Po pracy
Dystans całkowity: | 33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%) |
Czas w ruchu: | 1270:55 |
Średnia prędkość: | 25.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.99 km/h |
Liczba aktywności: | 479 |
Średnio na aktywność: | 69.13 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
2016-08-04
-
DST
61.44km
-
Czas
02:07
-
VAVG
29.03km/h
-
VMAX
38.59km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
Dziesiatka z przodu licznika :)
-
DST
26.65km
-
Czas
00:59
-
VAVG
27.10km/h
-
VMAX
37.22km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Koejna zmiana cyferek na moim liczniku :)
Kategoria Po pracy
Wszędzie dobrze, ale...
-
DST
86.14km
-
Czas
03:19
-
VAVG
25.97km/h
-
VMAX
36.63km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
...w domu najlepiej. Jak dobrze jest znowu pędzić swoją leśną ścieżką, kręcić nawrotko/zawrotki na swojej wojewódzkiej. Jak dobrze jest wrócić do domu. Tak, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :)
Kategoria Po pracy
Na jagody
-
DST
58.89km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
23.71km/h
-
VMAX
32.30km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj przed południem wybrałam się na jagody, a jutro na obiad zrobię parowańce z jagodami. Pychota :)
I jeszcze coś - zmieniły się cyferki na moim liczniku. Powitałam dzisiaj dziewiatkę - jagodziankę :)
Kategoria Po pracy
Test licznika
-
DST
20.69km
-
Czas
00:43
-
VAVG
28.87km/h
-
VMAX
36.24km/h
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sigma ruszyła! Za radą Młodego wymieniłam baterię w czujniku. Pomogło. Mądruś z tego Młodego :)
Kategoria Po pracy
Strajk licznika cd.
-
DST
75.00km
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Licznik nadal strajkuje. Dobrze, że na blogu mam pełną dokumentację dystansu kółeczek. Dzisiaj pognałam trasą kółeczka z 10 maja, czyli leśnym kółeczkiem bez nawrotko/zawrotki na wojewódzkiej, a z kilometrową nawrotko/zawrotką na głównej w kierunku Jeziora Białe. Dzisiejszy zapis dystansu powinien brzmieć - nie mniej niż 75 km. Dziwnie jedzie mi się bez licznika, mam wrażenie, że pedałuję noga za nogą, a może tak właśnie teraz pomykam. Sprawię Sigmie nowe baterie, może tym ją zachęcę do dalszej współpracy ze Specem, a jeśli to nie przyniesie efektu - Spec będzie musiał zaprzyjaźnić się z nowym licznikiem.
Kategoria Po pracy
Strajk licznika
-
DST
101.00km
-
Temperatura
19.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mój licznik znowu zastrajkował. Działał do 0,86 km, po czym zaczął uparcie migać zerami. A może on także dostał alergii od sobotniego słońca, a może dzisiaj było mu po prostu za zimno?
Wykręciłam swoje ulubione kółeczko przez leśną ścieżkę. Bez licznika nie kombinowałam z dystansem, ściśle trzymałam się trasy kółeczka :)
Kategoria Po pracy
Zaznać chłodu
-
DST
21.71km
-
Czas
00:48
-
VAVG
27.14km/h
-
VMAX
32.52km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsze popołudnie spędziliśmy na rodzinnym świętowaniu imienin wujka Janka. Do domu wróciliśmy po godz. 20.00. Nie mogłam uwierzyć, że termometr pokazuje 28 stopni na plusie. W cywilnych spodenkach i koszulce oraz profesjonalnych butach spd :) wybrałam się na rowerowy spacer, aby zaznać chłodu...
Kategoria Po pracy
Czasówka i miesięczniaczek :)
-
DST
110.96km
-
Czas
03:41
-
VAVG
30.12km/h
-
VMAX
44.86km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po opublikowaniu wczorajszego wpisu sprawdziłam czerwcowy dystans. Do miesięczniaczka pozostało około 110 km. A niech tam, chcę jutro dojechać tysięczny czerwcowy kilometr!
Jak to mówią, raz się rzekło.Dzisiejszy poranek był pochmurny i deszczowy. To dobry znak. Po południu powinno być pogodnie. Moja prognoza sprawdziła się - ależ ze mnie pogodynka :) Było nie tylko pogodnie, ale nawet upalnie. Pognałam na rower ciut później niż wczoraj. Zabrałam aparat. Spec prezentuje się w leśnej scenerii bardzo urokliwie. Wypadałoby zrobić mu fotkę na ścieżce w nagrodę za miesięczniaczka.
Po wyjeździe z domu nic nie wskazywało na to, że dzisiaj będzie TEN DZIEŃ - dzień, w którym wykręcę magiczną średnią - 30 km/h na dystansie 100 km. Myśl przejechania czasówki przy okazji miesięczniaczka przyszła nagle, pod wpływem chwili. Na 8 km sprawdziłam średnią. Wiatr nie był zbyt porywisty, ale mi sprzyjał. Licznik wskazywał średnią 31,88 km/h. Wtedy nieśmiało odezwała się ta myśl - może powalczyć o czasówkę i zrobić coś, o czym bałam się głośno mówić. Życie nauczyło mnie pokory. Wiem, że chcieć i móc nie zawsze idzie w parze. Czy tym razem miało być inaczej?
