Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Monaster św. Onufrego w Jabłecznej

  • DST 167.70km
  • Czas 06:42
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 35.06km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 maja 2018 | dodano: 05.05.2018

W ubiegłym roku ze względów zdrowotnych, w ostatniej chwili musiałam zrezygnować z wyprawy do Armenii. A dzisiaj, aby poczuć namiastkę powiewu tamtej atmosfery pojechałam na rowerową wycieczkę do Monasteru św. Onufrego położonego w przepięknej dolinie nadbużańskiej na lewym brzegu rzeki Bug  wśród wiekowych dębów w odległości dwóch kilometrów od wsi Jabłeczna.

Do Jabłecznej jadę trasą przez Wisznice. Lubię drogę z Wisznic do Sławatycz. Długimi odcinkami ciągnie się przez lasy. Wprawdzie to krajówka prowadząca do przejścia granicznego z Białorusią, ale dzisiaj ruch jest symboliczny. Byłoby idealnie, gdyby nie wiatr - raz jest boczny, raz przedni - jedno jest pewne - nie pomaga pedałować.
Na rogatkach Sławatycz jestem po godz. 9.00. Odbijam w kierunku Kodnia. Jechałam tą drogą trzy lata temu. Prowadziła tędy trasa Pięknego Wschodu. Wjeżdżam do miejscowości Liszna. Zwarta zabudowa, dużo drewnianych domów. Wioska sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Pokonuję kilka kilometrów i znak kieruje mnie do Jabłecznej i monasteru. Skręcam z głównej drogi i czuję jakbym przeniosła się do innej rzeczywistości i innego wymiaru. Wjeżdżam do krainy spokojności.
W czasie ostatniej Wielkanocny snułam marzenia przy świątecznym stole - zostawić za sobą tą całą cywilizację oraz wszechobecny pośpiech i zaszyć się w miejscu zapomnianym przez ludzi. Brat zażartował, że powinnam pomyśleć o domku w Karkonoszach ze skeczu pod tym samym tytułem. Słyszałam ten skecz wiele razy, ale po moim wywodzie o odludziu zabrzmiał jeszcze zabawniej - uśmiałam się do łez. A dzisiaj wjechałam do Jabłecznej i ożyła w pamięci świąteczna rozmowa. Już nie muszę szukać "domku w Karkonoszach", znalazłam idealny wehikuł czasoprzestrzeni. Ogarnia mnie błogie uczucie - czy tak smakuje szczęśliwość. Cieszę się, że jestem tu i teraz.
Do Monasteru prowadzi droga wijąca się wśród pól. Ciszę przerywa tylko śpiew ptaków.

Na straży bezpieczeństwa Monasteru stoją u jego wrót wiekowe dęby.

Dotarłam do Monasteru. Schodzę z roweru. Dalej pójdę pieszo.

Dla prawosławia Monaster Jabłeczyński ma duże znaczenie z uwagi na wytrwale utrzymywaną niezłomną pozycję. Od czasu założenia pozostawał w swej działalności prawosławnym i niejednokrotnie był ostoją tradycji ortodoksyjnej na Podlasiu. Jest miejscem pielgrzymek, szczególnie licznie odwiedzanym w dniu święta patrona św. Onufrego obchodzonym 12 czerwca wg Kalendarza Juliańskiego obowiązującego w liturgii prawosławnej.
Jak głoszą miejscowe przekazy ludowe, inspiracją do założenia Monasteru było cudowne pojawienie się w pobliżu wsi Jabłeczna ikony św. Onufrego. Mieszkańcy Jabłecznej i właściciele pobliskich posiadłości odczuli to jako przejaw szczególnej łaski Boga i na miejscu pojawienia się ikony założyli Monaster. Za datę założenia Monasteru uznaje się lata 1497 - 1498 r. Wzmianki o Monasterze pojawiają się w dokumentach z 1498 r. - adnotacji z rękopisu reguły nabożeństwa, którą brzescy mieszczanie podarowali Monasterowi św. Onufrego oraz w dekrecie króla Zygmunta z 1522 r. potwierdzającym akt kupna wsi Jabłeczna wraz z Monasterem św. Onufrego nad Bugiem położonym. Z rodowodowych ksiąg właścicieli ziemskich wsi Jabłeczna wynika, że okolicznymi posiadłościami władał prawosławnego wyznania ród Zaberezińskich i że w 1488 r. posiadłości te należały do Anny i Jana Zaberezińskich. Właśnie ich uznaje się za założycieli Monasteru.
Kompleks budynków składa się ze świątyni monasteru o jednej owalnej kopule uwieńczonej krzyżem, wolnostojącej murowanej dzwonnicy, piętrowego murowanego domu zakonnego. Całość wraz z obszernym dziedzińcem otoczona jest murem.  

