie jechałam za szybko, w granicach 25-26 km/h, ale w TAKICH butach i na takim rozklekotanym rowerze?! Pozory mogą mylić, ale jeśli to On, to miało chłopisko przyspieszenie. Czy może być coś bardziej motywującego od czyjegoś oddechu na plecach? Na mnie to zawsze działa, choć ja się nie ścigam, ale.... z natury jestem przekorna. Przyspieszyłam. Przez około 5 km utrzymywałam prędkość 28-30 km/h. Nie oglądałam się, głupio by to wyglądało. Nie wiem, jak długo ten Ktoś za mną jechał. Spojrzałam za siebie dopiero na skrzyżowaniu, na stopie, przed wjazdem na wojewódzką. Byłam sama. A może nikt za mną nie jechał, może mi się tylko przewidziało.
Do domu pozostało około 24 km. Zmienił się kierunek wiatru. Teraz wiał centralnie w twarz. Wprawdzie nie był porywisty, ale przeszkadzał, momentami nawet bardzo. Zależało mi na wykręceniu średniej 25 km/h. Ostatnio miałam dobrą passę.
Przełączyłam licznik na wskazania średniej. Była całkiem, całkiem - 25,30 km/h. Pierwsze kilometry - znośne. Korygowałam biegi, aby lżej kręcić młynki. Średnia spadała, to stała w miejscu, podnosiła się klika kresek, po czym znowu spadała. Pozostały ostatnie 11 km, w tym 7 km pod wiatr i 4 km z wiatrem bocznym. Średnia spadła do 25,16 km/h. Przecież się nie poddam, nie odpuszczę! Szybciej, szybciej! Byle do przodu! Walczyłam bardziej ze sobą i ze swoją słabością niż z wiatrem. Uff... Udało się! Niewiele ponad 25 km/h, ale jest. Fajny akcencik na koniec tygodnia oraz na koniec miesiąca :)
Gdy po powrocie do domu przełączyłam licznik na wskazania dystansu zobaczyłam, że obok fajnej średniej wykręciłam fajną cyferkę 72,72 km.
DST: 72,72 km
Czas: 02:53
V AVG: 25,22 km/h
V MAX: 35,9 km/h
Kategoria Trening
Bezowe szaleństwo
-
DST
60.58km
-
Czas
02:24
-
VAVG
25.24km/h
-
VMAX
35.90km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plany na dzisiejszy dzień miałam ambitne, z tym, że nie były to plany rowerowe tylko kulinarne, no może z przewagą cukierniczych. Powód. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Kiedyś, 27 lutego zaczęło się coś wyjątkowego. Ktoś, coś. Piękny powód do świętowania.
Pognałam na rower, aby poświętować na swój sposób. Chciałam się zapomnieć i wrócić myślami do pięknych wspomnień, bo czy może być coś cudowniejszego od macierzyństwa? Czasu na kółeczko miałam niewiele. Którą trasę wybrać? Średnie kółeczko 50 km - nie, może być za krótkie, średnie zmodyfikowane 70 km - nie, może być za daleko, przecież mam ambitne plany.... Leśne kółeczko 60 km - w sam raz! Akurat, aby przeszłość nabrała realnego wymiaru. Zaczęłam standardowo, początek treningowego kółeczka, po pokonaniu 31 km wjechałam na ścieżkę leśną, 7 km przez las, jeszcze 2 km przez las do najbliższej miejscowości, kolejne 5 km i dalej drogą wojewódzką do domu. Pomykałam, a przez moją głowę przemykały wspomnienia, jakby to było wczoraj - pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek, pierwszy kroczek, pierwsze słowo.....
Wróciłam do domu i gdy spojrzałam na licznik okazało się, że wczorajsze kółeczko wykręciłam w identycznym czasie - 02:24. Przez krótkie 02:24 czas biegł do tyłu.
A potem był już tylko sprint w kuchni i debiut cukierniczy - tort bezowy.
Po drodze były również makowce.
A jutro, po bezowym szaleństwie, pogonię na rower, nie dla przyjemności, a z obowiązku by nie sprawdziło się powiedzenie - 5 minut w ustach całe życie w biodrach.
Jubilatowi torcik smakował :)
DST: 60,58 km
Czas: 02:24
V AVG: 25,24 km/h
V MAX: 35,90 km/h
Kategoria Trening
Miesięczniaczek :)
-
DST
60.62km
-
Czas
02:24
-
VAVG
25.26km/h
-
VMAX
44.70km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tysiączek w lutym przejechany! Wymęczony, ale jest! Miesięczniaczek zaliczony!
