2020-02-16
-
DST
107.36km
-
Czas
04:21
-
VAVG
24.68km/h
-
VMAX
44.27km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiało :)
2020-02-15
-
DST
50.29km
-
Czas
01:53
-
VAVG
26.70km/h
-
VMAX
41.14km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
:)
2020-02-09
-
DST
60.39km
-
Czas
02:25
-
VAVG
24.99km/h
-
VMAX
41.92km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
2020--02-02
-
DST
71.09km
-
Czas
04:04
-
VAVG
17.48km/h
-
VMAX
35.63km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę terenu i człowiek ledwo dyszy ;)
2020-01-19
-
DST
23.43km
-
Czas
00:54
-
VAVG
26.03km/h
-
VMAX
42.31km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak tylko symbolicznie. Aura nie zachęcała. Plucha. Szybciej wróciłam niz wyjechałam :)
A błoto było wszędzie - na rowerze, lampkach, liczniku, torbie podsiodłowej i oczywiście na mnie :)
Niezdecydowanie
-
DST
140.71km
-
Czas
05:39
-
VAVG
24.90km/h
-
VMAX
33.50km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mijający tydzień był pełen pogodowych niespodzianek. Media donosiły o wiośnie w styczniu. Słupki termometrów w Warszawie sięgały 10 stopni na plusie.
Siedząc za biurkiem spoglądałam w okno tęsknym wzrokiem. Ach...Godziny pracy w stolicy odbiegają od wschodnich standardów. Tu zaczyna się pracę później. Zresztą... Mój popołudniowy codzienny grafik pęka w szwach. Zresztą...
Przyjechałam do domu z mocnym postanowieniem. Gonię na rower! Obowiązki, obowiązkami, ale przecież są rzeczy ważne i ważniejsze! Starszego poproszę o zrobienie zakupów, Młodego o pomoc w sprzątaniu, Mamę o przygotowanie obiadu. A po powrocie z rowerowania - w rewanżu oraz podziękowaniu za pomoc upiekę drożdżówki z jabłkami. Jestem genialna ;)
Nastawiłam budzik na godz. 6.30. Co to za hałas. I znowu cisza. Budzik sobie, a ja sobie. Wstałam przed godziną ósmą. Jak późno! Podkręcę tempo, do godz. 9.30 z grubsza ogarnę temat sprzątania, zjem śniadanie i w drogę!
Nasz dom jest zdecydowanie za wielki. Ileż tego sprzątania. Ganiam z odkurzaczem i myślę dokąd pojechać. Wiem! Popędzę Nadbużańską trasą... Nie... Mam ponad godzinę w plecy.
Planowałam wyjechać około godz. 10.00. Cóż. Ostatnio często zmieniam plany. Wyjeżdżam przed godz. 11.00.
Dokąd jechać. Zrobiło się późno, a ja nie mam pomysłu. Miało być tak pięknie - dokumentacja fotograficzna trasy, uczta dla duszy - trening dla nóg ;) Ach... Jednak zabieram aparat i stawiam na spontan :) Albo zrobię jakąś fotkę, albo nie zrobię. Hmm... Czy to jest spontan ;)
Dokąd jechać. Czyżby dopadał mnie stres. Przecież to tylko przejażdżka rowerowa! Apetyt mam na setkę z bonusem. Przeszukuję w pamięci dystanse swoich kółeczek. Nie, nie chce mi się jechać objeżdżoną setkową trasą... Tak za blisko, tak za daleko. Dojadę drożyną do wojewódzkiej i zdecyduję. Dojechałam i nic. Pustka w głowie. Czuję się jak zerwany psiak ze smyczy. Nareszcie wolna, a nie wiem jak wykorzystać rowerową chwilę.