Zanim wejdę do świątyni zatrzymuję się w ogrodzie. Z oddali dochodzi pianie kur. To odgłosy z gospodarstwa prowadzonego przez zakonników.

Przed świątynią, w ogrodzie znajduje się studnia (z pompą), z której można napić się wody. 

Główna świątynia Monasteru Jabłeczyńskiego została wzniesiona  w latach 1838 - 1840 r. w stylu klasycystycznym na planie krzyża greckiego. Ten często spotykany w prawosławnych świątyniach kształt kryje w sobie teologiczną przesłankę -  krzyż wyraża, że przez ukrzyżowanie Chrystusa Kościół pozyskał życie i moc i przypomina, że świątynia jest miejscem obecności Chrystusa.

Wnętrze świątyni dzieli się na trzy części. Część główna - prezbiterium oddzielona jest trzyrzędowym ikonostasem  od części środkowej przeznaczonej dla wiernych.


Ściany świątyni zdobią freski.

W świątyni, po lewej stronie znajdują się relikwie św. Ignacego Jabłeczyńskiego. W okresie międzywojennym mnich Ignacy był jednym z najstarszych wśród braci monasterskiej. Cieszył się autorytetem wśród okolicznej ludności prawosławnej. Okres wielkiej próby przyszedł dla niego, jak i dla wszystkich mnichów monasteru w Jabłecznej w latach drugiej wojny światowej. Najbardziej dramatycznym momentem w wojennych jego dziejach stała się noc z 9 na 10 sierpnia 1942 r., kiedy oddział wojskowy dokonał napadu na monaster. Napastnicy podpalili zabudowania monasterskie, nie pozwalali mnichom ugasić pożaru, grożąc im rozstrzelaniem. Część mnichów, w tym św. Ignacy, ukryła się w monasterskim sadzie. Jednak św. Ignacy powrócił, wszedł na dzwonnicę i zaczął dzwonić na trwogę.
Przyjął męczeńską śmierć stając w obronie monasteru. Męczennik Ignacy został pochowany na cmentarzu monasterskim. W 2003 r. otwarto grób świętego, a jego relikwie umieszczono w świątyni.

Naczelne miejsce zajmuje ikona św. Onufrego.


Historycy datują ikonę św. Onufrego na XII - XIII wiek. Malowana jest na kredowym podkładzie, na cyprysowej desce.Św. Onufry jest przedstawiony w pozycji stojącej z długą siwą brodą sięgającą niżej kolan sprawiającą wrażenie splecionej w warkocz. Ikona Św. Onufrego umieszczona jest z prawej strony w pierwszym rzędzie ikonostasu.

Za murem otaczającym Monaster znajdują się w niewielkiej odległości od siebie dwie wolnostojące kaplice.
Pierwsza pw. Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny usytuowana jest na przeciwko bramy głównej Monasteru. Pochodzi z XX wieku (1906r.).


Druga kaplica pw. Świętego Ducha jest wzniesiona nad samym Bugiem. Pochodzi także z początku XX wieku (1912 r.).

Odwiedziłam kolejne ciekawe miejsce. Miałam szczęście - nie trafiłam na tłum turystów. W ciszy mogłam skupić się nad intencjami, które ze sobą zabrałam. 
Czas wracać... Do Lisznej jadę przez Nowosiółki. Cisza, spokój, mogłabym tu zamieszkać. 
Ze Sławatycz kieruję się do Włodawy szlakiem Green Velo. Chciałabym wrócić do domu rowerowym skrótem - nadbużańską trasą. Mam wiatr w twarz. Nie jest może zbyt porywisty, ale mimo to czuję coraz większe znużenie. Do Włodawy dzieli mnie odległość 27 km. Rezygnuję z rowerowego skrótu. Jestem znużona wiatrem i słońcem. Z Włodawy jadę do domu najkrótszą trasą przez niekończące się Wyryki (Wyryki Adampol, Wyryki Połód, Wyryki Wola, Wyryki Kolonia)  i Krzywowierzbę.
Pedałując wspominam mijający dzień. Znalazłam cudowne odludzie. Wiem, że będę tu wracać nie tylko myślami :)
                                                                                         Koniec


Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna

2018-05-02

  • DST 83.87km
  • Czas 03:02
  • VAVG 27.65km/h
  • VMAX 42.12km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 maja 2018 | dodano: 02.05.2018



2018-05-01

  • DST 101.65km
  • Czas 04:28
  • VAVG 22.76km/h
  • VMAX 31.93km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 maja 2018 | dodano: 01.05.2018