Dzisiaj wykręciłam średnie kółeczko z leśnym akcentem. Delikatnie wiało, ale ogólnie warunki, jak na tą porę roku są rewelacyjne. Tylko pomykać.
DST: 60,62 km
Czas: 02:24
V AVG: 25,26 km/h
V MAX: 44,70 km/h
Kategoria Trening
Tylko i aż tyle
-
DST
80.11km
-
Czas
03:05
-
VAVG
25.98km/h
-
VMAX
42.60km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po trzech dniach przymusowego odpoczynku od roweru, dziś nareszcie udało się popedałować. Wykręciłam kółeczko treningowe na wspak. Ależ mi brakowało roweru, tym bardziej, że ostatnie dni były bardzo rowerowe, szczególnie niedziela. Pogodnie, słonecznie, a ja na przymusowym urlopie. Ale, to już było. A dzisiaj pomykałam cała w skowronkach mimo szaro-burego popołudnia urozmaiconego roszącą mżawką. To tylko rower i aż tyle pozytywnych emocji.
DST: 80,11 km
Czas: 03:05
V AVG: 25,98 km/h
V MAX: 42,60 km/h
Kategoria Trening
Chciałaby dusza...
-
DST
105.61km
-
Czas
04:29
-
VAVG
23.56km/h
-
VMAX
35.50km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek był rześki, trzy stopnie na minusie... Ostatnio tak zaczynam swoje wpisy. Dzisiejszy poranek był jednak inny. Jadąc na zakupy myślałam o Jurku - powinien być już po odprawie, za moment startuje.... A miało być - jesteśmy po odprawie, za moment startujemy. Zadzwoniłam do niego. Głos w słuchawce powiedział, że abonent jest chwilowo niedostępny. Pewnie pomyka po wąwozach i nie ma zasięgu. Żałowałam, że zrezygnowałam z wyjazdu, może dałabym radę...
Po południu pognałam na rower. Przynajmniej sprawdzę się jako rowerzysta. Miał być dystans piechura 50 km, będzie dystans rowerzysty 100 km. Pogoda była idealna - słonecznie, prawie bezwietrznie. Tak, pogoda prowokowała do marszu lub pomykania na rowerze. Było pięknie, wiosennie.
Chciałam wykręcić treningowa setkę. Wczoraj nieźle mi poszło, to i dzisiaj dam radę. Tylko co się dzieje? Warunki idealne, a ja jadę noga za nogą. Wiaterek tylko, tylko, a ja ledwo, ledwo... Wprawdzie czuję przy głębszym oddechu i obrocie , że mam żebra i głowę na szyi, ale przecież nie jest źle. Więc skąd ta niemoc?! Chciałaby dusza, a tu... klops.
Przejechałam połowę dystansu. A może by tak mały Tymbark? A może jestem głodna? Dobrze, że zabrałam groszaki. Zatrzymałam się w okolicznym sklepie. Kupiłam ostatnie trzy małe rogaliki z marmoladą, banana i Tymbark pomarańcza-brzoskwinia. Mego ulubionego smaku jabłko-mięta nie było. Rozsiadłam się na ławeczce na skwerku. Rogaliki jakby nie dzisiejsze, ale poradziłam. Popiłam Tymbarkiem, poprawiłam bananem i trwało to tyle, że zmarzłam. Nie szkodzi. Rozgrzeję się pedałując, a może po takim co nie co i duszy się polepszy. Pokonałam kilometrowy odcinek i nic - dalej zimno. Zatrzymałam się, zasunęłam rękawy kurtki. Cieplej. Tempo jazdy wzrasta. Ze zdziwieniem patrzę na licznik. Jadę z prędkością 25-28 km/h. Czyżbym była głodna?!, bo jak inaczej wytłumaczyć to zaskakujące przyspieszenie? Dojechałam do Ostrowa. Zaczynało zmierzchać a ze mnie jakby powoli uchodziło powietrze - pedałowałam dynamiczniej, to noga za nogą. Oj, chciałaby dusza, chciała, ale nogi nie pozwalają :)
DST: 105,61
Czas: 04:29
V AVG: 23,56 km/h
V MAX: 35,50 km/h
Kategoria Trening
Jeszcze rowerzysta, czy już pieszy
-
DST
72.05km
-
Czas
02:47
-
VAVG
25.89km/h
-
VMAX
43.10km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
W nocy spadł śnieg. Niewiele, ale rano było urokliwie. Trzy stopnie na minusie, pięknie oszronione drzewa, dookoła biało. Oczami wyobraźni widziałam siebie pomykającą na rowerze w śnieżnej scenerii.... Po południu czar prysł. Wracałam do domu po mokrym asfalcie. Mimo braku urokliwych śnieżnych klimatów warunki pod rowerowe koła były idealne - dwa stopnie na plusie, delikatny wiaterek, pogodnie. Tak, pogoda tej zimy rozpieszcza rowerzystów ze wschodu.
