Przydomowe kółeczko+
-
DST
71.79km
-
Czas
03:01
-
VAVG
23.80km/h
-
VMAX
33.10km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj wykręciłam wczorajsze przydomowe kółeczko + hardkorowy odcinek. Było pogodnie i bardzo rześko.Wiatr? Po ostatnich wietrznych szaleństwach nie potrafię określić, czy wiało, czy tylko dmuchało.
Kategoria Po pracy
Przydomowe kółeczko
-
DST
63.79km
-
Czas
02:34
-
VAVG
24.85km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Harpagan zbliża się wielkim krokami, więc na dzisiejsze przydomowe kółeczko pognałam na Scottcie. Ominęłam hardkorowy odcinek i prawdziwym skrótem popedałowałam na leśną ścieżkę. Pogoda dopisała, było słonecznie i prawie bezwietrznie. Wiosna!
Kategoria Po pracy
Czarne chmury
-
DST
61.66km
-
Czas
02:29
-
VAVG
24.83km/h
-
VMAX
39.94km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od rana przelotnie padał deszcz, a na niebie zawieszone były czarne chmury. Kilka minut po godzinie szesnastej wybrałam się na rower. Przestało padać, ale kolor nieba nie zwiastował końca płaczliwej pogody. Pojechałam trasą średniego kółeczka. Gdy skręciłam na leśną ścieżkę zaczęło mżyć. Nie przejechałam całego pierwszego jej odcinka, zawróciłam i pognałam najkrótszą drogą do domu. Zmokłam tylko trochę :)
Kategoria Po pracy
Wiosna? Wiosna!!!
-
DST
112.90km
-
Czas
04:35
-
VAVG
24.63km/h
-
VMAX
34.51km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nareszcie jest! Należało przyjście wiosny uczcić na rowerze. Pognałam większymi po trochami i leśną ścieżką, tak aby rozprostować choć trochę nożyny.
Kategoria Trening
Niedzielny spacer
-
DST
81.69km
-
Czas
03:23
-
VAVG
24.14km/h
-
VMAX
32.57km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tradycyjnie w niedzielne popołudnie wybrałam się na rowerowy spacer, tradycyjnie na leśną ścieżkę. Nadal wieje, ale czy to ma jakieś znaczenie...
Kategoria Po pracy
Spotkanie w Kazimierzu Dolnym
-
DST
215.09km
-
Czas
08:26
-
VAVG
25.50km/h
-
VMAX
54.48km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek 18 marca godz. 11.15. Odbieram telefon:
- Cześć, nie przeszkadzam?
Ależ pytanie. Czy on może kiedykolwiek przeszkadzać.
- Będę jutro w Lublinie, przyjeżdżam do sklepu rowerowego obejrzeć rower. Może wyjedziesz na trasę, może do Puław i przejedziemy się razem. Będę z kolegą. Wyślę trasę na e-mail.
O godz. 14.00 z minutami odbieram e-mail z linkiem do trasy prowadzącej przez.... Kazimierz Dolny. Cóż za zbieg okoliczności. Planowałam wycieczkę do Kazimierza w towarzystwie znajomego z bs, a być może pojadę tam sama na przeciw Ricardo i jego kolegi.
Wieczorem wysyłam do Rysia sms z potwierdzeniem, że jadę i będę w Kazimierzu lub Puławach. Oni zamierzają dojechać do Kazimierza około godz. 10.00.
Postanowione. Rano gonię do Kazimierza na spotkanie z kumplem z kirgiskiej ekipy. Fajnie będzie znowu się spotkać i razem popedałować.
Nastawiam budzik na godz. 4.30, ale wstaje za kwadrans godz. 5.00. Spoglądam przez okno. Nie pada, a na dachu altanki nie ma szronu. Czyżby wbrew prognozom nie było przymrozku?
Ogarniam się, robię kanapki, picie w bidony, pakuję plecak i ruszam. Jest godz. 5.30. Poranek jest rześki, a nawet bardzo rześki. Jest jeden stopień na minusie. Mimo grubych skarpet marznę w nogi. Wiatr jest porywisty i zimny. Wieje lodem. Pierwsze 4 km jadę z wiatrem, przez kolejne 4 km wiatr jest boczny. Odbijam w kierunku Kocka i przez około 20 km mam wiatr w twarz. Dobrze, że ubrałam się na grubszą cebulkę i założyłam na koszulkę termiczną rowerową bluzę na długi rękaw. Wiatr przeszywa na wskroś.
