Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Szkocja.Hebrydy-Wyspa Skye

  • DST 82.77km
  • Czas 05:23
  • VAVG 15.38km/h
  • VMAX 47.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 lipca 2016 | dodano: 24.07.2016

Jak ten czas szybko leci... O godz. 10.00 opuszczamy urokliwy apartament i wyruszamy na trasę. Witaj Isle of Skye!!!
Wyspa Skye jest drugą co do wielkości (1700 km²) wyspą Szkocji, położoną najbardziej na północ w archipelagu Hebrydów Wewnętrznych. My będziemy przemierzać południową część wyspy i na stały ląd wjedziemy przez most Skye Bridge w miejscowości Kyle of Lochlash.
Dzień zapowiada się pogodny. Rozrzucone w dolinie białe domy wyglądają bajkowo

Pierwszy przystanek robimy na Kilt Rock. Kilt to noszona przez Szkotów spódniczka w kratę będącą symbolem danego klanu, jednak w tym przypadku chodzi o prawie 100-metrowej wysokości klif. Podziwiamy go z punktu widokowego. Rzeczywiście wygląda, jakby ozdobiono go kraciastym wzorem. Dodatkowym urozmaiceniem skalnego urwiska jest wstęga spadającego z niego wodospadu


Jedziemy w kierunku największego miasta na wyspie - Portrre. Mijamy kolejne urokliwe miejsca...


Zatrzymujemy się na parkingu u podnóża góry Storr. Idziemy ścieżką zobaczyć z bliska Old Man of Storr (Starzec ze Storr) – bazaltową iglicę u stóp góry Storr. Ależ mamy widoki...


I już Old Man of Storr

A tak wygląda nasza droga do Portrre widziana z podnóża góry Storr.

Dojeżdżamy do Portrre.
Może by tak pofantazjować fotograficznie....

Widok na port

Jedziemy dalej. To był wyjątkowy dzień, dzień bez deszczu z pięknymi widokami.
Nocujemy na wzgórzu na wrzosowisku, tak, to był piękny dzień i urokliwy wieczór...


Kategoria Szkocja 2016, wyprawy

Szkocja. Hebrydy-Wyspa Harris

  • DST 64.26km
  • Czas 04:38
  • VAVG 13.87km/h
  • VMAX 49.40km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2016 | dodano: 23.07.2016

Nasz prom na wyspę Harris odpływa o godz. 7.15. Wstajemy o godz. 5.00. Jemy śniadanie, pakujemy sakwy. Ubranie rowerowe i buty prawie wyschły... Cóż, takie są uroki rowerowania po Szkocji...
Dzisiaj zamierzamy w przejechać wyspę Harris - dotrzeć do miejscowości Tarbert i stąd promem o godz. 11.50 przeprawić się do Uig na wyspie Skye.
Opuszczamy nasz urokliwy domek na plaży.

Wsiadamy na prom - nie pada, ale niebo nie wróży dobrej pogody

Po około 40 minutach rejsu cumujemy do brzegu. Jestem bardzo ciekawa tej wyspy. To właśnie Lewis and Harris w Hebrydach Zewnętrznych została w 2014r. najpiękniejszą wyspą w Europie. Północna część wyspy zwana jest Lewis, południowa - Harris, a obie części przedzielone są umowną granicą. Różnią się też krajobrazem. My przemierzymy jedynie Harris, tj. południową część, która jest poszarpana niewysokimi górami. Przed nami dystans około 34 km.

Jest pięknie, mimo szaro-burego nieba i padającej mżawki...


