Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Albania 2025

Dystans całkowity:482.83 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:27:59
Średnia prędkość:12.35 km/h
Maksymalna prędkość:52.31 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:30.18 km i 2h 47m
Więcej statystyk

Dzień 18 - Podgorica

  • DST 35.22km
  • Czas 02:00
  • VAVG 17.61km/h
  • VMAX 52.31km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 października 2025 | dodano: 03.12.2025

W nocy strasznie wiało. Poranek był pochmurny. Wiatr nie ustawał. Po godz. 7.00 zeszłam na śniadanie. Gospodyni zapytała, czy nie będzie mi przeszkadzało jeśli nakryje przy tym samym stoliku dla jeszcze jednej osoby. Towarzyszem śniadaniowym okazał się motocyklistą z Austrii. Wymieniliśmy uprzejmości.
Ja pierwsza ruszyłam w drogę. Było ciut po godz. 8.00. Prognoza nie była optymistyczna. Od godz. 10.00 przewidywane były opady deszczu. 
Do granicy z Czarnogórą miałam do pokonania około 10 km. Wiało, na szczęście w plecy.  Droga była niesamowita. Wiła się w dół wzdłuż rzeki Lumi i Cemit.  




Dojazd do przejścia granicznego nie zajął mi dużo czasu. Już tu byłam :)


Wjechałam do Czarnogóry. Dopiero teraz wracając do Podgoricy mogłam w pełni docenić walory widokowe drogi.


Do Podgoricy dojechałam bez problemu. Przedmieście - okropne. Przy drodze tony śmieci. Już to widziałam jadąc do Albanii. 


Po wjeździe do Podgoricy ustawiłam w garminie adres hostelu, tego samego, do którego nie dojechałam pierwszego dnia. Teraz udało mi się. Zamierzam pozostać tu 3 noce. Ogarnęłam się i ruszyłam w miasto. Zrobiłam zakupy spożywcze, w sklepie rowerowym poprosiłam o karton na rower i kupiłam klucz do pedałów.
Strasznie wiało, mżył deszcz. Pogodowy horror. Po powrocie zjadłam kolację. Dzień dobiegł końca...


Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 17 - Tamarë

  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 października 2025 | dodano: 01.12.2025

Postanowiłam poleniuchować i zostać w pensjonacie jeszcze jedną noc. Może skusiło mnie przepyszne śniadanie. Za pokój ze śniadaniem, za jedną noc, zapłaciłam 35 euro. 
Pogoda nie napawała optymizmem. Ochłodziło się, a w górach miał spaść śnieg. Na kolejne dni prognozowane były opady deszczu i silny wiatr, więc po powrocie do Podgoricy i tak czekało mnie "biwakowanie" w hostelu. 














Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 16 - Gusinje

  • DST 60.57km
  • Czas 04:20
  • VAVG 13.98km/h
  • VMAX 40.52km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 września 2025 | dodano: 01.12.2025

Wstałam przed godz. 8.00. Na śniadanie był obiad - zupa pomidorowa z makaronem ryżowym, a na deser - wypieki mamy gospodarza. Spakowałam sakwy i z wyprawowym znajomym poszliśmy pożegnać się z Boką i jego mamą. W podziękowaniu za wczorajsze pyszności kupiłam dla nich kawę i czekoladę. 
Życzliwość innych zawsze mnie rozczulała. Tym razem było tak samo. Boka i jego mama to wspaniali ludzie o wielkich sercach. Ugościli nas sokiem z malin, domowym kozim serem, masłem, chlebem i oczywiście kawą.  


W dalszą drogę wyjechałam po godz. 10.00. Poranek był rześki, ale błękit nieba zwiastował pogodny dzień. Do Gusinie pojechałam boczną drogą.










Widoki cudowne.




W Gusinie rozstałam się z wyprawowym znajomym. Postanowiliśmy, że jedziemy osobno i spotkamy się w niedzielę na lotnisku. 
Pojechałam w kierunku Doliny Grebaje. Chciałam przejechać całą dolinę, ale zrobiło się późno i zawróciłam. Noc zamierzałam spędzić w Tamarë w Albanii. 


