Czasówka i miesięczniaczek :)
-
DST
110.96km
-
Czas
03:41
-
VAVG
30.12km/h
-
VMAX
44.86km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po opublikowaniu wczorajszego wpisu sprawdziłam czerwcowy dystans. Do miesięczniaczka pozostało około 110 km. A niech tam, chcę jutro dojechać tysięczny czerwcowy kilometr!
Jak to mówią, raz się rzekło.Dzisiejszy poranek był pochmurny i deszczowy. To dobry znak. Po południu powinno być pogodnie. Moja prognoza sprawdziła się - ależ ze mnie pogodynka :) Było nie tylko pogodnie, ale nawet upalnie. Pognałam na rower ciut później niż wczoraj. Zabrałam aparat. Spec prezentuje się w leśnej scenerii bardzo urokliwie. Wypadałoby zrobić mu fotkę na ścieżce w nagrodę za miesięczniaczka.
Po wyjeździe z domu nic nie wskazywało na to, że dzisiaj będzie TEN DZIEŃ - dzień, w którym wykręcę magiczną średnią - 30 km/h na dystansie 100 km. Myśl przejechania czasówki przy okazji miesięczniaczka przyszła nagle, pod wpływem chwili. Na 8 km sprawdziłam średnią. Wiatr nie był zbyt porywisty, ale mi sprzyjał. Licznik wskazywał średnią 31,88 km/h. Wtedy nieśmiało odezwała się ta myśl - może powalczyć o czasówkę i zrobić coś, o czym bałam się głośno mówić. Życie nauczyło mnie pokory. Wiem, że chcieć i móc nie zawsze idzie w parze. Czy tym razem miało być inaczej?
Chcąc przejechać 110 km pojechałam wojewódzką ciut dalej i nawrotko/zawrotkę zrobiłam po 28 km. Wojewódzka, jak wojewódzka - pofalowana i teoretycznie tylko z koleinami... Mimo urozmaiceń w nawierzchni udało mi się utrzymać średnią 31 km/h. Jednak nie przeceniałam swoich możliwości i nie popadłam w rowerową euforię, przecież sprzyjał mi wiatr. W drodze powrotnej może być różnie. I było. Raz jechałam 30 km/h i więcej, a za chwilę prędkość spadała do 26 km/h.
Przed zjazdem z wojewódzkiej poczułam, że zaczynam odpływać. Zaczęły mi drżeć ręce i nogi, jakby ktoś odciął mi dopływ energii. Miewam takie ataki, ich przyczyna tkwi najprawdopodobniej w nagłym spadku cukru w organizmie. Zbliżała się godz. 18.00, a licznik wskazywał 48 km. Co robić, jak podjąć decyzję? Jechać dalej, wracać do domu, czy zatrzymać się i kupić w sklepie coś słodkiego? Szkoda czasu na postój, ale pozostaje mi alternatywa powrotu do domu, lub kontynuacja kółeczka noga za nogą... Szansą może być mały batonik...
Licznik wskazywał średnią 30 km/h z niewielkim załącznikiem po przecinku. Może mimo wszystko uda mi się utrzymać magiczną średnią na całym dystansie. Zatrzymuję się, idę do sklepu, kupuję chałwę i śmietankowego loda na patyku. Mijają cenne minuty, a kolejka do kasy jakby stała w miejscu. Nareszcie! Przegryzam chałwę zmarzliną. Drżenie powoli ustępuje. Jeszcze łyk wody z bidonu i jadę dalej.
Wiatr wieje mi w twarz. Nie jest porywisty, ale mimo to trochę przeszkadza. Powoli odzyskuję siły. Dojeżdżam do skrętu na leśną ścieżkę. Licznik pokazuje 64 km i średnią niewiele ponad 30 km/h. Nie jest źle. Przede mną około 28 km prze las. Najważniejsze to utrzymać średnią. Powtarzam sobie - tylko spokojnie, nie szalej. Staram się pedałować w równym tempie. Obserwuję wskazania licznika. Praktycznie dwie długości ścieżki jadę z prędkością ponad 30 km/h. Jedynie na zakrętach, lub "pod górkę" prędkość spada do 28-29 km/h. Do końca ścieżki dojeżdżam o godz. 19.00.Wczoraj byłam tu o godz. 19.10.Zawracam. Jest przyjemnie chłodno. Tylko te meszki. Jadę w koszulce na ramiączkach i na dekolcie oraz ramionach wiozę całe rzesze małych pasażerów na gapę.
