Po pracy
Dystans całkowity: | 33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%) |
Czas w ruchu: | 1270:55 |
Średnia prędkość: | 25.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.99 km/h |
Liczba aktywności: | 479 |
Średnio na aktywność: | 69.13 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
2016-10-20
-
DST
50.05km
-
Czas
01:47
-
VAVG
28.07km/h
-
VMAX
40.35km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
Czternastka z przodu licznika :)
-
DST
53.11km
-
Czas
02:00
-
VAVG
26.55km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś mi się udało! Dzisiaj zmieniły się cyferki na moim rowerowym liczniku :) Cieszy tym bardziej, że ostatnio nie jeżdżę, a rzeźbię - krótkie dystanse i nie tyle dni w tygodniu ile bym chciała. Jednak nie ma co narzekać, bo na rowerze jak w życiu - może być lepiej, ale może być i gorzej :)
Dzisiaj znowu wiało. Pognałam na wojewódzką. Pognałam... Chyba w żółwim tempie. Jak bym nie jechała to miałam/czułam wiatr w twarz. Jest dopiero październik, a aura listopadowa, ale Ktoś mi dzisiaj powiedział, że w listopadzie może być ciepło :) Jeśli prognoza Kogoś się sprawdzi, to może uda mi się przejechać jeszcze jeden tysiączek.... Pomarzyć zawsze można :)
Kategoria Po pracy
Po wojewódzkiej
-
DST
51.35km
-
Czas
01:54
-
VAVG
27.03km/h
-
VMAX
38.98km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nadal wieje...
Kategoria Po pracy
Leśna para
-
DST
81.85km
-
Czas
03:01
-
VAVG
27.13km/h
-
VMAX
38.20km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jutro miałam wystartować w Harpaganie. Zrezygnowałam. Powód był jeden - praca. Tym razem nie mogłam sobie pozwolić na weekendowy wyjazd. Trudno.
Skoro nie pojechałam na rajd, to przynajmniej pognałam na leśne kółeczko. Powód był jeden - fotka lasu w jesiennej scenerii.
Warunki do jazdy i zapomnienia się z aparatem były idealne. Pięknie operowało słońce. Trochę wiało, ale przecież to w robieniu zdjęć nie przeszkadza.
Wybrałam ciut dłuższą trasę przez hardkorowy odcinek. Już o tym wspominałam, że jakiś czas temu drogowy hardkord zamienił się w drogowy standard tworząc iście drogowy szalik we wzory - gładki i z ażurowymi oczkami.To co dawniej było najbardziej dziurawe, teraz jest gładziutkie niczym blat stołu. Szkoda tylko, że na niecałym kilometrze...
Dalej było mniej gładko. Mimo to lubię tę drogę. To taka aleja wśród drzew. W promieniach dzisiejszego słońca wyglądała urokliwie.
Dalej był las. W altance nad Jeziorem Obradowskim spotkałam rowerowe dzieciaki, a na drugiej części ścieżki natknęłam się na sarny.
Dojechałam do końca ścieżki. Zawróciłam. Przed sobą miałam słońce. Nie wiem, czy to zasługa światła, czy zadziałała wyobraźnia, ale coś przyciągnęło moją uwagę. Zauważyłam pień porośnięty mchem a obok niego młode dębowe drzewko. Zatrzymałam się. Widok był dla mnie wręcz niesamowity. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na te dwa istnienia, tak odmienne, a jednak złączone w jedną parę.
Jadąc do domu myślałam o leśnej parze. W przyrodzie, jak w życiu - wszystko ich dzieli, a mimo to się odnaleźli i zostali razem :)
Kategoria Po pracy
Cała reszta
-
DST
71.48km
-
Czas
02:32
-
VAVG
28.22km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie padało, pokazało się słońce, a ja wróciłam wcześniej z pracy. Czy można chcieć czegoś więcej? No, może coś by się znalazło...