Wróciłam do Gusinje i stąd już główną drogą SH20 dojechałam do przejścia granicznego. Droga była bardzo widokowa.


Początkowo wiła się w górę, by zjechać do podnóża gór. To było coś niesamowitego. Nie trzeba słów, wystarczy spojrzeć na zdjęcia.
























Do Tamarë dojechałam przed zmierzchem, około godz. 18.00. Wynajęłam pokój w pensjonacie Rireyiana. Dobiegł końca kolejny dzień wyprawy...



Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 15 - Vojno Selo

  • DST 14.48km
  • Czas 01:00
  • VAVG 14.48km/h
  • VMAX 35.15km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 29 września 2025 | dodano: 26.11.2025

Dzisiaj ostatni dzień w Vojno Selo na campingu u Boki. 


Wstałam o godz. 8.00. Poranek był pochmurny i bardziej niż rześki. Zimnica!!! Śniadanie zjadłam w altanie, po czym zaszyłam się w śpiworze. Dopiero około godz. 13.00 pojechałam do Plav. W kawiarni skorzystałam w Wi-Fi, a w sklepie w tekstyliami kupiłam wełniane skarpety :)


A wieczorem Boka - właściciel campingu totalnie mnie zaskoczył. Przyniósł wypiek swojej mamy i świeże mleko. Pyszności. Podzieliłam się oczywiście z wyprawowym znajomym. Mieliśmy prawdziwą ucztę. Taki smaczny akcent na koniec dnia :)


Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 14 - Vojno Selo

  • DST 8.49km
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 września 2025 | dodano: 24.11.2025

Niedziela. Zimno, pochmurno, deszczowo. Po obiedzie pojechałam do Plav. 


Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 13 - Vojno Selo

  • DST 18.20km
  • Czas 01:10
  • VAVG 15.60km/h
  • VMAX 36.34km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 września 2025 | dodano: 24.11.2025

Prognozy na najbliższe dni nie napawały optymizmem - ma się ochłodzić i padać. Na poprawę pogody można liczyć od wtorku 30 września. Dlatego z wyprawowym znajomym podjęliśmy decyzję, że zostajemy w Vojno Selo 3 dni - przeczekamy deszczową aurę, po czym ruszymy w powrotną drogę do Podgoricy, odwiedzając Dolinę Grebaje.
Wstałam o godz. 8.00 i od razu pogoniłam na zakupy do Plav. Po śniadaniu natomiast wspólnie  z wyprawowym znajomym poszliśmy uregulować rachunek za kolejne trzy noce. 
Na tej wyprawie tradycją stało się sąsiedztwo meczetu. Tym razem także nie mogło być inaczej.


Po godz. 13.00 wybrałam się na wycieczkę po okolicy. Jadę w kierunku Gusinie. Pogoda sprzyja. Nagle nad górami pojawiają się czarne chmury. Zaczyna padać. Wracam, jednak prognoza sprawdza się.




A wieczorem, po kolacji śpiewamy na dwa głosy hymn wyprawowy. Dzień dobiega końca...


Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 12 - Plav

  • DST 26.82km
  • Czas 03:40
  • VAVG 7.31km/h
  • VMAX 32.07km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 26 września 2025 | dodano: 24.11.2025

Po kolacji na bogato (fasola, pieczone/grillowane warzywa, pieczywo, piernik na deser) nie mogłam spać. Miałam zgagę gigant, a to wszystko przez łakomstwo, ale tak ładnie wyglądało i pysznie smakowało, że nie byłam w stanie się oprzeć :)
Obudziłam się około godz. 7.00, ale na śniadanie zeszłam dopiero przed godz. 9.00. Czekałam na wyprawowego znajomego. 
Śniadanie było również na bogato (zupa mleczna, pieczywo, wędlina, domowe racuszki). Młoda gospodyni dba o gości :)
Po zniesieniu sakw czekała na mnie przykra niespodzianka. W tylnym kole nie było powietrza. Z pomocą przyszedł wyprawowy znajomy. 


