Nareszcie!
-
DST
51.23km
-
Czas
02:08
-
VAVG
24.01km/h
-
VMAX
34.67km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po godz. 17.00, mogłam nareszcie powiedzieć - nareszcie - gonię na rower! Nareszcie! Zaczynam rowerowy sezon! Nareszcie, nareszcie, nareszcie!!! Powoli, bez szaleństw, ale NARESZCIE! I będąc w takiej euforii, nie sprawdziłam, czy jest powietrze w kołach, a raczej czy jest powietrze w przednim kole. Sprawdziłam tylko tylne, było ok, więc - w drogę, bo czas nagli. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów zauważyłam, że mam jakby mało powietrza z przodu, ale przecież nie wrócę. Powietrza nie ubywało, to może wykręcę zgodnie z planem 50 km :) Udało się! Wykręciłam!
Kładka pieszo-rowerowa na Wiśle
-
DST
18.43km
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ubiegłym tygodniu została otwarta w Warszawie nowa kładka. Most pieszo-rowerowy połączył brzegi Wisły na wysokości ulic Karowej i Stefana Okrzei. Po pracy pojechałam na rekonesans. Rzesza pieszych i garstka rowerzystów z trudem przeciskająca się w tłumie. Na moście nie ma podziału na strefę pieszą i rowerową. Kładka wygląda ładnie, ale szybki i bezpieczny przejazd rowerem raczej nie jest możliwy. Przynajmniej tak było dzisiaj po godz. 18.00.
Kategoria Praca w stolicy
Mało jeżdżę...
-
DST
50.81km
-
VMAX
31.54km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeszcze trochę i półmetek :)
Dużo chodzę....
-
DST
30.35km
-
VMAX
36.63km/h
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
W życiu nie kręciłam na takiej kadencji. Oby do końca kwietnia i nareszcie ruszę :)
Dużo chodzę, mało jeżdżę :(
-
DST
20.40km
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ale , jak w końcu ruszę, to pojadę, oj pojadę :)
Niedziela
-
DST
50.13km
-
Czas
02:01
-
VAVG
24.86km/h
-
VMAX
35.85km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tylko na chwilę, niezawodną ścieżką wzdłuż wojewódzkiej
Powitanie Nowego Roku
-
DST
102.30km
-
Czas
04:15
-
VAVG
24.07km/h
-
VMAX
40.35km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłam się po godz. 7.00. Wyjrzałam przez okno - pochmurno, ale nie pada. Sprawdziłam aplikację pogodową - przed południem będzie padać. Nie miałam problemu z procesem decyzyjnym. Jadę. Powitam Nowy Rok rowerowo! Niech to będzie dobry znak na nadchodzące miesiące!
Skoro ma padać, bezpiecznie będzie pokręcić się dookoła domu. Wybór jest oczywisty - ścieżka wzdłuż wojewódzkiej. Skręcę tu, skręcę tam i może być całkiem ciekawie.
Parczew. Kilka lat temu przeprowadzono rewitalizację rynku. Piękne stare drzewa i fontannę zastąpiono betonozą...
Betonoza w wydaniu Bożonarodzeniowym
Podobno młodym podoba się nowy rynek. Mi nie bardzo. Fajnie było rozsiąść się z lodami na ławeczce w cieniu pod drzewem. Teraz też można usiąść na ławce, ale to już nie to.
Wróciłam na ścieżkę. Jadę do Lubartowa. Jednak nie byłabym sobą, aby gdzieś nie skręcić. Za Parczewem odbiłam w drogę nr 814. Przejechałam 7 km i zrobiłam zawrotko-nawrotkę.
To już Lubartów. Pałac Sanguszków. Jego historia sięga XVI wieku i wiąże się wojewodą lubelskim i ruskim - Piotrem Firlejem, który w 1534 r. na podstawie przywileju lokacyjnego nadanego przez króla Zygmunta I, zakłada miasto zwane Lewartowem i rozpoczyna budowę zamku obronnego. Po śmierci ojca posiadłość obejmuje, syn Mikołaj, a po jego śmierci dobra lewartowskie wraz z zamkiem przechodzą na własność Mikołaja Kazimierskiego, który był ożeniony z Elżbietą Firlejówną. W 1643 r. właścicielem majątku zostaje ks. Władysław Dominik Zasławski, a w 1678 r. posiadłość otrzymuje w spadku ks. Dymitr Jerzy Korybut Wiśniowiecki. Po jego śmierci w 1688 r. majątek przechodzi w ręce marszałka wielkiego koronnego Józefa Karola Lubomirskiego. W 1693 r. zamek zostaje przebudowany według projektu Tylmana z Gameren. Podczas wojny północnej zamek zostaje częściowo zniszczony. W 1705 r. księżna Maria Lubomirska wnosi w posagu majątek lewartowski księciu Pawłowi Karolowi Sanguszce. W 1710 r. po śmierci żony miasto i zamek przejmuje książę Sanguszko i przeprowadza przebudowę zamku na barokową rezydencję. Prace budowlane prowadzi Paweł Antoni Fontana, który jest nadwornym architektem księcia. W 1744 r. na mocy przywileju Augusta III następuje zmiana nazwy miasta Lewartów na Lubartów. Od 1839 r. pałac bardzo często zmienia właścicieli, którymi są min: Bank Polski, Stanisław Mycielski, ponownie Bank Polski, Ludwik Grabski. W 1925 r. pałac wraz z ogrodem zostaje zakupiony przez zgromadzenie zakonne Braci Kresowych, którego celem było utworzenie tutaj zakonu i szkoły. W 1933 r. w rezydencji pałacowej wybucha pożar, który niszczy całe wnętrze i dach budynku. Ruiny pałacu z ogrodem w latach 1935-1938 wykupuje Zarząd Miejski. W okresie okupacji następuje dalsza dewastacja budynku. Dopiero w 1947 r. podjęto się kompleksowej odbudowy całego obiektu. Prace przy odbudowie pałacu i rekonstrukcji parku trwają, aż do końca lat 70 tych XX wieku. Obecnie pałac jest siedzibą władz powiatu i miasta.