Termometr wskazywał 7 stopni na plusie. Od niedzieli nie byłam na rowerze. Całe wieki! Wiało, padało i mżyło na zmianę. W taką pogodę psa by nie wygonił z domu, a mnie na rower jeszcze do niedawna - tak i owszem. Ale teraz wszystko się zmieniło. Oszczędzam sprzęt! Jeśli nie jestem na wielkim rowerowym głodzie to w deszcz nie jadę. A może to tylko pretekst, może po prostu stałam się rowerowym leniwcem nie mającym ochoty na szorowanie pobrudzonego Speca/Scotta.
Zakręciłam się po domu. Zjadłam porcję kaszy gryczanej na ciepło zapijając jogurtem naturalnym typu greckiego i na rower.
Nieprzyjemnie dmuchało lodowatym powietrzem. Czy nie będzie mi za zimno? Założyłam rowerowe getry, koszulkę termiczną z długim rękawem i lidlowską rowerową kurteczkę. Ta kurteczka to odrębna historia. Sprawdza się jedynie w niższych temperaturach i przy delikatnym tempie jazdy, inaczej.... a ja płynę, płynę... Kto to śpiewał? Mego dzisiejszego stroju dopełniał zielony polarkowy komplecik - czapka+kominek, cienkie rękawiczki palczatki i wielgachny uśmiech. Nie mogłam nie ubrać się w uśmiech - przecież gonię na rowerze!
Popedałowałam na standardowe kółeczko przez leśną ścieżkę, bez nawrotko/zawtotki na wojewódzkiej.
Las jest coraz bardziej jesienny, coraz więcej żółtych liści przykrywa ścieżkę. Natura gotowi się do zimowego odpoczynku.
Na ścieżce spotkałam tylko jednego rowerzystę. Cisza i spokój.
Wróciłam do domu. Moje policzki od wiatru były jakby trochę zaczerwienione, palce u rąk i nóg - jakby trochę zdrętwiałe, a cała reszta - jakby bardzo, bardzo zadowolona :)
Kategoria Po pracy
Masz lekkie pióro...
-
DST
104.59km
-
Czas
03:51
-
VAVG
27.17km/h
-
VMAX
35.65km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
To miała być zwykła niedziela - jak ta przed tygodniem i jak ta w przyszłym tygodniu - trochę służbowej prozy wczesnym rankiem, kościół, obiad i rowerowy spacer.
Dzień był jesienny, szaro-bury, smutny... Pędząc na rower nie zabrałam aparatu, bo i po co, nie ma odpowiedniego światła, jest pochmurno, a zresztą wybrałam się jedynie na setkowe kółeczko przez leśną ścieżkę. Udzielił mi się szaro-bury nastrój. Jechałam pogrążona w myślach. Na wojewódzkiej powinnam zrobić nawrotko/zawrotkę gdy licznik pokaże 27 km. Zamyśliłam się. Zawróciłam, gdy na liczniku pojawił się 29 km. Wskazania średniej prędkości nie były duże, a mimo to miałam wrażenie, że droga ucieka spod kół roweru w ekspresowym tempie.
Dojechałam do lasu. Przed wjazdem na leśną ścieżkę zauważyłam tylko jedno auto. Nie będę sama. Oni szli przede mną. "Średniacy" - pomyślałam. Na oko należeli do klubu czterdziestolatków. Szli trzymając się za ręce. Wyglądali pięknie. On na moment puścił jej dłoń, objął ją w talii i pocałował we włosy. Poczułam się, jak podglądacz. Dlaczego akurat teraz podniosłam głowę. Minęłam ich najciszej, jak potrafiłam. Szli trzymając się za ręce. Wyglądali pięknie...
Dalej był las, nieliczni rowerzyści na ścieżce, cisza, spokój.