I tak w dalszą drogę wyjechałam po godz. 11.00. Tradycji również tym razem stało się zadość. Dzisiaj chcę przekroczyć granicę przez Vranica Pass i dojechać do Plav w Montenegro :) 


Na przełęcz prowadziła szutrowa, kamienista droga. Cały czas w górę. Jechałam na rowerze niewielkie odcinki, a między nimi ćwiczyłam muskuły :) Już dawno tak się nie namęczyłam pchając rower :) I tak +-7 km. Z krótkim przerywnikiem na kawę w leśnym BAR KAFE :)


Droga na przełęcz również jest w remoncie. Trwają prace przy jej poszerzaniu i zabezpieczaniu przepustów.


Pogoda niestety nie napawa optymizmem. Nad górami zawisły ciemne chmury. Po południu prognozowane są opady deszczu.


Droga przed samą przełęczą jest szeroka i już utwardzona. Nie wykluczone, że została przygotowana pod asfalt.
Z wielką radością powitałam tablicę - Plav - 10 km :)


Zaczynam zjazd. Początkowo ścieżka prowadzi przez łąkę. Wjeżdżam do lasu. Robi się zimno. Droga jest masakryczna - ostro w dół, kamienie, korzenie, błoto, kałuże.
Schodzę z roweru. Lubię spacerować. To nie koniec atrakcji. Dwa razy pokonuję strumyk :) Zaczyna padać. Zakładam pelerynę. Na szczęście deszcz przechodzi w mżawkę. 


Z drogi gruntowej wyjeżdżam na asfalt. Przede mną Plav. Nareszcie. Do centrum dojeżdżam około godz. 16.00. Zmarzłam. Zatrzymuję się w kawiarni, zamawiam herbatę, a w piekarni obok kupuję francuskiego rogalika z wiśniami. Robi się pysznie. Przeglądam na Bookingu oferty noclegu. Wybór pada na nowość - domki campingowe u Boki w Vojno Selo - 6 km od centrum. Za nocleg płacę 10 euro - cena całkiem przystępna :) 

Dzień powoli dobiega końca...


Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 11 - Valbonë i Cerem

  • DST 29.35km
  • Czas 03:03
  • VAVG 9.62km/h
  • VMAX 44.30km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 września 2025 | dodano: 14.11.2025

Mój namiocik dobrze zniósł nocną ulewę. Obudziłam się o godz. 7.00, wyjrzałam z namiotu, z sąsiedniego dobiegało pochrapywanie. Jestem przecież na wakacjach, poleniuchuję jeszcze. Wstaję ciut przed godz. 8.00. Poranek jest bardzo pogodny. Niebo błękitne. Po wczorajszych ciemnych chmurach nie pozostał najmniejszy ślad. 
Przed śniadaniem wybieram się na zwiedzanie okolicy. Nad obozowiskiem położone są ogrodzone łąki/pastwiska. Sąsiedztwo rzeki i szczyty na horyzoncie sprawiają, że miejsce jest urokliwe. Humor mi dopisuje. Podśpiewuję hymn wyprawowy. Kolega się przyłącza, śpiewamy na dwa głosy. 
W dalszą drogę wyruszam w samo południe. 




Droga pnie się w górę. Łatwo nie jest, ale trud rekompensują widoki. Dobrze, że mam wiatr w plecy. Ruch jest duży. Mijają mnie samochody osobowe, busy, kampery. Dojeżdżam do rozjazdu na Cerem. Czekam na kolegę. Do Valbonë pozostało 11 km, a do Cerem 9 km. Wspólnie decydujemy, że jedziemy do Valbonë, po czym wrócimy i pojedziemy do Cerem. Nie pojechać stąd do Valbonë to jak być w Watykanie i nie widzieć papieża :)


Mijam stary młyn wodny. 