...długie piaszczyste plaże oblane turkusowymi wodami oraz  klify, cisza i pustka, po prostu raj



Deszcz zaczyna przybierać na intensywności i mgła jest coraz gęstsza. Nasza droga prowadzi przez groblę, po czym wije się pośród skał - wyżej i wyżej


Jeszcze tylko zjazd i dosłownie w ostatniej chwili wsiadamy na prom w Tarbert


Półtorej godziny rejsu to zdecydowanie za krótko, aby się osuszyć.
W Uig zamierzamy zatrzymać się na nocleg pod dachem. niestety w hotelu i hostelu nie ma miejsc. Jedziemy dalej...
Podjazd, zjazd, nadzieja na wolne miejsce w B&B i... jedziemy dalej. Już nie pada, a leje, do tego masakrycznie wieje w twarz. Dwa razy wiatr spycha mnie z drogi. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam...
Kolejny hostel, kolejne B&B i... jedziemy dalej.
Jednak szczęście nam sprzyja! Udaje się nam wynająć APARTAMENT - dwie sypialnie, salon, kuchnia, łazienka, za jedyne 100 funtów! Cena - koło 600 zł za noc - kosmos, ale dzisiaj zapłacilibyśmy każdą cenę, aby spać pod dachem.

Jak dobrze jest wziąć gorący prysznic, napić się herbaty, zjeść ciepłą kolację. Nic, tylko rowerowe burżujstwo, ale jakże przyjemne. Dodam, że zrobiliśmy pranie - na wyposażeniu mieliśmy pralkę.
Ciężko będzie jutro rozstać się z tą odrobiną luksusu...


Kategoria Szkocja 2016, wyprawy

Szkocja. Hebrydy-Wyspy Eriskay, South Uist, North Uist

  • DST 98.10km
  • Czas 04:42
  • VAVG 20.87km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 lipca 2016 | dodano: 21.07.2016

"Kochani, wstajemy" - budzi nas Krzyś. Jest godz. 5.15. Może jeszcze kilka minut... Zaczyna się kolejny dzień naszej wyprawy, kolejny dzień nadziei, że dzisiaj nie będzie padało. Poranek jest pochmurny, ale nie pada. 
O godz. 7.00 odpływa prom na wyspę Eriskay. Na przystań mamy zaledwie kilka kilometrów. Docieramy tam na suchym kole. Może aura oszczędzi rowerzystów z dalekiej Polski?
Po 40 minutach rejsu cumujemy na wyspie Eriskay. Nie pada. Przystań jest bardzo podobna do przystani na wyspie Barra. Na poczekalni rozkładamy polową kuchnię i jemy śniadanie w towarzystwie Polaka/rowerzysty mieszkającego od 10 lat w Szkocji.
Nie pada! Może aura oszczędzi rowerzystów z dalekiej Polski? Dzisiejszy dzień zapowiada się bardzo pracowicie. Zamierzamy przemierzyć wyspy Eriskay, South Uist, North Uist i z tej ostatniej odpłynąć promem o godz. 19.00 na wyspę Harris.
Opuszczamy przystań i zaczyna padać. Ulewny deszcz i porywisty wiatr będą nam towarzyszyć do samej przystani na wyspie North Uist.
My nie jedziemy, my pędzimy! Dzisiaj wiatr jest naszym sprzymierzeńcem.
Wyspy Eriskay i South Uist oraz South Uist i North Uist połączone są groblami. Deszcz i wiatr z każdą godzina przybierają na sile.  Zziębnięci i przemoczeni docieramy na przystań. Darek wylewa wodę z butów...
Podejmujemy decyzję o noclegu na poczekalni. Obawiamy się, że na wyspie Harris możemy mieć problem ze znalezieniem noclegu pod dachem. Cóż, zawsze marzyłam o wakacjach w domku na plaży z widokiem na ocean.
Gdy odpływa ostatni prom i poczekalnię opuszczają ostatni pasażerowie, rozkładamy kuchnię polową, parzymy herbatę, robimy kolację...






