Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Samotnie

  • DST 56.33km
  • Czas 02:36
  • VAVG 21.67km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 maja 2013 | dodano: 12.08.2013

Na dzisiejszy rowerowy spacer wybrałam inną trasę przydomowego kółeczka. Pola, lasy... pięknie! Uśmiechniętych Rowerzystów nie spotkałam. Jechałam samotnie walcząc z bocznym wiatrem.


Kategoria Po pracy

W drużynie raźniej!

  • DST 54.22km
  • Czas 02:18
  • VAVG 23.57km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 maja 2013 | dodano: 12.08.2013

Ależ miałam sympatyczną przygodę :) Nie mając zbyt dużo czasu na rower wybrałam wczorajszą trasę, takie małe przydomowe kółeczko. Po pokonaniu dystansu około 30 km minęłam dwóch rowerzystów jadących na szosówkach w przeciwnym kierunku. Wymieniliśmy uśmiechy. I gdy tak sobie jechałam w swoim terenowym tempie doścignęli mnie ci Uśmiechnięci Rowerzyści :) Oczywiście wyprzedzili mnie, ale ja tak łatwo się nie poddaję. Trochę przyspieszyłam, panowie kilka razy obejrzeli się do tyły, po czym chwilę na mnie poczekali (byłam tuż za nimi) i zaproponowali wspólna jazdę. Był to tata z synem. Syn jechał pierwszy, ja za nim, a tata zamykał peleton. Jechaliśmy razem około 4 km. To była jazda! Wskazania licznika 30 - 37 km/h! Oni na szosówkach, a ja na mocarnych terenowych oponach! Dałam radę. Gdy rowerzyści skręcili na swoją ulice, ja pomknęłam dalej w tempie... terenowym :) Pożegnaliśmy się mówiąc "Do następnego razu". W drużynie raźniej jechać, a na pewno szybciej ;)


Kategoria Po pracy

Powroty...

  • DST 54.22km
  • Czas 02:25
  • VAVG 22.44km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 maja 2013 | dodano: 12.08.2013

Powrót do pracy po wagarach jest bardzo trudny, ale powrót do rowerowania bardzo przyjemny. Dziś nareszcie mogłam sobie pozwolić na małe przydomowe kółeczko :)


Kategoria Po pracy

Szczecin w strugach deszczu :)

  • DST 80.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 maja 2013 | dodano: 12.08.2013

Po szkoleniu wybrałam się na wagary do Szczecina. A jak wagary, to tylko w wydaniu rowerowym :) Znajomi zaproponowali wypad do Niemiec i oczywiście wyposażyli w rower. Wprawdzie miało padać, ale kto by się tym przejmował. Mijaliśmy miejscowości (m. in. Bobolin, Warnik), których nazwy znałam dotąd tylko z blogów innych szczecińskich znajomych (pozdrawiam Misiaczów!)
Celem naszej wyprawy było jezioro w miejscowości Pampow. Jechaliśmy zataczając bardzooo... duże kółeczko, bo znajomi chcieli pokazać gościowi jak najwięcej. Nie poskąpili mi też innych atrakcji, łącznie z próbą nauki pływania w jeziorze :)
W drodze powrotnej dopadła nas ulewa. Nie muszę pisać jakie miałam wejście do hotelu, tym bardziej, że na ulicy gdzie się znajduje jeszcze nie padało. To była wyjątkowo udana wycieczka.
A następnego dnia w mokrych adidasach zwiedzałam Szczecin i też... dopadła mnie ulewa :) Dodam, że do domu wracałam w służbowych szpilkach, bo adidasy po dwóch kąpielach odmówiły posłuszeństwa ;)
Moje wagary były bardzo udane. Szczecin to piękne miasto, a szczeciniacy to wyjątkowi znajomi. Pozdrawiam serdecznie szczecińskich znajomych, dziękuję za gościnność, miłe towarzystwo i wspólne rowerowanie!


Kategoria Dalej od domu

Dla przypomnienia...