Jadę w tempie poniżej oczekiwań. Czy udam mi się pokonać dystans 100 km w ciągu 4 godzin? Nie wiem, mam wątpliwości. Nogi mam jak z ołowiu, ledwo pedałuję, jakby zeszło ze mnie powietrze. Chciałam być w Kazimierzu przed Ryśkiem, zrobić kilka fotek przed ich przyjazdem i popedałować wspólnie do Lublina. Nie wiem co się dzieje, czy to wiatr jest przyczyną mojej niemocy, czy zmęczenie akcją "Sprzątamy przed świętami". A może jestem za grubo ubrana? Zatrzymuję się. Bluza ląduje w plecaku. Teraz jest mi o wiele luźniej i o wiele chłodniej. Brrryyy... Jednak to nie był dobry pomysł. Szkoda czasu na kolejny postój i przebieranie. Rozgrzeje się kręcąc energiczniejsze młynki.
Wyjeżdżam na drogę nr K-19. Teraz mam boczny wiatr. Powinno być lepiej, ale czy jest. Sama nie wiem. Może jadę w ciut szybszym tempie. Zamierzałam jechać do Kazimierza skrótem przez Moszczankę, ale w tej sytuacji nie wiem czy to dobry pomysł. Gdy zastanawiam się, czy dojadę na czas i czy mimo wszystko jechać rowerowym skrótem, dzwoni telefon. To Rysiek. Są około 50 km przed Kazimierzem. Ja mam na liczniku 53 km. Teoretycznie brakuje mi do Kazimierza 47 - 57 km w zależności od wyboru skrótu. Mówię, że nie wiem, czy dojadę do nich w Kazimierzu i co słyszę w odpowiedzi - "ciśnij, ciśnij!"
"Ciśnij!" - dobrze mu mówić. Jem batonik góralka mleczna, zapijam tymbarkiem jabłko-mięta i... cisnę. Skracam trasę, nie jadę do Moszczanki tylko odbijam na Sobieszyn, a stąd przez Baranów do Żyrzyna. W ten sposób zaoszczędzę około 10 km i może zdążę...
Mam sprzyjający wiatr. Powoli zaczynam się rozjeżdżać. Cisnę i żałuję, że nie mogę pozwolić sobie na fotkowe postoje. Za Sobieszynem mijam łąki zalane wodą, ależ widok, a ja jadę... Wrócę tu prawdziwą wiosną, będzie jeszcze piękniej.
Dojeżdżam do Puław. Pozostało mi ostatnie 14 km.
Za Puławami pan policjant mierzy moją prędkość na laserowym mierniku prędkości. Żałuję, że wykręciłam tylko 30 km/h, mogłam docisnąć.
W Bochotnicy mój fotograficzny temperament bierze górę. Wyjrzało słońce, tak pięknie oświetla drogę, żal byłoby tego nie uwiecznić.
Chwila i dojeżdżam do Kazimierza. Sprawdzam telefon. Rysiek nie dzwonił, czyżby jeszcze nie dojechali.
Gdy ustawiam Speca do fotki na tle hotelu Spichlerz przemykają drogą dwaj rowerzyści. Co mi tam - wołam - Rysiu, Rysieekkk!!! To oni.
Fajnie jest znowu widzieć kumpla z kirgiskiej ekipy. Poznaję Tomka - kolegę Ryśka. Razem jedziemy na rynek. Panowie zostają na śniadanie, a ja kręcę się po rynku robiąc fotki.
Bardzo podoba mi się to zdjęcie. Moim zdaniem w tonacji retro jest ciekawsze.
Podglądam też kolegów
Jeszcze tylko pamiątkowa fotka przy Kazimierzowskiej studni i żegnamy urokliwe miasteczko nad Wisłą
Przez chwilę zastanawiam się, czy jechać z nimi, czy zostać, pozwiedzać... Czy ja będę w stanie jechać w ich tempie? Przecież Rysiek zapowiedział, że jadą z prędkością około 30 km/h. Jadę. Jest sprzyjający wiatr, a do Lublina tylko 50 km. Wprawdzie trasa usiana jest podjazdami, ale może dam radę. Zresztą, gdy sił zbraknie, pozostaje mi jeszcze charakter.
Na podjazdach Tomek nie miał sobie równych, świetnie jeździ. Na zjazdach obaj jechali jak szaleńcy :) Jednak poradziłam sobie. Trzymałam tempo, nie sięgałam do rezerw i myślę, że nie spowalniałam kolegów. Super się jechało.
W Lublinie jedziemy do mego zaprzyjaźnionego sklepu Metrobikes. To tu w ubiegłym roku kupiłam Speca i to tu już po świętach zgłoszę się z nim do serwisu. Spotykamy Grzesia, fajnie że dziś pracuje.
Rysio ogląda ostatni krzyk rowerowej mody, który zamierza nabyć.
Ja również wybieram coś dla siebie i jak stwierdził Rysio - teraz będę się ścigać jak biali ludzie. Zakup odbiorę po świętach, gdy przyjadę ze Specem na przegląd - nareszcie będę jak biały człowiek :)
Żegnam kolegów. Fajnie było się spotkać. Oni jadą na dworzec, a ja toczę się do domu.