Kategoria Szkocja 2016, wyprawy

Szkocja. Hebrydy-Wyspa Barra

  • DST 59.09km
  • Czas 03:43
  • VAVG 15.90km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 lipca 2016 | dodano: 20.07.2016

Budzi mnie wołanie Krzysia - "kochani wstajemy". Poranek jest pochmurny, ale nie pada. Jemy wspólnie śniadanie, składamy namioty i ruszamy do Oban - miasta portowego, z którego odpłyniemy na wyspę Barra. 
Dojeżdżamy do jeziora Loch Awe uznawanego za trzeci, co do wielkości zbiornik wodny na terenie Szkocji. Jedziemy drogą główną, gdy nagle naszą uwagę przykuwa gotycki kościół. Jest to Saint Conan's Kirk. Zostawiamy rowery na małym parkingu w pobliżu. Zaskakujące miejsce, które o dziwo - można zwiedzać bez biletów. Kościół jest malowniczo położony na stromym brzegu jeziora. Ciekawa architektura - krużganki, podpory, rzeźby i inne detale robią wrażenie. Wnętrze zaskakuje swoją przestrzenią. Aktualnie w kościele trwają prace renowacyjne. Warto było się zatrzymać.




Odbijamy z drogi głównej. Teraz jedziemy doliną. Jest pięknie mimo padającego od dłuższej chwili ulewnego deszczu. Zatrzymuję się pod rozłożystym drzewem i robię fotkę.Nasz droga jest bardzo malownicza.

Dojeżdżamy do Oban. Kupujemy bilety na prom.
Deszcz nie ustaje. Cieszę się z podróży promem - będzie można choć trochę przeschnąć.


 Podróż na wyspę Barra trwa 5 godzin. Zaskakujące jest  jak w Szkocji może zmieniać się pogoda. W czasie rejsu pokazało się słońce! Niesamowite!
Około godziny 19.00 cumujemy w największej miejscowości na wyspie - Castle Bay, która swoją nazwę zawdzięcza  znajdującemu się w zatoce portowej zamkowi. Barra wita nas błękitnym niebem!
Wyspa zajmuje powierzchnię około 60km2. Nazywana jest przez niektórych Hebrydami w miniaturce, bo ukształtowanie jej powierzchni łączy w sobie cechy innych wysp archipelagu: białe piaszczyste plaże, skaliste szczyty górskie i zielone pastwiska. Barra, podobnie jak inne wyspy archipelagu jest bezdrzewna! Ciekawostką jest to, że na wyspie znajduje się lotnisko na plaży, z którego można korzystać jedynie w czasie odpływu, bo przypływ całkowicie przykrywa pas startowy wodą.
 Jestem zauroczona wyspą. To cudowne miejsce, po prostu raj. Cisza, spokój, można się wyciszyć i zapomnieć o codziennym pośpiechu.
Rozbijamy namioty na zielonym zboczu nad jeziorem. Wieje wiatr. Nie ma meszek. Jaki piękny jest wieczór na wyspie Barra.







Kategoria Szkocja 2016, wyprawy

Szkocja. W drodze na Hebrydy

  • DST 100.09km
  • Czas 06:20
  • VAVG 15.80km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 lipca 2016 | dodano: 19.07.2016

Dzisiaj wyruszamy na Hebrydy - wyspy rozsiane u wybrzeży Szkocji.
Poranek jest rześki, ale nie pada. Może to dobry znak, może Szkocja zrobi nam niespodziankę w postaci czternastu dni bez deszczu?
Po śniadaniu jedziemy na spotkanie z Martą. Ona towarzyszy nam w drodze na dworzec. Zamierzamy pociągiem dojechać do miasta Dumbarton, a stad już na rowerach do portu w Oban, skąd odpływa prom na wyspę Barra.
Dumbarton powitało nas mżawką, która zamieniła się w deszcz i przeszła w ulewę. Zgodnie z prognozą ma padać do godziny 19.00.
Jedziemy ścieżką rowerową położoną wzdłuż drogi głównej.
Zatrzymujemy się malowniczym miasteczku Luss położonym na zachodnim brzegu jeziora Loch Lomond, pomiędzy Tarbet i Balloch. Najprawdopodobniej pierwsi mieszkańcy osiedlili się tutaj w roku 1300. W tamtych czasach Luss znane było jako Clachan Dhu – ciemna wioska – ze względu na cień rzucany przez otaczające ją wzgórza. Od 1368 r. było w posiadaniu wodzów klanu Colquhoun, noszących od tego czasu tytuł Laird of Luss.
Dziś Luss to przyjemne, kolorowe miasteczko, które odwiedza wielu turystów. Na uwagę zasługuje malutki kościółek wybudowany w 1875 roku i otaczający go niewielki cmentarz z nagrobkami datowanymi na VII i VIII wiek.