Wyjeżdżam z lasu. Pozostało około 18 km. Przede mną 6 skrzyżowań, w tym jedno z sygnalizacją świetlną. Średnia podskoczyła kilka kresek. Mam boczny wiatr. Jadę w dolnym chwycie. Powtarzam w myślach - jedź, dasz radę, uda ci się, nie zwalniaj! Pierwsze cztery skrzyżowania pokonuję płynnie bez zatrzymywania się. Zatrzymuje mnie dopiero czerwone światło sygnalizatora. Spoglądam na licznik. Wskazuje kilka kresek powyżej 30 km/h. Jest dobrze. Średnia po starcie nie powinna spaść poniżej 30 km/h.
Pozostały ostatnie 11 km. Wiatr mi sprzyja. Do spełnienia rowerowych snów o magicznej średniej dzieli mnie tylko i aż 11 km! Staram się utrzymywać równe tempo. Wojewódzka na tym odcinku jest także lekko pofalowana. Na miniaturowych podjazdach gapię się w licznik. Niech prędkość nie spada dużo poniżej 30 km/h! Podnoszę się na pedałach. Pozostało tak niewiele, coraz mniej!
Ostatnie skrzyżowanie. Średnia nadal delikatnie powyżej 30 km/h. Jeszcze tylko i aż 4 km! Pokonuję dwa 90-stopniowe zakręty. Ostatni kilometr! Szybciej! Nie zwalniaj!
Udało się! Wykręciłam magiczną średnią 30 km/h na magicznym dystansie 100 km. Dla mnie to mega wyczyn. Czekałam na to 10 lat. We wrześniu minie 10 lat od moich zmagań na Giancie, kiedy chcąc dorównać koledze i przejechać 20-kilometrowe kółeczko ze średnią 30 km/h, omalże nie przypłaciłam tego pozostawieniem płuc na koszulce. Pisałam już o tym na swoim blogu. Wtedy się nie udało, ale dzisiaj...
Warto było czekać 10 lat :)
Kategoria Po pracy
Wczoraj, dzisiaj...
-
DST
101.99km
-
Czas
03:35
-
VAVG
28.46km/h
-
VMAX
40.35km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jedni jeżdżą tą samą drogą do pracy, a ja jeżdżę tą samą drogą po pracy. No, może nie zawsze tą samą, ale najczęściej moje kółeczka prowadzą przez leśną ścieżkę. Tak było wczoraj, dzisiaj... Znam je na pamięć, każdy szczegół trasy, a mimo to wciąż tam wracam. Dlaczego? Może właśnie dlatego...
Kółeczko w obiektywie
to tak na zachętę :)
wojewódzka 3 km przed zawrotko/nawrotką
kółeczkowe pejzaże
las, jego dary i lipowe kwiecie
kółeczko się zamyka...
wojewódzka 6 km od domu
Wczoraj, dzisiaj....
Kategoria Po pracy
Wczorajsze kółeczko
-
DST
101.83km
-
Czas
03:34
-
VAVG
28.55km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wykręciłam wczorajsze kółeczko. Mimo wiatru i niższej temperatury było strasznie duszno. Do około 50 km utrzymywałam średnią 29 km/h z niewielkim załącznikiem po przecinku. Potem było tylko ciężej, wolniej, ospale, jakby zeszło ze mnie powietrze.
Kategoria Po pracy
Ósemka z przodu licznika :)
-
DST
101.73km
-
Czas
03:36
-
VAVG
28.26km/h
-
VMAX
37.22km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj nie ścigałam się z licznikiem, liczyło się jedynie bycie na rowerze. Chciałam ciut dłużej nacieszyć się rowerową chwilą. Pognałam wojewódzką, zrobiłam zawrotko/nawrotkę i dalej ulubionym kółeczkiem przez leśną ścieżkę. W takich oto przyjemnych okolicznościach zmieniły się cyferki na moim liczniku :)
Kategoria Po pracy
Czasówka :)
-
DST
81.35km
-
Czas
02:37
-
VAVG
31.09km/h
-
VMAX
46.62km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
Po kresce za strzałką
-
DST
106.65km
-
Czas
04:02
-
VAVG
26.44km/h
-
VMAX
42.51km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
To co dla innych od dawna jest zwyczajnością, dla mnie jest kolumbowskim odkrywaniem Ameryki. Cóż to takiego? Dla innych to tylko GPS, a dla mnie to wow GPS! Zabawne, dziecinne, a może infantylne :)
Zaczynam zabawę/przygodę z GARMINEM etrex 30. A jaką frajdą jest wyznaczanie trasy.