Włodawa. Liczę kilometry. Może nie zdążę z drożdżówkami. A tam, jadę. Po +- 17 km odbijam w kierunku Włodawy. Pokonuję+- 1 km i... Może to zły pomysł. Wracam do głównej. Pojadę do Wisznic, odbiję na Radzyń ;) i zatoczę setkowe kółeczko kręcone w czasie remontu wojewódzkiej. Dojeżdżam do skrzyżowania, odbijam. Licznik pokazuje 40 km z załącznikiem. Pokonuję +- 500 m i... Może to zły pomysł. Zawracam. Dojeżdżam do ronda na rogatkach Wisznic. Kierunek - Chełm. A może to jest TO. Pojadę inna trasą do Włodawy.Tędy jeszcze nie jechałam. Ok, jadę. I tak +- 6 km. Mam wiatr w twarz. Nie jest zbyt silny, ale gdy spowalnia mnie do 23 km/h... Nie, w takim tempie drożdżówki będę piec do rana. Wracam. Pojadę do Radzynia. Przeliczam kilometry. Powinno być ok. Przynajmniej wykręcę setkę z załącznikiem. To puste kilometry, bez ładu, składu, celu i fotki! Zatrzymuję się. Pstryk i jest jedno pamiątkowe zdjęcie :)
Zataczam kółeczko. Dojeżdżam do drożyny. Spoglądam na licznik. Czy ja się nigdy nie zmienię!!! Jeśli zrobię +-5 km + drożyna, to wykręcę 140 km. W sumie to tylko trening. Skoro wycieczka nie wyszła... +-2,5 km ścieżką wzdłuż wojewódzkiej i powrót. Dokręciłam! Nie, ja się nie zmienię!
Odbijam do domu. Jestem padnięta! Ale - było super mimo, że bez ładu, składu, celu i tylko z jednym pamiątkowym zdjęciem :)
BTW: a drożdżówki są bardziej niż smakowite :)
Do nastepnego razu :)
2020-01-12
-
DST
60.25km
-
Czas
02:28
-
VAVG
24.43km/h
-
VMAX
34.82km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakże się cieszę :)
2019-12-26
-
DST
32.22km
-
Czas
01:21
-
VAVG
23.87km/h
-
VMAX
34.48km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed świątecznym rodzinnym obiadem poleciałam na rower. Dosłownie na chwilę. Jadąc czułam jakby nie było tej długiej przerwy w rowerowaniu. To dziwne uczucie. Ogarnia mnie gdy wracam do domu - jakbym cały czas tu była, a przecież nie jestem. Wsiadam na rower - jakbym jeździła codziennie, a przecież nie jeżdżę. Już wiem, że jeżeli rower to tylko na moich dróżkach i drożynach, to tylko moje przydomowe kółeczka. Warszawa mnie zauroczyła, zawładnęła mną, ale nie rowerowo.
Dzisiaj jechałam wojewódzką. To nie jest już ta moja stara, pełna dziur i wyboi wojewódzka. Szeroka jezdnia, asfaltowa ścieżka rowerowa. Super, ale... Same zmiany - na wojewódzkiej i w moim rowerowym życiu.
Pozostały wspomnienia :) Pamięć to piękny dar. Czy ja jestem sentymentalna?
2019-11-03
-
DST
85.01km
-
Czas
03:24
-
VAVG
25.00km/h
-
VMAX
41.33km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
:)
Niedzielna setka
-
DST
103.39km
-
Czas
04:07
-
VAVG
25.11km/h
-
VMAX
37.41km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Otwieram swój zakurzony rowerowy dziennik i co widzę?! Komentarz Malarza i Tycjana. Ależ niespodzianka :) Dziękuję, że zaglądacie do mnie :)
Nie jeżdżę, nie piszę, nie potrafię odnaleźć się rowerowo w Warszawie. Powód jest jeden - żyję na walizkach. Od poniedziałku do piątku-praca, w weekend szaleńcza pogoń za domowymi obowiązkami i sporadycznie niedzielny rowerowy spacer. Czasem budzę się w nocy i nie wiem gdzie jestem - tu, czy tam. To dziwne uczucie. Ale powoli, powoli zaczynam wsiąkać w nową rzeczywistość :)
W mojej głowie rodzą się plany warszawskiego rowerowania. Czy je zrealizuję, czy będę konsekwentna - pokaże przyszły sezon. A to nie wszystko! W oddali gdzieś na horyzoncie majaczy we mgle powrót do życia w drodze!!!!
A dzisiaj przed powrotem do stolicy pogoniłam okrojoną trasą obrzeżami Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Nie zaglądałam nad jeziora, czas na to nie pozwalał. Jechałam i wspominałam. Orzechów Stary... To tu zrobiłam interes swego życia kupując kilogram papierówek za 5 zł :) Z każdą mijaną miejscowością wiążą się wspomnienia, czasem zabawne anegdoty...
Tęsknie i to bardzo za tymi moimi kółeczkami, ale czas nie stoi w miejscu. Życie się zmienia. Wiem, że wrócę do rowerowego bajdurzenia na blogu. Jeśli zostanę na dłużej w Warszawie to z pewnością i tu wyznaczę swoje kółeczka, jeśli wrócę - będę na nowo odkrywać dobrze znane miejsca :)