Jedziemy dalej drogą wijącą się wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Loch Lomond. Widoki mamy urokliwe...


W miasteczku Tarbet żegnamy jezioro Loch Lomond. Kierujemy się na zachód w stronę Oban.
Zgodnie z prognozą deszcz ustaje wczesnym wieczorem. Rozbijamy namioty na leśnej polanie. Towarzyszą nam meszki. Są wszędzie - w namiocie, kubku z herbatą, menażce z zupą, wszędzie, dosłownie wszędzie...


Kategoria Szkocja 2016, wyprawy

Szkocja.Witaj Szkocjo!

  • DST 20.99km
  • Czas 01:37
  • VAVG 12.98km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lipca 2016 | dodano: 19.07.2016

Kraków lotnisko w Balicach godz.10.55.
Wraz z dwoma kolegami z kirgiskiej ekipy - Darkiem i Krzysiem lecimy do Edynburga. Przez najbliższe dwa tygodnie będziemy wędrować po Szkocji. 
Edynburg godz. 12.40.
Wylądowaliśmy. Witaj Szkocjo!
Na lotnisku jesteśmy umówieni z Martą - Ememką. Gdy składamy rowery podchodzi do nas uśmiechnięta dziewczyna. To Marta. Pomaga nam w stawianiu pierwszych kroków na naszym wakacyjnym szlaku - pokazuje na mapie drogę na camping, zabiera do swego mieszkania kartony na rowery. Umawiamy się z nią na wieczorne zwiedzanie Edynburga i ruszamy w drogę.
Po ostatnich upałach edynburska aura jest bardzo orzeźwiająca. Jadę w kurtce i wcale nie jest mi za ciepło. Przelotnie mży deszcz.
Na camping dojeżdżamy po dłuższej chwili. Trochę błądzimy, a może nie błądzimy tylko wolniej przyzwyczajamy się do ruchu lewostronnego. 
Za camping płacimy 45 funtów. Rozbijamy namioty. Zabrałam "maleństwo". Namiocik jest jednoosobowy. Jego zaletą jest mała waga i niewielkie gabaryty po złożeniu, tylko, czy ja się w nim zmieszczę ze swoim ekwipunkiem? Cóż, nie ma rady, będę musiała sobie poradzić.
Rezygnujemy z wieczornego zwiedzania Edynburga. Jesteśmy znużeni podróżą. Spotkamy się z Martą jutro przed wyjazdem do Dumbarton.


Kategoria wyprawy, Szkocja 2016

Na jagody

  • DST 58.89km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 23.71km/h
  • VMAX 32.30km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 czerwca 2016 | dodano: 30.06.2016

Dzisiaj przed południem wybrałam się na jagody, a jutro na obiad zrobię parowańce z jagodami. Pychota :)
I jeszcze coś - zmieniły się cyferki na moim liczniku. Powitałam dzisiaj dziewiatkę - jagodziankę :)



Kategoria Po pracy

Test licznika

  • DST 20.69km
  • Czas 00:43
  • VAVG 28.87km/h
  • VMAX 36.24km/h
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 czerwca 2016 | dodano: 29.06.2016

Sigma ruszyła! Za radą Młodego wymieniłam baterię w czujniku. Pomogło. Mądruś z tego Młodego :)


Kategoria Po pracy

Wesołe jest życie emeryta

  • DST 80.52km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 19.80km/h
  • VMAX 36.90km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 czerwca 2016 | dodano: 29.06.2016