Trochę wiało, a mi się nigdzie nie spieszyło... Lubię zapachy wiosny, pierwszą zieleń. Jest pięknie :)



2018-04-30

  • DST 40.53km
  • Czas 01:47
  • VAVG 22.73km/h
  • VMAX 32.32km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 | dodano: 30.04.2018



Na i z Pięknego Wschodu

  • DST 24.00km
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 kwietnia 2018 | dodano: 30.04.2018



Ultramaraton Piękny Wschód 2018

  • DST 522.36km
  • Czas 19:52
  • VAVG 26.29km/h
  • VMAX 56.03km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 kwietnia 2018 | dodano: 30.04.2018


Punkty Kontrolne:

1. Start Parczew - godz. 8.40
2. Krasnystaw 108 km - godz. 12.32
3. Hrubieszów 170 km - godz. 15.20
4. Józefów 256 km - godz.19.25
5. Janów Lubelski 334 km - godz. 22.46
6. Żółkiewka 402 km - godz. 2.35
7. Dąbrowa 467 km - godz. 5.45
8. Meta - godz. 7.35
Czas brutto:
 22:54:57
Klasyfikacja Open:
50/98 pozycja
Klasyfikacja Generalna:
78/144 pozycja
Klasyfikacja Open-Kobiety:
pozycja 2/9
Klasyfikacja Generalna-Kobiety:
pozycja 4/11


Kategoria Maratony

2018-04-24

  • DST 50.72km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.17km/h
  • VMAX 36.24km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 kwietnia 2018 | dodano: 24.04.2018



2018-04-23

  • DST 50.70km
  • Czas 01:53
  • VAVG 26.92km/h
  • VMAX 37.02km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 kwietnia 2018 | dodano: 23.04.2018



2018-04-15

  • DST 52.44km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.37km/h
  • VMAX 45.05km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 kwietnia 2018 | dodano: 15.04.2018

Po śniadaniu odprowadzam kolegów do rogatek Radzynia. Przed wyjazdem Starszy sprawdza czujnik w liczniku. Coś mi się wydaje, że w piątek zapomniał zmienić w nim baterii.... :)
Zatrzymuję się w lesie. Jeszcze takich białych kobierców nie widziałam


W drodze do domu mam niesprzyjający wiatr. Nie czuję się zmęczona po wczorajszym kręceniu, ale mimo to wiatr mnie skutecznie spowalnia. Zresztą, dzień jest piekny, więc po co się spieszyć :)



Trzy setki przez Wilkowyje

  • DST 300.00km
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 kwietnia 2018 | dodano: 15.04.2018

Przed Świętami Wielkanocnymi umówiłam się ze znajomymi - Krzyśkiem i Wieśkiem na wspólny trening przed PW. Ustaliliśmy termin na 14 kwietnia. Koledzy zamierzali wykręcić 2-setkę, a że mieszkają na Mazowszu postanowiłam wyjechać im na przeciw i także wykręcić 2-setkę. Do środy wszystko układało się zgodnie z planem - rower przygotowany, zmieniona dętka, łańcuch wymyty i nasmarowany, licznik sprawny. W środę padł licznik. Dużo wskazywało na wyczerpaną baterię. W piątek Starszy wymienił baterie w liczniku i czujniku. Byłam tak zakręcona, że nie sprawdziłam, czy wszystko ok.
W sobotę wstałam o godz. 5.00. Koledzy startowali z Mińska Mazowieckiego. Planowali wyjechać o godz. 9.00, więc ja aby ciut nakręcić postanowiłam, że wyjadę o godz. 6.00. Rano, jak to rano... i wyszłam o godz. 6.05. Szybciej wróciłam niż wyjechałam. Licznik zastrajkował. Starszy coś sprawdził, ja coś pokręciłam i nic. Trudno, jadę bez licznika. Dystans sprawdzę na mapie, a tempo będę kontrolować wskazaniami zegarka. Wyjechałam o godz. 6.10. Mam sprzyjający wiatr. Dzień zapowiada się pogodny i bardzo ciepły.
O godz. 7.05 jestem na rogatkach w  Radzyniu. W lesie przed i za Radzyniem jak okiem sięgnąć rozciągają się kobierce zawilców. Widok jest niesamowity. Wprawdzie zabrałam aparat, ale spieszno mi na spotkanie ze znajomymi, a może jestem zaborcza i szkoda mi czasu na postój, bo przecież chcę wykręcić jak najwięcej km-ów przed wspólną jazdą. Maniana - fotki będą później :)
W Łukowie, na skrzyżowaniu, na którym odbijam w kierunku Stoczka Łukowskiego jestem o godz. 8.10. Na liczniku powinnam mieć około 55-56 km. Do Stoczka jadę drogą nr 76. Nasila się ruch. Droga nie jest urokliwa - miejscowość za miejscowością, zero lasów. Trudno się dziwić, przecież to główna trasa do Garwolina. Staram się pedałować rytmicznie, chcę jak najszybciej uciec z tej nieprzyjaznej dla rowerów drogi. W Stoczku jestem o godz. 9.20. Odbijam w drogę nr 803 i wjeżdżam do innej rzeczywistości. Mijam pola, lasy, uśpione miejscowości. Jest tak, jak lubię. W okolicach miejscowości Kołodziąż droga prowadzi leśnym odcinkiem. Jest delikatny podjazd. Rewelacja.
W Seroczynie wjeżdżam na drogę nr 802. Wkrótce powinnam spotkać kolegów. Spoglądam na zegarek. Jest godz. 9.40. Dzwonię do Wieśka.
- Wiesiu, gdzie jesteście?
- Nie chciałem pisać sms w środku nocy, zmieniliśmy trochę plany...
Chyba nie zrezygnowali?!
- Jestem w lesie za Żebraczką.
Słyszę śmich w słuchawce
- A my dopiero wyjeżdżamy.
Uff...
- To widzimy się wkrótce.
Super. Na liczniku powinnam mieć około 100 km. Jak nic wykręcę dziś 2-sertkę, może i więcej, a teraz zjem śniadanie :) Kanapka + banan - idealne połączenie.
Jest już całkiem ciepło. Cienka rowerowa kurteczka wędruje do plecaka. Jadę w koszulce na krótki rękaw. To mój pierwszy krótki rękaw w tym sezonie.
Wjeżdżam do Latowicza. Podoba mi się ta miejscowość. Mijam tablicę z kierunkiem do Jeruzala. Jestem blisko serialowych Wilkowyj.
Mijam miejscowość Drożdżówka i z daleka dostrzegam dwie zielone "pieczarki".