W oddali widać Bazylikę mniejszą św. Anny. Zbudowana w stylu barokowym w latach 1733-1738, wg projektu Pawła Antoniego Fontany. Fundatorem kościoła był Paweł Karol Sanguszko.
Ponownie wracam na ścieżkę. Na liczniku mam 65 km, a do domu 31 km. Dojeżdżam do swojej drożyny i... nie skręcam, jadę dalej ścieżką. Grzechem byłoby nie dokręcić do setki. Robię kolejną nawrotko-zawrotkę. Wczoraj było 101 km, to dziś może ciut więcej? Niech to będzie ROK na 102!
Dwa km przed domem zaczęło mżyć. Prognoza się sprawdziła, ale ja zdążyłam przed deszczem powitać Nowy Rok setką na rowerze :) Życzę sobie i wszystkim chorym na cyklozę pięknych rowerowych dni w 2024 r.
Kategoria Wycieczki
Pożegnanie roku
-
DST
101.03km
-
Czas
04:09
-
VAVG
24.34km/h
-
VMAX
43.29km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatni dzień 2023 roku zapowiadał się rowerowo. Temperatura wprawdzie ciut niższa od wczorajszej, ale pogodne niebo i bezwietrzna aura rekompensowały "zimowe chłody". Z domu wyjeżdżam w samo południe. Zamierzam pokręcić się dookoła i sprawdzić, czy można kręcąc rowerowe spirale wykręcić setkę. Właśnie... Marzy mi się setka na pożegnanie Starego Roku.
Moje odkrycie z przed kilku dni. Droga Branica-Wohyń. Równy asfalt, wydzielone utwardzone pobocze. Zmiany, zmiany... A pamiętam tą drogę usianą łatami.
To już Wohyń. Kościół św. Anny. Wybudowany w latach 1837 - 1854, zamknięty w 1885 r. przez rząd carski. Otwarty ponownie w 1906 r., w dwa lata później powiększony staraniem ks. Ludwika Romanowskiego. Konsekrowany przez biskupa lubelskiego Franciszka Jaczewskiego w 1910 r. Budowla w stylu eklektycznym z cechami baroku i neoklasycyzmu. Obok pomnik poświęcony pamięci obywateli Ziemi Wohyńskiej, którzy walczyli z hitlerowskim najeźdźcami w Polsce i na wszystkich frontach II wojny światowej.
Pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim.
Gdy wyjeżdżam z Radzynia Podlaskiego, licznik wskazuje 51 km. Będę musiała pokręcić się jeszcze tu i tam, aby dojechać do setki.
Droga przed Czemiernikami. Często tędy jeżdżę szosówką. Ruch symboliczny, asfalt równiutki, oddzielone pobocze - ideał pod wąskie oponki. Dziś zrobiłam dwa kółeczka przez Czemierniki. Do domu dotarłam po zmierzchu. Cel osiągnięty. 2023 rok pożegnany setką :)
Miało...
-
DST
41.16km
-
Czas
01:45
-
VAVG
23.52km/h
-
VMAX
36.24km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało wiać i wiało. Miało padać (przelotnie) i padało (przelotnie). Miałam nie jechać i... pojechałam :) Jak było? Wietrznie, deszczowo (przelotnie) i rowerowo! Reasumując - rower calusieńki wymazany, ja opiaszczona po czapkę, jednym słowem rewelacja :) A toczyłam się tylko po ścieżce wzdłuż wojewódzkiej. Wróciłam do domu o godz. 11.05, a o godz. 11.38 rozpętał się armagedon, serio. Zrobiło się ciemno, lunął deszcz i do tego wiało, że ho, ho. A ja już w ciepłym domku, rowerek pod dachem. Ależ miałam farta :)
Piąteczka z przodu licznika :)
-
DST
80.48km
-
Czas
03:16
-
VAVG
24.64km/h
-
VMAX
39.18km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień urlopu zbiegł się z rowerową pogodą :) Pojechałam drogami, którymi dawno, dawno temu dojeżdżałam do pracy. Zaskoczył mnie nowiutki asfalt. I w ten właśnie sposób dotoczyłam się do 5000 km. Ufff... jednak się udało :)