Dzień drugi
-
DST
37.53km
-
Czas
03:00
-
VAVG
12.51km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Deszcz, deszcz, deszcz.... Mimo to udało się zdobywam kolejną przełęcz!
Brunigpass - 1007 m n.p.m.
Kategoria wyprawy, Szwajcaria 2013
Dzień pierwszy
-
DST
145.47km
-
Czas
08:55
-
VAVG
16.31km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zdobyłam swoją pierwszą przełęcz!!! Wprawdzie nie honorna, ale przełęcz.
Hauensteinpass - 690 m n.p.m.
Kategoria wyprawy, Szwajcaria 2013
Alpejska przygoda - prolog :)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeśli ktoś w ubiegłym roku, a nawet na początku tego roku, powiedziałby mi, że pojadę w Alpy i zdobędę "honorne" przełęcze (tj. ponad 2 tysięczne), odpowiedziałabym, że marzenia są po to aby marzyć, a nie po to by się spełniać. A jednak.... Przeżyłam piękną przygodę - 7 niepowtarzalnych dni w towarzystwie wyjątkowych osób.Celem naszej wyprawy była Szwajcaria.
Dla mnie przygoda zaczęła się 21 czerwca o godz. 8.25 na dworcu w Lublinie, peron nr 1. O godz. 17.30 byłam na miejscu spotkania ze znajomymi. Powitanie, żarty z pokaźnych sakw, ostatnie zakupy, nocleg w hotelu i powracające pytanie, czy dam radę, czy podołam trudom jazdy w górach. Następnego dnia wstaję przed godz. 4.00. Mimo, że jedziemy tylko we troje, robię kanapek jak dla wojska. Jak się później okazało moi znajomi również zostali zaopatrzeni w kanapki na drogę. O godz. 6.00 odjeżdża nasz pociąg.
Pierwsza przesiadka w Berlinie. Zanim dotrzemy do Bazylei będziemy się przesiadać jeszcze kilka razy. Podróż przebiega bardzo przyjemnie, choć nie brakuje emocji. Kto by się spodziewał, że niemieckie pociągi mają opóźnienia, a my przecież musimy zdążyć na kolejny pociąg. Szczęście nas jednak nie opuszcza - mimo spóźnień pociągów jedziemy zgodnie z planem. Zmęczenie daje o sobie znać i ostatni odcinek naszej trasy przesypiam. Podobno w tym czasie w pociągu było bardzo gwarno - na jednej ze stacji wsiadła duża grupa rozbawionej młodzież. Przed godz. 1.00 wysiadamy na dworcu w Bazylei. Wskakujemy w rowerowe ciuchy i ruszamy na nocne zwiedzanie.
Jesteśmy oczarowani miastem. Ono żyje mimo późnej pory, a może to była wczesna pora. Na ulicach mnóstwo młodzieży, też na rowerach :) Za miastem pierwsze śniadanie na obczyźnie, pierwsza próba naszych kuchenek gazowych. Gotujemy wodę, parzymy kawę i herbatę i jemy polskie kanapki. Mży deszcz. Podejmujemy decyzję - jedziemy zanim się rozpada, a w trasie zatrzymamy się, rozbijemy namiot i zdrzemniemy się godzinkę.
Ruszamy w nieznane :) Pierwszy cel Lucerna.
Tu tak na prawdę zaczyna się nasza alpejska przygoda. W ciągu kolejnych dni przejedziemy w sumie 647,48 km. Zdobędziemy 5 przełęczy ponad 2 tysięcznych, przejedziemy w pionie 10 km, będziemy nocować na dziko na dachu garaży straży pożarnej, w domku do remontu, pod mostem na wysokości 2 tysięcy metrów w temperaturze 0 stopni, za "Lidlem", na łące u podnóża gór, na campingu i hostelu za magiczną kwotę 75 euro za dwa pokoje, będziemy jechać w deszczu, pod wiatr i w słońcu, będziemy zachwycać się pięknymi drogami widokowymi, wijącymi się serpentynami, niesamowitymi wiaduktami zawieszonymi między górami..... Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak będzie pięknie i niesamowicie :)
Kategoria wyprawy, Szwajcaria 2013
......
-
DST
22.73km
-
Czas
01:06
-
VAVG
20.66km/h
-
VMAX
29.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
Prawie jak M...
-
DST
100.69km
-
Czas
04:15
-
VAVG
23.69km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od kilku dni jestem pod dużym wrażeniem nowego rekordu Misiacza. Misiacz wsiadł na rower i ot tak przejechał 360 km :) Wpis na listę jego znajomych zobowiązuje, więc dziś po pracy, wsiadłam na rower i ot tak, prawie jak Misiacz zrobiłam .... kolejną setkę w tym sezonie ;)
Jeszcze raz gratuluję Misiaczowi. Pawle jesteś wielki! Twój rekord jest inspiracją i wyzwaniem dla takich maluczkich rowerzystów, jak ja :))))
Kategoria Po pracy
6 minut :)
-
DST
2.33km
-
Czas
00:06
-
VAVG
23.30km/h
-
VMAX
29.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
O rowerze mogę tylko pomarzyć... niestety... Ale :) mimochodem nadarzyła się okazja udzielenia pomocy medycznej. Tabletki przeciwbólowe do saszetki i jazda do cioci! Tabletki pomogły, a ja miałam swoje 6 minut na rowerze :)
Kategoria Po pracy
Gonię! Pędzę! Lecę!