  • DST 54.59km
  • Czas 02:23
  • VAVG 22.90km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 maja 2013 | dodano: 12.08.2013

Ostatnio żyję na walizkach. Kolbudy, Połczyn, a w niedzielę jadę do Jastrzębiej Góry... Wczoraj w nocy wróciłam z Połczyna i wypadało przed kolejnym wyjazdem zrobić małe przydomowe kółeczko dla przypomnienia do czego służy rower :)


Kategoria Po pracy

Arkusem z Połczyna do Toporzyka

  • DST 24.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 kwietnia 2013 | dodano: 12.08.2013

Majówkę spędzam w Połczynie.
Dziś wybrałam się wypożyczonym Arkusem - piękny składaczek na małych kółeczkach, ścieżką rowerową z Połczyna do...

No właśnie, plany były ambitne. Chciałam dojechać do Złocieńca, a skończyło się około kilometr za Toporzykiem :)


Kategoria Dalej od domu

Wspomnień czar :)

  • DST 22.60km
  • Czas 01:00
  • VAVG 22.60km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 kwietnia 2013 | dodano: 12.08.2013

Giant powrócił do łask:) Jak miło zrobić małe przydomowe kółeczko na wysłużonym Giancie, ot tak dla przyjemności.


Kategoria Po pracy

Kolbudy - wiosenny Harpagan 2013r.

  • DST 172.25km
  • Teren 55.00km
  • Czas 09:55
  • VAVG 17.37km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 kwietnia 2013 | dodano: 12.08.2013