Dzisiaj wybrałam się ze Starszym do Maleństwa, oczywiście autem, oczywiście ze Specem na bagażniku i Garminem w saszetce. Wcześniej zaplanowałam i wgrałam do nowej zabawki trasę powrotną drogami znanymi i nieznanymi. Garmin był bohaterem dnia.
Nie wiedziałam do dziś, że w taki przyjemny sposób można ominąć K-19.
Pedałowałam rozglądając się z ciekawością. Zaglądałam to tu, to tam...
Spotkałam rowerzystów...
Coś mi się wydaje, że ten Garmin etrex 30 mnie rozwłóczy...
Pojechałam na pamięć i na skrót przebijałam się do trasy
Za Ostrowem Lubelskim natknęłam się na sianokosy...
Dawno nie jechałam drogą przez las za Jedlankami....
Tak sobie jechałam po kresce za strzałką wyłączając zupełnie myślenie :)
Kategoria Po pracy
Kółeczko po wojewódzkiej
-
DST
52.18km
-
Czas
01:52
-
VAVG
27.95km/h
-
VMAX
42.50km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę wiało...
Kategoria Po pracy
Do lasu na ścieżkę
-
DST
81.26km
-
Czas
02:53
-
VAVG
28.18km/h
-
VMAX
43.10km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
A dzisiaj przejechałam całą ścieżkę w tą i nazad :)
Kategoria Po pracy
Przydomowe kółeczko
-
DST
55.38km
-
Czas
02:03
-
VAVG
27.01km/h
-
VMAX
42.51km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak, aby zajrzeć do lasu i popedałować ulubioną ścieżką.
Kategoria Po pracy
Pozytywne zaskoczenie z roztargnieniem/zamyśleniem w tle
-
DST
80.44km
-
Czas
02:58
-
VAVG
27.11km/h
-
VMAX
41.53km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z miejscami jest jak z ludźmi - potrafią rozczarować lub pozytywnie zaskoczyć
Nic nie wskazywało, że po powrocie z dzisiejszego niedzielnego spaceru będę mieć takie przemyślenia, ale od początku...
Praca, praca i jeszcze raz praca służbowa z przerwą w sobotę na zakupy i ogarnięcie domu. Tak wyglądał mój weekend. Ileż można czytać i pisać! Wczesnym popołudniem skapitulowałam - lecę na rower, bo głowa mi pęknie. Jechałam, a myśli wciąż krążyły nade mną. Nawet trasa hardkorowym odcinkiem, który po mazurskich bezdrożach jawił się, jak droga szybkiego ruchu ze slalomem między dziurami, niewiele pomogła - nie mogłam skoncentrować się na jeździe. Nawet nie wiem jakim cudem zauważyłam pole pełne maków
Byłam tak pochłonięta myślami, że nie pamiętam, jak dojechałam na leśną ścieżkę. Kiedyś z pewnością uda mi się dojechać nad morze albo w góry i zupełnie tego nie zauważę.
Na leśnej ścieżce ocknęłam się w drugiej części, gdy mijałam się z grupą rowerzystów, dobrze, że żadnego z nich nie staranowałam. Dojechałam do końca, zawróciłam i tak się starałam panować nad myślami i kontrolować jazdę, że... szkoda słów.
Dojechałam do cywilizacji. Na skrzyżowaniu zamiast skręcić w prawo zamyśliłam się i pojechałam na wprost. Wjechałam do urokliwego miasteczka znanego mi od zawsze i od podszewki. Pomyślałam, że zrobię pętelkę i wrócę na skrzyżowanie. Jadąc koło budynku jednego z urzędów omal nie zrobiłam koziołka. Zagapiłam się na ścianę, na której był MURAL!!!!
Prawdziwy mural i to jaki - patriotyczny, a do tego oświetlony halogenami! Kiedy on powstał! Widzę go pierwszy raz na oczy!
Dzięki zamyśleniu i roztargnieniu odkryłam miasteczkową ciekawostkę. Byłam pozytywnie zaskoczona nowym wyglądem ściany budynku, która nie była już tą samą szarą, starą, ścianą.
Dzisiejszy spacer był pozytywnym zaskoczeniem z roztargnieniem/zamyśleniem w tle :)
Kategoria Po pracy