Ricardo, Tomku - dziękuję za wspólną jazdę :)
Kategoria Wycieczki
Zdążyć przed deszczem
-
DST
100.33km
-
Czas
03:42
-
VAVG
27.12km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
W radio, z każdą prognozą pogody wróżyli deszcz w Białymstoku i Lublinie. Z prognozami bywa różnie, czasem się sprawdzają. Zaklinałam w myślach pogodę - jeśli ma padać to wieczorem lub w nocy. Proszę, tylko nie deszcz, nie po południu!
O godz. 14.00 z minutami mogłam wyjść na rower. Nie padało, ale poranne słońce przysłoniły chmury i zaczęło wiać. Po ostatnich kółeczkach w deszczu, lub po deszczu wolę wiatr, mimo, że nadal trudno mi go zaakceptować.
Popedałowałam nad jezioro do Białki trasą setkowego kółeczka przez leśną ścieżkę.
Nie planowałam zatrzymywać się w lesie, ale jak to bywa z planami - czasem się nie sprawdzają.
To może jeszcze tak
Nad jeziorem pustki - cisza, spokój, ani żywej duszy, tylko Spec i ja
To może jeszcze tak
Przed deszczem zdążyłam. Wróciłam do domu na suchym kole.
Teraz, gdy piszę, za oknem mży...
P.s.
Dzisiejsza średnia to w dużej mierze zasługa towarzysza, z którym jechałam w drodze powrotnej. Dodam, że nie wiozłam się za nim kole, no może ciut gdy robiliśmy zmiany. Nawet wiatr nie przeszkadza, gdy babeczka nie chce być gorsza od chłopeczka :)
Kategoria Po pracy
Ulubione miejsca
-
DST
77.42km
-
Czas
02:53
-
VAVG
26.85km/h
-
VMAX
37.03km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z pewnością każdy ma lubione miejsca, do których lubi wracać, zaglądać, odwiedzać... Ja mam leśną ścieżkę
Dzisiaj również skierowałam swoje rowerowe kroki do lasu. Na setkę nie wygospodarowałam czasu, ale na zwykłego średniaka udało mi popedałować
Las, stawy...
Za każdym razem odkrywam to miejsce na nowo...
Kategoria Po pracy
Miesięczniaczek :)
-
DST
112.77km
-
Czas
04:29
-
VAVG
25.15km/h
-
VMAX
42.27km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj trójeczka, a dzisiaj miesięczniaczek :)
Na bieżący sezon mam mnóstwo rowerowych marzeń i pomysłów. Aby je zrealizować dobrze byłoby zaopatrzyć Speca w ciuszki - torbę podsiodłową i torbę na kierownicę uszyte tylko dla niego. Jak ciuszki, to oczywiście wizyta u rowerowego krawca. I właśnie dzisiaj wybrałam się ze Specem na przymiarkę do Pana Pawła - http://bikepack.pl - który jest takim krawcem i szyje rowerowe ubrania na miarę.
Wprawdzie nie zabrał ze sobą krawieckiego centymetra, tylko torbę podsiadłową, ale przymiarka wypadła dobrze, rozmiar jest ok i za kilka tygodni będę miała takie podsiodłowe cudeńko w szarym kolorze :)
Do tego jeszcze cudeńko na kierownicę i witajcie polskie miasta, miasteczka oraz wsie!
Pogoda była fatalna. Jechałam wojewódzką i krajówką, a rower ubłociłam, jakbym jechała polami. Nie padało, ale z rana asfalt był jeszcze mokry po nocnej śnieżycy.
A droga rano wyglądała tak
Gdy wracałam ten sam odcinek z odwrotnej perspektywy wyglądał tak
Kolejny etap przygotowań do sezonu za mną. Czas pokaże, czy uda mi się zrealizować rowerowe marzenia i pomysły....
Kategoria Po pracy
Trójeczka z przodu licznika :)
-
DST
101.25km
-
Czas
04:05
-
VAVG
24.80km/h
-
VMAX
35.87km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
A u mnie treningowych kółeczek ciąg dalszy, bo jak inaczej nazwać trasę średniego kółeczka przez leśną ścieżkę? To setkowe kółeczko bardzo przypadło mi do gustu, nie ma to, jak pedałowanie przez las. Leśna ścieżka liczy około 14 km, pokonuję ją dwa razy i mam w ten sposób 28 km pomykania w pięknych okolicznościach przyrody.
I tak dzisiaj pojawiła się na moim rowerowym liczniku nowa cyferka :)
Nie wiem, czy to brak kondycji - jest przecież dopiero przedwiośnie, czy też wiatr jest coraz bardziej porywisty, ale dzisiaj sponiewierało mnie okrutnie. Wiało i jak na złość tak kręciło - w bok, w twarz, aby jak najmniej wiać w plecy. Ostatnie 16 km pod wiatr to był, jak dla mnie prawdziwy wietrzny hardkor, cokolwiek to znaczy.
Kategoria Po pracy