Nareszcie! Jesteśmy w komplecie! Wiesiek ma na liczniku 19 km.
Koledzy są bardzo wyrozumiali, gdy proszę o chwilę postoju na fotkę w centrum Latowicza.

Kolejny postój na wyjeździe z Latowicza proponuje Wiesiek. Zatrzymujemy się przez domem serialowego Wójta z Wilkowyj.

Być tak blisko i nie odwiedzić Wilkowyj? Jedziemy do Jeruzala.
Oczywiście nie może także zabraknąć fotki serialowego Urzędu Gminy.

Serialowe Wilkowyje przyciągają turystów.
Serialowy kościół...

i oczywiście ławeczka pod sklepem :)

My także niczym serialowi bohaterowie rozsiadamy się na ławeczce. Jednak zamiast "Mamrota" pijemy Cisowiankę :)
Z Jeruzala jedziemy bocznymi dróżkami do Wodyni, a stąd do Seroczyna. Tereny są bardzo rowerowe. Minimalny ruch, dużo lasów, cisza, spokój.
Robimy jeszcze jeden fotkowy postój przed pomnikiem upamiętniającym bitwę pod Stoczkiem w 1831 r.

Na wyjeździe ze Stoczka odbijamy w boczną drogę i kręcimy pętelkę. Powód - oczywiście dodatkowe km-y i podjazd. Jak trening przed PW - to trening.
Ponownie na drogę nr 803 wyjeżdżamy przed pomnikiem, dojeżdżamy do Stoczka i tym razem obieramy kierunek do Łukowa. W połowie drogi robimy chwilę przerwy przed sklepem na uzupełnienie płynów w bidonach. W Łukowie zatrzymujemy się ciut dłużej na pizzę, a stąd bez zatrzymywanie jedziemy do Radzynia.
Kolegom do 2-setki brakuje 60 km z załącznikiem. W pamięci przeliczam dystans dłuższą trasą z Radzynia do mnie. Mam! Jedziemy trasą modyfikowanego kółeczka z modyfikacjami :) Gdy dojeżdżamy do domu Wiesiek ma na liczniku 207 km. Przejechałam z nimi 188 km. Sprawdzam na mapie dystans, który pokonałam samotnie. Szok. Jeśli wierzyć pomiarom to do Drożdżówki jest około 112 km! Wiesiek obstawiał dystans między 110 km, a 115 km :) Przejechałam 3 setki! Szkoda, że nie wiem w jakim czasie netto pokonałam 300 km. Koledzy na swoim dystansie wykręcili średnią 26,84 km/h.  
Przygotowuję kolację. Rozmawiamy. Jak ja lubię takie chwile. Jak dobrze jest spotkać się ze znajomymi. Dziękuję koledzy za miło spędzony dzień :)