Zbliża się godz. 15.00. Ze zdziwieniem stwierdzam, że dojechałam do Valbonë. Dawniej kameralne i uśpione Valbonë, podobnie jak Theth, staje się dużym ośrodkiem turystyki górskiej. W wiosce znajdują się hotele, pensjonaty, campingi. Na trasie również mijałam hotele i campingi. Te okolice w sezonie odwiedza z pewnością wielu turystów.   












W Valbonë zatrzymuję się na obiad. Po godz. 16.00 wyruszam w drogę powrotną. Jadę w dół, jaka to przyjemna odmiana, praktycznie nie pedałuję, Scott sam pędzi. Dojeżdżam do rozjazdu i odbijam w drogę szutrową w kierunku Cerem. 


Trasa jest bardzo malownicza i widokowa, a przy tym bardzo wymagająca. Droga pnie się w górę. Jadę powoli. Pot dosłownie zalewa mi oczy. Co raz zatrzymuję się i czekam na kolegę. On prowadzi rower. 


Przed samym Cerem droga się jakby wypłaszcza, nareszcie jest spadek i można jechać w miarę normalnym tempem. Jest dużo kamieni. Zapada zmierzch, włączam lampkę. Marzę o tym, aby jak najszybciej dojechać. Dochodzi godz. 18.40 - do Cerem pozostały ostatnie 2 km.
W pobliżu drogi nie ma odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotu. Będę musiała znaleźć nocleg pod dachem. Z oddali widać światła. Dojechałam.
Tablica informuje o Guest Housie Afrimi. Odbijam w tym kierunku. Agroturystykę prowadzi młode małżeństwo. Pomaga im kilkuletni synek :) Pokoje są skromnie urządzone, ale są czyste i zadbane. Łazienka mała, ale również bardzo czysta. Można skorzystać z Wi-Fi. Takie luksusy na końcu świata :) 


Za nocleg z kolacją i śniadaniem płacę 40 euro. Dzień dobiega końca...


Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 10 - Koman

  • DST 33.17km
  • Czas 03:00
  • VAVG 11.06km/h
  • VMAX 35.72km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 września 2025 | dodano: 13.11.2025

Noc minęła spokojnie. Po przebudzeniu czułam się dobrze. Siły i chęci do dalszej jazdy wróciły.  
Wstałam o godz. 6.00. Śniadanie, składanie obozowiska i w drogę. Z campingu wyjeżdżam o godz. 7.50. Do przystani w wiosce Koman pozostały jedynie 2 km. Droga pnie się w górę. Spoglądam za siebie. Jeszcze niedawno tam byłam. 


Droga do przystani na niewielkim odcinku prowadzi przez tunel. 


Z tunelu wjeżdża się wprost na przystań. Coś takiego widzę po raz pierwszy. Bilet na prom kosztuje 20 euro od osoby (oraz rower). Na przystani nie ma kasy biletowej. Bilet kupuję bezpośrednio od mężczyzny nadzorującego wjazd samochodów na prom. Panuje duże zamieszanie. Wjeżdżają auta, tłoczą się piesi. Podchodzi do mnie jakiś gość z zeszytem w ręku, początkowo nie wiem o co mu chodzi. Tłumaczy mi, że za przejazd rowerem przez tunel mam zapłacić 2 euro, za dwa rowery. Nie myśląc daję mu żądaną kwotę. Gość odchodzi, a ja zostaję bez biletu/pokwitowania. Chyba zostałam naciągnięta na 2 euro :)


Zajmuję miejsce na górnym pokładzie. Zaraz wyruszę w rejs po Jeziorze Koman, do przystani w Fierzë. 
Górny pokład okupują Francuzi - rozsiedli się na ławce po prawej stronie i Hiszpanie - ławka po lewej stronie, środek - trzech młodych Anglików, tylne miejsca stojące - para Polaków, trzy pary francuskie i my, a przód - nie wiem jakie narodowości :) Natomiast z dolnego pokładu dochodzi język niemiecki :)
Po godz. 9.00 prom wyrusza w rejs. Nareszcie. 
Jezioro Koman to sztuczny zbiornik wodny, który powstał w wyniku budowy zapór na rzece Drin w latach 70 i 80 XX wieku. Ma długość około 35 kilometrów, a jego powierzchnia wynosi około 12 km². To jedna z głównych atrakcji turystycznych w Albanii. 