Chcąc przejechać 110 km pojechałam wojewódzką ciut dalej i nawrotko/zawrotkę zrobiłam po 28 km. Wojewódzka, jak wojewódzka - pofalowana i teoretycznie tylko z koleinami... Mimo urozmaiceń w nawierzchni udało mi się utrzymać średnią 31 km/h. Jednak nie przeceniałam swoich możliwości i nie popadłam w rowerową euforię, przecież sprzyjał mi wiatr. W drodze powrotnej może być różnie. I było. Raz jechałam 30 km/h i więcej, a za chwilę prędkość spadała do 26 km/h.
Przed zjazdem z wojewódzkiej poczułam, że zaczynam odpływać. Zaczęły mi drżeć ręce i nogi, jakby ktoś odciął mi dopływ energii. Miewam takie ataki, ich przyczyna tkwi najprawdopodobniej w nagłym spadku cukru w organizmie. Zbliżała się godz. 18.00, a licznik wskazywał 48 km. Co robić, jak podjąć decyzję? Jechać dalej, wracać do domu, czy zatrzymać się i kupić w sklepie coś słodkiego? Szkoda czasu na postój, ale pozostaje mi alternatywa powrotu do domu, lub kontynuacja kółeczka noga za nogą... Szansą może być mały batonik...
Licznik wskazywał średnią 30 km/h z niewielkim załącznikiem po przecinku. Może mimo wszystko uda mi się utrzymać magiczną średnią na całym dystansie. Zatrzymuję się, idę do sklepu, kupuję chałwę i śmietankowego loda na patyku. Mijają cenne minuty, a kolejka do kasy jakby stała w miejscu. Nareszcie! Przegryzam chałwę zmarzliną. Drżenie powoli ustępuje. Jeszcze łyk wody z bidonu i jadę dalej.
Wiatr wieje mi w twarz. Nie jest porywisty, ale mimo to trochę przeszkadza. Powoli odzyskuję siły. Dojeżdżam do skrętu na leśną ścieżkę. Licznik pokazuje 64 km i średnią niewiele ponad 30 km/h. Nie jest źle. Przede mną około 28 km prze las. Najważniejsze to utrzymać średnią. Powtarzam sobie - tylko spokojnie, nie szalej. Staram się pedałować w równym tempie. Obserwuję wskazania licznika. Praktycznie dwie długości ścieżki jadę z prędkością ponad 30 km/h. Jedynie na zakrętach, lub "pod górkę" prędkość spada do 28-29 km/h. Do końca ścieżki dojeżdżam o godz. 19.00.Wczoraj byłam tu o godz. 19.10.Zawracam. Jest przyjemnie chłodno. Tylko te meszki. Jadę w koszulce na ramiączkach i na dekolcie oraz ramionach wiozę całe rzesze małych pasażerów na gapę.
Wyjeżdżam z lasu. Pozostało około 18 km. Przede mną 6 skrzyżowań, w tym jedno z sygnalizacją świetlną. Średnia podskoczyła kilka kresek. Mam boczny wiatr. Jadę w dolnym chwycie. Powtarzam w myślach - jedź, dasz radę, uda ci się, nie zwalniaj! Pierwsze cztery skrzyżowania pokonuję płynnie bez zatrzymywania się. Zatrzymuje mnie dopiero czerwone światło sygnalizatora. Spoglądam na licznik. Wskazuje kilka kresek powyżej 30 km/h. Jest dobrze. Średnia po starcie nie powinna spaść poniżej 30 km/h.
Pozostały ostatnie 11 km. Wiatr mi sprzyja. Do spełnienia rowerowych snów o magicznej średniej dzieli mnie tylko i aż 11 km! Staram się utrzymywać równe tempo. Wojewódzka na tym odcinku jest także lekko pofalowana. Na miniaturowych podjazdach gapię się w licznik. Niech prędkość nie spada dużo poniżej 30 km/h! Podnoszę się na pedałach. Pozostało tak niewiele, coraz mniej!
Ostatnie skrzyżowanie. Średnia nadal delikatnie powyżej 30 km/h. Jeszcze tylko i aż 4 km! Pokonuję dwa 90-stopniowe zakręty. Ostatni kilometr! Szybciej! Nie zwalniaj!
Udało się! Wykręciłam magiczną średnią 30 km/h na magicznym dystansie 100 km. Dla mnie to mega wyczyn. Czekałam na to 10 lat. We wrześniu minie 10 lat od moich zmagań na Giancie, kiedy chcąc dorównać koledze i przejechać 20-kilometrowe kółeczko ze średnią 30 km/h, omalże nie przypłaciłam tego pozostawieniem płuc na koszulce. Pisałam już o tym na swoim blogu. Wtedy się nie udało, ale dzisiaj...
Warto było czekać 10 lat :)
Kategoria Po pracy
Wczoraj, dzisiaj...
-
DST
101.99km
-
Czas
03:35
-
VAVG
28.46km/h
-
VMAX
40.35km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jedni jeżdżą tą samą drogą do pracy, a ja jeżdżę tą samą drogą po pracy. No, może nie zawsze tą samą, ale najczęściej moje kółeczka prowadzą przez leśną ścieżkę. Tak było wczoraj, dzisiaj... Znam je na pamięć, każdy szczegół trasy, a mimo to wciąż tam wracam. Dlaczego? Może właśnie dlatego...
Kółeczko w obiektywie
to tak na zachętę :)
wojewódzka 3 km przed zawrotko/nawrotką
kółeczkowe pejzaże
las, jego dary i lipowe kwiecie
kółeczko się zamyka...
wojewódzka 6 km od domu
Wczoraj, dzisiaj....
Kategoria Po pracy