O ile dobrze pamiętam i kojarzę, to kiedyś Starsi Panowie śpiewali o wesołym życiu staruszka. Dawniej staruszek kojarzył się z emerytem, a dzisiaj od emeryta do staruszka prowadzi długa, bardzo długa droga.
W ubiegły piątek robiąc zakupy w Biedronce spotkałam znajomego emeryta, przed którym perspektywa długiej drogi do staruszka. Kiedyś pracowaliśmy w ościennych firmach. On 7 lat temu odszedł na emeryturę, ja dojrzałam, zmieniłam miejsce pracy, ale mimo to pozostaliśmy znajomymi. Stojąc przy stoisku owocowo-warzywnym od słowa, do słowa przeszliśmy na tematy rowerowe.
Tak, on słyszał, że ja jeżdżę, ja... - jak miło dowiedzieć się, że on także jeździ rekreacyjnie. Co więcej - jeździ w parze z kolegą z firmy (także moim znajomym) - emerytem niekoniecznie staruszkiem, co więcej - Panowie jeżdżą codziennie od godz. 9.00, co więcej - zaprasza mnie na wspólna wycieczkę! Pyta, czy byłam w Bobrówce. Nie, nie byłam i chętnie pojadę!
O Bobrówce po raz pierwszy usłyszałam około 2 lata temu od znajomego weterynarza. Podobno to urokliwe miejsce.
Bobrówka jest ścieżką edukacyjną znajdującą się na terenie Nadleśnictwa Parczew. Można do niej dojechać m. innymi drogą leśną prowadzącą od leśnej ścieżki lub od Ostrowa Lubelskiego  historyczną drogą o nazwie "Trakt Królewski" - drogą łącząca dawniej Kraków z Wilnem, którą wielokrotnie podróżował Władysław Jagiełło.

W ten sposób umówiłam się ze znajomymi emerytami, niekoniecznie staruszkami, na wycieczkę do Bobrówki.
Dzisiaj rano zadzwonił jeden z nich, aby "domówić" szczegóły. Ustaliliśmy miejsce i godzinę zbiórki - śluza koło stawów/godz.9.30.
Wyszło mi z głowy, że przecież mam jechać na Scottcie... Wyjeżdżam z domu o godz. 9.05, a może nawet ciut później. Czy zdążę, czy zdołam przejechać 10 km do godz. 9.30?! Pedałuję, pedałuję, pedałuję! Godz. 9.29 - jestem na miejscu, a znajomych brak. Jadę im na przeciw. Są.
Jak miło spotkać służbowych znajomych w niesłużbowych okolicznościach. W czasach, gdy widywaliśmy się służbowo pozostawaliśmy na pani/pan, tym bardziej, że byłam wówczas żółtodziobem, a dziś przeszliśmy płynnie od pani/pan na ty. Ach, te rowery, jak one zbliżają służbowych znajomych.
Jedziemy na leśną ścieżkę. Trasa? To się zobaczy, im więcej polnych dróg, tym przyjemniej.

Nareszcie jadę w terenie! Jak to miła odmiana!

Dojeżdżamy do wioski wyglądającej na zapomnianą przez Boga i ludzi.

Szutrowa droga zamienia się w drogę z nawierzchnią, która dawniej prawdopodobnie była asfaltem, ale co tam droga, skoro są takie widoki...

W oddali widać żelazny most. Ileż to razy przejeżdżałam pociągiem przez ten most, ale rowerem dotąd tam nie dojechałam.
Odbijamy w drogę prowadząca w kierunku mostu.

Jesteśmy na moście.

Z mostu rozciąga się widok na rzekę Tyśmienica i jej rozlewiska. Jest urokliwie. Jedyny minus - to migająca dioda od baterii. Nie wiem, jak to się stało, przecież po wycieczce do Zamościa zmieniłam baterię. Będę musiała poskromić swój fotograficzny temperament.

W pobliżu mostu znajduje się przepompownia. Pedałujemy dalej dróżką ułożoną z niewielkich płyt brukowych w postaci dwóch ciągów na szerokość kół samochodu. Ciekawostka.
Jedziemy ścieżką przyrodniczą "Dolina Tyśmienicy". Robimy fotkowy postój przed Kapliczką Świętego Kajetana.