Jest pięknie. Woda ma niesamowity kolor – od turkusowego, przez brunatno-zielony, aż po błękitny. Rozglądam się z zaciekawieniem. Na wzgórzach rozrzucone są pojedyncze domy/chatki. Są też wioski z ośrodkami wypoczynkowymi i przystaniami. Niestety w wodzie, na wysokości zaludnionych wzgórz, pojawiają się śmieci, mnóstwo śmieci...


Rejs trwał około 2,5 godziny. Na przystani czekały już auta na prom. Wśród samochodów był kamper na szczecińskich tablicach. Nie mogłam się oprzeć i co powiedziałam - pozdrawiam Szczecin :) 
Zatrzymuję się na colę w barze na przystani. Sprawdzam mapę. Dalej pojadę wzdłuż rzeki Valbonë - kierunek Valbonë.
Minęła godz. 12.00. Wyruszam w trasę. Jadę drogą SH22. W oddali majaczą szczyty, rzeka przyjemnie szmerze, jest cudownie. I jak tu nie śpiewać! Już nie nucę, nie podśpiewuję, tylko śpiewam na cały głos hymn wyprawowy - "Smak i zapach pomarańczy". Kolega został w tyle, nikt mnie nie słyszy, więc mogę sobie pozwolić na takie muzyczne ekstrawagancje :)


Dojeżdżam do miasta Bajram Curri. Zbliża się godz. 15.00. Na liczniku mam 19 km. Rozglądam się za jakąś "jadłodalnią", dobrze byłoby zjeść coś ciepłego i lekkostrawnego. Kolega odkrywa restaurację. To lokal typu bar mleczny. W środku schludnie i czysto, przed lokalem dużo zieleni, stoliki pod parasolkami. Pytam o menu, Pan kieruje mnie do kuchni, a tam pewnie jego żona pokazuje mi potrawy :) Wybieram gulasz warzywny i ryż. Dostaję jeszcze chleb, surówkę i dwa plastry sera. Pan nakrywa stół jednorazowym obrusem. Pięknie. Jedzenie przepyszne, obsługa na medal. W restauracji pomaga nastolatek, pewnie syn właścicieli, bardzo miły chłopiec. Jeśli jeszcze kiedykolwiek będę przejeżdżać przez Bajram Curri to z pewnością zatrzymam się w Restorante Man Lamnica.  


Za Bajram Curri tablica informuję, że do Valbonë pozostało 28 km. Dziś na pewno tam nie dojadę. Droga staje się bardzo widokowa. 


Mijam pasterzy goniących owce. Przed stadem biegają psy. Kto mnie zna to wie, że bardzo, ale to bardzo boję się psów. Schodzę z roweru. Idę powoli. Pasterze przywołują psy, a nawet jednego przytrzymują. Uff, skończyło się na strachu...
Robi się późno. Zaraz zacznie zmierzchać. Niebo ma niepokojąco ciemny kolor. Czyżby zbierało się na burzę?
Dojeżdżam do Dragobi. Miejscowi wskazują miejsce gdzie można rozbić biwak. Super miejscówka. Bardzo malowniczo położona - nad rzeką, pod drzewami, w sąsiedztwie meczetu. 


Rozbijam namiot. Słychać odgłosy nadchodzącej burzy... Około godz. 23.00 zaczyna padać. Pada i leje na zmianę. Niebo co raz rozświetlają błyskawice. Błyskawica i grzmot. Dobrze, że nocuję Dragobi. Burza na całego szaleje wysoko w górach, może w Valbonë.


Kategoria Albania 2025, wyprawy

Dzień 9 - camping Natura

  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 września 2025 | dodano: 12.11.2025

Po burzliwej nocy nie mam siły, aby jechać dalej. Trudno. Zostajemy dzień na campingu. Kolega się wczasuje, a ja... Bywało lepiej.







Kategoria Albania 2025, wyprawy