Wróciłam do domu. Mama rozmawiała z moim bratem przez telefon. To ich niedzielny rytuał. Poprosił mnie do aparatu. Zapytał co słychać, jak minął tydzień. Dodał, że zajrzał na mój blog, kolega chciał, aby pokazał mu siostrę.
- I co - zapytałam,
- Stwierdził, że jesteśmy podobni do siebie - odpowiedział,
- Tak?
- Przeczytałem relację z BBT,
- Tak? - ależ mnie zaskoczył!
- Masz lekkie pióro - dodał,
- Naprawdę??? - ależ mi zrobił przyjemność!
- Fajnie się ciebie czyta, będę częściej zaglądał na twój blog,
- A czytałeś, że przestałam pisać,
- Odpoczywasz?
- Tak, ale może powinnam wrócić...
Kilka zdań wypowiedzianych przez brata wprowadziło zamęt w mojej głowie. Przecież to tylko blog, nad czym ja się zastanawiam. Zawiesiłam blogową działalność i już! A może powinnam wrócić? Nie wiem. Moje wpisy stały się jałowe i nijakie, jak moja jazda. Miały być samotne weekendowe wycieczki z sakwami i namiotem, zdjęcia, fajne wspomnienia... Nie wyszło. Nie potrafiłam wygospodarować czasu. Może w przyszłym sezonie uda mi się znaleźć złoty środek i bezboleśnie połączyć wszelkie obowiązki z rowerową pasją. Może... Może dopiero wtedy powinnam pomyśleć o powrocie do prowadzenia bloga. Może. A może nie powinnam zawieszać blogowej działalności. Przetrwać na blogu brak weny literackiej i rowerowej. Nad czym ja się zastanawiam, przecież to tylko blog!!! A może im dłużej trwa to zawieszenie, tym trudniejszy będzie powrót. A może nie powinnam wracać do prowadzenia bloga.
Blog, blog, blog... To taki mój rowerowy pamiętnik. Tak na prawdę zaczął powstawać i rozwijać się w kwietniu 2014 r.Był lekarstwem na rowerowe smutki, powiernikiem rowerowych radości. Z przymrużeniem oka opisywałam swoje treningi, starty w maratonach, napotkanych rowerzystów na trasach przydomowych kółeczek... Było więcej bajdurzenia niż relacji z rowerowych wypraw i wycieczek.
"Masz lekkie pióro". Wciąż słyszałam głos brata. A może powinnam wrócić... Może znajdę czas i chęci na bajdurzenie, jak dawniej, może znajdę czas na wycieczki... Może ktoś ucieszy się z mego powrotu, nawet jeśli wpisy będą ograniczać się do dystansu. Może... Czy mam dać sobie czas na przemyślenie, czy wrócić, ot tak?
Wracam!
Kategoria Po pracy
Aby się nacieszyć jesienią
-
DST
150.53km
-
Czas
05:29
-
VAVG
27.45km/h
-
VMAX
40.94km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień był piękny, idealny na rowerową wycieczkę. Pognałam ciut dalej obrzeżami Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Nie ominęłam oczywiście swojej ulubionej leśnej ścieżki. Jesień jest piękna.
Fotorelacja inaczej, czyli to co mnie zauroczyło
Dzikie jabłka...
udomowiona jarzębina...
okiennice malowane kwiatami...
okiennice malowane winnymi gronami...
wspomnienia włoskich wakacji...
moja ścieżka...
niczym gruszki na wierzbie :)
było pięknie...
Kategoria Po pracy
2016-09-30
-
DST
52.82km
-
Czas
01:44
-
VAVG
30.47km/h
-
VMAX
43.10km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś mi się udało. Przejechałam miesięczniaczka z małym załącznikiem.
Kategoria Po pracy
2016-09-29
-
DST
50.25km
-
Czas
01:38
-
VAVG
30.77km/h
-
VMAX
41.53km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
2016-09-28
-
DST
62.06km
-
Czas
02:13
-
VAVG
28.00km/h
-
VMAX
41.72km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy