Po pracy
Dystans całkowity: | 33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%) |
Czas w ruchu: | 1270:55 |
Średnia prędkość: | 25.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.99 km/h |
Liczba aktywności: | 479 |
Średnio na aktywność: | 69.13 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
:)
-
DST
28.70km
-
Czas
01:12
-
VAVG
23.92km/h
-
VMAX
31.60km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj bardzo delikatnie, tak aby rowerowym akcentem zakończyć bardzo pracowitą sobotę.
Dzień był słoneczny. Temperatura wyjątkowa, jak na luty. Trochę wiało.
DST: 28,70 km
Czas: 01:12
V AVG: 23,92 km/h
V MAX: 31,60 km/h
Kategoria Po pracy
Idzie wiosna
-
DST
76.28km
-
Czas
03:08
-
VAVG
24.34km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj był piękny dzień. Dużo słońca, delikatny wiaterek. W powietrzu czuć było wiosnę. Pognałam na rower. Po raz pierwszy w tym roku usłyszałam ptasie śpiewy. Za towarzysza miałam śpiewającą ptaszynę. Cudownie. Pedałowałam bez pośpiechu chcąc zapamiętać każdą chwilę pierwszych ptasich treli. Ani się obejrzałam, jak w śpiewającym towarzystwie dojechałam do cywilizacji - jednej z miejscowości na trasie mego kółeczka. Śpiewający towarzysz odfrunął. Przede mną jechał Pan na rowerze. Wyprzedziłam go i dalej pedałowałam bez pośpiechu. Pan dojechał do mnie i gdy się zrównaliśmy powiedział, że teraz on mnie wyprzedza. Nie wyglądał na rowerzystę. Wyglądał na kogoś, kto jedzie do sklepu po zakupy. Jedno co mnie uderzyło to wygląd roweru, jak spod igły - czyściuteńki aż błyszczał. Nie miałam ochoty na pogawędkę, więc skwitowałam - "Proszę". To jedno słowo wystarczyło, aby Pan rozwinął się werbalnie. Pochwalił się, że jeździ z miejscową grupą rowerową, zapytał czy o niej słyszałam i nie czekając na moją odpowiedź kontynuował, że wybiera się na zlot rowerowy, zapytał, czy często jeżdżę i ponownie nie czekając na odpowiedź stwierdził, że wymienimy się telefonami i będziemy razem jeździć, dodał, że dla niego 100 km to nic. Czyżby cyferką 100 chciał mnie zachęcić do wspólnego rowerowania? Pewnie ciągnąłby swój monolog dalej, tylko czy ja miałam ochotę go słuchać. Wykręciłam kilka szybszych młynków i Pan został daleko w tyle. Usłyszałam jeszcze ..... o, jak pani jedzie.....
Niby nic, ot takie kolejne przypadkowe spotkanie, które tym razem rozśmieszyło mnie do łez. Jak nic idzie wiosna.....
DST: 76,28 km
Czas: 03:08
V AVG: 24,34 km/h
V MAX: 39,70 km/h
Kategoria Po pracy
Wiatr szaleje
-
DST
53.48km
-
Czas
02:29
-
VAVG
21.54km/h
-
VMAX
30.90km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sama nie wiem co jest bardziej niebezpieczne dla zdrowia - szalejąca cykloza, która potrafi pogonić na rower bez względu na pogodę, czy szalejący wiatr, który przeszywając na wskroś potrafi zamienić życie w kichający i prychający serial tasiemiec.
Wykręciłam średnie kółeczko. Wiatr przeszkadzał, ale poradziłam. Na otwartej przestrzeni gdy wiał w twarz było niezłe pedałowanie - prawie w miejscu.
DST: 53,48 km
Czas: 02:29
V AVG: 21,54 km/h
V MAX: 30,90 km/h
Kategoria Po pracy
Ot tak
-
DST
21.76km
-
Czas
01:02
-
VAVG
21.06km/h
-
VMAX
29.10km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj tylko ot tak, aby rozprostować na nogi na mini kółeczku. Nadal wieje. Dzień był bardzo słoneczny. Rano było osiem stopni na minusie, po południu jeden stopień na plusie, lecz porywisty wiatr sprawia, że odczuwalna temperatura jest o wiele niższa. Zimno i wietrzne.
DST: 21,76 km
Czas: 01:02
V AVG: 21,06 km/h
V MAX: 29,10 km/h
Kategoria Po pracy
Cykloza szaleje
-
DST
73.33km
-
Czas
03:26
-
VAVG
21.36km/h
-
VMAX
36.70km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek pochmurny, zamglony i standardowo trzy stopnie na minusie. W ciągu dnia temperatura podskoczyła o dwa stopnie, ale słońce nie pokazało się. Wiało. Mało powiedziane, że wiało - wiało okrutnie od wschodu i zawiewało mrozem. A ja w taką pogodę pognałam na rower. Jak nic cykloza u mnie szaleje.
DST: 73,33 km
Czas: 03:26
V AVG: 21,36 km/h
V MAX: 36,70 km/h
Kategoria Po pracy
Plany sobie, życie sobie
-
DST
61.08km
-
Czas
02:45
-
VAVG
22.21km/h
-
VMAX
31.10km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj miało nie być mnie w domu, a jestem. Planów miałam mnóstwo, od wyjazdu na prezentację znajomego z wyprawy w Himalaje i spotkanie z rowerowymi znajomymi po udział w rajdzie pieszym na orientację Skorpion na Roztoczu, w jednej drużynie z Jurkiem. Zgłoszenie na rajd wysłane, opłata startowa uiszczona, szczegóły z Irzim dogadane, urlop przyznany, a ja zostałam w domu. Plany sobie, życie sobie... Po poniedziałkowej wywrotce obawiałam się, że mogę nie podołać dystansowi 50 km, tym bardziej, że teren jest urozmaicony - górki, pagórki, wąwozy, jak to na Roztoczu. Trudno. Będzie jeszcze mnóstwo okazji do spotkań i wspólnych startów w pieszych i rowerowych maratonach.
Na otarcie łez poleciałam na rower. Scott przeżył wywrotkę bez większych obrażeń - zgiął się jedynie lewy pedał. Ja odczuwam jeszcze dolegliwości po upadku, ale nie jest źle :)
Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny. Wyjechałam z domu kilka minut po godz.14.00. Zrobiłam średnie kółeczko z akcentem leśnym. Pognałam na ścieżkę. Wprawdzie przejechałam tylko pierwszy odcinek ścieżki, ale to wystarczyło, aby się nacieszyć ciszą i spokojem.
A w taką dróżkę skręciłam jadąc na ścieżkę :)
DST: 61,08 km
Czas: 02:45
V AVG: 22,21 km/h
V MAX: 31,10 km/h
Kategoria Po pracy
Filozofia jajka i kury
-
DST
23.71km
-
Czas
01:24
-
VAVG
16.94km/h
-
VMAX
24.50km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nareszcie przyszła zima! W ciągu dnia padał śnieg, ale gdy wracałam do domu padał ni to deszcz, ni to mżawka. Ostatnio na blogach rowerzystów pojawiły się takie ładne białe zdjęcia... Choć na chwilę wyrwać się na rower, pognać w śnieżny świat, a że ślizgawica na drodze i zjechane opony w moim rowerze, to przecież takie małe nic :) Jak pomyślałam tak zrobiłam, przecież to jajko jest mądrzejsze od kury :) Na moim pierwszym siedmiokilometrowym hardkorowym odcinku - białe lodowisko. Jechałam powoli, bardzo powoli. Trochę zarzucało, ale dałam radę - przejechałam bezkolizyjnie. Padała marznąca mżawka i tworzyła cienką lodową warstwę na przodzie i rękawach mojej kurtki oraz na rękawicach. Fajnie szeleściło. Nie chciałam ryzykować - postanowiłam, że zrobię mini kółeczko. Wyjechałam na drogę główną. Asfalt czarny, ale... lodowisko. Ze zdziwieniem patrzyłam na pomykające drogą z dużą prędkością auta. Chyba kierowcy nie wiedzieli po czym jadą. Pokonałam bezkolizyjnie kolejne kilometry. Skręciłam w swoją drożynę. Pozostały ostatnie 4 km do domu. Droga bielusieńka i błyszcząca. Super lodowisko :) Ale, co tam - zmarzłam jadąc w powolnym tempie i chciałam się rozgrzać dynamiczniejszym pedałowaniem. Jajeczko chciało być mądrzejsze od zimowej aury. Przyspieszyłam, zarzuciło rower, licznik zatrzymał się na prędkości 24,50 km/h, upadłam, przewiozło mnie po lodzie i z całym impetem uderzyłam głową o zmarznięty i pokryty lodem asfalt. Gdy się ocknęłam leżałam w poprzek drogi, rower przede mną. Podniosłam się. Jakoś wsiadłam na rower i pojechałam. Gapa. W tym amoku nie zauważyłam braku przedniej lampki. Ujechałam może z kilometr... Ale miałam szczęście lampeczka była cała, leżała przy krawędzi jezdni :)
Epilog filozofii jajka i kury :)
Po powrocie do domu okazało się, że mam drugą głowę na głowie, ale w całości. Następnego dnia z trudem poruszałam szyją tak naciągnęłam mięśnie i przy oddychaniu dopadał mnie kłujący ból w lewym boku. O głowie i innych częściach ciała nie wspomnę :) Wczoraj byłam u lekarza, dzisiaj jeszcze nie idę na rower, ale jutro kto wie :) I jeszcze coś - jeżdżę w czapce, od jesieni kupuję nowy kask, teraz kupię już na pewno i będę zakładać nie tylko na maratonach :) I nareszcie jestem PRAWDZIWYM ROWERZYSTĄ - po takiej wywrotce, a nie tylko z jakimiś siniakami i otarciami naskórka :)
DST: 23,71 km
Czas: 01:24
V AVG: 16,94 km/h
V MAX: 24,50 km/h
Kategoria Po pracy
Pod dyktando wiatru
-
DST
53.62km
-
Czas
02:28
-
VAVG
21.74km/h
-
VMAX
30.50km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj tylko tak na chwilę, aby rozprostować nogi i pokręcić spokojne młynki pod dyktando wiatru. Wieje z zachodu i uczy pokory rowerzystów ze wschodu pozwalając kręcić młynki w tempie raz-daw, raz-dwa 30 km/h i raz.... dwa, raz.....uffff....... 16 km/h :)
DST: 53,62 km
Czas: 02:28
V AVG: 21,74 km/h
V MAX: 30,50 km/h
Kategoria Po pracy
Dwójeczka z przodu licznika :)
-
DST
73.25km
-
Czas
03:03
-
VAVG
24.02km/h
-
VMAX
38.60km/h
-
Temperatura
-3.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wpisałam pozostałe styczniowe dystanse, uzupełniłam wpisy z tego tygodnia i niespodziewanie dla mnie samej pojawiła się dzisiaj nowa cyferka z przodu licznika :) To moje pierwsze TAKIE zimowe rowerowe cyferki - w styczniu jedyneczka, a w lutym dwójeczka :)
W ubiegłym roku w styczniu byłam tylko raz na rowerze. W lutym dzięki uprzejmości aury udało mi się więcej popedałować. To był wyjątkowo ciepły miesiąc, jak na nasze wschodnie warunki. Nie muszę sięgać pamięcią daleko wstecz - zaledwie dwa lata temu nie nadążyliśmy odśnieżać wyjazdu z bramy. To była zima, jak z mego dzieciństwa.
A dzisiaj? Nie mogę uwierzyć, że jest luty. W ciągu dnia zaledwie trzy stopnie na minusie. W nocy temperatura spada tylko o kilka stopni. Nie ma śniegu.... Warunki na rower idealne. Szok! I tak się zachłysnęłam tym zimowym rowerowaniem, że gonię, pędzę, pomykam. Kręcę swoje kółeczka i cieszę się, że udaje mi się wygospodarować na nie czas. Ale coraz bardziej brakuje mi wycieczek i maratonów. Pojechać nową trasą, pedałować cały dzień, nacieszyć oczy nowymi klimatami. Może już wkrótce uda mi się raz na dwa, trzy tygodnie wyruszyć dalej, a do tego czasu będę się cieszyć tym co mam - treningowymi kółeczkami i nowymi cyferkami z przodu licznika :)
DST: 73,25 km
Czas: 03:03
V AVG: 24,02 km/h
V MAX: 38,60 km/h
Kategoria Po pracy
Biały szwendacz
-
DST
54.35km
-
Czas
02:19
-
VAVG
23.46km/h
-
VMAX
40.60km/h
-
Temperatura
-4.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek był bardzo rześki. Pięć stopni na minusie. Nad drogą unosiła się mroźna szadź. Oszronione drzewa. Bardzo ładnie. Lubię patrzeć na biały świat. Gdy wracałam z pracy nadal było na minusie. Na drzewach pozostały resztki bieli. Chciałam się zauroczyć białą przestrzenią. Wróciłam do domu i od razu pognałam na rower. Jak się zauroczyć, to się zauroczyć. Zabrałam aparat. Skoro wyjeżdżam za dnia, to może uda mi się zatrzymać w kadrze białą chwilę....
Trasa mego kółeczka staje się bardzo widokowa po pokonaniu około 25 km od domu - pola, lasy, otwarte przestrzenie. Mimo wszystko nie zdążę dojechać tam przed zmrokiem i o fotce mogę zapomnieć... A może na chwilę odbić z trasy, wjechać w boczną dróżkę i nacieszyć oczy widokiem oszronionej przyrody? I tak włączył mi się biały szwendacz. Odbiłam w jedną drogę, drugą.... wjechałam na pole....
A potem już tylko pomykałam ścigając się z przekornym wiatrzyskiem, który z każdym dniem przybiera na sile.
DST: 54,35 km
Czas: 02:19
V AVG: 23,46 km/h
V MAX: 40,60 km/h
Kategoria Po pracy