Moja przygoda z Harpaganem zaczęła się 19 kwietnia o godz. 10.20. Wyruszyłam z domu i po przejechaniu 10 km zorientowałam się, że zostawiłam bluzę.... Wróciłam. Na miejscu spotkania z koleżanką miałam ok. kwadransa spóźnienia. Wrzuciłyśmy rowery na jej auto, moje zostało u niej i w drogę. Zabrałyśmy jeszcze kolegę. Do Kolbud dotarliśmy około godz. 21.00. Rejestracja, poszukiwanie miejsca do spania i ... Tego nie da się opisać, tych rzeszy pozytywnie zakręconych osób. Atmosfera była niesamowita. Na miejscu spotykamy się z dwoma kolegami moich znajomych. Chcemy się do nich podpiąć w czasie maratonu. Oni są świetnymi nawigatorami. Ja skłamałabym pisząc, że znam się na mapach.
Ruszamy 20 kwietnia o godz. 6.30. Mój numer startowy to 1144. Wybrałam Trasę Rowerową 200. Wszystkich zgłoszonych zawodników na tej trasie było 202. Tuż przed startem dostajemy mapy. Zakładam mapę do mapnika i w drogę. Wyjeżdżamy z Kolbud większą grupą. Wjeżdżamy w teren i... zadaję sobie pytanie: "Co ja tutaj robię?". Dostałam zadyszki. To mój pierwszy maraton. Wcześniej nie jeździłam w terenie, nie licząc ubiegłorocznego wypadu na Mazury. Jechałam wówczas trekingiem. Specjalnie na Harpagana kupiłam sobie nowy rower - Scotta Aspect 920. Świetny rower, ale to nie zmienia sytuacji, że to mój pierwszy raz w terenie. Mam problem z ustawieniem optymalnych przełożeń. Eksperymentuję, ale nie poddaję się i jadę dalej. O godz. 6.59 zaliczamy pierwszą bazę kontrolną - punkt nr 15 i zdobywamy 4 punkty. Ze mną jest lepiej, płuca przyzwyczaiły się do wysiłku, oddech stał się miarowy. Jedziemy dalej w piątkę.
W sumie dzięki naszym niesamowitym nawigatorom zaliczyliśmy 12 baz i zdobyliśmy 44 punkty. Zaliczaliśmy kolejno bazy: 15, 9, 13, 17, 16, 8, 20, 12, 18,10, 14, 6. Oczywiście zatrzymywaliśmy się, jak to mówią "na popas", nawigatorzy ustalali strategię, my też włączaliśmy się czynnie do dyskusji o tym, która bazę atakujemy jako następną. Sporo jechaliśmy asfaltem nadganiając czas. Było dużo męczących podjazdów. Ja przed 100 km dostałam takiego kopa, chyba po pepsi :), że aż czułam się zakłopotana. Wszystkie podjazdy były moje :) Na zmianę z koleżanką narzucałyśmy ostre tempo. Po dobrych chwilach przyszedł kryzys. Po przejechaniu około 137 km zmieniliśmy kierunek jazdy i od tego momentu aż do mety mieliśmy wiatr w twarz. Dosłownie wymiękłam. Jechaliśmy już wówczas w czwórkę. Jeden z naszych nawigatorów po zdobyciu 18 bazy stwierdził, że nie będzie nas spowalniał i w dalszej części realizował swój, jak określił "plan autorski".
Wiatr mnie strasznie spowolnił. Grupa odjechała na znaczną odległość, uważam, że może nawet do 1 km. Zdobywaliśmy kolejny długi podjazd. Jakby było tego było mało - wiatr w twarz, wzniesienie, dostałam silnych skurczy w obu łydkach. Miałam ochotę zsiąść z roweru, ale przecież nie mogłam się poddać! Moi koledzy trochę zwolnili, poczekali na mnie i w ten sposób dojechałam do nich. Jechaliśmy na kole. To była piękna praca zespołowa. Co 1 km zmienialiśmy się. Faktycznie jadąc w ten sposób można było zregenerować siły. Zdobyliśmy jeszcze dwie bazy 14 i 6. Zrezygnowaliśmy z ataku na 11 bazę i ruszyliśmy do mety. Zostało około 17 - 18 km. Jechaliśmy zespołowo na kole. Na około 10 km od mety jednego z kolegów dopadł kryzys. Nie zatrzymywaliśmy się jednak. Nasz nawigator z koleżanką pomknęli, a ja zostałam z kolegą. Zjadł batonika - Marsa, którego podobno nie lubi ;) Jechał za mną, na kole. Gdy zregenerował siły zmieniliśmy się i mknęliśmy dalej. Na szczęście przed samymi Kolbudami było z górki :) W Kolbudach dojechaliśmy do naszych. Razem wpadliśmy na metę. Ja odbiłam swoją kartę SI o godz. 17:56:10 - trzy sekundy przed koleżanką.
Jak było - niesamowicie. To był prawdziwy Harpagan, przez błoto, wodę, ale kto by na to zwracał uwagę. Trochę marszobiegu w terenie, trochę zdobywania leśnych górek. Wspaniała przygoda.
Gdy wczoraj przed godz. 22.00 sprawdziłam nieoficjalne wyniki, to okazało się, że byłam 44 w ogólnej klasyfikacji i pierwsza w kategorii kobiet. Dostałam piękny i okazały puchar ufundowany przez Wójta Gminy Kolbudy i od organizatora statuetkę z literą H. Cieszę się z wyniku, ale nie zdobyte miejsce jest dla mnie najważniejsze. Nie traktowałam udziału w maratonie ambicjonalnie, chciałam jedynie spełnić swoje marzenie, sprawdzić siebie, udowodnić sobie, że potrafię. Jestem dumna z tego, że pokonałam swoje słabości, że pokonałam wiatr, skurcze, że się nie poddałam, jechałam dalej, że dałam radę :)


Kategoria Maratony

Przed Harpaganem

  • DST 10.89km
  • Czas 00:28
  • VAVG 23.34km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 kwietnia 2013 | dodano: 12.08.2013

Tak :( A może tak ;)


Kategoria Trening

Przed Harpaganem

  • DST 20.25km
  • Czas 00:50
  • VAVG 24.30km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 kwietnia 2013 | dodano: 12.08.2013

Dziś za karę spowalniacz - telefon został w domu :) I proszę - średnia prędkość podskoczyła o kilka kresek w górę :)


Kategoria Trening