Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Jesienny kamikadze

  • DST 76.47km
  • Czas 03:11
  • VAVG 24.02km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 23 października 2015 | dodano: 23.10.2015

Kiedy to ja byłam na rowerze... Dni tak szybko umykają. Ostatnio nie miałam czasu na rower, a i pogoda nie rozpieszczała - od niedzieli padało, było szaro i ponuro. Dzisiaj tylko przelotnie mżyło i na chwilę pojawiło się słońce.
Zostawiłam obowiązki za sobą i pognałam na rower. Deszcz odpuścił, ale wiatr i zimnica rozgościły się w moich stronach na dobre. Założyłam kominiarkę. Pomykając na rowerze czułam się, jak jesienny kamikadze. Pognałam oczywiście na leśną ścieżkę.Co tam, że mokro, że oczy zasypują brudne krople wody spod kół. Do lasu zawitała prawdziwa różnobarwna jesień! Jadę urzeczona paletą jesiennych kolorów. Jest pięknie...  


Kategoria Po pracy

ERnO Harpagan 50. Sierakowice 16-18.10.2015

  • DST 176.50km
  • Czas 10:04
  • VAVG 17.53km/h
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 października 2015 | dodano: 18.10.2015

ERO Harpagan 50 przeszedł do historii...
Było niesamowicie - piękne tereny, wymagająca trasa - lasy, szutry, piachy, wymagająca aura - mżawka i deszcz i niesamowity sprint w deszczu do mety. Były również ciemne strony - rozłączył mi się licznik i nie zarejestrował max oraz średniej prędkości i ogólnego dystansu. Podane przez ze mnie dane pochodzą z licznika Jurka, a że byliśmy swoimi cieniami, więc dane z jego licznika, są moimi danymi.
A tak zdobywaliśmy PK:
- PK 14 - godz. 07:21:42 - 4 pkt.
- PK 16 - godz. 08:13:58 - 4 pkt.
- PK 20 - godz. 08:51:44 - 5 pkt.
- PK 4 - godz. 09:27:41 - 1 pkt.
- PK 12 - godz. 10:28:47 - 3 pkt.
- PK 18 - godz. 11:05:27 - 5 pkt.
- PK 10 - godz. 11:53:39 - 3 pkt.
- PK 13 - godz. 13:06:56 - 4 pkt.
- PK 9 - godz. 13:51:39 - 3 pkt.
- PK 15 - godz. 14:40:20 - 4 pkt.
- PK 17 - godz. 15:46:13 - 5 pkt.
- PK 11 - godz. 16:42:05 - 3 pkt.
- PK 19 - godz. 17:37:23 - 5 pkt.

META - godz. 18:21:10
czas zawodnika - 11:51:10
liczna PK - 13
waga punktów - 49
Baza nad jeziorem i dzielni wolontariusze :) a obok mój Scottuś :)))

Urokliwe to jezioro....


Kategoria Maratony

Giantem po bułki

  • DST 15.00km
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 października 2015 | dodano: 12.10.2015

To był impuls, zupełny spontan :) Zadzwoniła koleżanka i tak gadu, gadu o tym, o tamtym. Czy u ciebie pada?, zapytała i dodała, że u niej mży. U nas na razie nie padało, ale było szaro-buro i wietrznie, jednym słowem - zimnicy ciąg dalszy. Zakończyłyśmy rozmowę, a ja pomyślałam, że  lada moment zacznie i u nas padać, więc może.... Zbliżała się godz. 17.30. Czy to pora na rower? Na rower może nie, ale Giantem "po bułki"  może tak :) 
Wstałam, założyłam kurtkę, tenisówki, czapkę, rękawiczki i pognałam. Nawet taki niewielki dystans sprawia dużo radości. Myślę, że to moje dzisiejsze "po bułki" zamknęło się minimum w 15 km. Dojeżdżając do 7 km zgasł zupełnie licznik, bateria zastrajkowała :) Na oko zrobiłam jeszcze około 1 km i zawróciłam do domu. Było fajnie, jak zwykle, jak to na rowerze :)


Kategoria Po pracy

Trzynastka z przodu licznika :)

  • DST 125.55km
  • Czas 05:02
  • VAVG 24.94km/h
  • VMAX 42.66km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 października 2015 | dodano: 11.10.2015