Pognałam na rower po godz. 16.00. Pedałując wspominałam ostatnią rowerową burzę mózgów. Dyskutowaliśmy - dwóch kolegów i ja - o hipotetycznej sytuacji na drodze z udziałem rowerzysty. Rozważaliśmy, czy rowerzysta, w sytuacji fabrycznego wyposażenia roweru w lampkę przednią zasilaną za pomocą dynama, zatrzymując się przy osi jezdni przed wykonaniem manewru skrętu w lewo w celu udzielenia pierwszeństwa przejazdu pojazdom jadącym z przeciwka, naruszył przepisy prawa ruchu drogowego i ewentualnie przepisy karne, jeżeli doszłoby do kolizji lub wypadku z powodu braku oświetlenia przedniego roweru. Byliśmy zgodni, co do tego, że nie naruszył przepisów ruchu drogowego, bo rower był wyposażony fabrycznie w lampkę, ale czy przypadkiem nie podpadłby pod jakiś paragraf z powodu braku "czynnego" oświetlenia???? I tu nie byliśmy już jednomyślni. Poszliśmy dalej.... Czy stojąc na jezdni był rowerzystą, czy już pieszym.... Rozważaliśmy, czy będzie to zależało od jego pozycji - czy stał obok roweru, czy w pozycji gotowej do jazdy. A jeśli przyjąć, że byłby już pieszym i miałby założoną kamizelkę odblaskową, a w rowerze byłyby odblaski, to czy można mu zarzucić brak właściwego "czynnego" oświetlenia? Choć, czy będąc pieszym mógł stać przy osi jezdni.... Każdy z nas przytaczał argumenty. Dyskusji rowerowej nie było końca.... A zaczęło się całkiem niewinnie od rowerowego dynama....
I tak pedałując rozmyślałam o biednym rowerzyście, który zatrzymał się przy osi jezdni, czy był jeszcze rowerzystą, czy już pieszym???
DST: 72,05 km
Czas: 02:47
V AVG: 25,89 km/h
V MAX: 43,1km/h
Kategoria Trening
Uśmiechnięte wyniki :)
-
DST
105.38km
-
Czas
04:08
-
VAVG
25.50km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
To miała być standardowa setka treningowa, nie za szybka, nie za wolna, ot taka w tempie terenowym, jak przystało na mego górala. Pomykałam w tempie basikowo-scottowym. Doścignął mnie rowerzysta w kominiarce. Brat bliźniak - pomyślałam. Zapytał o drogę. Wytłumaczyłam mu na którym skrzyżowaniu i w którą stronę ma skręcić. Mieliśmy jechać około 7 kilometrów w tym samym kierunku. I tak to się zaczęło.... Pomykaliśmy rozmawiając o rowerach, startach w maratonach, wyprawach z sakwami i takie tam. Gdy na najbliższym skrzyżowaniu odbiliśmy na drogę główną Grzegorz zaproponował, że będzie jechał pierwszy. Ok. I tak sobie pomykaliśmy gęsiego przez około 4 kilometry z prędkością 27-30 km/h. Fajnie. Na kolejnym skrzyżowaniu każde z nas pojechało w swoją stronę. Podziękowaliśmy sobie za wspólną jazdę i pożegnaliśmy się. Niby nic nadzwyczajnego, takie przypadkowe spotkanie, a jednak podziałało ambicjonalnie. A może pojechać trochę dynamiczniej, pościągać się sama ze sobą? Niemądre? Może. Przełączyłam licznik na wskazania średniej prędkości. I w ten oto sposób dzisiejsze wyniki są uśmiechnięte - uśmiechnięty dystans :), uśmiechnięty czas :), uśmiechnięta średnia i maksymalna prędkość :)
DST: 105,38 km
Czas: 04:08
V AVG: 25,50 km/h
V MAX: 39,7 km/h
A tak było na trasie:
wiosennie...
....urokliwie...
....tajemniczo....
........
Kategoria Trening
Sobotnia setka
-
DST
105.39km
-
Czas
04:26
-
VAVG
23.77km/h
-
VMAX
43.40km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
DST: 105,39 km
Czas: 04:26
V AVG: 23,77 km/h
V MAX: 43,40 km/h
Temperatura: 3,0 C
Sprzęt: Scott
Kategoria Trening