Dojeżdżamy do trasy mego leśnego kółeczka. Chwila i jesteśmy na leśnej ścieżce. Na ścieżce wieje pustką. Mijamy jedynie dwie panie uczące się jeździć na rolkach. Jedziemy całą szerokością, jak królowie leśnych ścieżek. Gadamy, żartujemy, wspominamy dawne dobre czasy oraz znajomych, którzy odeszli...
Ci dzisiejsi emeryci. Ile w nich werwy, radości, pogody ducha. Jeden z moich znajomych żartuję, że gdyby posłuchał mamusi i zatrudnił się u kolejarzy, to jeszcze przez długie lata nie pojechałby na rowerową wycieczkę do Bobrówki.
W miłej atmosferze dojeżdżamy do Jeziora Obradowskiego. Jak tu pięknie. Jak zwykle.

Z leśnej ścieżki odbijamy w jedną z bocznych dróg. Coraz bliżej Bobrówki.

Jest pięknie, przepięknie, urzekająco. Jak mi brakowało takiej jazdy leśną drogą.
Przy drodze przed Bobrówką stoją trzy krzyże ku czci bezimiennych powstańców Powstania Styczniowego.

Dojeżdżamy do Bobrówki.

Ścieżka przyrodnicza Bobrówka ma kształt pętli okalającej staw młyński "Gościniec", odtworzony w 2011r.i łączącej miejsca po nieistniejących już młynach wodnych Kozera i Gościniec. Stanowi ją drewniana kładka i szutrowa ścieżka przebiegająca przez zróżnicowane tereny. Można podziwiać różne siedliska leśne, staw Gościniecki oraz meandry dzikiej rzeki Bobrówka. Całkowita długość ścieżki to około 3,3 km. Na trasie ścieżki zlokalizowane zostały 3 pomosty widokowe oraz przystanki wyposażone w tablice edukacyjne przybliżające tematykę gospodarki leśnej prowadzonej przez leśników.
A tak wygląda w bardzo dużym fotograficznym skrócie...

Zauroczyłam się tym miejscem. Szkoda, że z aparatem/baterią wyszło, jak zwykle... Jednak, nie ma tego złego - będzie okazja, aby tu wrócić. Tak, myślę, że będę często tu wracać.
Zatrzymujemy się w altanie przy parkingu i gadamy, gadamy, gadamy, żartujemy, żartujemy, żartujemy.... Wesołe jest życie emeryta :)
Pora wracać. Wracamy tą samą drogą do leśnej ścieżki i przez moment wspólnie pedałujemy. Rozstajemy się na drodze przecinającej ścieżkę. Moi znajomi obierają kierunek dom, a ja nie potrafię odmówić sobie przyjemności przejechania całej ścieżki w tą i nazad. Zataczam swoje codzienne kółeczko.
To była bardzo udana wycieczka. Ożyły wspomnienia i... jesteśmy umówieni na kolejną wycieczkę. Kiedy? Czas pokaże :)

KONIEC


Kategoria Wycieczki

Strajk licznika cd.

  • DST 75.00km
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 czerwca 2016 | dodano: 28.06.2016

Licznik nadal strajkuje. Dobrze, że na blogu mam pełną dokumentację dystansu kółeczek. Dzisiaj pognałam trasą kółeczka z 10 maja, czyli leśnym kółeczkiem bez nawrotko/zawrotki na wojewódzkiej, a z kilometrową nawrotko/zawrotką na głównej w kierunku Jeziora Białe. Dzisiejszy zapis dystansu powinien brzmieć - nie mniej niż 75 km. Dziwnie jedzie mi się bez licznika, mam wrażenie, że pedałuję noga za nogą, a może tak właśnie teraz pomykam. Sprawię Sigmie nowe baterie, może tym ją zachęcę do dalszej współpracy ze Specem, a jeśli to nie przyniesie efektu - Spec będzie musiał zaprzyjaźnić się z nowym licznikiem.  


Kategoria Po pracy