Rozszalała się u nas zimnica, a do tego wiatrzysko. Okropność!
A mnie kusiła nowa cyferka z przodu licznika. Zgodnie z zapowiedziami synoptyków w najbliższych dniach czeka nas załamanie pogody - zimnica plus opady - na południu nawet śniegu.
Może to będzie moja ostatnia nowa cyferka z przodu licznika w tym sezonie? Pomyślałam i po godz. 13.00 pognałam na rower.
Od zimy nie zrobiłam kółeczka przez krańce Pojezierza Łęczyńsko - Włodawskiego - Orzechów Stary, Orzechów Nowy, Krasne. Czemu nie. Fajny dystans, około 120 km - w sam raz na zmianę cyferek na liczniku i byłoby to pierwsze kółeczko Speca tą trasą. 
Jak pomyślałam, tak zrobiłam, a wiało okrutnie.
Zbliżałam się do skrętu na leśną ścieżkę. Jechałam noga za nogą. Porywisty boczny wiatr spychał mnie do osi jezdni. Usłyszałam delikatny szum opon. Doścignął mnie rowerzysta na szosówce. Rowerek piękny, wybłyszczony, pewnie nówka, a pan, jak z kolarskiego żurnala :) Wiem, wiem, wiem, jestem okropna, OKROPNA!!! Znowu to zrobiłam! Wsiadłam panu na koło. Przecież nie mogę być gorsza od pana, tym bardziej, że wyglądał na ciut starszego ode mnie. Pan się tego nie spodziewał :) Przyspieszył, ja za nim. O kurcze, twardy przeciwnik. Trochę się zrosiłam pod kurteczką i kominiarką. Ale, co tam, daję radę - na razie :) On 30 km/h, ja 30 km/h, on 31 km/h, ja 31 km/h, on 33 km/h, ja 33 km/h, a jedziemy przy porywistym bocznym wietrze. Może zagadać, bo arytmia serca się panu odezwie, a ja nie przeszłam kursu pierwszej pomocy :) Przy okazji też się zamęczę, jeśli jeszcze przyspieszy :) Gdy nasze rowery się zrównały, odezwałam się do pana.  Grzecznie podziękowałam za "pociągnięcie na kole". Pan grzecznie odparł, że nieźle go pogoniłam :) Na co ja grzecznie i skromnie zauważyłam, że jestem trochę przeziębiona stąd słabsza forma i pancerny strój :) Grzecznie rozmawiając o rowerach jechaliśmy, już w normalnym tempie, przez około 6 km. Na pożegnanie pan stwierdził, że szkoda, że mieszkamy daleko od siebie, bo moglibyśmy razem jeździć. Szkoda - skwitowałam i uśmiechnęłam się pod kominiarką. Pożegnałam się skinieniem ręki i pognałam w swoją stronę.
Nadal straszliwie wiało lodowatym powietrzem. Dobrze, że założyłam kominiarkę, choć w takim okryciu o tej porze roku wyglądałam zapewne dziwacznie.
Pedałując rozglądałam się po okolicy. W Orzechowie Starym, Orzechowie Nowym, Krasnem nic się nie zmieniło. Za to w Uścimowie spotkała mnie niespodzianka - nowy asfalt aż do samego Ostrowa Lubelskiego. Teraz można pomykać od Maśluch aż do Ostrowa równiusieńkim asfalcikiem. Bajka. Będę częściej tędy pedałować.
Do domu wróciłam wykończona! Mimo pełnych rękawiczek dłonie mi skostniały. Wiatr przeszywał. Dodam, że termometr na rowerze pokazywał tylko, lub aż 4 stopnie na plusie.
Gdyby nie kusząca nowa cyferka na liczniku nie wybrałabym takiego kółeczka, ale jak to u mnie - cykloza jak zwykle zwyciężyła  z rozsądkiem :)


Kategoria Po pracy

Dzban rowerowej mankolii

  • DST 113.44km
  • Czas 04:05
  • VAVG 27.78km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 października 2015 | dodano: 10.10.2015