-
DST
54.29km
-
Czas
02:17
-
VAVG
23.78km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wracałam z pracy do domu ze stanowczym postanowieniem, że dziś wybieram się na rower, choćby padało, czy czekało ma mnie sto pilnych spraw. Ostatnio tylko gonię, pędzę, lecę. Nawet na Mazury pojechałam w towarzystwie służbowego laptopa, ot samo życie. Po powrocie do domu, jak postanowiłam, tak zrobiłam! Goniłam, pędziłam i leciałam w wydaniu rowerowym. Ot, samo życie :)
Kategoria Po pracy
Co się odwlecze...
-
DST
47.27km
-
Czas
01:55
-
VAVG
24.66km/h
-
VMAX
34.00km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ubiegłą niedzielę zamiast kółeczka był zygzak, ale co się odwlecze..... i dlatego dzisiaj było kółeczko zgodnie z planami z przed tygodnia.
Czworonożnych spowalniaczy nie spotkałam :)
Kategoria Po pracy
Przedsmak przygody
-
DST
35.00km
-
Teren
30.00km
-
Temperatura
25.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejne wagary! Tym razem na Mazurach, a dokładnie w Pieckach k. Mikołajek. Jak wagary to oczywiście w wydaniu rowerowym ;)Tym razem zabrałam ze sobą swój rower.
Jak dobrze znowu tu być... Wszystko zaczęło się rok temu... Zauroczyłam się szutrowymi, leśnymi mazurskimi drogami.
Dziś wybraliśmy się na wycieczkę dookoła Jeziora Mokre. Start w Pieckach. Polną drogą biegnąca przez pola i las dojechaliśmy do miejscowości Cierzpięta. Tu zaczęliśmy naszą pętelkę. Jechaliśmy przez Mazurski Park Krajobrazowy Rezerwat Zakręt. Atrakcje były większe niż na Harpaganie. Ścieżka, którą jechaliśmy "usłana" była drzewami powalonymi przez ubiegłoroczną burzę. Rowery w rączki, w górę i przez leżący pień drzewa - jeden, drugi, trzeci... No, może skończyło się na piątym pniu. Zabawy było co nie miara :) W nagrodę zatrzymaliśmy się na urokliwej śluzie pamiętającej czasy przedwojenne. Śluza jest łącznikiem między Jeziorem Mokre, a Jeziorem Krutyńskim. Kolejny przystanek na równie urokliwym pomoście wdzierającym się w głąb jeziora. Mały "skok w bok" i odwiedziliśmy jezioro dystroficzne. Podobno na jego brzegach rośnie rosiczka, ale niestety nie udało mi się jej wypatrzeć :( Cały czas jechaliśmy urokliwą drogą, przechodzącą w dróżkę i ponownie przechodzącą w drogę. Czasem droga biegła wysoką skarpą nad jeziorem. Pięknie, urokliwie, nieziemsko... Przed miejscowością Zgon na moment wyjechaliśmy na drogę asfaltową. Ponownie wjechaliśmy w leśną szutrową drogę i przez Ładny Lasek, Uklankę, Cierzpiętę wróciliśmy do Piecek. W Uklance zatrzymaliśmy się na mostku, by podziwiać mazurski mini wodospad.
To był wyjątkowy dzień i wyjątkowa wycieczka. Pozwoliła poczuć przedsmak letniej przygody. Wracam na Mazury na przełomie lica i sierpnia, by stąd wyruszyć na włóczęgę po Suwalszczyźnie :)
A jutro kajaki i spływ Krutynią :)
Kategoria Dalej od domu
Zygzakiem
-
DST
52.22km
-
Czas
02:13
-
VAVG
23.56km/h
-
VMAX
39.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po tygodniu bez roweru chciałam pojechać nie za daleko, ale intensywnie - powalczyć o średnią! Po południu wiatr ucichł i rozpogodziło się. Wybrałam przydomowe kółeczko z dystansem około 45 km. Zapowiadało się dobrze. Na pierwszych kilometrach udało się kręcić do 30 km/h, a z małej górki - 39/h. Nagle telefon i ... jak się rozwinęłam to gadałam przez około 10 km. Na 26 km kolejna niespodzianka. Z bocznej drogi na drogę główną, którą jechałam nadrabiając średnią ;) wybiegły dwa czworonożne spowalniacze - owczarek i mały kundelek. Ja boję się psów! Pieski biegły sobie grzecznie, a ja w stosownej odległości jechałam za nimi też grzecznie i bardzo wolno. Cóż mogłam zrobić?! Zmiana planów i powrót do domu tą samą trasą urozmaiconą mnóstwem zakrętów.
Miało być intensywnie i kółeczko, a wyszło jak zwykle i zygzakiem :)
Kategoria Po pracy