Krzątając się po domu wspominałam wczorajszą wizytę cioci i jej opowieść o mankolii. Dzisiaj ja miałam taką mankolię. To był dzban wypełniony mankolią :)
Cóż to takiego ta mankolia?
Wczoraj gdy zaproponowałam ciasto do herbaty, ciocia się wzdrygła. Odchudza się! Zaproponowałam nieśmiało, że może od jutra... i już po chwili obie zajadałyśmy się ciastem.
Ciocia zaczęła swoją opowieść. Kiedyś paliła. Straszny nałóg. Lekarz powiedział STOP! Uwolniła się od tytoniu i popadła w kolejny nałóg - czekoladowy. Tabliczka czekolady znikała codziennie. Mijały dni. Cioci było coraz więcej. Chciała, nie chciała - przeszła na czekoladowy odwyk. I tak się zaczęło. Ciocia wieczorami miewała mankolię - tęskniła za smakiem czekolady, snuła się po domu, jak cień. Do jej łask wkradły się ryżowe wafle :)
Dzisiaj ja snułam się po domu, jak cień, jak ciocia w trakcie czekoladowego odwyku. Od kilku dni nie byłam na rowerze. Dopadł mnie pracoholizm oraz jakiś prychający, kichający i kaszlący wirus. Dzisiaj również nie miałam w planach rowerowania.
Dzban był po brzegi wypełniony moją rowerową mankolią. Wystarczyłaby jedna kropla, aby się przelał. I stało się. Przed południem zadzwonił Rysio. Zapytał, czy jeżdżę, bo on jest w moich stronach. To była ta kropla. Włączyłam najszybszy bieg w odkurzaczu i mopie. Zakręciłam się po domu i... Wprawdzie z Rysiem nie pojechałam, może następnym razem, ale pognałam na zieloną herbatę do Maleństwa. 


Kategoria Po pracy

Czapeczka z polaru

  • DST 59.71km
  • Czas 02:28
  • VAVG 24.21km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 października 2015 | dodano: 07.10.2015

Dzisiaj po raz pierwszy założyłam czapeczkę z polaru. To znak, że robi się chłodno. Było słonecznie, ale wiało dosyć porywiście. Cóż, zawitała jesień...


Kategoria Po pracy

Giantowe wspomnienia

  • DST 22.01km
  • Czas 00:55
  • VAVG 24.01km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 października 2015 | dodano: 06.10.2015

Dzisiaj nie planowałam przejażdżki rowerowej. Od rana źle się czułam. Dopadł mnie jakiś zły wirus. Być może to przeziębienie, choć nie wykluczone, że zaraziłam się od prychającego i kichającego Rysia.
Siedziałam przy stole z kubkiem gorącej herbaty. Spojrzałam w okno, po czym zerknęłam na zegar wiszący na ścianie.Zbliżała się godz. 16.35. Pomyślałam, że odświeżą Gianta i pojadę tylko "po bułki". Po sobotniej wycieczce ożyły wspomnienia związane z moim pierwszym rowerem - Giantem. Założyłam bezrękawnik na bluzę, tenisówki, czapkę i jak za dawnych lat ubrana w "cywilki" poleciałam na rower. Nie zamierzałam robić mega dystansu, chciałam jedynie znowu poczuć jak to jest pomykać na Giancie.
Pedałowałam i wspominałam nasze przygody - pierwszą setkę, pierwszą dwusetkę, wyjazd z Bożenką na Mazury. Jakże ja lubiłam ten rower - czyściłam go do błysku, przenosiłam przez kałuże i błoto. To były piękne czasy...
A taką tworzyliśmy parę - mój Giant i ja :) 













Pedałując wspominałam moje pierwsze rowerowanie z Giantem i myślałam, jak kiedyś stojąc na pomoście, co jeszcze mnie czeka, gdzie wyruszę, w którą stronę świata pogonię na rowerze....



Kategoria Po pracy

W trybie nieśmiertelności - 1/2

  • DST 52.31km
  • Czas 01:56
  • VAVG 27.06km/h
  • VMAX 43.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 października 2015 | dodano: 05.10.2015

Rysio po przyjeździe do nas w piątkowy wieczór stwierdził,że rowerzyści w naszych stronach jeżdżą w trybie nieśmiertelności. Rozbawiło mnie to stwierdzenie, tym bardziej, że słyszałam je pierwszy raz. Chodziło oczywiście o jazdę po zmroku bez oświetlenia. Nie przyznałam się, że mi  ostatnio zdarza się pedałować w trybie nieśmiertelności - 1/2.
Wcześnie zapada zmrok, a ja nie zmieniłam baterii w przedniej lampeczce, więc po co miałabym ją zakładać na Scotta skoro i tak nie świeci. Za to tylna lampeczka jest i świeci.
Dzisiaj wróciłam z pracy o normalnej porze. Słoneczna pogoda kusiła i zachęcała do rowerowej przejażdżki. Zakręciłam się po domu...  Cykloza wzięła górę nad rozsądkiem, który podpowiadał, że obowiązki przede wszystkim. Synoptycy straszą załamaniem pogody - deszczem i niską temperaturą, więc może mimo wszystko warto skorzystać z uroków jesieni i popedałować w różnobarwnych okolicznościach przyrody - usprawiedliwiałam w myślach swoje zachowanie. Zresztą na rowerze miałam być tylko chwilę.
Wyjechałam z domu o godz.16.30. Tym razem jechałam na czas - zamierzałam wrócić najpóźniej o godz. 18.30. Chciałam tylko ot, tak popedałować, nacieszyć oczy kolorami jesieni, przewietrzyć głowę i rozprostować nogi. 
Gdy zaczęło się ściemniać włączyłam tylną lampeczkę, czyli przełączyłam się na jazdę w trybie nieśmiertelności - 1/2. Przecież nie mogę za bardzo "odstawać" od rowerzystów z moich stron.



Kategoria Po pracy

Z Ricardo

  • DST 123.49km
  • Czas 04:36
  • VAVG 26.85km/h
  • VMAX 34.51km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 października 2015 | dodano: 04.10.2015

Pożegnanie z kirgiską ekipą było smutne... Taki urok pożegnań.
Darek z Krzysiem w drodze do Krakowa podwieźli Roberta na pociąg (jechał do Gdyni), więc mogłam sobie pozwolić na pożegnalny spacer z Rysiem, który rowerem jechał do Warszawy. Odprowadziłam go do Łukowa. Na pożegnanie obiecaliśmy sobie, że to nie ostatnie nasze wspólne rowerowanie :) 
Myślę, że nie tylko ja i Rysio, ale cała nasza kirgiska ekipa będzie miała jeszcze wiele okazji do spotkań i rowerowych wycieczek oraz wypraw w świat z sakwami :)



Kirgiska ekipa plus

  • DST 73.65km
  • Teren 8.00km
  • Czas 04:07
  • VAVG 17.89km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 października 2015 | dodano: 04.10.2015

Ważne są miejsca, które odwiedzamy, ale najważniejsze są osoby, z którymi dane jest te miejsca odwiedzać.
Kirgistan był piękną przygodą. Historią stworzoną przez wyjątkowych ludzi - naszą kirgiską ekipę. Wyprawa dobiegała końca, a my nie chcieliśmy, aby ta historia zakończyła się na lotnisku w Biszkeku krótkim "cześć". Postanowiliśmy, że spotkamy się u mnie po powrocie do kraju. Ustaliliśmy datę na pierwszy weekend października.
Wieczorem 2 października znowu byliśmy razem. Rozmowom i wspominkom nie było końca. Następnego dnia pojechaliśmy na rowerową wycieczkę. Zaplanowałam trasę i zamówiłam słoneczną pogodę. Do kirgiskiej ekipy dołączył nowy kompan - Starszy. W ten sposób staliśmy się kirgiską ekipą plus.
Pojechaliśmy na leśną ścieżkę.

Przejechaliśmy pierwszą część ścieżki i odbiliśmy w las. Ja po raz pierwszy od ponad trzech lat jechałam na Giancie.
Rysia kusiły grzyby :)

Jedni dziarsko pedałowali, a drudzy gadali i gadali...

Jednak dołączyli do ekipy :)

Przez las dojechaliśmy nad jezioro w Jedlance.

Kolegów urzekła cisza i spokój.

A mnie park linowy i plac zabaw dla dzieci.

Z Jedlanki pojechaliśmy nad Jezioro Białe.

A stąd na ścieżkę, gdzie w pobliżu Jeziora Obradowskiego rozpaliliśmy ognisko i upiekliśmy pieczyste z kurczaka i czerwonej papryki. Tym razem Darek wybył na grzyby, a reszta pilnowała pieczystego :)

Pieczyste z kurczaka i pieczona papryka smakowały wybornie, albo byliśmy aż tak głodni :)
To był piękny dzień.


Kategoria Wycieczki